Na początku był las, w którym obóz rozbijał kolorowy cygański tabor. W podszytej bagnem gęstwinie Cyganie nikomu nie przeszkadzali, mogli więc na chwilę się zatrzymać.
Las należał do Hrabiego, który przegrał go w karty, żeby mieć szczęście w miłości. Zamieszkał w nim młody fornal z Cyganką i niedźwiedziem, który pomógł im zbudować dom pod garbatą gruszą.
W tym domu urodziła się Pola, która pokochała cygańskiego króla i z miłości do niego wyszła za innego. Przybysz ujarzmił bagno, a Cyganie wykopali obraz, który chodził po wsi.
Syn Poli grał na akordeonie pięknie jak Cygan, a jej wnuk, odkąd zgubił się w rowach, miał różne oczy. Każdy z nich szukał swojej drogi przez życie, grzęznąc w błocie i błądząc we mgle.
Pomiędzy to historia opowiedziana przez płonące korzenie starych drzew, w której cygańskie bajki przeplatają się z codziennością, a realizm magiczny z groteską. Bohaterowie mają marzenia, które czasami się spełniają, tylko inaczej, niż to sobie wyobrażali. To opowieść o tym, że prawda bywa nie do zniesienia, nawet jeśli się w nią nie wierzy, i o tym, że czasami dzieją się cuda, które nie są ani złe, ani dobre, tylko takie pomiędzy.
***
Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron powieści moją pierwszą myślą było, że dostałam dzieło doświadczonego pisarza, jednego z moich kolegów, ukrywającego się pod pseudonimem: Paweł Radziszewski. Opowieść uderza dojrzałością języka, precyzją misternej formy i konsekwencją wykreowanego świata. Historia czterech pokoleń mężczyzn, Mikołaja, Łukasza, Romana i Michała, toczy się pośrodku - między tym, co przynależy do świata baśni i twardą realnością wiejskiego życia z jego relacjami władzy. Między przeszłością i przyszłością. Miłością i nienawiścią. Okrucieństwem i czułością. Dobrem i złem. Do końca trzyma w napięciu i zdumiewa. Świeże literackie mięcho!
Joanna Bator
Magiczna i piękna książka. Dawno nie czytalem tak dobrego i udanego debiutu.
Łukasz Orbitowski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2021-04-07
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 304
Język oryginału: polski
"Pomiędzy" to debiut Pawła Radziszewskiego, jest to książka inna niż do tej pory czytałam.
Myślę, że to bardzo dobry, bajkowy, magiczny, wręcz poetycki i wrażliwy debiut. To powoli snująca się, nawet leniwa opowieść z elementami baśniowymi, pasująca do letniego, wakacyjnego lenistwa. Autor w dość ciekawy sposób połączył smutną rzeczywistość z magią, bajkowością.
Ta pozycja z pewnością nie wszystkim się spodoba, lecz mimo tego, że jest nieco specyficzna, od razu przypadła mi do gustu, można powiedzieć, że mnie wręcz oczarowała.
Fabuła toczy się we wsi Zręby, pomiędzy w lasem, który zakochany w obrazie kobiety hrabia przegrał w karty, pomiędzy stara gruszą, rosnącą na środku bagna, pomiędzy taborem Cyganów, pomiędzy mieszkańcami wsi, pomiędzy stawem, który nigdy nie wysycha i nie zamarza, pomiędzy obrazem Cygańskiej Madonny, który może dokonywać cudów, pomiędzy, pomiędzy, pomiędzy...
Jest to opowieść o codzienności trzech pokoleń, których losy wzajemnie się przeplatają, o nieszczęśliwej, niespełnionej miłości, o tęsknocie, o smutku, o pamięci, o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi.
Czytałam tę książkę jak baśń, jej klimat wciągnął mnie od pierwszych stron, a mądrości ludowe zawarte w tej książce są bardzo trafne i wtapiają się dobrze w całość tej opowieści. Autor tak opowiada tę historię, posługując się pięknym, niecodziennym, poetyckim językiem i łączy szarą rzeczywistość z magią, że można poczuć się tak pomiędzy światem realnym a tym magicznym, baśniowym.
Jest to bardzo dobrze skonstruowana i dobrze dopracowana proza, mimo tego, że autor dopiero debiutuje.
Wiele osób porównuje ten debiut Pawła Radziszewskiego do twórczości Raka, Tokarczuk i Myśliwskiego, ale ja nie będę tego robiła, gdyż wydaje mi się, że Paweł Radziszewski ma swój styl indywidualny, nie skopiowany z innych.
Bardzo się cieszę, że zrobiłam sobie przerwę pomiędzy kryminałami na lekturę zupełnie odmienną a mimo to równie przyciągającą uwagę czytelnika.
Czyta się książkę z lekkością i zainteresowaniem.
Myślę, że może Was również, tak jak i mnie zaciekawić lub nawet zaczarować.
Polecam.
Zachęcona pozytywnymi opiniami na temat książkowego debiutu Pawła Radziszewskiego przeczytałam “Pomiędzy”. I na pewno nie jest to lektura, o której szybko się zapomina, wręcz przeciwnie - zostaje w głowie na długo. Jej niepowtarzalny klimat, taki pomiędzy baśniową opowieścią a realizmem, magią a autentycznością, delikatnością a brutalnością, robi naprawdę wielkie wrażenie.
“Pomiędzy “ to historia rodziny Poli, jej syna i wnuka mocno osadzona w wiejskich realiach. Historia niby zwyczajna, o trudach życia w wiejskiej głuszy, które wymagają od ludzi ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeń. Niepoślednią rolę odgrywają w niej las i bagno. Las, który dziedzic przegrał w karty, bo pragnął szczęścia w miłości. Bagienny las stał się własnością fornala Łukasza, który został zmuszony tam zamieszkać. Wybudował dom na bagnach, nie bez trudu i wysiłku. To w nim urodziła się Pola, córka Łukasza. Bagienne odludzie z garbatą gruszą było też miejscem, w którym Cyganie stale rozbijali swój tabor, a cygański król stał się ważną osobą w życiu Poli. Jednak ona, wbrew swemu uczuciu, wyszła za mąż za przybysza z obcych stron. I właśnie na tym bagiennym odludziu, przy garbatej gruszy toczy się akcja utworu skupiona wokół Poli, jej syna, wnuka i innych mieszkańców Zrębów. Toczy się powoli, niespiesznie, niechronologicznie, ukazując trudne wybory, z którymi zmagali się bohaterowie, ich życiowe problemy, wstydliwe sekrety, małe smutki i wielkie dramaty.
“Pomiędzy” Radziszewskiego to opowieść przesycona jakąś trudną do określenia magią, tajemniczością, niedopowiedzeniem, opowieść mgły, ognia, wiatru. Opowieść, w której słyszymy odgłosy cygańskiego taboru i tęskne pieśni śpiewane przy ognisku, czujemy zapach dymu przesiąkniętego bagiennymi oparami. Podążamy za Cygańską Madonną, wędrujemy jej śladami po Zrębach. Jesteśmy gdzieś pomiędzy teraźniejszością a przeszłością, pomiędzy dniem a nocą, prawdą a kłamstwem, dobrem a złem, smutkiem i radością...
Wciągnęła mnie ta książka, weszłam w jej nieco mroczną, duszną, niepokojącą atmosferę, w książkę pięknie napisaną, momentami poetyckim, baśniowym językiem. I nie raziły mnie nawet naturalistyczne sceny czy dosadne słownictwo pojawiające się w utworze, bo wpisują się one w mentalność bohaterów i występują najczęściej w dialogach. (choć nie przepadam za wulgaryzmami w literaturze).
Szczerze polecam tę lekturę i uważam debiut Pawła Radziszewskiego za bardzo udany
Życie zazwyczaj nie jest czarnobiałe, częściej szarobure, takie pomiędzy tym, co dobre, a złe. Czasem łatwiej jest ocenić, niż zrozumieć. A gdyby tak spojrzeć na czyjeś losy bez szufladkowania? Wtedy można wpaść w to trudne do sprecyzowania „pomiędzy”.
Ta książka jest tak specyficzna, że ciężko nawet ogólnie zarysować jej fabułę. Hrabia przegrał las, bo w końcu kto nie ma szczęścia w grach, ma je w miłości. Potem zamieszkał tam pewien Cygan, który skradł serce Poli. Z powodu tego uczucia kobieta… wyszła za innego, a jej syn pięknie grał na akordeonie, no i miał każde oko w innym kolorze. Od czasu, gdy zgubił się w rowie. Brzmi lekko chaotycznie? I tak będzie. Ta książka to opowieść o codzienności trzech pokoleń, których losy wzajemnie się przeplatają i nie zważają przy tym na czas czy chronologię.
„Pomiędzy” to zaskakujący i dopracowany debiut Pawła Radziszewskiego, w którym nie da się wyczuć, że stanowi jego pierwszą publikację. Powieść jest przemyślana i napisana w nieszablonowy sposób. W książce da się wyczuć inspiracje twórczością Jakuba Małeckiego, czy Radka Raka, jednak jest to bardziej wpasowywanie się w coraz śmielszy literacki trend, niż jakiekolwiek naśladownictwo. I bardzo dobrze! Bo na polskim rynku książki robi się już tłoczno od powtarzanych schematów, dlatego ten powiew świeżości dobrze zrobi zarówno autorom, jak i czytelnikom.
W powieści na pierwsze plan wysuwa się miejsce, trochę tajemnicze, trochę groźne, ale jednak swojskie i dobrze znane. To ono pozwala ludziom wieść ich losy i pozostaje z nimi bezpośrednio powiązane. Nic nie dzieje się niezależnie, wszystko jest w jakiś sposób od siebie zależne.
Autor w ciekawy sposób łączy szarą, smutną rzeczywistość z magią. Ten realizm magiczny to coś, co niektórych będzie przyciągać, a innych skutecznie odstraszać od lektury. By w pełni wrzuć się opowieść potrzeba czasu, ale też cierpliwości. Historia nie zawsze biegnie chronologicznie, trzeba zwracać uwagę na drobiazgi i łączyć fakty. Jeśli jednak to zrobimy, z pewnością damy się porwać wyjątkowemu klimatowi opowieści.
Na bagnie, po którym mieszkańcy przemieszczają się na płozach z desek, pod gruszą, która rodziła smaczne owoce, zanim pojawili się tam pierwsi ludzie, jest zabita dechami wieś, gdzie historia wciąż zatacza koło, a wszystko jest takie pomiędzy... Każdy bohater jest pomiędzy statystą a główną postacią, oczy są pomiędzy wodą i ogniem, człowiek pomiędzy gadzią a Cyganem i ta chata na kamieniach pomiędzy górą a wodą. A to wszystko opisane niechronologicznie, by zawrzeć to, co było pomiędzy, poetycko, ale trochę prozą, żartobliwie, ale czasem jednak smutno. Efekt motyla pomiędzy Marią, która nie chciała tłustego hrabi a Cygańską Madonną, która dokonywała cudów w życiu pielgrzymów bawi i przeraża jednocześnie, jeśli kojarzymy z życia takie modlitwy przed figurą z diabłem za skórą.
Od paru tygodni czekałam na tę książkę, a później zaczęły się pojawiać zachwyty nad nią, dlatego tylko nie zniechęciłam się na pozór poetyckim językiem. Świetny debiut, przewrotny i jajem, jestem teraz pomiędzy radością, że skończyłam czytać, a smutkiem, że więcej nie ma.
Jeszcze nie czytałam tej pozycji, widzę jednak całą masę super opinii. Bardzo mnie kusi, aby ją zamówić. Polecacie?
Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ poleciła mi ją siostra. Niestety nie przypadł mi do gustu styl pisania autora: jest dla mnie zbyt ciężki.
"Pomiędzy to historia opowiedziana przez płonące korzenie starych drzew, w której cygańskie bajki przeplatają się z codziennością, a realizm magiczny z groteską. Bohaterowie mają marzenia, które czasami się spełniają, tylko inaczej, niż to sobie wyobrażali. To opowieść o tym, że prawda bywa nie do zniesienia, nawet jeśli się w nią nie wierzy, i o tym, że czasami dzieją się cuda, które nie są ani złe, ani dobre, tylko takie pomiędzy."
Miałam okazję przeczytać tą książkę przedpremierowo, dzięki współpracy. Uparcie śledziłam status wysłania ksiażki, nie mogąc się doczekać kiedy w końcu zacznę ją czytać. Opis zawarty z tyłu okładki wydał mi się zachęcający, magnetyzujący, wręcz magiczny. Gdy odebrałam paczkę czym prędzej rzuciłam wszystko i pogrążyłam się w lekturze. Tu jednak spotkało mnie rozczarowanie. Powieść wydała mi się pozbawiona tego uroku, którego się spodziewałam. Udało mi się przebrnąć tylko przez pół książki, więc istnieje szansa iż dalej robi się ona bardziej zachęcająca. Jednak po części wina może leżeć po mojej stronie, za dużo oczekiwałam od tej pozycji. Niewykluczone, iż za jakiś czas sięgnę po nią ponownie. Może wtedy moja opinia będzie bardziej przychylna.
Magiczna historia wsi znajdującej się w przeklętym lesie. Lesie, w którym swoją historię opowiadają drzewa. Powieść składa się z kilku historii mieszkańców tej wsi. Historie te napisane są z niezwykłą rozwagą, pełno w nich metafor, które zmuszają do głębszego zastanowienia się i odnalezienia drugiego dna.
Tytuł magicznie przeplatał się przez całą książkę, wielokrotnie wspominany w różnych kontekstach.
Magiczny debiut, magicznie udany.
Wrażliwy i poetycki.
W Zrębach dzieje się wiele rzeczy, które trudno tak po prostu wytłumaczyć. Wieś na początku była tylko przeklętym lasem na bagnie z gruszą rosnącą pośrodku. Pewnego dnia hrabia zakochał się w obrazie i postanowił odnaleźć namalowaną na nim kobietę i wziąć ją za żonę. Jednak jego pożycie małżeńskie nie było takie, jak sobie wyobrażał, dlatego postanowił iść za radą starej Cyganki – kto nie ma szczęścia w kartach, ten ma je w miłości. W ten sposób przegrał las na bagnie na rzecz swojego fornala, który został wygnany z dworu do lasu na bagnie.
Fornal początkowo nie wiedział, jak sobie radzić mieszkając na bagnie, lec spotkał Cyganów spędzających lato pod Gruzą. W ten sposób razem z Cyganką i niedźwiedziem zbudował dom nieopodal gruszy. Po wielu latach urodziła się w domu nieopodal gruszy Pola. Dziewczyna zakochała się w cygańskim królu, który wraz z innymi Cyganami co roku przyjeżdżał do lasu na bagnie. Nie dane im było jednak żyć razem, ale sploty wydarzeń sprawiły, że cygański król wybrał Poli męża.
Mąż Poli zajął się melioracją w Zrębach, aby mieszkańcom bagnistych terenów żyło się lepiej. Jej syn nie lubił zajęć ojca i wolał grywać na akordeonie, a potem został po prostu okolicznym pijakiem, który nie interesował się własną rodziną. Wnuk Poli – Michał, po stracie matki zagubił się chodząc po rowach, a odkąd stamtąd wyszedł miał oczy w różnym kolorze. Nikt w tej rodzinie nie był szczęśliwy.
Był także obraz wykopany podczas prac przy melioracji, zakopany pod gruszą, z którym nikt nie wiedział co zrobić.
***
Książka to takie trochę pomieszanie realizmu z magicznym światem, w którym dzieją się niewytłumaczalne rzeczy. Początkowo książka nawet mi się spodobała, ale potem zaczęło mi czegoś brakować w tej historii. Niby nie jest to typowa powieść, jaką możemy znaleźć wszędzie, ale brak jej tego elementu wciągającego czytelnika. Czyta się po prostu, aby poznać tę historię, ale bez szczególnej wewnętrznej ciekawości. Nie jest to jednak zła książka, a może fani gatunku uznają ją nawet za swego rodzaju objawienie, ale mnie szczególnie nie porwała.
Historia niby ciekawa, ale pisana w zasadzie od końca. Książka składa się z kilku części podzielonych na opowieści. Każda opowieść wiąże się z kolejną, ale przedstawione są nie zawsze chronologiczne, przez co w pewnym momencie zaczęłam się gubić. Nie dość, że opowieści same w sobie są chaotyczne to jeszcze to mieszanie chronologii może całkowicie zawrócić w głowie. Bohaterowie nie są szczególnie fascynujący i w zasadzie żaden z nich w sposób szczególny nie zdobył mojej sympatii. Nie za bardzo rozumiem o co w tym wszystkim chodziło. Pomysł na historię opisaną w książce jest naprawdę bardzo interesujący i niecodzienny, ale odnoszę wrażenie, iż autor nie do końca wykorzystał ten potencjał.
Dla mnie książka jest właśnie taka, jak jej tytuł. Ani dobra, ani zła, po prostu pomiędzy.
Debiut powieściowy Pawła Radziszewskiego znajduje się pomiędzy realizmem magicznym, nawiązaniem do prozy Jakuba Małeckiego i sagą, ale nie rodzinną a związaną z miejscem. Myślę sobie że, łatwiej zrealizować pomysł na powieść z mordercą w roli głównej, niż kreować świat ludzi z krwi i kości, którzy mają słabości, chcą kochać, czasem nienawidzą i są żądni zemsty. Powieść Radziszewskiego to ta druga opcja, ten trudniejszy pomysł.
W „Pomiędzy” najpierw był bagnisty las, w którym corocznie zatrzymywał się cygański tabor. Z czasem zamieszkał w nim młody fornal, którego żona kochała niedźwiedzia, po kilku chwilach urodziła im się córka Pola. Dziewczyna pokochała cygańskiego króla, który to przywiózł jej z dalekich krajów męża o białych włosach. Mężczyzna ten znał się na wodzie i za jego inicjatywą powstał staw, który nigdy nie zamarza. A nad stawem rosła garbata grusza, która…
Niezaprzeczalnie proza Radziszewskiego to świeża krew na literackim rynku. Jestem prawie pewna, że powieści Jakuba Małeckiego są mu bliskie i mogły stanowić inspirację do powstania „Pomiędzy”. Gdyby zestawić po kilka zdań obu pisarzy czy różnica w ich kształcie i budowie byłaby widoczna? Na szczęście im dalej, tym mniej Małeckiego. Choć ciągle podobnie, bo opowiada o przeciętnych ludziach i ich przeciętnym życiu. Radziszewski pisze o małej społeczności - zamkniętej, hermetycznej, pogubionej i uwikłanej we własny przypadek. Losy wykreowanych bohaterów nie są związane z konkretnym przedziałem czasowym, ale zyskując nowe znaczenie, przewijają się przez kolejne pokolenia. To historia ludzkich dramatów, tęsknot a czasem drobnych uśmiechów losu. Momentami jest niechronologicznie, chwilami nielogicznie, ale przez powieść się płynie. Co rusz napotykamy na niedomówienia, potykamy się o dosłowności. Rzeczywistość Radziszewskiego to mieszanka różnych światów i płaszczyzn, balansowanie na granicy fantazji i rzeczywistości. Dużo wątków, dużo szczegółów.
Dużą zaletą jest wątek cygański. Pachnący ogniskiem, prowadzony przepowiednią przy dźwiękach akordeonu. To prawdziwy wędrujący tabor, który pojawia się wraz z pierwszym śniegiem. Lubię dystans autora do swoich bohaterów. Żadnego nie wychwala, żadnego nie faworyzuje. Tkwią gdzieś pomiędzy skazani na jego łaskę lub niełaskę.
Tytułowe pomiędzy przewija się przez całą fabułę. Autor bawi się słowem, osadzając go w różnych kontekstach, a na dodatek bawi się konwencją. Bohaterowie nie są zakotwiczeni w jednym miejscu, ale funkcjonują gdzieś pomiędzy. Są pomiędzy podziałem społecznym, wyzwaniem i poglądami. Przez ten zabieg powieść ociera się o granice fantastyki, pomiędzy dysharmonią form a groteską.
„Pomiędzy” nie jest lekturą dla wszystkich, bo to podróż rodem z baśniowych krain. Choć nie trzeba być koneserem, to jednak warto tropić w tekście symbole, inspirować się powstałą legendą. Należy pamiętać, że to lektura niespieszna, stąd czytelnicy żądni szybkiej akcji i spektakularnych jej zwrotów mogą czuć się lekko rozczarowani. W całości przewija się dość poetycki język, natomiast dialogi są dowodem, że to wciąż prości ludzie, wywodzący się z ziemi, lasu. Zdecydowanym atutem powieści jest sposób prowadzenia narracji, która płynnie zlepia, łączy i zazębia kolejne wątki i bohaterów.
Powieść Radziszewskiego to literacki debiut – mocny, przemyślany, dopracowany, pełen determinacji. Jestem mocno zaintrygowana czy w kolejnych książkach powtórzy klimat „Pomiędzy”. Jeśli tak, będzie to kolejna marka na polskim literackim rynku.
Dla inności, w oczekiwaniu na kolejnego Małeckiego, dla pomiędzy – warto.
Trudno zebrać mi się do napisania kilku zdań o tej książce. Na pewno nie jest to pozycja, którą czyta się z zapartym tchem, a następnie kładzie się ją na półkę i bierze za następną. Ona pozostaje w głowie na dłużej i zmusza do refleksji nad ludzkim życiem. Mimo, że według mnie jest w niej więcej pesymizmu niż radości to chce się ją czytać. Historia niby prosta, a jednocześnie zawiła. Oparta na losach bardzo zwykłych ludzi, którzy czasami z własnej woli a czasami nie, komplikują swoje życie. Bardzo duże znaczenie ma miejsce, w którym dzieje się ta kilkupokoleniowa historia. Wioska Zręby ma swoja historię i będzie ona miała ciągły wpływ na jej mieszkańców.
Na początku czytania troszkę można się pogubić, ponieważ pojawia się wielu bohaterów i trudno się odnaleźć, ale z kolejną przeczytaną kartką można znaleźć wzajemne powiązania i wtedy wszystko staje się nam coraz bardziej jasne i tworzące całość. Podoba mi się język w jakim napisana jest książka. Można pomyśleć, że jest to baśń, która dzieje się w niezwykłym miejscu, pełnym mroku, mgły, po prostu w innym intrygującym wymiarze.
Jeśli szukacie do czytania czegoś głębszego i bardziej wymagającego to uważam, że będzie to dobry wybór.
Na bagnie, po którym mieszkańcy przemieszczają się na płozach z desek, pod gruszą, która rodziła smaczne owoce, zanim pojawili się tam pierwsi ludzie, jest zabita dechami wieś, gdzie historia wciąż zatacza koło, a wszystko jest takie pomiędzy... Każdy bohater jest pomiędzy statystą a główną postacią, oczy są pomiędzy wodą i ogniem, człowiek pomiędzy gadzią a Cyganem i ta chata na kamieniach pomiędzy górą a wodą. A to wszystko opisane niechronologicznie, by zawrzeć to, co było pomiędzy, poetycko, ale trochę prozą, żartobliwie, ale czasem jednak smutno. Efekt motyla pomiędzy Marią, która nie chciała tłustego hrabi a Cygańską Madonną, która dokonywała cudów w życiu pielgrzymów bawi i przeraża jednocześnie, jeśli kojarzymy z życia takie modlitwy przed figurą z diabłem za skórą.
Od paru tygodni czekałam na tę książkę, a później zaczęły się pojawiać zachwyty nad nią, dlatego tylko nie zniechęciłam się na pozór poetyckim językiem. Świetny debiut, przewrotny i jajem, jestem teraz pomiędzy radością, że skończyłam czytać, a smutkiem, że więcej nie ma.
Debiut Pawła Radziszewskiego to opowieść o pewnej wiosce na bagnie, znajdującej się w przeklętym lesie. Wieś ta posiada swoją niezwykłą historię pochłoniętą przez bagno i otuloną mgłą. A nosi ona nazwę Zręby, gdyż założona została na pniach po zrąbanych drzewach.
Autor podzielił książki na pięć części: opowieść korzeni, opowieść ognia, opowieść wody, opowieść kamieni i opowieść mgły, a każda z nich w inny sposób przeprowadza nas po życiu wsi i jej mieszkańców, każda zwraca naszą uwagę na coś innego, ale również skupia się na tym, co jest pomiędzy. Pokazuje nam również, jak to jest być człowiekiem, który nigdzie nie pasuje, który zawieszony jest właśnie pomiędzy i trudno mu odnaleźć swoje miejsce. Bo pomiędzy nie możemy wpasować w ramy, sklasyfikować ani jednoznacznie określić. Po prostu jest.
To nie jest opowieść, która nas rozśmieszy i rozbawi, nie znajdziemy też w niej zbyt wiele miłości i szczęścia, ale z pewnością dowiemy się dużo na temat tęsknoty, smutku, bólu czy złości. Nie ma tutaj też sprawiedliwości, a wszystko, co dzieje się w wiosce, dzieje się za sprawą cudów cygańskiej madonny. Uważać należy zatem na to, o co się prosi, gdyż prośba źle sformułowana przynieść może więcej strat niż pożytku.
Sięgając po tę książkę zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Okładka nie zachęciła do czytania, ale opis już jak najbardziej zainteresował, zaintrygował i zaciekawił.
Przez całą akcję powieści pojawia się wielu bohaterów, co początkowo trudno dopasować i powiązać, jednak z biegiem snucia opowieści wszystko otrzymuje swoje miejsce, a nam pozostaje się tylko delektować czytanymi słowami.
Jest to powieść napisana pięknym językiem, bogata w przenośnie i porównania a jednocześnie lekka i wciągająca. Z zainteresowaniem i niecierpliwością czekałam na dalszy ciąg opowieści, na dalsze losy mieszkańców Zrębów. I z jednoczesnym podziwem dla bohaterów pojawiała się nie tylko troska, ale też zrozumienie.
Skłonna bym była również stwierdzić, że jest to baśń o prawdziwym życiu, w którym los daje, ale również los zabiera. I tylko ten, kto otrzyma dar największy – miłość, może nazywać się największym szczęściarzem.
Niewątpliwie była to piękna podróż. Jestem zauroczona tą powieścią i zachęcam również do niej innych, gdyż każdy dokona swojej interpretacji i otrzyma z niej to, czego w danej chwili potrzebuje.
Za egzemplarz dziękuję czytampierwszy.
Bardzo lubię wiejski nurt w literaturze i często sięgam po takie lektury. Po tę sama bym nie sięgnęła, skutecznie mnie do tego zniechęcała okładka, nieciekawa i dla mnie po prostu brzydka. I jeszcze ta „zachęta” Joanny Bator – nie kupiłam tego :/
Ale przecież nie ocenia się książki po okładce (ja mimo to czasem oceniam 😉), dlatego dość spontanicznie zdecydowałam się czytać „Pomiędzy”. I jestem teraz pomiędzy. Pomiędzy zachwytem, jaki towarzyszył mi na początku lektury i zniechęceniem, jakie odczuwałam w drugiej połowie.
Myślę, że fani nurtu wiejskiego, Małeckiego, Słaboniowej i podobnych klimatów powinni sięgnąć po „Pomiędzy” – odnajdą tutaj magię wsi, wyraziste postaci, które zapadają w pamięć. To historia o miłości, o szukaniu swojego miejsca, o zagubieniu i po prostu o człowieku. To opowieść o wsi i jej mieszkańcach, zawieszonej gdzieś pomiędzy jawą i snem, opowieść trochę bajkowa, momentami wulgarna (to mi przeszkadzało), miejscami sielska, a czasem bardzo realistyczna.
„Pomiędzy” to debiut wart uwagi.
Pomiędzy to historia trzech pokoleń rodziny – Poli, która zakochała się w cyganie, jej syna i wnuka. Opowiada o wielkiej miłości i ogromnym oddaniu, ale też zagubieniu i cierpieniu. Nie jest przy tym melodramatyczna czy egzaltowana, tu nie ma wielkiego poświęcenia rodem z romansów – Pomiędzy pisze samo życie, ze swoją przyziemnością, problemami i zwyczajnymi ludźmi, którym przydarzają się ich małe duże dramaty. Właśnie przez tę spokojną życiowość książkę czyta się tak dobrze, zupełnie jakby była opowieścią o latach młodości jakiegoś krewnego, którego w zasadzie nie znamy, ale jesteśmy ciekawi, bo w sumie zawsze był blisko. Pomiędzy staje się przepustką do innego świata, który dla nas już nie istnieje, którego nie mieliśmy okazji poznać, ale który kiedyś był i obecnie jest bardziej realny i zrozumiały niż obecny dla tych, którzy się w nim urodzili. Powieść staje się historią o zmianie świata i tę zmianę widać – nie w technologii, która mogłaby dotrzeć na zapyziałą wioskę, ale w ludziach, którzy dorastają, doświadczają innych rzeczy, a jednak nadal mają pewne stałe, nadal mają swoją naturę.
Gdybym Pomiędzy Radziszewskiego miała umieścić gdzieś na mapie współczesnych polskich książek, to musiałoby stanąć przy zwyczajności powieści Małeckiego, który opowiada o przeciętnych ludziach i ich życiu w sposób interesujący, dostrzegając problemy. Przy czym Małecki bardziej skupia się na odczuciach konkretnych bohaterów, a Radziszewski na ich otoczeniu – świat w Pomiędzy jest żywszy, realniejszy mimo pewnej mityczności. Bohaterowie z dalszych planów są bardziej ludzcy, mają swoje dobre strony i złe, trudno ich jednoznacznie oceniać. Radziszewski powinien jednak stanąć także obok Tokarczuk i jej Prawieku. Zręby są tak samo mityczne i oderwane od reszty świata. Niby istnieją, a jednak nie do końca, wszystko, co dzieje się poza nimi jest jakby nierealne, konsekwencje docierają tam z opóźnieniem lub wcale, poza tym świat nie interesuje zrębian, a świata zrębianie.
Radziszewski w swojej powieści posługuje się bardzo poetyckim językiem, przydającym całej opowieści nieco mityczny, baśniowy charakter. Inaczej wyglądają jednak dialogi – widać w nich, że nie mówią inteligenci, a po prostu zwykli ludzie, którzy czasem nie mają nawet ukończonej podstawówki, którzy wyrażają swoje emocje dosadnie. Początkowo pojawiające się w dialogach wulgaryzmy mogą drażnić, jednakże trudno byłoby bez nich uzyskać realizm w konstrukcji bohaterów.
Pomiędzy jest bardzo udanym debiutem. Interesującym, pięknie napisanym i bardzo dobrze rokującym na kolejne powieści autora, których już nie mogę się doczekać.
---
Także na szarakawiarenka.pl
Książkę można było uzyskać za punkty ISBN na portalu CzytamPierwszy.pl
Magiczna, poetycka, mimo pewnej dosadności. Piękna językowo, ciekawa fabularnie.
Zostaje w pamięci i sercu na długo...
Długo się czaiłem na tę pozycję i zastanawiałem, czy warto po nią sięgnąć. Ostatecznie zachęciła mnie informacja, że "Pomiędzy" jest baśnią dla dorosłych. Sam opis natomiast jest owiany lekką mgłą tajemnicy, więc nie wiedziałem do końca, czego mam się spodziewać oprócz owej baśniowości.
Już teraz mogę napisać, że się nie zawiodłem. Wpadłem w klimat książki od pierwszych stron. Magię, cygańskość i naturę czuć od samego początku. Rzeczywiście, język przypomina trochę ten rodem z baśni, co mnie osobiście urzekło i stało się dodatkowym plusem powieści.
Podczas czytania miałem wrażenie, że wchodzę w sferę sacrum. Odczuwałem może nawet pewien mistycyzm. To przeczucie zrodziło się chyba z powodu, iż w książce zawartych jest masa ludowych prawd czy mądrości. Czułem się trochę, jakby zgłębiał jakąś tajemną wiedzę, a ,,Pomiędzy" było starą, świętą księgą, która dzieli się ze mną swoją mądrością. Było to cholernie dziwne, ale też ciekawe. Właśnie podczas lektury czułem się, jakbym był gdzieś tytułowym pomiędzy światem realnym a magicznym.
Kolejną rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, jest sposób prowadzenia akcji, który, moim zdaniem, jest mistrzowski i bardzo pasuje do samej książki. Akcja mianowicie zatacza kręgi- małe lub duże. Kluczy niczym po leśnych ścieżkach. Zostawia jedną historię, żeby za jakiś czas do niej wrócić i pociągnąć dalej, wyjaśnić pewne rzeczy albo poprowadzić w inny sposób. Pomimo tego pozornego chaosu, ja sam miałem wrażenie niezwykłej harmonii i spokoju. Jakby książka i poprzez nią autor chcieli nam przekazać, że czas się nie liczy i biblijny znany cytat, że wszystko ma swój czas.
Wartym wspomnienia jest również duża rola cygańskości. Bardzo podobał mi się ten wątek. Przypominał trochę ,,Przepowiednię" Emilii Kiereś, w której też pojawiają się cyganie.
Nie sposób w recenzji ominąć wydania książki, które jest naprawdę genialne- wydawnictwo SQN robi, jak zwykle zresztą, genialną robotę. Faktura okładki w dotyku jest nietypowa, ale fajna, a grafiki bardzo pasują do fabuły. Miód dla oczu!
,,Pomiędzy" Pawła Radziszewskiego to lekka, powolna, leniwa powieść z elementami magii- idealna na wakacje! Polecam Wam bardzo gorąco. Mam nadzieję, że i Wy skorzystacie z mądrości tej książki ;).
Jak dobrze, że powstają takie książki jak "Pomiędzy"! Jest inna niż wszystkie, chociaż napisana prostym językiem, ma w sobie coś w ludowej poezji. Stara, garbata grusza rosnąca pośrodku bagna w Zrębach przez lata jest świadkiem wielu wydarzeń. Tych, które nie są do końca dobre, ani takie całkiem złe, tylko takie pomiędzy... Cygański tabor odwiedza to tajemnicze miejsce dwa razy do roku, przywożąc ze sobą opowieści o zakochanym w obrazie hrabim i tragicznej historii młodego parobka. Losy mieszkańców Zrębów przez pokolenia ukazują, że wiele spraw, które wydają się być oczywiście, w rzeczywistości takie nie są. Jak jedna decyzja, chwila namiętności, może zaważyć na życiu naszym i innych. Wszystko to toczy się powoli wśród wiejskich pól, w mrocznym lesie, w cieniu starego drzewa, wśród mglistych bagien. Cudowna, magiczna opowieść!
Pod garbatą gruszą
Podobno debiut Pawła Radziszewskiego naznaczony jest realizmem magicznym, ale ja myślę, że przede wszystkim jest naznaczony magicznym myśleniem. Bohaterowie przypisują cudowne właściwości niektórym przedmiotom, moc sprawczą niektórym modlitwom. Czy w powieści występuje magia? Wszystko jest kwestią interpretacji…
Uwielbiam opowieści o małych społecznościach – zamkniętych, hermetycznych, uwikłanych we własną historię. Losy bohaterów, przedmioty nie są przypisane do konkretnego momentu, a przewijają się w taki czy inny sposób przez kolejne pokolenia, zyskując czasem nowe znaczenie, jak obraz cygańskiej Madonny.
Paweł Radziszewski zastosował wiele zabiegów, zdarzało się, że niektóre fragmenty powieści powtarzał wielokrotnie poprzez usta lub myśli różnych bohaterów. Stworzył wielogłosową opowieść, która składa się jednak w spójną całość. To historia ludzkich dramatów, tęsknot a czasem drobnych uśmiechów losu.
W "Pomiędzy" poruszony jest problem przynależności, akceptacji, tego jak trudno jest wrosnąć w daną społeczność pomimo upływu lat. Historie poszczególnych bohaterów naznaczone są różnymi problemami, ale cały czas krążą wokół tych samych miejsc, ludzi, motywów.
Debiut literacki Pawła Radziszewskiego jest znakomity na wielu poziomach: zarówno kreacji bohaterów, misterności fabuły, jak i również języka. Autor niesamowicie sprawnie włada słowem i przenosi czytelnika do wykreowanej przez siebie rzeczywistości. Z każdą kolejną stroną wsiąkamy w stworzony przez niego świat i gdybym koniecznie musiała znaleźć jakieś wady, to przeszkadzały mi nieco wulgaryzmy, choć zwykle nie mam do nich zastrzeżeń. W tym przypadku nie chodzi o sam fakt użycia niecenzuralnych słów, bo te dość dobrze podkreślają prymitywność, a o to, że konkretne zwroty nie do końca pasowały mi do przedstawionej epoki.
Jak sam tytuł wskazuje, w powieści Pawła Radziszewskiego wiele dzieje się pomiędzy. Bohaterowie nie są szczęśliwi ani zrozpaczeni – a pomiędzy. Przedmioty nie są przypisane do jednego momentu, w którym powstały, ale wędrują pomiędzy kolejnymi pokoleniami. Cuda mogą być cudami lub zwyczajną wymysłem, ale najczęściej są czymś pomiędzy. I tylko w odczuciach po skończonej lekturze nie trzeba wybierać i dość jednoznacznie można stwierdzić, że jest to bardzo dobra powieść i jako debiut, daje ogromne nadzieje na dalszą twórczość Pawła Radziszewskiego.
"Pomiędzy" to historia wsi umiejscowionej w przeklętym lesie, w którym jeśli chodzisz rowami, możesz dotrzeć wszędzie, a drzewa opowiadają, co niegdyś widziały. Pewien chłopiec ma tutaj dwukolorowe oczy, kobieta z miłości do cygańskiego króla wyszła za innego, a Hrabia do wozu woli zaprzęgać ludzi, nie zwierzęta. Jeśli czytasz ten opis, nie widzisz w nim sensu, ale podoba ci się taki miszmasz, to są duże szanse, że wysoko ocenisz tę książkę.
"Drzewa pamiętają wszystko obojętnie i sprawiedliwie".
Realizm magiczny to według mnie najbardziej niepokojący typ fantastyki. Świat przedstawiony wydaje się zwykłym odwzorowaniem naszej szarej rzeczywistości, do czasu gdy któryś z bohaterów opowiada o innym, że ten zniknął, ale nie tak w przenośni, czyli zagubił się, tylko dosłownie... rozmył się, wyparował. W tym momencie jakaś granica bezpieczeństwa została przekroczona i czytelnik sam nie wie, czego może się spodziewać dalej. Jednych to zachwyci i zaintryguje, innych zniechęci.
"Czasami czuła radość, innym razem robiło się jej smutno, a najczęściej było jakoś pomiędzy".
Tytuł tej książki jest wielokrotnie przywoływany, bardzo mi się podobało, jak autor osadzał go w różnych kontekstach, bawił się tym słowem. Tytuł jest przewrotny i bardzo znaczący. Zresztą, co tutaj takie nie jest... Powieść składa się z różnych historii mieszkańców przywołanej wsi i wszystkie są znakomicie przemyślane. Można je po prostu przeczytać dla rozrywki, potraktować jak baśnie dla dorosłych, a można nad każdą przysiąść na dłużej i zastanowić się, jakie inne znaczenia tam pasują. Metafora goni metaforę, momentami czułam się jakby to była jazda bez trzymanki.
"Świat nie był ani ładny, ani brzydki, po prostu był, i to bardzo wyraźny, bo wschodzące słońce wyostrzało krawędzie".
Uważam, że książka jest bardzo dobrze napisana, jest zdecydowanie udanym debiutem, ale chyba nie każdemu będzie odpowiadać. Cały czas panowała w niej taka poetycka, magiczna atmosfera. Jeśli ktoś ma ochotę "oderwać się od rzeczywistości", to ten tytuł polecam.
Opowieść o poszukiwaniu tożsamości w postapokaliptycznych realiach upadającego pegeeru Seweryn i Jacek są sąsiadami z różnych pięter tego samego szarego...
Przeczytane:2022-01-27, Ocena: 5, Przeczytałam, Literatura polska,
"Pomiędzy" Paweł Radziszewski
Jest to debiut tego autora, debiut bardzo dobry, dorosły , gdybym nie posiadała tej wiedzy powiedziałabym, że autor ma już na swoim koncie spory dorobek autorski. Najbardziej przykuwa uwagę tytuł,, Pomiędzy,,a sama treść książki stawia czytającego w takim pomiędzy : zachwytem a rozczarowaniem, realizmem a fikcją, szczyptą magii a groteską bohaterów, takie rewelacje pomiędzy. No i samo wprowadzenie na okładce książki daje do myślenia,, Czasami dzieją się cuda, które nie są ani złe,ani dobre, tylko takie...,, Pomiędzy,, ,,.
Na początku powieści mamy las, w którym rosła dzika grusza, której owoce uwielbiał miś,a cyganie rozbijali obok niej obóz. Las należał do hrabiego ale specjalnie przegrał go w karty, bo po co mu las, do którego dostępu broną bagna i gęste krzaki,a wszyscy wszak wiedzą że kto nie ma szczęścia w kartach ten ma w miłości,a o miłość mu wszak chodzi najbardziej.
Zamieszkał w nim młody fornal wygnany przez hrabiego z młodą cyganką i misiem,zbudowali razem dom pod garbatą gruszą. Bajka jak z opowieści babci, trochę słodka i gorzka, zła i dobra, hmmm taką ,,pomiędzy,,. Pola i jej syn który gra na akordeonie jak prawdziwy Cygan,jej wnuk który ma dwa kolory oczu, tęskni za matką i lubi zapatrzyć się w ogień.
Każdy z bohaterów snuje swoją opowieść albo związane z wodą albo wyczytane czy wyszeptane przez ogień. Bohaterowie mają swoje życie i swoje marzenia, czasami się spełniają choć czasem nie tak jak marzyli. Czasem prawda, którą odkrywają jest nie do zniesienia i tak powstają kolejne opowieści. Bo powieść jest pięknie chronologicznie napisana.
Spora dawka wiejskich legend, szczypta magii i sprytu cygańskiego, duża dawka wiejskiego niezrozumienia i zawiści sąsiedzkich ( Polsko-Cygańskiej czy bogaty kontra biedny chłop).
Pokolenie za pokoleniem. To wszystko realne i to co ,, pomiędzy,, tworzy znakomitą powieść, która się po prostu pochłania jednym tchem.
Polecam naprawdę bardzo serdecznie.