Wydawnictwo: Ładne Halo
Data wydania: 2013-12-02
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 24
Jakieś trzy lata temu przeprowadziłam się z dużego miasta do małej mieścinki, której atutem są małe sklepiki. Niestety powoli przegrywają nierówną walkę z marketami, choć na szczęście jeszcze istnieją, a ja korzystam póki mogę. Uwielbiam, kiedy wchodząc do sklepu wita mnie wesołe dzień dobry ekspedientek, które znam i lubię (lub też nie). One znają mnie, nie jesteśmy dla siebie anonimowe. Często, kiedy nie ma klientów, a ja się nie spieszę, potrafimy przegadać kilkanaście minut. Wiem, że to, co kupię będzie dobre, a jeśli takie nie jest, panie otwarcie odradzają mi nabycie tego produktu. Idąc z synem do przedszkola, codziennie rano wdychamy zapach świeżego pieczywa wydobywający się z malutkiej piekarni. Czasem w drodze powrotnej wstępujemy tam, po jedyne w swoim rodzaju biszkopty (żadne paczkowane nie mają takiego smaku). Oczywiście w osiedlowych sklepikach nie ma wszystkiego i czasem zmuszeni jesteśmy pojechać gdzieś dalej i zrobić duże zakupy w markecie. Zdarza nam się to już coraz rzadziej, ale jednak. Jako, że kupowanie w lokalnych sklepikach mam we krwi, nigdy nie zastanawiałam się nad tym, że przekazuję synowi dobre wzorce. Tymek doskonale wie, co to jest piekarnia, kwiaciarnia, czy sklep spożywczy, wie także, gdzie jedna pani piecze smakowite pączki. Teraz jego wiedza powiększyła się o kolejne sklepy o wąskich specjalizacjach, które poznał dzięki wspaniałej książeczce Sklepy, wydanej nie dawno przez Ładne Halo.
Lubię chodzić z mamą po zakupy Do piekarni wstępujemy codziennie. To ulubiony Sklep mamy. Zawsze się zagada z panią zza lady, a na koniec pozwala mi wybrać, czy dziś zjemy razowca, rogaliki czy zwykłe bułki. Tak oto rozpoczyna się wędrówka z bohaterem/bohaterką tej uroczej książeczki. Na początku wstępujemy do piekarni po świeże bułeczki, gdzie mama lubi sobie pogawędzić z panią zza lady, potem mijamy księgarnię, gdzie jest trochę jak w dżungli. W warzywniaku wspólnie rozszyfrowujemy z pewnym tatą i jego synkiem nietypową listę zakupów, a pani ekspedientka wcale się nie niecierpliwi. W sklepie rybnym jest bardzo zimno, ale fascynujący jest pan sprzedawca, który ma ręce całe w tatuażach. Dzięki temu, że znamy panie aptekarki, chorowanie kojarzy się dziecku wyłącznie z pysznymi landrynkami, które dostaje w aptece. Przy sklepie mięsnym zawsze gromadzi się wyczekująco zgraja piesków, które czekają na smakowitą kiełbaskę. Wizyta w księgarni kojarzy się małemu bohaterowi z rysowaniem i słuchaniem bajek. Ważny jest też fakt, że pani w księgarni pamięta każdą książkę jaką dziecko ma w domu i zawsze wybierze mu coś fajnego. Cukiernia pachnie ulubionym pączkiem z malinami, a przewoźna lodziarnia lodami domowej roboty, które mają niepowtarzalny smak. Ach.. I jak tu się nie rozmarzyć prawda? Co miałoby do powiedzenia dziecko, któremu sklep kojarzy się tylko z ogromnym, bezdusznym hipermarketem? Nawet nie wiecie, jak ja się w tym momencie cieszę, że mieszkam w małej mieścinie.