Czy wyczekany urlop w spokojnych górach Sowich, może spowodować trzęsienie ziemi w uporządkowanym z takim trudem życiu Lidki? Czy przypadek, który spełnił jej marzenie o posiadaniu domku w górach, może się zamienić w przejażdżkę uczuciowym rollercoasterem?
Okazuje się, że Lidce wszystko może się przydarzyć. A jedno wydarzenie, któremu w całości winne jest jej roztargnienie, pociągnie za sobą serię niedomówień, pomyłek i wypadków żywcem wyjętych z filmu. Z finałem, w który nawet głównej bohaterce jest ciężko do końca uwierzyć…
Wydawnictwo: Inanna
Data wydania: 2020-07-16
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 190
Język oryginału: Polska
Zośka Gorzelska po bankructwie jej krakowskiej kawiarni wyjeżdża do Namysłowa, rodzinnej miejscowości ojca. Myli się jednak, myśląc, że zazna tam trochę...
Niektóre wydarzenia w życiu człowieka zostawiają ślad na długie lata. Niektóre, zmieniają je na zawsze. Tak właśnie zadziałała umowa zawarta przez Olę...
Przeczytane:2020-08-18, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2020,
Czasem aby pójść do przodu, trzeba zrobić krok do tyłu.
Lidia Delchowicz cztery lata temu uwolniła się z toksycznego małżeństwa z despotą. Córka Inga wyjechała na studia do Hiszpanii a Lidka może poświęcić się w stu procentach pracy, którą stale rozwija. Jest właścicielką sieci salonów kosmetycznych w całej Polsce. To twarda bizneswoman. Ale nie ma ochoty na związki. Woli być sama. Po ciężkich chwilach nadszedł czas na relaks. Upragniony urlop w górach Sowich. Ale jak to ona, nie lubi wytyczonych dróg. Woli je odkrywać sama. I tak trafia na prywatną działkę z urokliwym drewnianym domkiem, którym się zauroczyła. Chce go kupić, bądź wynająć. Tylko jest jeden malutki problem - właściciel.
Wiktor Zybertowski jest milionerem. Dorobił się sam wszystkiego od zera. Stracił żonę z wypadku i została mu tylko córka, Matylda, która studiuje w Londynie, i która realizuje pomysły zanim je dobrze przemyśli. Bohater przechodzi akurat ciężki etap w swoim życiu i pierwsze spotkanie z nowym najemną (Lidią) przebiega dość gwałtownie i ... nietuzinkowo. Zaczyna się rewolucja a ich życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Czy dwoje charakternych i upartych ludzi dojdzie do porozumienia? Czy Lidia wie, w co się wkopała? Czy Wiktor jest właściwą osobą? A co z ich córkami?
Debiut Pani Izy wciąga od pierwszych stron. Wkroczyłam do świata kobiety, która musiała dużo przejść, by silnie stanąć na nogach. Fabuła jest bardzo w moim czytelniczym guście. Uwielbiam takie fajne, na pozór lekkie historie, które niosą przesłanie. Refleksję. Ale o tym później. Wszystkie wątki, które były dokładane tworzyły plaster miodu, który z przyjemnością obserwowałam i jeszcze chętniej kosztowałam. Delektowałam się tą historią, choć stronic nie ma zbyt wiele. Jednak mi to nie przeszkadzało. Nie czułam, żeby czegoś tu brakowało. Wszystko było na swoim miejscu. Odpowiedni humor dosłownie strzelał w kart powieści. Widać, że bohaterka miała być taka zwyczajna. Mimo swego wieku widać w niej tę zadziorność i ten pazur. Na pewno nie wszystkim przypadnie do gustu fakt, że nie przebiera w słownictwie i jak trzeba to potrafi rzucić przekleństwo, czy dwa. A to jak rozmawia z córką może być troszkę dziwne. Dla mnie jednak było w porządku. Dlatego, że mogłam zobaczyć, iż nie jest dla niej tylko matką i ojcem w jednym - jest także jej przyjaciółką. Fajną mają relację. Obie silne i charakterne. Wiktor. Hmm, z początku miałam co do niego mieszane uczucia. A wszystkiemu zawiniła jedna scena. Jednak autorka umie zaskoczyć i zmieniła go o sto osiemdziesiąt stopni. Obraz, jaki został później przedstawiony urzekł mnie w całości. Główny bohater to taki rycerz. Nawet biały rumak się znalazł - i to jaki. Bardzo mi się spodobała ta postać. Mimo ilości zer na koncie i luksusu, w którym się obraca jest takim zwykłym mężczyzną. Ciepłym, troskliwym, czułym i empatycznym. Idealny kandydat na męża. Nie to co Kamil, którego miałam ochotę mocno potrząsnąć i dosadnie powiedzieć co myślę. Akcja szalała niczym tornado. Trawiła i niszczyła spokój. Do samego końca książka zaskakiwała i bawiła. Uśmiałam się za wszystkie czasy a nutka romantyczności chwyciła mnie za serce. Aż żal, że tak szybko ten statek dobił do brzegu. Chciałoby się czytać dalej i dalej. Ech...
Autorka stworzyła historię pełną refleksji i rad. Pokazała jak złe wydarzenia budują człowieka. Jak go zmieniają i uczą twardości oraz nieustępliwości. Jak wielkie jest serce rodzica i co jest on w stanie zrobić dla dziecka. Doświadczenia nosi się w sercu całe życie. Jednak mimo sparzenia się warto podejść jeszcze raz do ognia. Warto otworzyć się na miłość, która nie patrzy w dowód. Szczęście jest dla każdego. Wystarczy tylko trafić na odpowiednią osobę. Ta historia pokazuje, że warto zaryzykować. Lekkość przekazu oraz naturalność i mocne osadzenie w rzeczywistości sprawiło, że książka płynęła sama. Niczym łódka po lekko spienionych wodach. Raz wydarzenia gnały niczym wodospad a innym razem leniwie się kołysały. Serce nie raz biło mi mocniej. Doświadczyłam masę emocji a bohaterów w mig polubiłam. Lidia i Wiktor to para idealna. Niczym księżniczka i książę. I nie powiem - Inga i Matylda również bardzo mnie zaskoczyły. Takie historie to ja mogę czytać codziennie. Wciągnęła i wywołała uśmiech na mojej twarzy. Od razu humor mi się poprawił. Jeśli lubicie takie szalone i zwariowane historie z nutką wyrazistego romansu w tle to jest to książka dla Was. Zobaczcie jak miłość potrafi uskrzydlić i pokonywać bariery.
Polecam.