„Sheila Webb otworzyła furtkę, zbliżyła się do domu i zadzwoniła. Nie było odpowiedzi, więc zrobiła, jak polecono, i nacisnęła klamkę. Klamka ustąpiła i dziewczyna weszła. Po prawej stronie małego hallu drzwi były uchylone. Zapukała, odczekała moment i przekroczyła próg. Znalazła się w zwyczajnej bawialni, jak na dzisiejsze upodobania nieco nadmiernie zatłoczonej meblami. Jedyną uderzającą rzeczą była ilość zegarów…”.
Do Biura Stenografii i Maszynopisania Cavendish trafia zlecenie, zgodnie z którym wskazana z imienia i nazwiska młoda stenografka ma się zjawić w mieszkaniu klientki tego samego dnia o godzinie trzeciej po południu. W mieszkaniu pod wskazanym adresem dziewczyna nie zastaje właścicielki, dokonuje za to przerażającego odkrycia. Kto popełnił tę makabryczną zbrodnię? Dlaczego to mieszkanie było otwarte i puste? I czy kluczem do rozwiązania zagadki mogą być zegary, których wskazówki stanęły o tej samej godzinie?
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2003 (data przybliżona)
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 272
Tytuł oryginału: The Clocks
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Krystyna Bockenheim
Jak chce opisać tą książkę to jedyne co mi przychodzi do głowy to "kryminałocepcja" to kryminał schowany wewnątrz kryminału. choć część rzeczy możemy podejrzewać od początku wyjaśnienie sprawy zaskakuje. Polecam, przeczytałam książkę podczas jednej bardzo długiej i kilka razy dolewanej porannej kawy.
CYKL: "HERCULES POIROT" (TOM 34)
Długo zastanawiałam się, po który kolejny kryminał Agathy Christie sięgnąć. Padło na "Przyjdź i zgiń". Czysty przypadek okazał się być bardzo celnym strzałem w powieść interesującą i zajmującą na długie godziny.
Jak to w przypadku kryminałów nie ma sensu wdawać się w zbyt wiele szczegółów. Krótko mówiąc: mamy tajemnicze morderstwo, tajemnicze numery domów dzięki którym nikt nie może trafić tam dokąd zmierza i jeszcze bardziej tajemnicze... zegary w domu starszej niewidomej kobiety. I pomyśleć, że wszystko rozpoczęło się od niewinnego telefonu z prośbą o przybycie stenotypistki...
Dochodzi do morderstwa, przypadkowa osoba znajduje ciało. I tak oto zaczyna się bardzo zawiłe śledztwo prowadzone przez Inspektora Hardcastle'a, któremu pomaga niejaki Colin Lamb. Mamy tu też słynnego Herculesa Poirot - i choć nie ma go tak dużo jak w większości powieści Agathy Christie, to odegra on tutaj znaczącą rolę...
Pojawia się oczywiście najważniejsze pytanie: kto jest mordercą? I na to pytanie autorka każe nam bardzo długo czekać. Ponadto nasuwa się pytanie kim jest zamordowany człowiek i czy ktoś go widział tego feralnego dnia?
W "Przyjdź i zgiń" autorka zgrabnie prowadzi czytelnika przez całą intrygę. "Zakręca" nami jak to ma ona w zwyczaju. Możemy sobie typować kto zabił, a i tak się tego nie domyślimy. A gdy już niemal przy końcu będziemy pewni, że mamy rozwiązanie na tacy, autorka znów wywiezie nas w pole serwując zwrot akcji.
Książka wciąga. Z każdym kolejnym rozdziałem mamy coraz więcej niewiadomych, toteż chcemy poznać każdy następny rozdział.
Ponieważ przeczytałam już sporo kryminałów Agathy Christie, zauważyłam jeden dodatkowy plus: a jest nim tłumaczenie, dzięki któremu ten kryminał czyta się stosunkowo lekko i przyjemnie.
No i Poirot... mimo, iż fragmenty z nim w roli głównej można policzyć na palcach jednej ręki, to są one napisane w fajny, zabawny sposób. To (oraz jego cudowny dar dedukcji) sprawia, że Poirot będąc tylko osobą postronną, przyglądającą się rozwojowi wypadków, "kradnie" główną rolę Inspektorowi Hardcastle'owi i Panu Colinowi Lamb.
Książka ta ma fragmenty mniej interesujące, ale jest ich tak mało i są tak krótkie, że nie ma to większego wpływu na odbiór całości. Przeczytałam ją szybko. Trzyma w napięciu do końca. Uważam, że jest to jeden z bardziej nietypowych kryminałów autorki (zaraz po "A.B.C").
Polecam, a najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, że nie mogłam się powstrzymać przed odłożeniem kilku ostatnich rozdziałów na następny dzień i musiałam je dokończyć za jednym zamachem.
Drogi Jamesie! Narzekałeś, że moje morderstwa stają się zbyt wyrafinowane, by nie rzec anemiczne. Pragnąłeś solidnej, krwawej zbrodni. Takiej, co do której...
Na odziedziczonym po zmarłej ciotce obrazie Tuppence Beresford rozpoznaje dom, który widziała kiedyś z okna pociągu. Dom wydaje się dziwnie tajemniczy...
Przeczytane:2019-03-10,
Przyjdź i zgiń to kolejne moje spotkanie z Agathą Christie. Czy udane? Sięgając po jej książki oczekuję czegoś, co mnie zaskoczy, a wir wydarzeń nie pozwoli odłożyć książki na półkę przed jej przeczytaniem. Ze wstępu wynika, że tajemnica zbrodni wydaje się być ciekawa. Do biura stenotypistek dzwoni ktoś i zamawia konkretną dziewczynę do przepisywania listów. Gdy ta dociera na miejsce, znajduje zwłoki. Właścicielka domu, niewidoma Pani Pebmarsh twierdzi, że nigdzie nie dzwoniła i nie zamawiała stenotypistki. Cała historia potrafi zaintrygować. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, w głowie zaczyna pojawiać się mnóstwo pytań.
Agatha Christie połączyła tutaj dwa wątki: śledztwo związanego z zabójstwem tajemniczego mężczyzny oraz śledztwo wykonywane przez agenta Scotland Yardu, Colina Lamba. Jak mówi Hercules Poirot, skoro sprawa wydaje się trudna, to morderstwo musiało być proste. Christie chyba właśnie chciała, aby tak było, bo wszystko okazało się proste.
Jest to pozycja godna przeczytania. Autorka daje nam wykład, jak nie powinno się konstruować kryminału. Widzimy, że każde zabójstwo ma swoją przyczynę w chciwości i strachu. Fani Christie z pewnością sięgną po tę pozycję, jest ona dobra także dla tych, którzy jeszcze nie zetknęli się wcześniej z jej twórczością.