Bruno Schulz był artystą totalnym. Nie tylko malował i rysował, nie tylko pisał własne opowieści, ale również zajmował się tłumaczeniem. I to właśnie jemu zawdzięczamy genialny przekład Procesu Franza Kafki.
Proces w tłumaczeniu Schulza ilustrowany jego grafikami.
Impulsem do napisania Procesu było dla Kafki zerwanie z narzeczoną. Pisarz planował początkowo opowiadanie o konflikcie ojca z synem. Jednak w trakcie pracy książka urosła do rangi utworu, jaki znamy dziś.
Głównym bohaterem powieści jest kawaler, Józef K. Pewnego dnia budzi go wtargnięcie do jego mieszkania dwóch urzędników, którzy informują, iż został aresztowany, choć nie popełnił żadnego wykroczenia. Pozwalają mu zresztą prowadzić normalne życie, z tym, że cały czas musi być do dyspozycji sądu. Jednak od tej chwili życie Józefa K. staje się pasmem absurdalnych zdarzeń.
Siłą tej opowieści jest jej niezwykła atmosfera. O ponurych absurdalnych sytuacjach mawiamy dziś, że są kafkowskie. Nieokreśloność winy Józefa K. pozakazuje, że każdy z nas może być osądzony. Autor wyraźnie nawiązuje do procesów inkwizycyjnych. Jest to też niewątpliwie opowieść o totalitaryzmie. Przy czym instytucją totalitarną staje się sąd, który odbiera bohaterowi prawo do obrony.
Powieść obrosła ogromną ilością odczytań i interpretacji – pisano, że mówi o samotności, o winie i karze, o odpowiedzialności za własne życie (Erich Fromm)…
Wszystkie te tematy są nadal niezwykle aktualne.
I pomyśleć, że nie moglibyśmy czytać Procesu, gdyby przyjaciel Kafki nie posłuchał umierającego pisarza, który żądał spalenia wszystkich pozostawionych przez siebie papierów.
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2014-08-22
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 448
Tłumaczenie: Bruno Schulz
Ilustracje:Bruno Schulz
Proces, którego … nie było? Jest oskarżony. To Józef K. Trzydziestoletni kawaler. Pracownik banku. Jest oskarżenie, choć nigdy niesprecyzowane. Nigdy nie wypowiedziane na głos. Nigdy nie sformułowane na piśmie. Jest aresztowanie, a raczej powiadomienie o aresztowaniu. Bo zaaresztowany Józef K. powinien wręcz zajmować się wszystkimi swoimi obowiązkami jak dotychczas z jedną małą różnicą. Otóż ma pozostać do dyspozycji sądu. Jest wreszcie wyrok. Wykonany.
„Jestem niewinny! To pomyłka!” To słowa, które wielokrotnie Józef K. wypowiada. Ale… Jak może dowieść swojej niewinności, skoro żadne zarzuty nie zostały mu postawione? I to jest absurd pierwszy. Józef K. próbuje ustalić, o co jest oskarżony. I popada w lekką paranoję. Zaczyna tracić czujność. Zaczyna popełniać błędy. Zaczyna wyolbrzymiać rzeczy mało istotne. Zaczyna gorączkowo ustalać fakty. Ale bez powodzenia. Ta sytuacja zaczyna być źródłem jego frustracji, bo … o jego sprawie wie całe miasto. Czasem odnosi wrażenie, że inni wiedzą o wiele więcej od niego.
Sąd. Sąd jest nieuchwytny. Sąd jest niedostępny. I to jest absurd drugi. Rzekomo toczy się proces, w którym oskarżony Józek K. nie bierze udziału. Raz trafił na dziwnie spotkanie na strychu dusznej kamienicy, na którym omawiana była i jego sprawa. Ale żadnych konkretów czy wniosków. A adwokat? Kiedy adwokat już się znalazł próbuje dowiedzieć się co nieco o procesie Józefa K., ale … szczegółów brak. I to jest absurd trzeci.
Tych niedorzeczności jest więcej. Są pytania. Odpowiedzi brak. Świat przedstawiony w „Procesie” to przerażający świat. Ludzie zmanipulowani, tłoczący się w dusznych pomieszczeniach, czyhający na czyjeś potknięcie, zabiegani za swoimi niedorzecznymi sprawami, egoistyczni, poniżani i sami się płaszczący przed najmniejszym nawet przedstawicielem władzy. Ludzie gotowi na wiele, aby tylko odmienić swoje nędzne życie. Ludzie przewrażliwieni i asekuracyjni, aby tylko nie narazić się na pomówienia. Ludzie żerujący na nieszczęściu innych. Tu nie ma ludzi szczęśliwych.
I rozmowa Józefa K. z kapelanem więziennym. Obnażyła całą prawdę o Józefie K. Zaślepiony i powtarzający w kółko jedno zdanie niczym mantrę. Nie wychodzący poza swój schemat pojmowania świata. Szybko poddający się emocjom. A wystarczy czasem … spojrzeć na daną sytuację z innej perspektywy. Wystarczy czasem zadać odpowiednie pytanie i słuchać. Słuchać i wyciągać odpowiednie wnioski.
„Proces” Kafki to nie jest łatwa książka. To lektura wymagająca. Bo tu nic nie jest powiedziane wprost. To i przekleństwo, i błogosławieństwo. To daje nam możliwość wielorakich interpretacji. Dla jednych motywem podstawowym może być zniewolenie, dla innych manipulacja, dla kolejnych samotność, a jeszcze inni mogą wysnuć wnioski teologiczne… Jedno jest pewne. To książka, po którą warto sięgnąć i z której każdy wyciągnie to, co dla niego jest najważniejsze.
"Proces" - jedna z najbardziej znanych powieści Franza Kafki - pokazuje, jak radzi sobie człowiek w ekstremalnej, absurdalnej sytuacji bez wyjścia.
Absurd to wyrażenie, sytuacja, pojęcie oparte na sprzeczności i pozbawione logiki oraz sensu. W literaturze jest często sposobem na opisanie świata, który przestał być oparty na uniwersalnych ponadczasowych zasadach i stał się wrogi człowiekowi. Kategorię tę do perfekcji opanował Franz Kafka - szczególnie widoczne jest to w "Procesie".
Głównym bohaterem jest prokurent bankowy Józef K. Jego życie płynie monotonnie. Mieszka w pensjonacie, raz w tygodniu odwiedza kochankę Elzę. Nagle jego poukładane życie zostaje zachwiane.
W dniu swoich 30. urodzin zostaje odwiedzony przez nieznajomego, który przyprowadza kilku innych mężczyzn. Mają oni dla bohatera niemiłą niespodziankę - oznajmiają mu, że został on aresztowany i nie może opuszczać mieszkania. Na pytanie za co, otrzymuje bardzo enigmatyczną odpowiedź: Proszę pójść do swego pokoju i czekać. Wdrożono już dochodzenie i w swoim czasie dowie się pan o wszystkim. Wychodzę już poza instrukcje, rozmawiając z panem tak uprzejmie.
Dziwne zachowanie niespodziewanych gości budzi niepokój, wyprowadza z równowagi Józefa K. i pozbawia go pewności siebie. Co to byli za ludzie? O czym mówili? Jakiej władzy podlegali? K. żył przecież w państwie praworządnym, wszędzie panował pokój, wszystkie prawa były przestrzegane, kto śmiał go we własnym mieszkaniu napadać?
Postać Józefa K. przypomina średniowiecznego Everymana, czyli Każdego, przeciętnego człowieka, którego życie polega na poszukiwaniu prawdy. Everyman rozpięty jest między Dobrem i Złem, a jego egzystencja jest wędrówką. Dzięki jego przeciętność i anonimowość sprawia, że czytelnik utożsamia się z jego problemami. Jednak jedyną winą Józefa K. jest tak naprawdę jego życie.
Franz Kafka w swojej powieści chciał pokazać, jak radzi sobie człowiek w ekstremalnej, absurdalnej sytuacji. Przepełnia go poczucie bezsilności i wszechogarniające zwątpienie. Sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana, gdy osoba taka jest samotna tak jak Józef K. W chwili oskarżeni musi szukać pomocy u obcych ludzi, gdyż nie ma życia rodzinnego. Nawet jeśli spotyka się z jakąś kobietą, to ich relacje są powierzchowne. Z kochanką Elzą spotyka się z przyzwyczajenia, bez żalu zostawia ją do Leni. Szuka w kobietach pomocy w trakcie procesu. Wierzy, że mogą uchronić go przed wyrokiem. "Werbuję sobie pomocnice – pomyślał prawie zdumiony – najpierw panna Bürstner, potem żona woźnego sądowego, a wreszcie ta mała pielęgniarka, która ma na mnie jakąś niepojętą ochotę. Jak ona tu sobie siedzi na moich kolanach, jakby to było jedyne, dla niej stworzone miejsce!".
Absurd ukazany w "Procesie" jest sposobem na opisanie świata, który osacza człowieka i którym staje się on wyalienowany. O dziele Kafki mówi się, że to krzyk rozpaczy: żadnego ratunku dla człowieka. Wyraźnie widać to w „Procesie”, w którym absurdalne są: sytuacja oskarżenia, proces, który rozgrywa się poza bohaterem, sąd nieprzypominający prawdziwego, lecz będący tajemniczą instancją o niekończących się stopniach hierarchii oraz scena śmierci, która podkreśla uprzedmiotowienie bohatera i uwypukla grozę świata, w którym żył.
Polecam "Proces" każdemu bez wyjątku, a szczególnie miłośnikom literatury refleksyjnej, w której pojawiają się pytania egzystencjalne oraz Franza Kafki.
Franz Kafka napisał "Proces" w 1914 roku, ale książka została wydana dopiero 11 lat później. Rok po śmierci autora. Jednak pisarz nie chciał, aby ta historia ujrzała światło dzienne. Jak widać jego ostatnia wola nie została na szczęście wypełniona. Kafka pragnął, żeby niewydane utwory zostały spalone po jego śmierci. Inne zdanie na ten temat miał jednak jego przyjaciel - Maxa Broda. To właśnie dzięki niemu czytelnicy mają okazję poznawać, wciąż na nowo tą jakże skomplikowaną historię. To on zadecydował także które fragmenty będą częścią "Procesu". Wiele rękopisów nie zostało w niej ujętych. Nieżyjący Kafka nie mógł niestety dokończyć dzieła. I do tej pory nie wiadomo jaki był w tej kwestii zamysł autora. Nadal toczy się spór wśród badaczy jego twórczości w kwestii kolejności i kompletności poszczególnych rozdziałów tegoż utworu...
Wstyd się przyznać, ale dopiero teraz (w wieku 36 lat) pierwszy raz przeczytam tę powieść. Z tego co pamiętam to nie była ona lekturą obowiązkową za moich czasów licealnych. Teraz wreszcie się zmobilizowałam i zasiadłam do lektury. Tych co jeszcze nie znają fabuły "Procesu" uprzedzam, że to przerażająca opowieść o Józefie K., szanowanym urzędniku bankowym, który nagle zostaje aresztowany. Nie wiadomo dlaczego. Nie wiadomo także kto go oskarża... W sumie to niewiele tu wiadomo...
Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że "Proces" to lektura posępna. Jednak jednocześnie można odnaleźć w niej fragmenty satyryczne a zarazem ukazujące koszmarną rzeczywistość przyszłości. Autor bowiem stał się tu prorokiem. W latach przedwojnia ukazał aresztowania niewinnych, nieomylność sądów, utajnianie aktów oskarżenia. Krótko mówiąc przedstawił totalitaryzm. Oblicze bezmyślnego zła. Okrutnego, niezrozumiałego świata. Bezsilność jednostki wobec systemu. Jednak "Proces" może być odczytywany także jako nagana wobec religii. Dodatkowo utwór wydaje się być o tym, jak niezrozumiałe i surrealistyczne może być życie.
Sam tytułowy proces może być odczytywany jako symbol ludzkiej egzystencji. Nie wiemy dlaczego tu jesteśmy, jak to się skończy, a nawet jakie są zasady tej "gry". Jednak bierzemy udział w tej "podróży" próbując zrozumieć jej sens, odnosząc po drodze małe, fałszywe zwycięstwa utwierdzające nas w wierze w postępie do celu. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę z nieosiągalności "uniewinnienia", ale nie chcemy się poddać. Ukazany tu labirynt korytarzy sądowych może tu służyć jako obraz walki z niejasnym pojęciem prawa. Całkiem możliwe, że to opowieść o potrzebie znalezienia przez jednostkę sensu życia poprzez wgląd w siebie. A może to komentarz w kwestii degeneracji społeczno-politycznej. No cóż nie będę dłużej udawać, że zrozumiałam co autor miał na myśli... Przecież to tylko on wie co chciał przekazać w tej powieści...
Powieść pozostawiła mnie bezradną. Nie ma tu praktycznie żadnych wyjaśnień co rzeczywiście się stało. Brak logicznego następstwa, sensu wydarzeń i rozwoju postaci. Były chwile, że myślałam że może przybyli funkcjonariusze pomylili go z kimś innym kto wyglądał podobnie lub miał podobnie brzmiące nazwisko. Niektóre fragmenty książki to jakby uchwycenie chwili na fotografii. Pełne absurdu. Czułam się tak samo zdezorientowana dziwnymi wydarzeniami jak Józef K.. Zdarzenia tu przedstawione są niewytłumaczalne, bezcelowe. Fabuła przypomina dziwny sen. Niepokój i oszołomienie wyziera z każdej stronicy. To lektura pesymistyczna i zarazem cyniczna.
Atmosfera powieści przypomina nieco utwory Dostojewskiego. Oniryzm, surrealizm są tu połączone z rzeczywistością. Trzecioosobowa narracja jest pozbawiona osądów. Narrator to twór wszechwiedzący i wszechobecny. Styl można nazwać precyzyjnym. Roi się w nim od ironii i humoru. Ton przekazu jest naprzemiennie chłodny i złowrogo zabawny. Forma tej powieści jest zaskakująca. Nic nie wiemy o otoczeniu czy bohaterze. Brak tu centrum lub stabilnego punktu odniesienia. Odniosłam wrażenie, że wraz z główną postacią nieraz wykraczałam poza przestrzeń procesu do bardziej abstrakcyjnego świata.
Czy rzeczywiście Józef K. jest niewinny? Czy została ukazana tu rzeczywistość czy koszmar senny głównego bohatera? Na te pytania już nie uzyskam odpowiedzi, a to tylko dwa z wielu, które autor pozostawił bez odpowiedzi. Na zakończenie muszę jeszcze wspomnieć o ilustracjach autorstwa Bruna Schulza. Przyznam, że byłam ich bardzo ciekawa. Wykonane w tonacji czarno-białej (wydaje mi się, że węglem) współgrają z atmosferą utworu. Podkreślają nie do końca jasny jej przekaz. Jako uzupełnienie tej przygody niedługo planuję obejrzeć dwie ekranizacje tej powieści z 1962 i z 1993 roku. Już nie mogę się doczekać...
Książka jest jedyna w swoim, od samego początku towarzyszy nam lęk, bezradność, duszność. Chcemy pomóc głównemu bohaterowi, ale jest to bezsensowana walka z anonimową instancją, która nigdy się nie skończy. Smutny koniec, przegrana, poczucie klęski. Polecam szczególnie czytać piękne wydanie z ilustracjami Schulza.
wyobcowanie czlowieka.Franz Kafka przedstawia bardzo osobliwy swiat,oraz absurdalny mechanizm sadowniczy,w ktorym logika walczy z nonsensem.Chociaz "Proces" zaliczany jest do najslynniejszych powiesci swiatowej literatury,to nie bede go zaliczal do grona najlepszych.
Czym innym jest, gdy literacki absurd niepokoi lub śmieszy, a co innego jeśli ma on odzwierciedlenie w rzeczywistości. Odkrycie tego zaskakuje i uświadamia własną bezsilność wobec niepisanych zasad podkopujących dumę człowieka.
Może to być powodem irytacji podczas lektury. Na tę jej bliskość prawdzie. Bo absurd to założenie „Procesu” Franza Kafki. Słowo to jest określeniem każdej, naprawdę każdej zapisanej przez autora karty tej powieści.
Główny bohater Józef K. jest aresztowany (choć za nie wiadomo co), a jednak porusza się swobodnie po ulicy i pracuje. Przesłuchiwany jest przez sąd niewiadomej nazwy mieszczący się na strychu(!) biednego czynszowego budynku mieszkalnego. Wytoczony jest przeciwko Józefowi K. zarzut, jednak nie można uzyskać informacji o jego treści… Choć w głównym bohaterze zostaje zaszczepiony niepokój, to jednak rozsądnie stara się on nie dać zastraszyć oraz nie respektować niedorzecznej sytuacji i nielogicznych zasad (i chwała mu za to ode mnie, tylko cóż z tego…).
Pierwszym moim wrażeniem było niedowierzanie oraz ciągłe oczekiwanie na to, kiedy kumple z pracy krzykną coś w rodzaju: „Jesteś w ukrytej kamerze!” lub bardziej prawdopodobne na początku XX wieku: „Stary, ale wykręciliśmy ci kawał!”.
Ilu czytelników „Procesu”, tyle jego interpretacji. Hipotezy wysuwane przez fachowych znawców literatury i czytelników mówią o totalitaryzmie, odpowiedzialności za własne życie, winie i karze. Jest to jednak standardowe gdybanie o tym, co autor miał na myśli. Po części każde z tych zagadnień jest poruszane w powieści. Osobiście absolutnie nie zgadzam się jednak z opinią, że jest to powieść o samotności.
Moim zdaniem głównym tematem książki jest bezsilność człowieka wobec sztywnego systemu (którego zasad w tym przypadku nie można znaleźć w ogólnodostępnych zapisach). Niestety, i w dzisiejszych czasach bywają surrealistyczne sytuacje związane z państwową biurokracją i prawem. Czy rzeczywiście „jedynie właściwą rzeczą jest pogodzić się z panującymi stosunkami”, jaką to radę otrzymuje główny bohater? Nawet jeśli zasadą jest utrata godności i załatwianie spraw za pomocą tylko i wyłącznie prywatnych kontaktów? Czy życie Józefa K. i nasze musi, koniecznie musi być podległe zasadom kumoterstwa i polegać na płaszczeniu się wbrew sobie przed wpływowymi osobami, by nie tyle coś osiągnąć, ale uwaga(!), obronić się przed bezpodstawnymi zarzutami!? „Smutne zapatrywanie. Z kłamstwa robi się istotę porządku świata.”
„Proces” to książka bardzo dobra w swoim wydźwięku i wyjątkowa. Choć niesamowicie odbiera się osaczający bohatera niepokój, to niestety lektura w dużej części wydaje się monotonna. Moja ocena byłaby o punkt wyższa gdyby nie to, że w mojej opinii jest przegadana i niepotrzebnie rozwleczona.
Ciekawostką jest, że choć na pierwszej stronie „Procesu” widnieje zapis „Przełożył Bruno Schulz”, to badacze przekonują, iż tłumaczenie „Procesu” zlecił on swojej narzeczonej Józefinie Szelińskiej, a sam nanosił jedynie korekty.
Jedna z najsłynniejszych książek w historii literatury zaczyna się znamiennym zdaniem, które jednocześnie jest jej streszczeniem: „Ktoś musiała zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo że nic złego nie popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany.”
Wydawnictwo MG podjęło się przypomnienia Procesu Franza Kafki w nowym wydaniu. Piękna książka w twardej okładce daje czytelnikowi coś więcej – a mianowicie ilustracje autorstwa Bruno Schulza, jednocześnie autora przekładu powieści.
Jak wiadomo, utwór ten obrósł już w tysiące interpretacji i odczytań, nie ma sensu dokładać kolejnego, zostawmy to maturzystom. W „Procesie” szukano wielu metafor, zależnie od tego, kto ich szukał i w jakim okresie historycznym. Okazywało się za każdym razem, że wszystkie te interpretacje doskonale pasują, co świadczy tylko o genialności dzieła.
Pamiętać jednak należy, że „Proces” Franza Kafki jest przede wszystkim dobrze napisaną powieścią, którą czyta się z przyjemnością. Ma bowiem w sobie niewyjaśnioną tajemnicę, trzyma w napięciu i... nie pozwala o sobie zapomnieć.
Dodatkowym atutem jest także przekład mistrza słowa, Bruno Schulza, który doskonale oddał niepokojącą atmosferę tej opowieści. Jakby tego było mało – w obecnym wydaniu mamy jeszcze ilustracje, które dopełniają treści, stanowiąc swoisty dialog między dwoma twórcami. Schulz jako tłumacz, musiał wniknąć głęboko w świat Kafki, poznać go od strony językowej, ale także przyjrzeć się wizjom pisarza i spróbować oddać je na papierze w swoisty dla siebie sposób.
Wszystko to czyni obecne wydanie wyjątkowym, a ponowna lektura może stać się przyjemną ucztą.
„Proces” można odczytywać na nowo także w naszych czasach, zdominowanych przez technologie. Są one oczywiście bardzo pomocne, ułatwiają nam życie, ale w konsekwencji czynić z nas mogą swoich niewolników. Nasze dane są obecnie najcenniejszym dobrem. I to na ich podstawie pewnego dnia możemy zostać o coś oskarżeni, a potem skazani.
Wizja Kafki jest tym bardziej przerażająca, bowiem jest wciąż aktualna. Warto zastanowić się, na jakim uwolnieniu może nam zależeń: „Istnieją trzy możliwości, mianowicie: prawdziwe uwolnienie, pozorne uwolnienie i przewleczenie.” Pytanie tylko, czy niewinność jest takim pewnikiem, jak każdemu może się wydawać. Zagubienie Józefa K. w gąszczu niejasnych przepisów i sprzecznych interpretacji stało się przyczyną jego poddania się, mimo że był niewinny, a przynajmniej nie był świadomy swojej winy. Poddał się jednak, będąc bezbronnym wobec presji społeczeństwa, które prawa wymyśliło i zaakceptowało. Im są one bardziej skomplikowane, tym bardziej bezbronna jest jednostka.
Lorsque Gregor Samsa s'éveilla un matin au sortir de ręves agités, il se retrouva dans son lit changé en un énorme cancrelat. I1 était couché sur le dos...
Pierwsza książka, w której opublikowano całość dorobku graficznego Franza Kafki, w tym ponad 100 nowo odkrytych rysunków Rok 2019 przyniósł sensacyjne...