Kraków, rok 1273.
Na brzegu Wisły zostaje odnalezione ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. W śledztwo angażuje się brat Gotfryd, doświadczony inkwizytor, mający za sobą dochodzenia w Prowansji oraz Italii przeciwko katarom i waldensom. U boku mnicha staje dwóch rycerzy z Małopolski − Jaksa, pogrążony w dekadencji członek zasłużonego rodu Gryfitów, oraz Lambert z Myślenic, szlachcic drobnego znaku, a zarazem wybitny fechmistrz. Dawni kompani szybko natrafiają na ślady wiodące do ruin owianego złą sławą zamku Lemiesz. Poszukiwania zabójcy zostają jednak przerwane przez doniesienie o kolejnym zgonie. W zgorzałym dworze pewnego magnata zostaje odkryte ciało zwęglonego rycerza – zginął w czasie odprawiania pogańskiego rytuału przed obrazem, którego nawet ogień nie odważył się tknąć.
Rozpoczyna się awanturnicza przygoda, prowadząca towarzyszy prosto w cień doliny mieczy. Teraz mogą ufać już tylko sobie nawzajem.
Wydawnictwo: Initium
Data wydania: 2018-09-21
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 240
Tytuł oryginału: Pęknięta korona
Język oryginału: polski
"Zdrada nigdy nie pochodzi od wroga..."
Kraków rok 1273.
Nad Wisłą, niedaleko jednego z dworów zostaje wyłowione ciało. Nieznajomy mężczyzna został brutalnie zamordowany. Śledztwem interesuje się Inkwizytor, brat Gotfryd. Swoim doświadczeniem wykazał się już w przeszłości podczas dochodzeń w Prowansji oraz Italii. Do pomocy ma dwóch rycerzy - Jaksę oraz Lamberta. Powoli odkrywane ślady, prowadzą trójkę znajomych do ruin zamku Lemiesz, który cieszy się złą sławą i mrocznymi historiami. Poszukiwania zostają szybko przerwane, przez odkrycie kolejnych zwłok. Na dworze pewnego magnata, znaleziony zostaje rycerz, który spłonął w czasie odprawiania pogańskich rytuałów przed obrazem. Problem w tym, że obraz wzbudza strach, ponieważ nie został uszkodzony przez ogień. Czy za morderstwami stoją jakieś nieczyste moce?
"Niewykluczone, iż to właśnie w cichym szepcie drzew przetrwa ostatnie wspomnienie dawno wymarłych rycerzy i królów, o których przygięte wiekiem dęby opowiadać będą swoim latoroślom, tak samo jak teraz siwobrodzi starcy snują historię o leszym oraz jego wilczej sforze. "
Narracja w tej historii, prowadzona jest trzecioosobową, przez co patrzymy na wszystkie sytuacje stojąc z boku. I chociaż nie daje nam to możliwości, wejść bezpośrednio do głowy bohaterów, to i tak poznajemy ich bardzo dobrze, podczas dyskretnej obserwacji ich zachowań.
Brat Gotfryd jest inkwizytorem i to nie byle jakim, bo swoje doświadczenie zbierał w kilku krajach. Doskonale radzi on sobie z wyjaśnianiem intrygujących spraw i wyłapywaniem złoczyńców. Jest to mężczyzna niezwykle opanowany, wszelkie burzliwe emocje uparcie trzyma w sobie, nie zdradzając swoich zamiarów. Jego cecho wyróżniająco był sposób wyrażania się, nie cierpiał on marnować czasu na niepotrzebne rozmowy i zawsze mówił tylko to co było ważne i co chciał przez to przekazać. Człowiek niezwykle inteligentny i sprytny, szybko łączył poszczególne fakty i nie dawał wyprowadzić się w pole. Oprócz tego całkowicie oddany Bogu, nie raz mieliśmy możliwość wysłuchać jego mądrości na temat świata i ludzi.
Jeśli chodzi o towarzyszy, którzy byli kompanami mnicha, to muszę stwierdzić, że były to dwie zupełne inne osoby. Jaksa - zasłużony członek Gryfitów, który wiele miał na sumieniu przez co dążył do odkupienia swoich win. Nie lubił on rozmawiać o swojej rodzinie i skrzętnie zostawiał swoją przeszłość za sobą, unikając wszelkich tematów na jej temat. Miał swoje sposoby na dojście do faktów i chociaż nie były one pochwalane przez Inkwizytora, były bardzo pomocne. Lambert był szlachcicem oraz wytwornym szlachcicem z Myślenic.
Fabuła książki już od samego początku bardzo mnie zainteresowała. Zostaje znalezione ciało mężczyzny, które zostało strasznie zmasakrowane. A gdy towarzysze próbują wyjaśnić kim był mężczyzna trafiają do znakomitego rodu Turów, który ma wiele wpływów i okazuje się że mężczyzna był na tym dworze gościem. Gdy dążą oni do poznania więcej faktów na ten temat, dostają nagłą wiadomość, że znaleziono kolejne zwłoki i to w mrocznych okolicznościach. Do całej sprawy zostaje dołączony motyw potworów ludowych, mowa tu np. o strzygach.
I ten element bardzo mi się podobał, ponieważ nawiązuje on bezpośrednio do naszego kraju i pokazuję jakieś nasze dawne wierzenia, o których czytam z wielkim zainteresowaniem. Cała książką opiera się na przedstawionym śledztwie, na wielu intrygach, na skrytych dążeniach do celu. Mamy tu również rozbudowany motyw podróży, rycerzy, dworów, królów oraz księży. Myślę, że dużą role oraz wpływ na głównego bohatera ma tu wiara, ten element też został dokładnie przedstawiony. Gdy zbierze się te wszystkie elementy w jedną całość otrzymujemy "Pękniętą koronę", która wciąga i nie chce wypuścić czytelnika ze swoich szponów. To co charakteryzuje również tę książkę to klimat i to nie byle jaki, bo ten typowo średniowieczny, a na dodatek nasz ojczysty. Zakończenie książki nie usatysfakcjonowało mnie do końca, ponieważ miałam nadzieję na trochę inny obrót sprawy, ale nie oznacza to, że zakończenie zostało zepsute. Po prostu moje oczekiwania były nieco inne.
"Ignorancja, zabobon, kłamstwa oraz chciwość rodziły straszliwe plony, jeżeli tylko pozwolić im wzrastać bez nadzoru."
Historia jak najbardziej do polecenia. Ze względu na swój klimat, nastrój, bohaterów, którzy nie są papierowymi ludzikami. Za motyw potworów i za zagadkę na miarę najlepszych detektywów. Za elementy związane z królem i dworami oraz za podróże. Akcja wartka, pełna zaskoczeń i zmian. Całość bogata w intrygi i potyczki. Ze względu na małą ilość stron, książka może Was tak wciągnąć, że połkniecie ją w jeden wieczór. Ogromny plus za świetne wydanie, które nie dość, że pasuje do treści to jest hipnotyzujące! Polecam gorąco.
To było fajne. Dwóch dociekliwych rycerzy oraz mnich inkwizytor badają sprawę zabójstwa obcokrajowca. Co chwila pojawia się nowy nieboszczyk, a ktoś sprytnie zaciera ślady sugerując że w okolicy grasuje upiór. Wychodzi na jaw, że zmarli są powiązani z frakcjami politycznymi przeciwnymi księciu krakowskiemu. Czyżby spisek?
Inkwizytor Gotfryd na szczęście nie jest średniowiecznym “Ojcem Mateuszem”. Choć lubi zagadki i czas upływa mu na kryminalnych łamigłówkach. Wiemy o nim mało i równie mało możemy przeczytać o jego dwóch współpracownikach: rycerzach Jaksie i Lambercie. Czy są przez to bardziej tajemniczy? Zaskakujący? Niestety nie, przez to trudniej im kibicować. Może ich historie poznamy w kolejnym tomie?
Sama intryga, mnie nie porwała. Wszystko przez politykę, której mam zwyczajnie dość na co dzień. Być może to efekt niezamierzony, ale autor przypomniał mi, że polityka była, jest i będzie bagnem, które przyciąga jednostki o wątpliwych kompetencjach i wiarygodności.
“Pęknięta korona” stara się być wiarygodna językowo i w zakresie tła historycznego. Podoba mi się wykorzystanie słowiańskiego bestiariusza i ówczesnej wiary w byty nadprzyrodzone.
Gdy do klasztoru dominikanów, znajdującego się nieopodal ulicy Grodzkiej w Krakowie, zawitał czarny rycerz, zwiastowało to nowe zmartwienia. Spokojny czas modlitw dla inkwizytora Gotfryda miał się niechybnie zakończyć. Rycerzem owym okazał się Jaksa, stary druh, który odnalazł niepokojące zjawisko w sidłach na ryby. „Pęknięta korona” Grzegorza Wielgusa zaczyna się z impetem i nie zwalnia do samego końca!
Kto zamordował ofiarę? Dlaczego była okaleczona? Czy uda im się odnaleźć poszlaki wskazujące odpowiedzi na te pytania? Połączenie intuicji Jaksy i dedukcji brata Gotfryda może okazać się zbawienne w rezultaty.
Całość recenzji na zukoteka.pl
Pełnia średniowiecza, Kraków i okolice - w tych oto okolicznościach pewnego dnia do pełniącego rolę inkwizytora brata Gotfryda zgłasza się Jaksa. Mężczyzna odnalazł w rzece bardzo okaleczone, a tym samym trudne do identyfikacji zwłoki. Rozpoczyna się poszukiwanie tożsamości ofiary oraz winnego zbrodni. Z czasem sprawa wydaje się coraz bardziej gmatwać, gdyż nie wiadomo, czy bohaterowie poszukują człowieka czy potwora rodem z sennych koszmarów. Rycerz Jaksa i jego przyboczni biorą sobie za punkt honoru rozwikłanie tajemnicy i doprowadzenie tej sprawy do końca. W międzyczasie na bohaterów czeka niejedna przygoda i niespodzianka. Okazuje się bowiem, że wspomniany trup może i był pierwszym, ale nie ostatnim...
Nie jest łatwo umieścić „Pękniętej korony” w jednej kategorii. W moim odczuciu jest to powieść przygodowa z elementami kryminału, która ze względu na czas akcji i sposób stylizacji języka posiada niezwykły, wyróżniający ją na tle innych powieści współczesnych klimat. Bardzo przypadł mi do gustu sposób wykorzystania przez autora ludowych wierzeń i średniowiecznej przesądności – od razu widać, że duża część postaci występujących w książce wierzy w istnienie demonicznych sił, które tylko czekają na odpowiedni moment, aby zaatakować.
Styl i poczucie humoru autora sprawiają, że jest to książka, która spodoba się przede wszystkim mężczyznom, ale nie tylko im. Przyznam, że autorowi udało się wciągnąć mnie w wir historii, chociaż momentami musiałam się mocno skupić, aby nie pogubić się pośród mnogości bohaterów o specyficznych przydomkach. Chociaż to jedna z najmniejszych objętościowo powieści, które przeczytałam w ostatnim czasie, to zdecydowanie nie odczułam w niej braku treści czy akcji. Grzegorz Wielgus sprawnie operuje słowem, dzięki czemu potrafi zabrać czytelnika do stworzonego przez siebie świata. Spodobało mi się również to, że wszyscy bohaterowie są pełnowymiarowi i posiadają charakter, nawet jeżeli niektórzy z nich pojawiają się tylko na chwilę. Czasami może wydawać się, że opisy postaci są zbyt krótkie, czy ich losy są niedoprowadzone do końca. Moim zdaniem jest to jednak zabieg celowy, który dodaje bohaterom tajemniczości, a jednocześnie nadaje im wystarczającej wyrazistości, aby przyciągnęli uwagę czytelnika.
Fascynuje mnie okres średniowiecza, jednak nie jestem w stanie ocenić, na ile autorowi rzeczywiście udało się wiarygodnie przedstawić pewne aspekty i jak dokładnie oddał ówczesne realia. Na tyle, na ile pozwala mi moja orientacja w temacie, odnoszę wrażenie, że Grzegorz Wielgus uchwycił wiele z cech tego okresu, które najbardziej intrygują czytelników powieści historycznych. W „Pękniętej koronie” nie zabrakło pojedynków i bitew, swoje miejsce znalazły też między innymi wątki polityczne. Sam sposób stylizacji języka i prowadzenia fabuły pozwala na moment zagłębić się w innym świecie - epoce, której nie będziemy już mieli okazji poznać z autopsji. Autorowi daję również ogromnego plusa za to, że akcję umieścił w polskich realiach.
„Pęknięta korona” jest to pierwsza powieść Grzegorza Wielgus, którą przeczytałam, jednak jeżeli będę miała jeszcze kiedyś taką okazję, to z chęcią sięgnę po inne tytuły jego autorstwa. Chociaż książka wydaje się mieć zamknięte zakończenie, to mam cichą nadzieję, że doczekamy się kontynuacji przygód bohaterów, w innych, ale równie interesujących okolicznościach. Może i nie jest to historia, którą czytałam od deski do deski z zapartym tchem i można byłoby poprawić w niej kilka drobnych elementów, jednak nie zmienia to faktu, że bardzo przyjemnie spędziłam z nią czas i zapewniła mi rozrywkę na kilka godzin. Tak jak już wspomniałam, powieść polecam zwłaszcza mężczyznom oraz kobietom, które lubią literaturę przygodową tego typu.
Czy można napisać kryminał i obsadzić akcję w średniowieczu? A jeśli do tego dodamy pogańskie wierzenia i słowiańskie stwory to czy to wciąż będzie dobra książka? Otóż tak! Grzegorz Wielgus w „Pękniętej koronie” udowadnia, że takie połączenie jest możliwe.
Akcja rozgrywa się w Krakowie i okolicach w roku 1273. Mamy tutaj aż trzech głównych bohaterów — tropiącego herezję inkwizytora — brata Gotfryda, pogrążonego w dekadencji zasłużonego członka rodu Gryfitów rycerza Jaksę oraz szlachcica i mistrza fechtunku — Lamberta. Na brzegu Wisły Jaksa znajduje ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. Wszystko wskazuje na to, że był cudzoziemcem. Tylko co oznacza znaleziona przy zmarłym figura szachowa z bardzo rzadkiej kolekcji? W śledztwo angażuje się cała trójka bohaterów. Ślady zbrodni prowadzą aż do ruin owianego złą sławą zamku Lemiesz. Poszukiwania zabójcy zostają jednak przerwane informacją o kolejnym zgodnie. We dworze pewnego magnata zostają znalezione zwęglone ciało rycerza. Okazuje się, że odprawiał on pogański rytuał przed obrazem „Udręczony Strzygoń”. Dlaczego nawet ogień nie odważył tknąć obrazu? Czy do Krakowa dotarły jakieś ciemne moce? Awanturnicza przygoda dopiero się zaczyna!
Mam tylko jedno ogromne zastrzeżenie odnośnie do książki Grzegorza Wielgusa. Za szybko się kończy! Dlaczego ma tylko 240 stron? Książka ma ogromny potencjał, ale czy został w pełni wykorzystany? Plusem na pewno jest język, którym posługują się bohaterowie. Większość czytelników może odebrać język jako trudny, bo pojawiają się łacińskie zwroty oraz archaizmy, ale nadaje to autentyczności. Dialogi pomiędzy Jaksą a Lambertem są pełne humoru. Zastanawiają mnie tylko niektóre porównania użyte w dialogach, wydają mi się bardzo współczesne. Mogę przyczepić się też do przekleństw, które w 1273 nie były jeszcze używane, a pierwsze dokumenty z zapisanym przekleństwem datuje się na 1415 rok. To już chyba moje językoznawcze zawodowe czepialstwo.
Zasugerowałam się okładką i po wzięciu książki do ręki obstawiałam, że głównym bohaterem będzie brat Gotfryd. Nie jestem rozczarowana tym, że to nie on jest w centrum wydarzeń, a do głosu zostali dopuszczeni też rycerz i mistrz fechtunku. Moim ulubieńcem został Jaksa, typ humoru i sarkazmu, który sobą reprezentuje, bardzo przypadł mi do gustu. Sami bohaterowie to rycerze z krwi i kości. Autor w skrupulatny sposób przedstawia samych bohaterów, ale skupia się także na ich strojach czy cechach charakterystycznych związanych z urodą. Jednak za wiele nie wiemy o samych bohaterach, choć ujawniają niektóre fakty z życia, to ogólnie ich przeszłość jest owiana tajemnicą i mam nadzieję, że autor wątek postaci rozwinie w kolejnych częściach.
Wątek kryminalny jest prowadzony bardzo ciekawie i można rzec, że „im dalej w las, tym więcej trupów”. Przygody pojawiają się jedna po drugiej, bardzo szybko ubywa stron do przeczytania, a zagadka jest wciąż interesująca. Śledztwo wcale nie jest proste! Bardzo podobał mi się motyw wprowadzenia do fabuły wierzeń pogańskich, strzyg i pozostałych słowiańskich potworów. Nadało to książce tajemniczości! Kto spróbuje odgadnąć, kto stoi za wszystkimi morderstwami? Czy tajemnicze bóstwa, czy może jest tu jakiś spisek?
„Pęknięta korona” to historia o awanturniczych przygodach trzech bohaterów. Średniowieczne miasto, brutalne morderstwa, pogańskie wierzenia i czekająca za rogiem przygoda. Bardzo mi się podobała historia stworzona przez Grzegorza Wielgusa i liczę na to, że powstanie jeszcze książka o przygodach Gotfryda, Jaksy i Lamberta. Zakończenie sprawi, że będziecie chcieli więcej!
Nie ma nic groźniejszego niż cud, a cudem jest Ziemia Święta.Średniowiecze, czas wypraw krzyżowych i walk o wyzwolenie Jerozolimy z rąk muzułmanów...
Nie uciekniesz. Nie ukryjesz się. On już złapał twój trop. Wyjazd w Gorce miał być dla Alicji wytchnieniem od pracy, a wyświadczenie przysługi przyjacielowi...
Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Kraków, rok 1273. Do klasztoru Dominikanów przybywa rycerz Jaksa, prosząc o spotkanie z bratem Gotfrydem, inkwizytorem. Jaksa informuje go o brutalnie zamordowanym mężczyźnie, którego znalazł na brzegu Wisły, i razem udają się do posiadłości rycerza. Oględziny zmasakrowanego ciała nie pozwalają ustalić tożsamości zabitego. Jedynymi wskazówkami są znaki cechowe na butach i znaleziony w sakiewce szachowy pionek. W śledztwo włącza się także rycerz Lambert, przyjaciel Jaksy. Trop prowadzi na dwór słynnego magnata Zbyluta Tura, gdzie zostaje znalezione kolejne ciało - rycerz, który zginął w pożarze przed przerażającym obrazem. Podążając za kolejnymi tropami, dwaj rycerze i inkwizytor rychło odkrywają spisek wymierzony przeciwko krakowskiemu księciu Bolesławowi Cnotliwemu.
Nowa powieść Grzegorza Wielgusa to taki trochę średniowieczny kryminał. Mamy ciało, dwa ciała, potem nawet trzy, mamy śledczego w postaci inkwizytora i niejasne wskazówki wiodące do sprawców. Opis zapowiadał awanturniczą przygodę, co w połączeniu z klimatem średniowiecza mogłoby złożyć się na ciekawą i wciągającą lekturę, czegoś mi jednak w tej książce brakowało. Owa „przygoda” polegała w istocie na podróży bohaterów z miejsca na miejsce i zasięganiu języka u różnych ludzi. Znając Kraków i kojarząc okoliczne miejscowości miałam nadzieję, iż powieść pozwoli mi przenieść się w średniowieczną wersję miasta, lecz opisy jakoś nie pobudzały mojej wyobraźni, jedynie stylizowany język pozwalał nieco poczuć klimat. Widać też, że autor posiada wiedzę na temat epoki. Podobały mi się natomiast przewijające się w tle nawiązania do słowiańskich wierzeń: opowieści o wiedźmach i rusałkach, lęk przed demonami i ów strzygoń, który rzekomo miał stać za morderstwami.
Autor popisał się znajomością synonimów, zwłaszcza w odniesieniu do bohaterów, sami rycerze, prócz imion, byli bowiem określani: czarnowłosy/brodaty rycerz, pasowany, herbowy, przez co czasem ich myliłam, lecz mimo wszystko takie rozwiązanie ubarwiało język.
Ogólnie rzecz biorąc powieść taka sobie, do przeczytania raz. Scenom akcji brakowało dynamiki i napięcia, były po prostu opisane, kto jaki ruch mieczem wykonał, i z góry wiadomo było, kto zwycięży. Książka aż się prosi o jakiś zwrot akcji czy niespodziewane wydarzenie. Może gdyby była dłuższa…