Pełna ciepła i refleksji, momentami gorzka opowieść o dylematach i samotności kobiety rzuconej daleko od ojczyzny, oderwanej od przyjaciół, rodziny i pracy zawodowej, o jej tęsknocie za dawnym życiem.
Basia jest Polką mieszkającą w Ashford. Ma wszystko: kochającego męża, trójkę dzieci, dom, pieniądze... A jednak pewnego dnia wsiada do samochodu i z trzyletnim synkiem rusza na wakacje w kierunku przeciwnym niż reszta rodziny. Zatrzymuje się w pensjonacie prowadzonym przez tajemniczą Charoll. Niebawem otrzymuje niewielką, zapieczętowaną przesyłkę od dalekiej kuzynki, która zmarła kilka miesięcy wcześniej...
Wydawnictwo: DRAGON
Data wydania: 2020-03-25
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 248
Gdy pora przyjrzeć się sobie
Basia i Marek na co dzień mieszkają w Anglii. On pracuje w korporacji w branży IT, ona na co dzień zajmuje się domem i małym synkiem. Mają również dwie nastoletnie córki. Tęskni za swoim poprzednim życiem gdy prowadziła swoją małą firmę, organizując wesela. Emigrując do Anglii zrezygnowała z tego co miała na rzecz lepszego życia w nowym miejscu. Z pozoru ma wszystko, co wydaje się być potrzebne do szczęścia: kochającego męża, dzieci, może poza swoją ukochaną pracą. Mają w planie rodzinny wyjazd do Francji, ale tuż przed nim Basia spiera się z nastolatkami i zmienia nieco swoje plany odnośnie wyjazdu. Postanawia zabrać swojego małego synka i wyruszyć, ale zupełnie przeciwnym kierunku niż reszta rodziny. W swoją podróż na własną rękę zabiera również tajemnicze pudełko, rzecz, którą pozostawiła dla niej niedawno zmarła kuzynka Jola, a w którym kryje się jej sekret. Ta podróż ma pomoc jej wyczyścić głowę i myśli i podczas pobytu w pensjonacie wśród wrzosowisk będzie mogła zastanowić się, czy jest szczęśliwa.
Po dotarciu na miejsce poznaję właścicielkę pensjonatu i rozgaszcza się w swoim pokoju. Poznaję okolice i lokalnych ludzi. Odkrywa również zawartość pudełka.
Zachwycająca widokiem wrzosowisk okładka bardzo artystyczna w kompozycji zachęca do poznania książki raczej skromnej jeśli chodzi o objętość. Cenię sobie doskonałą redakcję i opracowanie tego wydania oraz to, że na skrzydełkach okładki kolejno mamy króciutkie biogram autorki wraz ze zdjęciem i fragment tekstu. Autorka przedstawiła historię w zatytułowanych rozdziałach, pośród których natkniemy się kilkakrotnie na formę listu. Nie przepadam za takim sposobem opowiadania historii, ale nie chciałam porzucać z tego powodu opowieści, która notabene jest pierwszą częścią poetycko zatytułowanej serii "Wrzosowisko".
Będąc na miejscu, Basia organizuje sobie zwiedzanie, w czym doradza jej właścicielka pensjonatu Charoll. Ten proces przebiega gładko dla bohaterki i przyjemnie dla czytelnika, bo krok za krokiem niemal widzimy i czujemy to co Basia. Szybko następuje zwrot akcji, który będzie miał odrobinę nieprzyjemne skutki, ale sytuacja jest bardzo naturalna, niewymuszona więc nie pozostaje nic innego jak przyjąć z pokorą to zrządzenie losu. Nieprzerwanie między nową lokatorką a właścicielką nawiązuje się nić porozumienia i sympatii. Nieskrępowanie dzielą się ze sobą historiami swojego życia. Są to nieco bardziej statyczne momenty powieści, ale przynajmniej dowiadujemy się wielu szczegółów o bohaterach. W międzyczasie to jest w trakcie małej niedyspozycji Basi, która wymaga od Charoll opieki, pensjonat funkcjonuje nieprzerwanie raczej bez zmian. Ciekawym momentem jest ten, w którym wreszcie bohaterka zabiera się za otwarcie przesyłki i poznaję jej zawartość. To chwila na małe wzruszenie i wspomnienie bliskiej osoby. Opowieść o Basi jest przeplatana relacją jej męża, który razem z córkami zwiedza Francję, w podróży, która początkowo miała być ich rodzinnym wyjazdem. Nie są to nachalne wstawki, więc doskonale wpasowują się w wielogłosową narrację.
I płynie sobie ta nowa codzienność w gronie nowych osób. Żałuję, że pojawienie się pewnej osoby zostało mocno spłycone i nieco ograniczone. Że nie rozwinięto tego wątku w coś bardziej ekscytującego. Coś, co rozpaliłoby wyobraźnię, nadało większego tempa tej powieści. Z jednej strony to dobrze, z drugiej źle, że potoczyło się tak, a nie inaczej. Ogromnym zaskoczeniem jest również epilog. Gdy teraz na niego patrzę, trzymając powieść w dłoniach, trochę trudno mi jest sobie wyobrazić wszystkie zapisane w nim zdarzenia, upływ lat zagnieżdżony w kilku akapitach. Epilogi to takie tajemnicze pudełka podobne do tego książkowego, do tej przesyłki, które kryją wszystkie rozwiązania, dokonania, doświadczenia ludzi, o których właśnie czytaliśmy. Zastanawialiśmy się, jak się zachowają, co się z nimi stanie, jak potoczą się ich losy i mamy to wszystko w krótkim kończącym pierwszy tom serii epilogu. Choć czasami nie wszystko do końca odpowiadało moim czytelniczym gustom, emocjom, odkładam książkę i jeszcze raz zerkam na frazę "pierwsza część serii Wrzosowisko" i tak sobie myślę: A druga? Tak. Jest chęć na kontynuację. Coś jednak sprawiło, że zastanawia mnie, co się dzieje dalej, kto jest bohaterem kontynuacji, czy Basia, czy może jej dzieci.
Pierwsze co zwróciło moją uwagę, to piękna okładka. Nostalgiczne zdjęcie wrzosowisk przywodzi na myśl romantyczną historię o miłości.
Czytając "Pensjonat na wrzosowisku" odnalazłam miłość, która jest nam znana z codzienność, gdy pod natłokiem codziennych obowiązków małżonkowie zapominają o sobie i schodzi ona na daleki plan. Pierwszoplanowe role grają dzieci, to wokół nich kręci się życie rodziców. Basia, mama na pełnym etacie, która zrezygnowała z pracy zawodowej by zająć się małym synem i dorastającymi córkami oraz Marek, który zapewnia byt rodzinie. Oczywiście mężczyzna pomaga w miarę swoich możliwości, ale praca zawodowa ma priorytet. W takim układzie rodzinnym z dnia na dzień zaczynają rodzić się frustracja i wzajemne pretensje, które nie prowadzą do niczego dobrego. Z pewnością pomoże tu szczera rozmowa i na nowo ułożenie zasad, które będą obowiązywać w rodzinie.
W powieści została poruszona sprawa toksycznej miłości. Jest to smutna historia dwojga ludzi, których łączy fascynacja, lecz brak szczerych rozmów. Wkrada się za to zdrada, obłuda i podwójne życie. Poczucie winy i chorej, niespełnionej miłości niszczy kobietę. Warto zadać sobie pytanie czy warto podążać za mrzonkami i ukradkowymi spotkaniami z ukochanym, oszukując przy tym współmałżonka. Czy taki związek to prawdziwa miłość? A może tylko odskocznia od rutyny dnia codziennego, która zabija uczucie między małżonkami?
Powieść "Pensjonat na wrzosowisku" Anny Łajkowskiej jest pierwszym tomem serii i nie jest to nowość na rynku wydawniczym a wznowienie. Czy zachwycił mnie fioletowymi połaciami wrzosów i klimatem północnej Anglii?
Basia wraz z mężem Markiem oraz trójką dzieci, od dwóch lat mieszkają w Anglii. Basia miała w Polsce własną firmę, która organizowała śluby i wesela, jednak po urodzeniu najmłodszego synka, zamknęła ją i została w domu. Odłożyła swoją pasję na bok i skupiła się na byciu mamą i żoną. Tylko że fakt, iż wciąż musi być do czyjejś dyspozycji, nie sprawia że jest szczęśliwa. Z tego właśnie powodu rezygnuje z rodzinnego wyjazdu do Francji i postanawia się wybrać się z synkiem w kierunku wymarzonej Szkocji.
Trafia do hoteliku prowadzonego przez Charoll, około pięćdziesięcioletnią, sympatyczną i ciepłą kobietę, która niedawno przeżyła trudne chwile. Teraz jednak ma szansę nie myśleć o sobie i swoim smutku, bowiem "musi" pomóc Basi. Po wypadku, któremu uległa nie jest w stanie zajmować się ani synkiem ani sobą a nie chce skracać wakacji reszcie rodziny.
Charoll i Basia wspólnymi siłami zajmują się pensjonatem, sobą nawzajem oraz spędzają miło czas wolny. Nad Polką ciąży jednak jeszcze jedna sprawa - tajemnicze pudełko, które otrzymała po śmierci swojej kuzynki Joli. Zawiera różne pamiątki i zapiski, które musi przejrzeć a na koniec czeka ją misja. Jak Basia oceni postępowanie kuzynki, której prawie nie znała? Czy wykona jej ostatnią wolę? I czy odnajdzie swoje prawdziwe pragnienia pośród wzgórz w okolicach Haworth?
Bohaterka dzięki zmianie otoczenia i spotkaniu wielu wartościowych osób z własnymi, jakże interesującymi życiorysami, zaczęła też inaczej podchodzić do swoich marzeń. Powoli rodziło się w niej poczucie, co chce robić w przyszłości, co ma szansę zająć jej myśli, by nie żałowała zamknięcia firmy. Już wie, co może pozwolić jej zapomnieć o tym, co było a pomóc w rozwinięciu skrzydeł na nowo. Jak bardzo zainspirowała ją historia Joli lub muzeum sióstr Bronte na plebanii w Haworth?
Podobała mi się ta powieść - jest w niej wiele ciekawych historii życia różnych osób: Joli, Charoll, Hanny, rodziny Basi czy sąsiada Charoll - Jamesa. Traumy, konieczności, radzenie sobie ze smutkiem lub szokiem, ukrywany romans, rozdzielenie z dziećmi oraz walka o ich zdrowie. Wplecione w fabułę marzenia o awansie, rozczarowania oraz potrzeba zmiany priorytetów. A wszystko to w pięknej, wręcz bajkowej górskiej scenerii pełnej wrzosowisk z treścią pamiętnika umierającej kobiety w tle.
Anna Łajkowska stworzyła opowieść, która sięga do najgłębszych zakamarków naszych serc i dusz, z których wydobywa marzenia, sekrety i ukryte pragnienia. Fabuła jest tak skonstruowana, że nie sposób odgadnąć jaki będzie finał tej opowieści. Opowieści o kobietach, rodzinach, buntach i konieczności wychowania swoich dzieci na ludzi. Niezmiernie ucieszył mnie epilog, choć nie do końca się takiego spodziewałam. Zarzuciłabym autorce tylko jedno - zbyt płytkie opisywanie scen, które tak naprawdę aż ociekały emocjami.
Dużym plusem jest naprzemienna narracja Basi i Marka, poznajemy dzięki temu ich myśli oraz postrzeganie zachowania i decyzji małżonka. Jak bardzo różnią się w swych pragnieniach i dlaczego o tym nie rozmawiają?
Podsumowując - "Pensjonat na wrzosowisku" to powieść idealnie wpasowująca się w gatunek literatury kobiecej. Jest lekka, kieruje nasze myśli daleko, poza granice Polski, co pozwala żyć życiem innych, ich problemami i oglądać nieco inny świat - bardziej deszczowy i wietrzny. Jest to historia o podejmowaniu decyzji na rozdrożu, o niepokoju, bezradności, buncie i rozżaleniu, rozstaniach i powrotach. O marzeniach dotyczących szczęścia, miłości i realizacji siebie, ale również o rozmijaniu się z najbliższymi. Polecam Wam tę powieść, która odstresowuje i koi, opowiadając o jakże odmiennej, angielskiej rzeczywistości.
Jak myślicie, czym najpierw przykuła mnie książka autorstwa Anny Łajkowskiej pod tytułem "Pensjonat na wrzosowisku"? Tak, ta piękna okładka skradła moje serce od pierwszej chwili! Jednak negatywne opinie na temat dzieła naszej rodowitej autorki sprawiły, że bardzo długo zwlekałam z sięgnięciem po tę pozycję. Pozostaje tylko pytanie - czy słusznie?
Temat jest niestety bardzo oklepany. Kobieta wyjeżdża sama, bez rodziny, aby wszystko przemyśleć i sobie uporządkować. A na miejscu oczywiście odnajduje nowe życie, nową pasję, a nawet nową sympatię. Jedynie wątek dotyczący kuzynki głównej bohaterki wniósł tak naprawdę coś nowego do fabuły. Chociaż jakby się uprzeć, odkrywanie dawno zakopanych rodzinnych tajemnic także można czasami odnaleźć w innych powieściach. Jednak mimo wszystko „Pensjonat na wrzosowisku” czytało się w miarę szybko i przyjemnie. Czasami miałam wrażenie, że język jest niezbyt dopracowany, a zbyt prosty. Taki.. zwykły. Nad kunsztem pisarskim autorka zdecydowanie powinna jeszcze popracować. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach zauważę jakiś postęp pod tym względem. Na pochwalę i to sporą pochwałę zasługuje natomiast wiersz, który skradł moje serce tak samo jak i okładka książki. Istna magia i ogromny talent!
„Czy zdążysz się ze mną pożegnać?
Czy zdążysz powiedzieć coś jeszcze,
Nim słowa rzucone ostatnie
Zamarzną w powietrzu na zawsze?
Chciałam tylko swoim spojrzeniem
Z wyrzutem - zostawić Cię w smutku,
W pokoju pełnym zapachu
Nowości Twojego jutra.
Marzyłam, że mnie zatrzymasz,
Że przerwiesz gniew i milczenie
I nie pozwolisz, bym poszła,
Zabrała to straszne spojrzenie.
Nie zostawiaj nas w taki sposób,
Zawołaj, podaruj cokolwiek,
Szklaną kulę, co zmieści się w dłoni,
Będę ją zawsze trzymała przy sobie”
Bohaterowie stworzeni przez autorkę byli normalnymi, szarymi ludźmi... jak dla mnie aż za bardzo. Nie zapadają czytelnikowi w pamięci, mimo swojej normalności mam wrażenie, że nic mnie z nimi nie łączy. Nie czuję wobec nich żadnej więzi, żadnej tożsamości. Za jakiś czas może będę pamiętała jedynie właścicielkę pensjonatu, która miała to coś w sobie.
Podsumowując - „Pensjonat na wrzosowisku” autorka Anny Łajkowskiej to książka jakiś wiele na naszym rynku. Po za okładką i pięknym wierszem jak dla mnie niczym szczególnym się nie wyróżnia. Jeżeli lubicie schemat – kobieta wyjeżdża by odnależć nowe życie – ta książka wam się spodoba. Jeśli macie dość oklepanych tematów... Hmm, to chyba wiadomo. ;) Ja osobiście sięgnę po kolejną część. Chcę dać drugą szansę autorce. Jestem ciekawa czy u autorki widać jakiś postęp w warsztacie pisarskim i w pomysłach na fabułę. Mam nadzieję, że tak będzie!
Jak myślicie, czym najpierw przykuła mnie książka autorstwa Anny Łajkowskiej pod tytułem "Pensjonat na wrzosowisku"? Tak, ta piękna okładka skradła moje serce od pierwszej chwili! Jednak negatywne opinie na temat dzieła naszej rodowitej autorki sprawiły, że bardzo długo zwlekałam z sięgnięciem po tę pozycję. Pozostaje tylko pytanie - czy słusznie?
Temat jest niestety bardzo oklepany. Kobieta wyjeżdża sama, bez rodziny, aby wszystko przemyśleć i sobie uporządkować. A na miejscu oczywiście odnajduje nowe życie, nową pasję, a nawet nową sympatię. Jedynie wątek dotyczący kuzynki głównej bohaterki wniósł tak naprawdę coś nowego do fabuły. Chociaż jakby się uprzeć, odkrywanie dawno zakopanych rodzinnych tajemnic także można czasami odnaleźć w innych powieściach. Jednak mimo wszystko „Pensjonat na wrzosowisku” czytało się w miarę szybko i przyjemnie. Czasami miałam wrażenie, że język jest niezbyt dopracowany, a zbyt prosty. Taki.. zwykły. Nad kunsztem pisarskim autorka zdecydowanie powinna jeszcze popracować. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach zauważę jakiś postęp pod tym względem. Na pochwalę i to sporą pochwałę zasługuje natomiast wiersz, który skradł moje serce tak samo jak i okładka książki. Istna magia i ogromny talent!
„Czy zdążysz się ze mną pożegnać?
Czy zdążysz powiedzieć coś jeszcze,
Nim słowa rzucone ostatnie
Zamarzną w powietrzu na zawsze?
Chciałam tylko swoim spojrzeniem
Z wyrzutem - zostawić Cię w smutku,
W pokoju pełnym zapachu
Nowości Twojego jutra.
Marzyłam, że mnie zatrzymasz,
Że przerwiesz gniew i milczenie
I nie pozwolisz, bym poszła,
Zabrała to straszne spojrzenie.
Nie zostawiaj nas w taki sposób,
Zawołaj, podaruj cokolwiek,
Szklaną kulę, co zmieści się w dłoni,
Będę ją zawsze trzymała przy sobie”
Bohaterowie stworzeni przez autorkę byli normalnymi, szarymi ludźmi... jak dla mnie aż za bardzo. Nie zapadają czytelnikowi w pamięci, mimo swojej normalności mam wrażenie, że nic mnie z nimi nie łączy. Nie czuję wobec nich żadnej więzi, żadnej tożsamości. Za jakiś czas może będę pamiętała jedynie właścicielkę pensjonatu, która miała to coś w sobie.
Podsumowując - „Pensjonat na wrzosowisku” autorka Anny Łajkowskiej to książka jakiś wiele na naszym rynku. Po za okładką i pięknym wierszem jak dla mnie niczym szczególnym się nie wyróżnia. Jeżeli lubicie schemat – kobieta wyjeżdża by odnależć nowe życie – ta książka wam się spodoba. Jeśli macie dość oklepanych tematów... Hmm, to chyba wiadomo. ;) Ja osobiście sięgnę po kolejną część. Chcę dać drugą szansę autorce. Jestem ciekawa czy u autorki widać jakiś postęp w warsztacie pisarskim i w pomysłach na fabułę. Mam nadzieję, że tak będzie!
Przyznaję się! Pokusiła mnie okładka! Zobaczyłam w księgarni i zakochałam się! Niesamowicie klimatyczna, w cudnych kolorach...ale wiadomo, nie oceniajmy książki po okładce...
Tytuł również zdecydował na plus, bo uwielbiam czytać o wszelkich pensjonatach, dworkach czy magicznych miejscach... Jednak całkowity wpływ na to, że zapragnęłam przeczytać tę książkę to to, że jest to debiutancka powieść polskiej autorki. Same plusy! Wszystko co lubię, nawet 4 w 1. Czy warto było???? Było...
Anna Łajkowska zadebiutowała "Pensjonatem na wrzosowisku". Cieszę się, że tak klimatyczna książka trafiła na księgarskie półki. Ciepła, wzruszająca, ale przede wszystkim życiowa - tak można najkrócej określić to co w tej chwili przychodzi na myśl...
Autorka zabiera nas do Anglii.
Poznajemy Basię i jej rodzinę. Początkowo opisuje nam swoją historię, to co kocha, szanuje... Jednak tak do końca nie jest najszczęśliwsza. Obcy kraj, brak pracy, czasem brak zrozumienia... Oddalenie od rodziny i przyjaciół. W pewnym momencie Basia postanawia, że tegoroczne wolne dni spędzi tylko z synkiem. Mąż pojedzie z córkami do Francji, ona zaś z małym Marcinkiem do Szkocji, o której marzyła... Jak zaplanowała tak zrobiła... Los jednak zaplanował dla niej wiele niespodzianek, niekoniecznie tych dobrych...
Czy rozdzielenie się było dobrym pomysłem? Czy taki wyjazd przyniósł kobiecie samozadowolenie? Czy znalazła to czego szukała????
"Pensjonat na wrzosowisku" to dobry debiut. Napisany w formie pamiętnika głównej bohaterki, ale przepleciony zapiskami myśli jej męża. Zabrakło mi troszeczkę emocji, nutki dramatyzmu, ale myślę, że Anna Łajkowska w kolejnej książce już mnie nie zawiedzie. Wiadomo, że nie jest to lekka praca, wszystko przychodzi z czasem i doświadczeniem. Niemniej jednak książka podobała mi się. Spędziłam miło przy niej czas. Niesamowite opisy, podejrzewam, że wszystko to co widziała Autorka podczas własnej emigracji przelała dokładnie na papier. Czyta się bardzo dobrze, z wrażeniem jakby się tam było i widziało na własne oczy. Chciałabym zobaczyć cudne wrzosowiska...spędzić czas w miejscu, w którym znajdował się pensjonat Charoll. Musiało tam być cudownie i klimatycznie!
Porwała mnie postać Charoll. Ciepła, miła, ale przede wszystkim bardzo wyrozumiała. Szkoda, że takich osób jest coraz to mniej...
Basia od samego początku polubiła tę angielkę. Otwarła się przed całkowicie obcą osobą, która zdecydowanie potrafiła ją zrozumieć. Jak to jest, że potrafimy czasem w kilkanaście minut zwierzyć się całkowicie obcej osobie???Widzimy w jej oczach zrozumienie i ciepło... Bywa, że potrafimy zaprzyjaźnić się z kimś szybko i szczerze, a z kimś kogo znamy od lat... nie jesteśmy w stanie mu do końca zaufać?
Uważam, że zawsze coś jest po coś... Ma to jakieś znaczenie w naszym życiu. Los planuje za nas, co ma być to i tak się kiedyś wydarzy i nie jesteśmy w stanie tej sile się przeciwstawić! Tak ma być i tyle. Co ma być to będzie...
Podejrzewam, że większość czytających stwierdzi, że zachowanie Basi jest egoistyczne... Ale czy aby na pewno??? Któż z nas nie ma czasem ochoty zamknąć drzwi i udać się w samotną podróż, albo pojechać gdzieś, nawet niedaleko, i zamknąć się w jakimś cudownym i mało gwarnym miejscu??? Życie nie jest łatwe, problemy były i będą, czasem przerastają niejedną osobę. Myślę, że właśnie wtedy mamy ochotę na trochę samotności, wyciszenia i z dala od wszystkiego co nas do tej pory otaczało... Czy to pomaga? Tego nie wiem. Zawsze wyjeżdżamy w komplecie. Lubię spędzać czas z moimi chłopcami. Rodzina powinna być razem. Nie wiem, czy potrafiłabym zamknąć drzwi...
Reasumując.
"Pensjonat na wrzosowisku" to dobry debiut, po który zdecydowanie warto sięgnąć. Spędziłam miło czas z ciekawymi ludźmi, pośród wspaniałych i zapierających dech w piersiach scenerii. Autorka pięknie ujęła w słowa to co zobaczyła na własne oczy. To zwyczajnie czuć. Przewodniki tego nie mają... Ciepła, wzruszająca, z nutką dramatyzmu i miłości, ale także z maleńką tajemnicą rodzinną w tle - tak można określić tę powieść. Anna Łajkowska z całą pewnością mnie do siebie przekonała. Z ogromną przyjemnością zaczęłam czytać dalsze losy Basi i jej rodziny - "Miłość na wrzosowisku". Polecam, bo warto!
Bardzo przyjemna lektura, którą ze względu na druk oraz sposób pisania czyta się błyskawicznie.Nie przesadzę pisząc, że to książka na jeden wieczór.
Niebanalna historia z której każdy może wynieść coś dla siebie. Historia o marzeniach, które mają szansę się spełnić , wystarczy tylko chcieć i mieć trochę szczęścia.To książka o życiu, o dobrych ludziach a wszystko to w przepięknym krajobrazie wrzosowisk:)
Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to fakt, że niezbyt proporcjonalnie autorka serwuje nam opisy budynków , przyrody itd do opisów bohaterów, ich portretów psychologicznych.
Zachwyciłam się okładką tej książki, jest piękna naprawdę. Zachęcający także opis, no i trochę rozczarowania.
To historia Basi i Marka stosunkowo młodego małżeństwa, które wyjeżdża za granicę tak jak wszyscy dla pieniędzy. On pracuje, chyba całkiem nieźle zarabia, ona wychowuje dzieci, dwie córki nastolatki oraz synka małego przedszkolaka. i tu przychodzi na nią jakaś chwila no nawet nie wiem czego, gdy Barbara postanawia na przekór rodzinie udać się w podróż wakacyjną z synkiem w zupełnie przeciwnym kierunku niż pozostali. Chce w ten sposób osiągnąć... no właśnie nie byłam w stanie zrozumieć tej decyzji, tak jak akceptacji tego faktu przez małżonka. No nie wiem nie pojęte to dla mnie porywanie się z motyką na słońce.
No ale cóż ona na północ oni na południe. I tak niespiesznie się to rozkręcało, Basia sama nie wiedziała czego chce, ale dotarła do miejsca zakotwiczenia , do małego pensjonatu z przemiłą Charoll w roli gospodyni. Przechodząc do ciekawszego wątku kobieta ulega wypadkowi. Jest dotkliwie pogryziona przez psa i ląduje w szpitalu. I tu kolejna niepojęta rzecz dla mnie, bo nie informuje swojego własnego małżonka o tym fakcie! No przecież zostawia małe dziecko z zupełnie obcą osobą!
Czas rekonwalescencji Barbary upływa pod znakiem przeglądania tajemniczego pudełka, które otrzymała w spadku po zmarłej niedawno dalekiej kuzynce. Autorka wplata tu trochę zagmatwanych losów rodzinnych wprowadzając jeszcze większy zamęt w głowie Basi. Tu fajnie zagrała postać Charoll , która sprowadza na ziemię kobietę, pokazuje, że trzeba się cieszyć tym co się ma i szukać w tym pozytywów.
Na duży plus można zaliczyć pokazanie naprawdę ładnych angielskich uliczek, romantycznych wrzosowisk, które zachwycają także główną bohaterkę.
Podobno jest to pierwsza część serii, ale jeśli będzie ona konstruowana tak samo rozwlekle jak ta obecna, to jakoś nie mam ochoty chyba ponownie sięgnąć po książkę i zmierzyć się znów z dosyć nijaką Barbarą. No chyba, że wątek o pensjonacie zostanie rozbudowany, bo chyba taki był pierwotnie zamiar.
Lektura drugiej części perypetii rodziny Nowickich na emigracji wzbudziła we mnie podobne refleksje co „Pensjonat na wrzosowisku”.
Basia spełnia swoje marzenia i wraz z Markiem przeprowadzają się do Yorkshire. Mężczyzna jednak nie otrzymał obiecanego stanowiska i postanowił zrezygnować z pracy. Wspólnie zakupili więc dom z kawiarnią przy rynku w Hayworth i nasza bohaterka z pomocą rodziny i znajomych zajmuje się remontem oraz rozkręceniem wymarzonego interesu. Nie obywa się bez problemów i drobnych rozczarowań, ale w rezultacie lokal zyskuje sobie popularność wśród miejscowych i turystów. Basia odnajduje zrozumienie i pogłębia swoja znajomość z sąsiadami, którzy zaczynają traktować ją jak swoją. Małe Hayworth naprawdę tętni życiem. W tym czasie Marek zajęty jest pracą nad swoimi projektami informatycznymi i niezbyt angażuje się w troski i kłopoty żony, a tylko nieco bardziej w problemy dzieci.
Życie Basi nie skupia się jednak tylko na rodzinie i prowadzeniu lokalu. Jej serce zaczyna mocniej bić dla Jamesa – uczynnego przyjaciela, z którym Basia poznała się przebywając w pensjonacie u Charoll. Mężczyzna odwzajemnia jej zainteresowanie, nadal pomaga jej jak tylko może włączając w to także remont kawiarni. Z dnia na dzień coraz trudniej im żyć bez siebie, co doprowadza do wspólnych wyjazdów i potajemnych spotkań na wrzosowiskach. Oboje darzą się głębokim uczuciem, ale na drodze do ich wspólnego szczęścia stają zobowiązania wobec rodzin. Żadne nie ma odwagi spojrzeć prawdzie w oczy, ani nie chce podjąć wiążących decyzji, co doprowadza do wyjazdu Jamesa na misję do Iraku.
Co z tego wyniknie? Czy Basia i James będą razem? Czy Marek dowie się o romansie żony? Jakie jeszcze niespodzianki kryje życie w Hayworth?
Odpowiedzi na te i inne pytania odnaleźć można w tekście. „Miłość na wrzosowisku” napisana została w podobny sposób, nie kipi emocjami, jest raczej opisem wydarzeń i przeżyć – podobnie jak część pierwsza. Miło było ponownie wybrać się na wycieczki po wrzosowiskach i wzgórzach Yorkshire. Muszę też przyznać, że powieść może stać się inspiracją do przemyśleń i refleksji:
Jaki jest sens wikłania się w romans ludzi mających już swoje rodziny? Czy można budować własne szczęście kosztem innych? A może powinno się odsunąć na bok uczucie i iść za zdrowym rozsądkiem?
Wyjaśnienie tych kwestii autorka pozostawia czytelnikowi.
Polecam.
"Pensjonat na wrzosowisku" to pełna ciepła i refleksji, momentami gorzka opowieść o dylematach i samotności niepracującej kobiety, rzuconej w sam środek...
Pełna ciepła opowieść o sile marzeń i gotowości na zmiany. Na ten moment Marianna czekała bardzo długo. Wreszcie wraz z mężem Hubertem sprzedają zrujnowany...