Oko w oko z niespodziewanym. Dwie historie ludzi, którzy przestali być pewni tego, co dzieje się wokół nich, kim są. Ich świat w jednej chwili wywrócił się do góry nogami.
Olga Tokarczuk - ceniona na świecie i wielokrotnie nagradzana polska pisarka. Jej książki zostały przetłumaczone na ponad trzydzieści języków. Za wydanie Biegunów w języku angielskim otrzymała wraz z tłumaczką Jennifer Croft Międzynarodową Nagrodę Bookera 2018, uznawaną za jedną z najważniejszych literackich wyróżnień obok Nobla. Dwukrotnie uhonorowana Nagrodą Literacką Nike za powieści Bieguni (2008) i Księgi Jakubowe (2015). Wśród niezwykle wielu prestiżowych nagród, które jej przyznano, znajdują się m.in. niemiecka nagroda dla książek z Europy Środkowej i Wschodniej Brücke Berlin-Preis, słoweńska Nagroda Literacka Europy Środkowej Vilenica oraz Międzynarodowa Nagroda Literacka Kulturhuset Stadsteatern w Sztokholmie - wyróżnienie dla książek przetłumaczonych na język szwedzki.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2018-08-22
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 80
Do przeczytania tej kótkiej książeczki skłoniły mnie córka, która czytała to jako lekturę szkolną oraz chęć odczarowania mojej niechęci do twórczości noblistki. Czy to się udało? Nie ma prostej odpowiedzi, bo dwa opowiadania oceniam zupełnie różnie.
"Profesor Andrews w Warszawie" to opowiadanie, które zupełnie nie przypadło mi do gustu i utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie zostanę zwolenniczką prozy pani Tokarczuk. Ktoś kiedyś do tego typu pisarstwa użył określenia "lewopółkulowe", i jak dla mnie pasuje ono tutaj idealnie. Jest wydumane i napisane rozumem. Jasno określające co jest dobre, a co złe, krytyczne w radykalny sposób. Przy okazji miałam wrażenie, że czytam wypracowanie szkolne, a nie dobrą literaturę.
Jeśli chodzi o "Wyspę", to już literatura z zupełnie innej półki, żeby nie powiedzieć, że spod zupełnie innej strzechy. Tutaj literackość wyłaniała się z każdego zdania, a opowiadanie jest przepełnione emocjami. Tym razem ta proza była przejmująca i pełna głębi. Gdybym poznała twórczość autorki od tego opowiadania, z pewnością zostałabym jej entuzjastką. Ważność egzystencjalna "Wyspy" i jej styl sprawiły, że mój zachwyt osiągnął apogeum i wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem.
Tym sposobem, przy tak odległych od siebie ocenach poszczególnych opowiadań, trudno mi jednoznacznie ocenić tę książkę. Ocenę daję wysoką, bo walory "Wyspy" zdecydowanie przewyższyły to, co mi się nie podobało u "Profesora..."
"Profesor Andrews w Warszawie":
W opowiadaniu tym poznajemy angielskiego profesora, który pewnego zimowego dnia przylatuje do Warszawy. Profesor Andrews budzi się rano i napotyka na szereg przeciwności losu. Brak kontaktu z przewodniczką, która go przyprowadziła do ciasnej kawalerki, brak bagażu, totalne poczucia zagubienia w obcym kraju o obcej kulturze i historii; w kraju, gdzie ludzie posługują się obcym językiem i zachowują się w dziwny, obcy sposób.
Autorka zgrabnie w tak małej formie krótkiego opowiadania przestawia wahlarz emocji głównego bohatera. Bardzo na plus.
"Wyspa":
To opowiadanie, w którym poznajemy mężczyznę, który uszedł z życiem po katastrofie statku i znalazł się na wyspie. Otacza go bezkresne morze, a wyspa staje się nieznanym lecz jedynym możliwym lądem. Wraz z bohaterem przeżywamy jegk lęki, strach, tęsknotę za życiem, które dotąd prowadził. Pewnego dnia na wyspie staje się coś, co diametralnie zmienia całe życie głównego bohatera. Co to takiego i jak potoczą się losy rozbitka? Tego należy się dowiedzieć z lektury tej niepozornej książki.
"Profesor Andrews w Warszawie. Wyspa" to dwa opowiadania na jeden wieczór. Czyta się szybko i z zaciekawieniem poddając się refleksjom i podziwiając przy tym pisarski kunszt Autorki. Zadziwiające, jak pięknie Olga Tokarczuk ujmuje w słowach wydarzenia zawarte na kartach tej krótkiej książki. Polecam.
Nowa, bardzo oczekiwana powieść, której pisarka poświęciła ostatnie trzy lata pracy. Bieguni to książka odważna, w której Olga Tokarczuk...
Był sobie raz pewien człowiek, który bardzo dużo i bardzo szybko pracował i już dawno zostawił swoją duszę gdzieś daleko za sobą. Bez duszy żyło...
Przeczytane:2021-02-04, Ocena: 4, Przeczytałam, 26 książek 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2021,
Świat, który na co dzień znamy, jest pewnego rodzaju schematem powtarzającym się dzień w dzień. Pojedyncze aspekty różnią się, ale tak naprawdę jako ludzie lubimy powtarzalność i z nieświadomą pasją ulegamy jej. Bo czy w końcu nie chodzimy prawie codziennie do pracy, czy szkoły? Czy w określone dni nie spotykamy się ze znajomymi? Czy rok w rok w pewnym momencie nie trafiamy do tego samego miejsca? Na te pytania każdy musi odpowiedzieć indywidualnie sam sobie. Jednakże moje własne obserwacje i doświadczenie ukazują, że właśnie tak jest. Całkowicie inną sprawą jest fakt, czy to coś złego, a może dobrego i czy w ogóle jesteśmy w stanie przerwać to błędne koło? A historia i całych społeczeństw, i pojedynczych osób pokazała, że czasami czynniki zewnętrzne przerywają je i wymagają od nas najwyższej spontaniczności i elastyczności. Jesteście na nie gotowi?
Dwa opowiadania Olgi Tokarczuk – "Profesor Andrews w Warszawie" i "Wyspa". Dwie pozornie odmienne historie. Dwoje ludzi postawionych w nieznanej sobie sytuacji. Dwie drogi wyboru. Co może łączyć zagranicznego Profesora i przypadkowego człowieka na wyspie? To pytanie skłoniło mnie, bym ostatecznie sięgnęła po te dwa dzieła naszej niedawnej noblistki i być może odkryła ich głębię. Czy udało mi się to? Ze smutkiem przyznaję, że nie do końca.
Lecz chciałabym utrzymać tradycję i skupić się na początku na języku, jakim posługuje się pisarka. To moje drugie spotkanie z autorką, więc miałam swoje oczekiwania, które pod względem stylu zostały całkowicie spełnione. Niezmiernie podoba mi dość nietypowa składnia, które od pierwszych zdań wyróżnia daną książkę, czy – jak w tym przypadku – opowiadanie. Choć nie można zapomnieć, że pewnego rodzaju odmienność niesie ze sobą też konieczność większego skupienia i zaangażowania w czytanie. Dla mnie ten język jest dość trudny i na samym początku odczuwałam, że to bardziej wymagająca kwestia. Jednak cenię tę chwilową niedogodność, bo w ostatecznym efekcie nadaje to odpowiedniej barwności i wyróżnia pisarkę unikatowością językową.
"Profesor Andrews w Warszawie" od pierwszych stron zafascynował mnie, przez co niestrudzenie brnęłam przez treść, którą koniecznie chciałam poznać w całości. To opowiadanie poruszyło mnie mocno pod względem emocjonalnym, choć jeśli zadalibyście mi pytanie, co konkretnie tak na mnie oddziaływało, nie byłabym w stanie odpowiedzieć. Byłam w głębokim szoku, czytając tę historię, ale nie umiałam go umiejscowić i odnieść do żadnego aspektu. To uczucie po prostu we mnie trwało i prowadziło przez treść. Zarazem miałam wrażenie, że wokół mnie jest niesamowicie wiele symboli, co również mnie przekonuje, ale w tym opowiadaniu był dla mnie zbyt duży tłok i czułam się zagubiona. Nie wiedziałam, co ostatecznie chce czytelnikowi przekazać pisarka, co ja umiem odczytać i co sama sobie dopisuję.
Natomiast "Wyspa" okazała się dla mnie zbyt trudna i nieuchwytna w odbiorze. Opierała się na znaczeniach metaforycznych, co również wymaga głębszego skupienia i naprawdę inteligentnej analizy. Niestety w tym miejscu stanowczo poległam. Ostatecznie zaczęłam się nudzić i dość mało wyniosłam z tego opowiadania. Starałam się wszystko rozumieć, jednak w moim odczuciu było zbyt wiele w tak krótkiej formie. Lubię opowiadania właśnie za to, że tak trudno jest przekazać coś wartościowego na kilkudziesięciu stronach. Tutaj prawdopodobnie wartościowa treść jest, ale niedostrzegalna dla mnie.
I w tym momencie warto byłoby zadać pytanie, jaka jest główna tematyka tych dwóch opowiadań. W moim przypadku najbardziej odczuwalny był motyw samotności, który niezmiernie przypadł mi do gustu. Pozwalał na dogłębne zrozumienie bohaterów i utożsamienie się z nimi. Jednak przez większość czasu, gdy czytałam, nie byłam w stanie złapać pewnych treści. Wyciągałam po nie rękę, ale ostateczne nie dawałam rady ich uchwycić i zrozumieć. Zazwyczaj chwalę się moją wnikliwością i dostrzeganiem niedostrzegalnego, tymczasem tutaj czuję, że zawiodłam, a to z kolei prowadzi do dużych pokładów frustracji.
"Profesor Andrews w Warszawie" i "Wyspa" to dzieło zbyt refleksyjne i metaforyczne dla mnie. W żaden sposób nie oznacza to, że nie wartościowe. Jednak bez wątpienia dla czytelnika bardziej dojrzałego i wnikliwego niż ja. Z bólem przyznam, że zniechęciłam się teraz do twórczości pisarki, ale myślę, że z czasem spróbuję ponownie i być może wtedy odnajdę coś dla siebie.