Rudolf Weigl to człowiek, który pokonał tyfus plamisty.
W czasie pierwszej wojny światowej epidemie tyfusu pochłonęły kilka milionów ludzkich istnień. Szczepionka opracowana przez Weigla uratowała od śmierci kolejne miliony w Chinach, Afryce i Europie.
W czasie drugiej wojny światowej we Lwowie dał polisę na życie paru tysiącom ludzi. Poeta Zbigniew Herbert, matematyk Stefan Banach, filozof Mieczysław Kreutz, pisarz Mirosław Żuławski, geograf Eugeniusz Romer, historyk literatury Stefania Skwarczyńska, kompozytor Stanisław Skrowaczewski, aktor Andrzej Szczepkowski karmili własną krwią wszy konieczne do produkcji leku.
Ausweis Instytutu Antytyfusowego Rudolfa Weigla był w czasie okupacji gwarancją bezpieczeństwa. Pozwalał uniknąć wywiezienia na roboty przymusowe i bezpiecznie wyjść z każdej łapanki. Niemcy potrzebowali szczepionki. Chcieli, żeby Weigl podpisał reichslistę. Odmówił. Czuł się Polakiem, choć w jego żyłach nie było polskiej krwi. Kusili go poparciem w Komitecie Noblowskim dla nagrody, do której był wielokrotnie nominowany przed wojną. Nie uległ.
Po wojnie wrócił temat Nobla dla Weigla. Wtedy kilku zazdrosnych kolegów oskarżyło go o kolaborację, bo szczepionkę, którą produkował, wykorzystywał Wehrmacht.
Historia zadrwiła z Rudolfa Weigla okrutnie. Pierwszy raz stracił szansę na Nobla, bo chciał być Polakiem a nie Niemcem, drugi, bo znaleźli się Polacy, którzy uznali, że był złym Polakiem.
Wydawnictwo: Iskry
Data wydania: 2018-10-03
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 376
Stojąc przed wyborem , którą z kolejnych posiadanych przeze mnie biografii mam przeczytać w tym przypadku impulsem była zupełna niewiedza o głównym bohaterze. Tak jak w przypadku znanych nazwisk czegoś konkretnego się spodziewamy tak tu, jedynie sformułowanie "karmiciele wszy" coś mogło mi sugerować. Pierwsze co ogarnęło mnie po przeczytaniu książki to dosyć sporo refleksji związanych z nami jako narodem. Jednak po kolei. Profesor Rudolf Weigl - postać niesamowitego naukowca, którego dokonania powinny być dla każdego Polaka znane a niestety tak nie jest. Może to nazwisko znane jest części społeczeństwa jednak jest to ,podejrzewam, nikły jego procent. Odkrycie Weigla oraz efekt jego badań miało wpływ na miliony istnień ludzkich. Tyfus plamisty , który dziesiątkował przez wieki na wszystkich kontynentach populację ludzką, dzięki temu człowiekowi został ujarzmiony. A kto tak naprawdę o tym wie? Nieliczni. W szkołach się nie mówi, literatura milczy. I tu dojdę do paru własnych przemyśleń. Człowiek z pełną świadomością i bez żadnego przymusu wybrał sobie Polskę na ojczyznę.Dokonał epokowego odkrycia i gdyby nie jakiś pech zostałby laureatem Nagrody Nobla - do której był wielokrotnie nominowany już od roku 1930. W czasie drugiej wojny światowej odmawia podpisania reichlisty - co uznałabym za przejaw nie tylko stanowczości poglądów ale też za bohaterstwo w tych strasznych czasach. W tym okresie dzięki jego działalności oraz instytutowi prowadzonemu przez niego we Lwowie udało się uchronić kolejne tysiące przed prześladowaniami, uwięzieniem czy śmiercią. Za tę działalność w roku 2003 został odznaczony medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. W tej jednej osobie zasług tyle, że można by nimi obdzielić co najmniej paru ludzi. I cóż w zamian - zapomnienie. Historyczny niebyt. Tu zawrę swoją własną opinię dotyczącą dziwaczności naszego - uogólniając - narodowego podejścia : nie istotne zasługi , bo można kogoś zgnoić za sam fakt, że uzna się go za "niepełnego polaka". Tak właśnie postąpiono z naszym bohaterem. Pod koniec życia pomówieniami i plotkami doprowadzono do zniknięcia Weigla z firnamentu naszej nauki. Pozostało zapomnienie i niewiedza po osobie, która powinna być chlubą nie tylko zdobyczy naukowej ale także jako postać historyczna na kartach podręczników. Tym bardziej bardzo dziękuję autorowi Mariuszowi Urbankowi za tę książkę i za przybliżenie tej nieznanej mi postaci. Książkę gorąco polecam.
Nazywano go księciem poetów, debiut porównywano do debiutu Adama Mickiewicza, a dzieło jego życia Kwiaty polskie zestawiano z Panem Tadeuszem. Napisał...
Publikacja książkowa przedstawiająca 16 znanych kobiet, których kariera częściowo lub całkowicie przypadła na okres PRL-u.Są to:Agnieszka OsieckaBarbara...
Przeczytane:2020-03-14, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2020,
To kolejna świetna i klimatyczna biografia autorstwa mojego ulubionego biografa. Tym razem odszedł pan Urbanek od pisania o pisarzach, ale nadal jest w klimacie przedwojennego Lwowa, jak w 'Genialnych'. Tym razem pisze o profesorze Weiglu, który opracował szczepionkę na tyfus. Pisze też o Lwowie, o karmicielach wszy, którzy dzięki profesorowi Weiglowi i jego zakładowi przeżyli obie lwowskie okupacje. A starano się uratować kwiat polskiego Lwowa.
Kilka spraw przy okazji opisuje pan Urbanek w książce. Po pierwsze, jak zwykle przy postaciach, nad którymi skupia się ten autor, jest sprawa wielonarodowości tych postaci i tego, jak się ta osoba czuje. Po raz kolejny okazuje się, że jest się tym, na co się człowiek czuje, a nie jakie geny się nosi. Profesor Weigl chyba najbardziej był przykładem tego, że narodowość tkwi w umyśle i sercu człowieka, a ponad genetyką jest zawsze człowiek i to, jaki jest wobec innych i obowiązków. Przypomina mi się sytuacja, którą wyczytałam w książce historycznej o wysiedleniach Niemców w 1945 roku, gdy przyszła Armia Czerwona. Otóż wysiedlano z jakiegoś miasteczka Niemców. W tym miasteczku była uliczka obsadzona jabłonkami, własność mieszkańców. I przyszedł do krasnoarmieńca opuszczający miasteczko starszy pan, Niemiec i poprosił go, żeby nie wycinali jabłonek, bo oni o nie dbali, a jabłonki owocują i są pożyteczne.... Już sam nie skorzysta z nich, ale miał, ten staruszek Niemiec, wpojone poczucie dobrej roboty i społecznictwa. I takiż był profesor Weigl, że robił to co potrzebne i miał ku temu pasję. Robił to w wielonarodowym Lwowie, za okupacji niemieckiej, radzieckiej, tylko w powojennym PRLu mu nie pozwolono.... Szczuto, gmerano, podgryzano... Znamy to.
Druga sprawa to opowieść o malowniczym przedwojennym Lwowie. Pięknie to opowiedział, o tym klimacie i ludziach, którzy potrafili żartować nawet za okupacji, chociaż, jak to mówi w książce jeden z karmicieli, ;tam życie samo w sobie było niebezpieczne'. Przypomina mi się nasz profesor z polonistyki Artur Hutnikiewicz, Lwowiak w Toruniu, który raz westchnął na wykładzie, że Toruń to urocze miasto, ale prowincjonalne, a 'metropolią był Lwów'....
Trzecia sprawa w książce to opowieść o Rudolfie Weiglu jako człowieku, mężu, ojcu, pracodawcy i naukowcu, o jego pasjach i zamiłowaniach. Wspaniała opowieść.
Serdecznie polecam. Książka dostarczyła mi wiele radości i wzruszeń.