Paweł Paliński
Polaroidy z zagłady
Kiedy przychodzi zbyt wcześnie, przynosi cierpienie. Co jednak, jeśli nadejdzie za późno?
Opowieść o śmierci zawsze jest historią o samotności.
Teresę Szulc opuścili wszyscy. Podobnie jak jej miasto i wszystkie miejscowości w okolicy. Czy jednak naprawdę jest sama? Co można uczynić, kiedy zostało się ostatnim człowiekiem - w S., w Polsce, na Ziemi? Pozostaje walka o przetrwanie.
Powieść Pawła Palińskiego lokuje się na przecięciu kulturowych i popkulturowych dróg. Realizm McCarthy'ego spotyka się tu z oryginalnością narracyjną World War Z, chłodna bezwzględność Sartre'a z emocjonalnym okrucieństwem Kirkmana i jego Żywych trupów, a estetyka Romero z filozofią Derridy. Żyjemy w epoce końca czasów - nawet jeśli ten koniec jest jednocześnie początkiem nieznanego.
Wydawnictwo: powergraph
Data wydania: 2014-09-05
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 272
,,Kamerdyner" to powieść jakiej w Polsce od lat nie było! Świat, którego już nie ma. Zakazana miłość wciągnięta w wir wielkiej historii. Losy trzech...
W ciemności nie widzi się własnych dłoni. Dzień w dzień pokornie zakładasz ciasny kołnierz istnienia. Przeżuwasz, trawisz, wydalasz. Pomału, niezauważalnie...
Przeczytane:2015-04-03, Przeczytałam,
Janusz Leon Wiśniewski
„Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się powrotem”.
Czasami potrzebujemy odpoczynku od innych. Narzekamy na sąsiadów, współlokatorów, rodzinę. Obraźliwie komentujemy drażniące nas zachowania, w chwilach słabości posuwając się do wypowiadania zatrważających życzeń- chcielibyśmy przenieść się na bezludną wyspę, albo obudzić w spokojnym świecie, bez innych. A gdyby tak nasze życzenie mogło się spełnić? Co wtedy?
Teresa Szulc, mieszkanka S., pewnego dnia po prostu została sama. Mimo że od jakiegoś czasu przygotowywała się na taką okoliczność, to bynajmniej nie czuła radości z takiego obrotu spraw. Od kilku tygodni gazety przepowiadały, że w S. źle się dzieje. Ludzie przestali być ludźmi- w pewnym, nie do końca określonym, znaczeniu tego słowa. Dopadła ich dziwna epidemia, na którą Teresa mogła zwalić całą odpowiedzialność za to, co ją spotkało. Chociaż powinna być na to przygotowana, wcale nie była.
Każdy kolejny poranek to dla niej początek nowej walki o przetrwanie. Jej miasto nie jest już tym miejscem, które dawało jej stabilizację i poczucie bezpieczeństwa. Teraz za każdym rogiem może czaić się wróg, pragnący odebrać kobiecie to co jeszcze jej zostało- nie tyle cenne przedmioty, czy rzeczy niezbędne do dalszego funkcjonowania, ale przede wszystkim resztki godności. Niewiele przecież jej zostało. Człowiek w jej wieku nie zakłada, że czeka go jeszcze wielka batalia o przetrwanie. Nigdy nie brała pod uwagę, że wycieczka do marketu okaże się taka niebezpieczna. Prawdopodobnie nigdy też nie zastanawiała się nad wieloma innymi sprawami, bo i po co? Życie toczyło się utartym torem- ze wzlotami i upadkami…
Tylko dlaczego to ona przetrwała? Stara nauczycielka wf, bez specjalnych umiejętności i predyspozycji? Sama w epoce, kiedy kontrolę przejmują Bierni- dziwne istoty w przerażającej, przypominającej sen fazie, niby ludzie, jednak niekoniecznie. Kim w takim razie są?
… W szeroko pojętym interesie leży strzec się stanu znieczulenia, na który wielu z nich, nomen omen, pracowało latami, przestając kochać i zaczynając nienawidzić: rodziny, dzieci, pracy? Przestając czuć i chcąc jedynie brać, aż okazywało się, że fizyczne wyczerpanie pozostawiało w nich wyłącznie potrzebę pożerania, aż zasypiali i wstawali już jako własne widma. Kochając tylko siebie…
Zagłębiając się w kolejne rozdziały i krótkie anegdotki z przeszłości bohaterki, wciąż zastanawiałam się, dlaczego to jej dane było przeżyć. Przecież Teresa także skupiała się przede wszystkim na sobie, wybierając nieskomplikowaną pracę i świadomie rezygnując z macierzyństwa. Autor obnażył przed nami wszystkie jej słabości- strach, płochliwość, brak sprytu. Obserwujemy jej próby przemiany domu w fortecę i zaskakujące pomysły na przetrwanie- niby mądre, ale w rzeczywistości zupełnie bez sensu. Patrzymy, jak często dopada ją zwątpienie, a w głowie zagnieżdża się myśl o odebraniu sobie życia.
Jak więc z Tobą jest Tereso? Chcesz żyć, czy nie chcesz? A może nie jesteś pewna…
Wydaje Ci się, że żyjesz, bo musisz, czy w rzeczywistości nie masz nawet odwagi potrzebnej do odebrania sobie życia?
Czytamy o kobiecie, której marzy się potrawka z chomików. Poznajemy kogoś, kto w chwili słabości nawiązuje cielesną relację z manekinem. Widzimy i oceniamy, niedowierzając temu wszystkiemu. Łatwo jednak zapomnieć, co doprowadziło Teresę do takiego stanu. Szukając u niej objawów szaleństwa pomijamy dwa przekleństwa, determinujące jej zachowanie- perspektywę rychłej śmierci i wszechotaczającą samotność.
„Polaroidy z zagłady” to historia jednej bohaterki, która w pewien niepokojący sposób staje się uosobieniem całej ludzkości. Autor, który przez cały czas zmusza nas do myślenia, pokazuje jedną z możliwości, kim moglibyśmy się stać w takim właśnie momencie. Paliński każdą stroną wykrzykuje: Zobacz, jak łatwo się zatracić! Kim jesteśmy, by oceniać Teresę?
Autorowi powieście nie można odmówić fantazji. Fabuła jest dokładnie przemyślana i logicznie poskładana, chociaż ta logika wcale do mnie nie przemawia. Paliński gra językiem, często korzystając z trudnych słów i skomplikowanych zdaniowych struktur, które ciężko zrozumieć. Momentami można by pomyśleć, że bawi się ze swoim czytelnikiem, oczekując od niego siły i wyobraźni.
Mam wrażenie, że Teresą może być każdy z nas- każdy może zasłużyć na drugą szansę. Książka pokazuje nam fikcyjną rzeczywistość, która wcale jednak nie jest taka odległa. A w tej fikcji jest tak wiele prawdy- o nas samych, o naszej codzienności, o naszych zachowaniach. I o tym, kim jesteśmy. Chociaż naprawdę ciężko się w tym odnaleźć, myślę, że warto.