Vuko Drakkainen przybył na Midgaard z misją. Zastał wojnę, przez którą musiał zweryfikować plany, ale nie zrezygnował z nich. Jeśli interesuje Was, jak przebiega jego podróż przez obcą planetę, koniecznie posłuchajcie trzeciej odsłony „Pana Lodowego Ogrodu”. Doskonała powieść fantasy, w której autor przedstawia słuchaczom oryginalny, niezwykle przemyślany i doskonale skonstruowany, choć wypełniony przemocą świat. To historia cywilizacji, która łączy w sobie podejście racjonalne z przekonaniem o potędze magii. Wojna nie odbywa się tu między ludźmi czy im podobnymi. Mieszkańcy Midgaard wystąpili przeciwko bogom. Zadanie, którego podjął się Vuko wciąż nie zostało wykonane, ale czy w okolicznościach, które zastał to w ogóle możliwe? Przejmująca historia i refleksja dotycząca władzy, która wciąga i deprawuje. Znakomita powieść, która w wersji audio ukazała się w wykonaniu Jacka Rozenka. Zarówno postaci, jak i fabuła należą do jednych z najbardziej oryginalnych w polskiej literaturze fantasy. Wszystkie tomy cieszą się ogromna popularnością i uznaniem odbiorców. Pan Lodowego Ogrodu to powieść napisana z rozmachem godnym dzieł Hieronima Boscha, Stevena Spielberga, J.R.R. Tolkiena czy George'a R.R. Martina. Nikt nie wie, co się dzieje z grupą naukowców. Vuko Drakkainen ma ich odnaleźć i sprowadzić na Ziemię lub zabić i zatrzeć ślady. Z taką misją przybywa na Midgaard - świat kryjący w sobie rasę istot rozumnych oraz magię. Tymczasem, niektórzy już dawno zginęli, inni sięgnęli po magię i obwołali się bogami. Nikt nie chce wracać. Żaden z nich nie odda łatwo władzy, jaką zdobył. Vuko przemierza krainy Midgaardu szukając sojuszników by ukończyć misję. Czy wykona zadanie?
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2012-02-01
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Czas trwania:14 h 10 min. min.
Czyta: Jacek Rozenek
Język oryginału: Polski
Przemierzając razem z Vuko świat Pana Lodowego Ogrodu coraz bardziej zżywam się z bohaterami tej historii. I szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie tego jak będę się czuła kończąc ostatni tom tejże serii.
W trzecim tomie Pana Lodowego Ogrodu Vuko kontynuuje swoją samotną misję ewakuacyjną na planecie Midgaard, która z każdym kolejnym tomem odkrywa przed czytelnikiem swoje tajemnice oraz to co stało się z poszczególnymi członkami ekspedycji naukowej, po którą przybył główny bohater. I szczerze mówiąc powoli zazdroszczę osobom, które mają tę serię jeszcze przed sobą i będą mogły odkrywać jej zakamarki w każdym kolejnym tomie.
I tym razem dostaliśmy wciągającą historię, która wciąga praktycznie od pierwszych stron jest opowieścią o odwadze i lojalności, którą zdobył Vuko wśród tubylców podczas swojej misji. W dodatku mam wrażenie, że w tej części dostaliśmy nieco więcej akcji niż w poprzednich tomach. Dzięki temu czytając tę część byłam dużo bardziej zaangażowana w fabułę niż przy czytaniu poprzednich tomów - co i tak wydawało mi się niemożliwe, żeby wciągnąć się jeszcze bardziej. Nie wiem czy Wam pisałam, ale uwielbiam Vuko za jego poczucie humoru i to jak radzi sobie w trudnych sytuacjach, ale tak jest. Zatem wygląda na to, że znalazłam kolejnego ulubionego bohatera i będę za nim tęsknić jak już skończę ostatni tom...chociaż tak sobie myślę, że będę go odwiedzać podczas rereadingów serii - o ile znajdę na nie czas.
Sama dziwię się jak bardzo wciągnęłam się w tę serię, bo nie spodziewałam się, że tak bardzo się w nią zaangażuję i będę polecać z całego serca. I z jednej strony nie mogę się doczekać sięgnięcia po ostatni tom, a z drugiej na myśl o tym, że to już będzie koniec dopada mnie jakaś nostalgia i na swój sposób boję się tego momentu...
Od pewnego czasu miałam w planach przeczytać wszystkie książki pana Grzędowicza. Ostatnio, nawet dobrze mi idzie realizowanie tego postanowienia. Minęło kilka tygodni, a ja zabrałam się za kolejną książkę tego autora. Jestem w trakcie zapoznawania się z serią pod tytułem „Pan Lodowego Ogrodu” i nadeszła właśnie pora na przeczytania trzeciej części.
Jako, że minęło kilka tygodni, odkąd skończyłam czytanie drugiego tomu „Pana Lodowego Ogrodu”, to musiałam dłuższą chwilę poświęcić, aby przypomnieć sobie co działo się w poprzednich tomach. Początek trzeciej części pobudził moją pamięć i przypominałam sobie o najważniejszych wydarzeniach i bez problemu znowu mogłam przenieść się do tego fantastycznego świata. Nie muszę chyba pisać o tym, że historia mnie wciągnęła. Już samo to, że nie porzuciłam tej serii świadczy o tym, że bardzo się z nią polubiłam. Powroty do tej serii powodują, że staje się szczęśliwsza, bo czytanie historii Vuko oraz Filara to czysta przyjemność.
Pan Grzędowicz po raz trzeci udowodnił mi, że jego seria „Pan Lodowego Ogrodu” jest wciągająca, z bohaterami, których da się polubić oraz jest ciekawą przygodą, którą chce się przeżyć. Ciężko mi się oderwać od jego książki, kiedy mam ją już w swoich rękach. Teraz, czeka mnie ostatnia część tej serii i zarazem najgrubsza. Jestem jej ogromnie ciekawa.
Jarosław Grzędowicz to jeden z tych pisarzy na polu literackiej fantastyki, który gwarantuje swoim nazwiskiem jakość, wielkość i efektowność pisarskiej sztuki. Tak było, jest i zapewne zawsze już będzie, o czym przekonują nas kolejne książki jego autorstwa. Potwierdzeniem tych słów jest również znakomity cykl „Pan Lodowego Ogrodu”, którego kolejne części ukazują się właśnie w nowym i niezwykle okazałym wydaniu Fabryki Słów. Dziś mam przyjemność opowiedzieć wam o trzeciej odsłonie tej legendarnej już serii - książce „Pan Lodowego Ogrodu. Księga III”.
Świat planety Midgard - niegdyś miejsce spokojne, podążające swoją naturalną ścieżką rozwoju i kierujące własnymi prawami, zasadami, obyczajami. Dziś - za sprawą przybycia ludzi z gwiazd, zamieniające się z każdym kolejnym dniem w apokaliptyczne piekło. Jedyna nadzieją wydaje się Vuko Drakkainen - samotny mściciel i egzekutor, który podąża śladem czworga „nowych bogów” i zarazem ludzkich osadników, z jednym jedynym celem - powstrzymania ich za wszelką możliwą cenę...
Niniejsza, trzecia już część epickiej opowieści Jarosława Grzędowicza, kontynuuje swoją udaną, niezwykle barwną i porywającą relację spod znaku perfekcyjnie połączonych elementów fantasy i science fiction w spójną i jakże okazałą, całość. Kontynuuje, ukazując dalsze losy dwóch najważniejszych bohaterów tej serii - wspominanego Vuko Drakkainena oraz cesarskiego syna - Filara, który również walczy o ocalenie swojego świata i swojego ludu. A losy ich wypełnia akcja, przygoda, wielkie dramaty i piękne emocje, wobec których nie można przejść obojętnym.
Wielką siłą tej powieści jest to, że jej fabularna intryga nabiera znacznie wyraźniejszego rozpędu, kierując kroki pary głównych bohaterów na najważniejsze, najdramatyczniejsze i najtrudniejsze ścieżki. To właśnie tu i teraz Vuko oraz Filar muszą zadecydować o tym, jak daleko są gotowi się posunąć w realizacji swoich celów, jak wiele będą mogli poświęcić oraz jak bardzo zechcą zaryzykować. I to natężenie akcji oraz emocji widać w przygodach tych postaci, w ilości scen walki, pościgów i politycznej konfrontacji, nie mówiąc nawet o jakże specyficznej, na wpół technologicznej magii. To wartka, inteligentna i niejednokrotnie zaskakująca relacja.
Same pochlebstwa cisną się na usta pod względem kreacji bohaterów tej książki oraz kolejnej odsłony świata Midgardu. Bohaterowie wielokrotnie zaskakują nas swoimi przemianami - zwłaszcza Vuko, przekonują do uwierzenia w ich motywację oraz oczarowują charakterami, gdzie to właśnie takie kwestie jak poświęcenie, honor oraz poczucie sprawiedliwości, są najważniejsze. I naturalnie przekłada się to na naszą sympatią – a w przypadku niektórych postaci z drugiego planu - antypatię, względem nich.
Co zaś do obrazu świata tej książki, to ten zachwyca nas swoim kolorytem, szczegółowością relacji oraz wciąż nieodkrytymi tajemnicami, by wspomnieć o samym „Lodowym Ogrodzie”, czyli warownej twierdzy stworzonej na gruzach dawnego wulkanu. I mamy tu oczywiście odniesienia do religii, polityki i codzienności życia zwykłych mieszkańców tej planety, gdzie to każdemu z tych elementów poświęcono równie wiele czasu i uwagi. To piękne, magiczne i zarazem niezwykle mroczne miejsce...
Nie zaskoczę też nikogo stwierdzeniem, że poznawanie tej opowieści jest dla nas wielką przyjemnością, znakomitą rozrywką i świetną zabawą. I co istotne, słowa te odnoszą się zarówno do miłośników klasycznego fantasy, jak i sympatyków mrocznego science fiction, gdyż obie te grupy odbiorców znajdą na kartach tej pozycji to, co najbardziej ich intryguje. Poza tym tytuł ten charakteryzuje się wielką jakością pisarskiego warsztatu, gdzie to autor umiejętnie prowadzi swoją relację, perfekcyjnie potęguje napięcie i idealnie rozkłada główne środki ciężkości na barki dwóch najważniejszych bohaterów.
Niniejsza powieść Jarosława Grzędowicza pt. „Pan Lodowego Ogrodu. Księga III”, zachwyca nas nie tylko swoją fabularną i emocjonalną ofertą, ale też i pięknym, opatrzonym twardą oprawą, wydaniem. I tu należą się niewątpliwie słowa uznania dla Fabryki Słów za to, że sprawiła nam tak piękny prezent – wydając całość serii (ukazała się już również i czwarta, finalna część) jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia. Cieszmy się zatem tą lekturą, doceniajmy pisarski kunszt autora i bawmy literacką fantastyką!
TRZECIA WIZYTA W LODOWYM OGRODZIE
Pierwszy tom „Pana Lodowego ogrodu” był dla mnie kolejnym poprawnym przedstawicielem Science Fantasy, dobrze napisanym, ale nic poza tym. Seria kupiła mnie jednak po drugiej części, kiedy to przestałem doszukiwać się inspiracji autora i popkulturowych i literackich schematów odtworzonych w jego dziele, a dałem po prostu porwać lekturze. I tak samo było w przypadku trzeciego tomu, w którym swoją drogą Grzędowicz eliminuje, a przynajmniej mocno ogranicza, kilka słabszych elementów swojej twórczości. Zabawa jest więc znakomita, a całość zaczyna powoli zbliżać się do wielkiego finału i łączyć w sobie dotychczasowe wątki.
Zagubiony w kosmosie, wśród smoków, zaklęć dzikich wojowników i lodowych drakkarów. Tak właśnie czuje się główny bohater Vuko Drakkainen, który na Midgaard, planetę podobną do naszej, choć o wiele mniej zaawansowaną technologicznie, trafił z misją ratunkową. Miał wyjaśnić co się stało z poprzednimi badaczami globu, globu, gdzie przestawała działać wszelka technika. Trafił w sam środek magicznej wojny, przekonał się, że wystarczyło kilku Ziemian, by z Midgaardu uczynić piekło, a teraz, przemierzając wody na lodowym drakkarze, chce zająć się tymi, którzy stali się równi bogom. Niestety, jego organizm wciąż płaci cenę za berserkreski szał, w jaki kazał się wprowadzić ledwie dwa dni temu…
Całość recenzji na moim blogu: http://ksiazkarniablog.blogspot.com/2018/02/pan-lodowego-ogrodu-tom-3-jarosaw.html
Ten tom jest chyba najlepszy ze wszystkich trzech dotąd przeczytanych. Najmniej przegadany, najmniej rozwleczony. Mam wrażenie, że tym razem autor skupia się bardziej na Filarze. Chociaż sam moment jego przybycia do Lodowego Ogrodu jest jakiś taki nijaki. Jednak obaj nasi bohaterowie rozwijają się. Los brutalnie doświadcza Filara ale jednocześnie dzięki temu chłopak nabiera wielu nowych umiejętności i mądrości. Vuko za to uporczywie stara się nauczyć czynić. I coś tam wychodzi. Zakończenie zdecydowanie zaskoczyło mnie. Podejrzewałam, że coś może nie wyjść ale pan Grzędowicz zagiął mnie. Aż szkoda, że przede mną ostatni tom...
Tom trzeci budzi we mnie mieszane uczucia, wstęp był taki sobie ale środek za bardzo przyśpieszył i książka straciła cały cykl narracyjny, pod koniec było już lepiej ale nie mogę powiedzieć aby mi się spodobała. Warsztat literacki mógłby być poprawiony oraz klucz nazewnictw własnych, ponieważ mocno kuleje. Tom mogę ocenić na średni.
"Pan Lodowego Ogrodu" Jarosława Grzędowicza, choć już od premiery minęło kilkanaście ładnych lat, jest moim odkryciem 2021 roku. Fabryka Słów odświeżyła wydanie, co z kolei skutecznie przyśpieszyło podjęcie decyzji o sięgnięciu po cykl. I nim się obejrzałam, została mi do przeczytania już ostatnia część. Zanim jednak przejdę do finału, chciałabym opowiedzieć wam pokrótce o trzeciej księdze, bo myślę, że warto o niej usłyszeć.
Wydarzenia zaczynają się dokładnie w miejscu, gdzie zakończyły w drugim tomie. Vuko wsiadł do lodowego drakkara i płynie wprost do owianego tajemnicą, tytułowego Lodowego Ogrodu. A raczej próbuje płynąć, ponieważ nijak nie ma pojęcia, jak kierować statkiem. Przez większość czasu więc wraz z najbliższymi towarzyszami dryfuje po morzach Midgaardu poniekąd na darmo, a z ogromną nadzieją na osiągnięcie celu i nagminnie cisnącym się na usta "perkele".
Prawie na drugim krańcu świata tohimon Filar pod postacią Amitraja wiedzie życie wynędzniałego niewolnika. Na szczęście towarzyszy mu wierny Brus, bez którego ciężko byłoby się pozbierać... Zwłaszcza że w tej części Grzędowicz rzuca mu kłody pod nogi niemal co wątek.
Czy Vuko uda się wykonać zadanie, z którym przybył z Ziemi? Pokona krajana mianującego siebie Królem Węży i niszczącego w sposób brutalny i obrzydliwy całą planetę? Co się stanie ze zniewolonym Filarem - prawowitym władcą królestwa?
Księga trzecia "Pana Lodowego Ogrodu" nie zawodzi ani przez chwilę, mimo spokojnie płynącej fabuły (oczywiście, w porównaniu z poprzednimi częściami - zwłaszcza po stronie Vuko). Tutaj akcja dobitniej skupia się na Filarze, co moim zdaniem jest strzałem w dziesiątkę. Każdy rozdział widziany oczami tohimona czyta się z ogromnym zaangażowaniem, kibicując pomysłom i trzymając kciuki, żeby niknąca w oczach wola dalszego przeżycia całkowicie nie zniknęła.
W tej części bohaterowie wskakują na wyższy poziom, a już szczególnie Drakkainen. Jego postawa, język myśli, sposób prowadzenia się czy zwyczajne prowadzenie rozmów z kompanami podróży (albo z Cyfral) skutecznie urozmaicają lekturę. Wzbudzają zachwyt, śmiech, na zawsze przypieczętowując więź mającą istotę bytu wyłącznie między czytelnikiem a postacią fikcyjną. Z Filarem jest podobnie. Z uwagą obserwuje się poczynania tego młodego, dobrze wyszkolonego młodzieńca, totalnie się z nim zżywając.
Zakończenie trzeciego tomu "Pana Lodowego Ogrodu" wgniata w fotel. Dobrze, że w podorędziu miałam kontynuację, inaczej przez kilka następnych dni zastanawiałabym się: perkele, co dalej?!
"Pana Lodowego Ogrodu", cały cykl jak i tą konkretną część, polecam bez wahania. Historia żyje własnym życiem, podobnie jak jej bohaterowie. Oryginalne wątki przeplatają się z dynamiczną akcją pełną zwrotów. Fabuła wzbudza tony emocji, powodując śmiech, wywołując strach albo niedowierzanie, a to wszystko w akompaniamencie magii, walki i gryfiego mleka.
Drakkein rusza lodowym statkiem do krainy, gdzie rządy sprawuje ziemianin. Chłopiec niosący los trafia do doliny, w której śpiąca pani naukowiec śniąc, doprowadza ludzi do obłędu. Obłędu w którym jest im dobrze. To nowa religia.
"Pan Lodowego Ogrodu" po raz kolejny przyprawił mnie o solidny dreszcz emocji, a ponadto przeczuwam nadchodzącego kaca skiążkowego (chyba po raz pierwszy w mojej karierze ;-p). Ta seria jest niesamowita! Ten fatalizm, ta brutalność, ten klimat... cudo! Faktem jest, że zdarzają się takie przeskoki czasoprzestrzenne, że niektóre fragmenty trzeba czytać po kilka razy, aby je zrorumieć, ale fabuła wynagradza te uniedogodnienia ponad miarę. Ze spotkania Filara z Vuko cieszyłam się jak małe dziecko, zaś przy stopniowym odkrywaniu tożsamości kolejnych czyniących dosłownie obgryzałam paznokcie ze zdenerwowania. A to, w jaki sposób tom się zakończył, bezpardonowo wbiło mnie w fotel. Nie dość, że akcja urywa się w kluczowym momencie, to jeszcze idą święta, a ja akurat nie mam jak wypożyczyć kolejnego tomu!
Polecam, zwłaszcza wielbicielom tej trochę dojrzalszej fantastyki.
Pan z Wami! Jako i ogród jego! Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, ogłuchną komunikatory, zamilknie broń. Tu włada magia. Wystarczyło...
Wierzysz w demony? Większość ludzi nie wierzy. Niesłusznie. Demony istnieją. I potrafią zniszczyć twoje życie. Tylko dlatego, że na kogoś musiało paść...