Wydawnictwo: b.d
Data wydania: b.d
Kategoria:
ISBN:
Liczba stron: 196
Kilka słów o tym, że miłość bywa trudna, a to co gotujemy mówi o nas więcej niż tysiące słów. Przy tej książce można się wzruszyć i... zgłodnieć.
Fabuła opiera się na konwencji typowego romansu. On ją kocha, ona jego, ale nie mogą być ze sobą. Czemu? Otóż - zgodnie z rodzinną tradycją - najstarsza córeczka zobowiązana jest opiekować się swoją mamusią, a wiadomo - mąż i dzieci by jej w tym przeszkadzały. Nie ma zmiłuj. Nie ma zlituj. Miłość, która spada na bohaterkę jak grom z jasnego nieba, skazana jest na pozostanie uczuciem niespełnionym.
Komputerów ani telefonów jeszcze nie ma. Każde słowo jest pod czujną kontrolą Pani Matki. Pozostaje to, w czym Tita jest najlepsza... gotowanie. I w ten sposób obserwujemy namiętny romans toczący się na oczach wszystkich, przy rodzinnym stole. Komunikaty nie są proste, ale zakochani rozumieją się bez słów. Jak się skończy ta historia? To zadanie pozostawię waszej wyobraźni i obsłudze księgarni/ biblioteki.
Wrócę do tematu gotowania.
Tita spędza w kuchni wiele czasu. W ten sposób autorka przekazuje nam dużo cennych, rodem ze wsi, porad kulinarnych. W podobny sposób w fabułę wplecione są przepisy. Literacko jest to świetny pomysł, jednak zdecydowanie zniechęca do gotowania według podanej receptury. Przepis zwyczajnie jest nieczytelny. Poza tym część składników jest trudno dostępna (daleko nie trzeba szukać - tytułowe przepiórki).
Książkę czyta się przyjemnie, a od niezauważalnego dla mnie momentu staje się niesamowicie wciągająca. Ze względu na szokującą nieracjonalność bohaterów fabuła jest lekko naiwna, ale też nie do przewidzenia. Z zapartym tchem doczytałam do końca. Miałam jednak wrażenie, że autorka niezupełnie wiedziała, do czego zmierza i jak powinna to zamknąć. Całość urywa się nagle, zaskakująco, żeby nie powiedzieć: irracjonalnie.
Podsumowując, powieść czyta się miło, lekko i przyjemnie. Jest to ciekawe źródło wiedzy na temat kuchni z czasów minionych czy sposobów gotowania na wiejskich prowincjach. To jednak typowy romans, nie ma co ukrywać. Jeśli nie lubisz tego typu konwencji, będziesz widzieć tylko nie do końca uzasadnione zachowania bohaterów. Książka również słabo nadaje się do bycia kucharskim poradnikiem (mimo szczerych chęci z mojej strony nie było co notować).
Czuję się zupełnie oczarowana "Przepiórkami"! Chyba pierwszy raz w życiu czytałam powieść w takiej formie, tak ładną, tak działającą na zmysły. Mogłabym się trochę doczepić o przykre zakończenie, no ale po co...
"Rosołem można wyleczyć każdą przypadłość fizyczną czy psychiczną, przynajmniej tak uważała Chencha, a Tita, która kiedyś nie była o tym przekonana, teraz musiała przyznać jej rację".
Przeczytane:2016-05-28, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2016,