Nigdy się na to nie zgodzę, Saint!
Marigold Price wraz ze swoją macochą Lizzie prowadzi przytulny pensjonat w małej górskiej miejscowości Silver Springs w stanie Kolorado. Pół roku temu dziewczyna straciła ojca i choć niesamowicie za nim tęskni, to z całych sił stara się udowodnić Lizzie i całemu światu, że ze wszystkim poradzi sobie sama, że o wszystko sama zadba - wcale nie gorzej niż jej zmarły tato. Sześć miesięcy po jego odejściu wydaje się, że życie w pensjonacie Silver Lodge powoli wraca do normy. Zbliża się Boże Narodzenie i obie panie Price zajęte są dekorowaniem domu w oczekiwaniu na spragnionych śniegu turystów.
Tymczasem nad spokojnym Silver Springs zbierają się ciemne chmury. Krążą plotki o kimś, kto skupuje ziemie na obrzeżach miasteczka. Atmosfera zagęszcza się wraz z przyjazdem Sainta Ashforda. Biologiczny syn Lizzie Price i dawny przyjaciel Mari, jeszcze z dzieciństwa, wraca po latach do Silver Springs z zamiarem przemienienia cichej górskiej miejscowości w drugie Aspen - ogromny kurort narciarski. Ten pomysł zdecydowanie nie podoba się Marigold. Dziewczyna postanawia walczyć o zachowanie tożsamości miasteczka i o ukochany pensjonat, co do którego Saint także ma pewne plany...
Książka dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2024-12-19
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 400
Język oryginału: polski
Natura to nasze największe dobro, jakie daje nam Matka Ziemia. Piękne krajobrazy, urocze ścieżki leśne, zdrowe, świeże powietrze, spokój i cisza to niewątpliwe jej atuty. Niestety, coraz częściej w przyrodę wkracza cywilizacja, która zagarnia pozamiejskie tereny, dostosowując do współczesnych potrzeb. Liczą się zyski finansowe dla ludzi, którzy inwestują w jakiś projekt, nie raz niepasujący do otoczenia, bo najważniejsze jest przyciągnięcie jak największej ilości klientów z grubymi portfelami. Pokazało to ostatnich kilka lat, gdy wycinano ogromne obszary leśnie, nie licząc się z tym, że degradacji ulega przyroda, będąca największym atutem danego miejsca. Bohaterka książki „Prędzej piekło zamarznie” też nie może patrzeć na to, jak jej ukochana miejscowość położona w przepięknym terenie górskim, może wkrótce całkowicie się odmienić, więc jest gotowa zrobić wszystko, by do tego nie doszło.
Marigold Price mieszka w Silver Springs od zawsze. To tutaj zna każdy kamień, każde drzewo, każdą ścieżkę i narciarską trasę. Teraz prowadzi tutaj pensjonat, który przejęła po śmierci swego ojca pół roku temu. Pomaga jej Lizzie, macocha, z którą ma doskonały kontakt i razem tworzą zgrany duet rodzinny i biznesowy. Marigold robi wszystko, by sprostać zadaniu i utrzymać renomę miejsca, z którym jest mocno związana.
Poznajemy obie bohaterki, gdy zbliżają się święta i wydaje się, że nic nie jest w stanie zakłócić planów, także tych związanych z wynajęciem pokoi. Jak co roku pensjonat ma pełne obłożenie, więc trwają przygotowania do czasu, który zapowiada się pracowicie.
Właściwie zastajemy Marigold wiszącą głową w dół i patrzącą na świat do góry nogami z poziomu… dachu. A to dlatego, że po raz kolejny dziewczyna postanowiła udowodnić, że potrafi sobie ze wszystkim poradzić, tak jak jej ukochany tato, więc uważa, że nie powinna mieć problemów z przystrojeniem domu lampkami.
Niestety zaczynają krążyć plotki, że ktoś wykupuje tereny wokół miasteczka i ma ruszyć budowa jakiegoś dużego projektu. Gdy nagle do Silver Springs przyjeżdża przyjaciel z dzieciństwa, Saint Ashford i melduje się w jej pensjonacie, Marigold czuje niepokój, który pojawia się zaraz po tym, jak entuzjastycznie powitała dawno niewidzianego przyjaciela. Jednak wkrótce orientuje się, że nie jest to już ten sam Saint, z którym jeszcze kilka lat temu spędzała wspólnie czas. Okazuje się, że to on i firma jego ojca ma zamiar przemienić urokliwą miejscowość w ogromny, nowoczesny kurort narciarski. A to stanowi dla pensjonatu zagrożenie, gdyż Ashfordowie chcą go kupić, by zrównać go z ziemią.
Wydaje się, że jest to już sprawa przesądzona i nic nie powstrzyma budowy ośrodka. Jednak Saint i jego ojciec nie wiedzą, że Marigold nie jest słodką, naiwną dziewczyną, lecz zdeterminowaną, pewną siebie i sprytną kobietą, która za wszelką cenę zamierza bronić swego ukochanego miejsca, zachowując jego naturalny urok.
Pani Ludka Skrzydlewska ujęła mnie już jakiś czas temu napisanymi przez siebie historiami w książce „Niepokorne serca” i „Puck me up". I podobnie stało się z jej najnowszą powieścią „Prędzej piekło zamarznie”, która wpisuje się w gatunek romansu typu hat-love, gdyż obie emocje: nienawiść i miłość są w niej obecne i to bardzo wyraźnie. Autorka, bowiem potrafi wszelkie odczucia, przeżycia, reakcje i doświadczenia opisywać z niebywałą ekspresją i wyczuciem. Dzięki temu książkę czyta się szybko, z uśmiechem, lekko i płynnie. Doskonale jest wyczuwalna zarówno złość, gniew, frustracja, zdumienie, jak też targające bohaterami wątpliwości, budzące się uczucie sympatii, które oboje uważają za niewłaściwe. No bo jak można mieć cieplejsze uczucia wobec wroga?
Ogromnie podobała mi się Marigold i chyba od dawna żadna z kobiecych postaci nie zyskała u mnie tak wielu plusów, jak właśnie ona. Od razu ją polubiłam. Jej postawa i zachowanie były usprawiedliwione. W końcu była to normalna bohaterka, która czerpie przyjemność z życia, jedzenia, nie patrzy na kalorie, ani na to, czy coś jest wegetariańskie, czy nie. Ma ognisty temperament, inteligencję, którą wykorzystuje do uzyskania własnych celów, ale nie ma w jej zachowaniu niczego, co nie tłumaczyłoby jej działania. W końcu walczy o swoje. Trzymałam za nią kciuki, by nie uległa naciskom i pozornemu urokowi Sainta, który początkowo nie wzbudza sympatii, ale z czasem, gdy poznajemy go lepiej, nastawienie do niego zaczyna się zmieniać. Dostrzegamy w nim w pewnym sensie ofiarę manipulacji i braku miłości. Tworzą się przy tym zabawne sytuacje, sprytne i niespodziewane zwroty akcji, które uatrakcyjniają tę opowieść.
„Prędzej piekło zamarznie” to świetnie napisana powieść tocząca się w zimowej scenerii, w pięknym otoczeniu przyrody i ze świątecznym klimatem w tle. Autorka oddała w niej też wspaniałą atmosferę małej miejscowości, w której wszyscy się znają i można liczyć zawsze na wzajemną pomoc, gdy jest ona potrzebna. Jednak nie jest to typowa bożonarodzeniowa historia, lecz fabuła z dobrym tempem, wyrazistymi, charakterystycznymi bohaterami nie tylko pierwszoplanowymi, ale i też pojawiającymi się na drugim planie. Całość tworzy wciągającą opowieść pokazującą, że pieniądze to nie wszystko, gdyż najważniejsi są ludzie, których kochamy.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z grupą wydawniczą Helion
i wydawnictwem: Editio Red
RECENZJA ?
Cześć. Co powiecie na wyjazd w piękne góry, do uroczego pensjonatu?
Chętnie się tam wybrałam, zagłębiając się w historię zawartą na kartach książki ,,Prędzej piekło zamarznie" Ludka Skrzydlewska, wydawnictwo Editiored.
Małe górskie miasteczko, a tam pensjonat prowadzony przez młodą kobietę Marigold, która po śmierci ojca stara się prowadzić go jak najlepiej potrafi. Zbliża się Boże Narodzenie, dekorowanie domu, oczekiwanie na turystów, to zaprząta głowy zarówno Marigold jak i Lizzie. Jednak po małym miasteczku krążą plotki o skupowaniu ziemi i rychłej budowie nowoczesnego kurortu. A za tym wszystkim stoi Saint wraz z ojcem, którzy mają zamiar w nowoczesne miejsce. Co nie przypadnie do gustu kobiecie.
Czy uda się Marigold powstrzymać budowę kurortu? Co się wydarzy gdy drogi Saint i Marigold ponownie się skrzyżują?
Autorka zabrała mnie do urokliwego Pensjonatu umieszczonego w malowniczych górach, momentami miałam wrażenie, że tam jestem i wraz z bohaterami podziwiam piękne krajobrazy, jeżdżę na nartach i podziwiam świąteczne dekoracje. Poczułam ten klimat, zimowy, zimny, mroźny, a jednocześnie uroczy ze względu na zbliżające się Święta. Nie dziwię się Marigold wraz z całym miasteczkiem podjęła się walki o to piękne miejsce, tak aby nie powstał tu duży kurort, który by mógł to zmienić.
Autorka w tej zimowej powieści porusza bardzo ważne tematy jak trudne relacje rodzinne, bezinteresowna pomoc, brak zaufania, sekrety z przeszłości, niedopowiedzenia, które nie dają o sobie zapomnieć i iść o krok dalej.
Bardzo polecam ,,Prędzej piekło zamarznie" polecam na zimowy długi wieczór.
,,Prędzej piekło zamarznie" to tegoroczny zimowy romans autorstwa Ludki Skrzydlewskiej. Zawsze chętnie sięgam po książki autorki, a że pogoda za oknem sprzyja temu by spędzać czas pod ciepłym kocykiem w towarzystwie gorącej herbatki, doszłam do wniosku, że będzie to świetny grudniowy wybór. Czy tak faktycznie było? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Marigold Price, która po śmierci ojca przejęła rodzinny biznes i wraz ze swoją macochą Lizzie prowadzi przytulny pensjonat w małej górskiej miejscowości Silver Springs. W Silver Lodge, bo tak nazywa się ów pensjonat, rozpoczynają się przygotowania do Bożego Narodzenia, jednak nikt nie spodziewa się tego, że w dobytku rodziny Price pojawi się tajemniczy gość -- syn Lizzie z pierwszego małżeństwa. Czy Saint Ashford jest zwiastunem kłopotów?
Jedno jest pewne, kiedyś Saint był najlepszym przyjacielem Marigold. Czy po latach uda im się dojść do porozumienia? Czy plotki o skupie ziem w sąsiedztwie Silver Lodge okażą się prawdą? Czy pojawienie się biologicznego syna Lizzie ma coś z tym wspólnego? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam was do lektury.
Muszę przyznać, że pomimo dość zabawnego początku, w pewnym momencie historia zaczęłam mnie trochę nużyć, przez co odłożyłam ją na kilka dni. Głównym powodem była kreacja głównej bohaterki, która momentami straszliwie mnie irytowała. Nie lubię tak niezdecydowanych kobiet, które jedno mówią, a drugie robią. Miałam trochę wrażenie, że mentalnie zatrzymała się na etapie nastolatki.
Jeżeli chodzi natomiast o Sainta, to tutaj było trochę lepiej, ale w mojej ocenie autorka nie pokazała pełnego potencjału tej postaci. Bardzo liczyłam na to, że Ludka Skrzydlewska rozwinie wątek jego skomplikowanej relacji z rodzicami, ale niestety te kilka wzmianek nie zaspokoiło mojej ciekawości.
Ogólnie rzecz biorąc, książka nie była zła, ale moim zdaniem nie została w pełni dopracowana, przez co nie odczuwałam tej ekscytacji, która zawsze towarzyszy mi przy okołoświątecznych historiach. Jeżeli miałabym wskazać jedną scenę, która podobała mi się najbardziej, to zdecydowanie byłoby to lepienie bałwana.
Niemniej jednak znając twórczość Ludki Skrzydlewskiej, myślę, że ta publikacja była tylko małą wpadką przy pracy, a kolejne teksty będą o niebo lepsze, dlatego z pewnością sięgnę po kolejną książkę jej autorstwa, gdy tylko pojawi się na rynku wydawniczym.
Czy Wy również lubicie powieści z motywem drugiej szansy? Bo ja uwielbiam! Dlatego też po przeczytaniu opisu ,,Prędzej piekło zamarznie" wiedziałam, że będę musiała poznać tę historię! Ponadto ta okładka jest tak piękna, że cudownie gościć ją w swojej biblioteczce. Twórczość Ludki Skrzydlewskiej poznałam już wcześniej i bardzo mi się jej książki podobały, dlatego to również miało wpływ na wybranie przeze mnie tej książki.
Marigold Pirce niedawno straciła ojca. Od tamtej pory stara się być w pełni wystarczalna i samodzielna. Ma do pomocy macochę, oraz przyjaciół, jednak chce być zupełnie niezależna. Ponadto dziewczyna odziedziczyła pensjonat ojca i musi poradzić sobie z jego prowadzeniem. Nieoczekiwanie do miasteczka Silver Springs przyjeżdża jej dawny przyjaciel Saint Ashford, który jest również synem macochy Mari. Chłopak ma dla Mari pewną propozycję, która zupełnie się jej nie podoba. Między dwojgiem zaczyna rodzić się konflikt, jednak z czasem dawne uczucie powraca...
,,Prędzej piekło zamarznie" autorstwa Ludki Skrzydlewskiej to kolejna jej powieść, którą pokochałam! Zasiadając do niej liczyłam na ciekawą, wciągającą, romantyczną i zabawną książkę i wcale się nie zawiodłam! Już po kilku stronach przepadłam i nie mogłam się od niej oderwać. Przeczytałam ją w jeden dzień! Ta książka jest idealna na długie zimowe wieczory, szczególnie w tym świątecznym czasie! Ta historia skupia się nie tylko na miłości i odbudowywaniu dawnych relacji, ale też o ochronie najważniejszych w życiu rzeczy: rodziny i wspomnień.
Główna bohaterka, Marigold, to bohaterka, którą polubiłam już od pierwszych stron. Jest to młoda kobieta, która doświadczyła w życiu niejednej tragedii, ale nie załamuje się. Jest niezwykle silna i niezależna. Jej determinacja jest godna podziwu, a jej cięty język niejednokrotnie sprawia, że na naszych ustach pojawia się uśmiech.
Saint to natomiast bohater, którego na początku nie polubiłam! Odebrałam go jako bogatego faceta, który uważa, że mając pieniądze doprowadzi do zniszczenia czyiś wspomnień. Jednak wraz z rozwojem wydarzeń moje odczucia wobec niego się zmieniały, aż w końcu z negatywnych stały się zupełnie pozytywne.
Akcja powieści dzieje się w Silver Springs, małym, sennym miasteczku, gdzie większość ludzi się zna. Autorka genialnie ukazują tą małomiasteczkowość! Uwielbiam powieści osadzone w takich miejscach i czytając ją czułam się bardzo zżyta ze społecznością i bohaterami. Jednak pojawienie się Sainta może zaburzyć życie lokalnej społeczności.
Oczywiście najbardziej podobało mi się przedstawienie narracji dwutorowo. Poznajemy bowiem przebieg wydarzeń z perspektywy Marigold oraz Sainta. To pozwala nam nie tylko poznać wewnętrzne emocje i rozterki bohaterów, ale i skupić się na ich psychice i zrozumieniu ich zachowań. Taką narrację w powieściach uwielbiam i cieszę się, że autorka tak właśnie tę książkę napisała.
W powieści ,,Prędzej piekło zamarznie" nie brakuje również humoru i jak już wspomniałam cięty język Mari sprawia, że na ustach towarzyszy nam uśmiech! Dziewczyna również stara się za wszelką cenę pokrzyżować plany Sainta, co doprowadza do zabawnych sytuacji, dzięki czemu powieść nie jest nudna, a te sytuacje sprawiają, że klimat powieści jest bardziej swojski.
Reasumując, ,,Prędzej piekło zamarznie" to historia, która z całego serca mogę polecić! Jeżeli szukacie powieści, która otuli was niczym ciepły kocyk to ta książka na pewno spełni wasze oczekiwania! Mimo, iż możemy domyśleć się zakończenia to dla samej cudownej atmosfery i genialnych bohaterów trzeba tą lekturę przeczytać!
IG: libresunn
Kiedy zakres obowiązków zaczyna wykraczać poza umowę... Indiana Fisher, absolwentka Harvardu i asystentka dyrektora generalnego w renomowanej bostońskiej...
Historia o modzie i miłości ze szczyptą sensacji... I z co najmniej dwiema szczyptami humoru! Miłość. Moda. Intrygi. Nieoczekiwanie życiem zawodowym...
Przeczytane:2024-12-10, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Dzień dobry serdeczne! Dziś wpadłam opowiedzieć kilka słów o fantastycznej książce, która do mnie ostatnio trafiła. Ależ to było miłe doświadczenie, jestem zachwycona tą historią, tym jak została ona przedstawiona, tym jak mnie otuliła senną, a zarazem domową, ciepłą i magiczną atmosferą małego miasteczka, wywołała uśmiech i łzy, sprawiła, że nie chciałam jej odłożyć na bok, bez dotarcia do finału. Przepadłam w niej od pierwszej strony i sama jestem zaskoczona faktem, że jestem zła po pierwsze o to, że ta historia już się skończyła, a po drugie tym, że dopiero odkryłam twórczość pani Skrzydlewskiej. Jeśli inne jej powieści są równie piękne, biorę je w ciemno, doradźcie mi tylko, proszę, od której zacząć.
Nie będę ponownie opisywać fabuły, bo sam wydawca sporo już mówi, a nie chciałabym Wam zepsuć frajdy z odkrywania tej historii. Zaznaczę tylko, byście przygotowali się na to, że wsiadacie na rozpędzony emocjonalny rollercoaster i nie ma w nim nawet centymetra miejsca na nudę, choć akcja toczy się w sennym i zimowym miasteczku, tyle się tu dzieje, że momentami naprawdę robi się gorąco od nadmiaru doznań.
Autorka fantastycznie oddała nie tylko klimat miejsca, ale i pięknie podała wszystkie emocje, które targają bohaterami, a naprzemienna narracja głównej dwójki tylko to podkreśla. Cudownie było poznawać ich punk widzenia, odkrywać tajemnice, obserwować jak dochodzili do porozumienia, mając między sobą tak wiele lat niedomówień i obopólnego żalu wynikającego z nie do końca zrozumianego odrzucenia. Historia ta przepełniona jest tajemnicami i intrygami, mnóstwem emocji i całą gamą uczuć. Świetnie obserwowało się przemianę Sainta i to jak docierała do niego prawda o jego życiu, które toczył przez ostatnie kilka lat z dala od matki, domu i przyjaciółki z dziecięcych lat, choć momentami był on nieodrodnym synem swojego ojca, tak bardzo, że aż ciarki przechodziły poplecach gdy obserwowało się jego bezwzględność i wyrachowanie, za chwilę stawał się człowiekiem o złotym sercu, gotowym oddać je za drugiego człowieka. Fantastycznie wykreowana postać, zdecydowanie moja ulubiona. Marigold, też fajnie poprowadzona, zadziorna waleczna, mocno stąpająca po ziemi, niedająca sobie dmuchać w przysłowiową kaszę kobieta, która wie, co jest dla niej najważniejsze, i że nie da sobie odebrać tego bez walki. Pozostałe postacie tworzą barwne tło dla głównej dwójki. Jedyne czego mi brakowało, to więzi między Lizzie a Saintem i takiej szczerej prawdziwej rozmowy. Tutaj dostaliśmy tylko namiastkę i sporo z ich relacji zostało w domysłach.
Pomysł na fabułę w moim odczuciu bardzo trafiony i świetnie poprowadzony, akcja powieści toczy się dość szybko, momentami mocno zaskakuje, zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni i wywołuje szczery śmiech. Błyskotliwe dialogi, nuta sarkazmu tylko dodają pikanterii całości i sprawiają, że przeżywa się wszystkie emocjonalne stany.
Książka napisana jest niezwykle barwnym, pobudzającym wyobraźnię językiem. Z wielką przyjemnością czyta się opisy miejsc i ludzi. Historia przedstawiona przez panią Skrzydlewską wciąga od pierwszych stron, intryguje, zmusza do refleksji nad tym co jak ważna jest okolica w której mieszkamy, jej ekosystem, który raz poruszony ludzką ręką już nigdy nie wróci do swej świetności i biologicznego balansu, o tym jak chęć posiadania i duże pieniądze potrafią zrobić z człowieka niebezpiecznego drapieżnika, który nie cofnie się tak naprawdę przed niczym.
Autorka porusza tu także temat przemocy psychicznej, manipulacji drugim człowiekiem, przeinaczaniu faktów na swoją korzyść, zmusza czytelnika do zastanowienia się nad tym co jest naprawdę ważne w życiu.
Powieść osadzona w pięknym malowniczym miejscu, niesie ukojenie daje przy sobie odpocząć i choć nie jet to stricte świąteczna historia, pięknie wpisuje się w ten wyjątkowy czas, pokazując, że dobro zawsze wygra, choć czasami jest to zasługa nie tylko walczącego człowieka, ale i sprzyjającej mu naturze.
Bardzo się cieszę, że mogłam poznać kawałeczek twórczości nowej dla mnie Autorki. Czas spędzony przy książce naprawdę naładował mi akumulatory, rozbawił, refleksyjnie nastawił, sprawił, że poczułam się naprawdę zrelaksowana, ale nie przytłoczona.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak? Bardzo ciepła opowieść, nie tylko o miłości, ale także przyjaźni, sile charakteru, nadziei, wybaczeniu i poszukiwaniu siebie i swojego miejsca na ziemi.