Barwna baśń o ostatnim jednorożcu, który na przekór różnorakim złym mocom poszukuje zaginionych pobratymców. Pełno tu przygód, czarów, rycerzy i zbójców stylizowanych na podupadłego Robin Hooda, całość tkwi bowiem w realiach (umownych) średniowiecznej Europy. Jest też wątek miłosny, a nawet półtora. Powieść to wyjątkowo smakowita, napisana lekkim piórem. Autor uderza we wszelkie możliwe tony między patosem a groteską. Jednorożec to istota nieśmiertelna, tu jednak uwikłana w losy śmiertelnych, uwięzła w czasie, w skończoności - o dziwo pod niejednym względem bogatszej niż nieskończoność. Sam czas też wydaje się substancją nieco inną niż ta, w której, jak sądzimy, nurzamy się na co dzień. Beagle żongluje względnościami i miesza rzeczywistości, dowodząc, że sen tylko pozornie kłóci się z jawą, magia z bytem realnym, zmienność z trwaniem, literatura z życiem.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 1998 (data przybliżona)
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 208
Na Ostatniego Jednorożca trafiłam lata temu, znalazłam go w starych zbiorach kaset VHS. Nie był to tytuł, który napawał mnie entuzjazmem, ale moja ciekawość była większa. I chyba nikogo nie zdziwi, że zakochałam się w tej animacji od pierwszych chwil. Przez lata wracałam do niej kilkukrotnie i za każdym razem mój zachwyt był coraz większy. A później historia się powtórzyła, jak to ma w zwyczaju się dziać. Natknęłam się na książkę o tym samym tytule (było to wydanie bodajże z 95 roku), ale tym razem wygrał mój sceptycyzm, bo przecież książka nie będzie lepsza niż film. Do czasu, aż w moje ręce wpadło nowe, rozszerzone wydanie. Wydanie, które zachwyciło mnie wizualnie tak bardzo, że musiałam dać szansę tej powieści. I cóż, ponownie, przepadłam! Pokochałam Jednoroginię, tak jak ją pokochałam mając lat naście. Bo ta magiczna proza płynąca z lirycznością, z posępnymi nutami, zręcznie tworzy głęboki i intensywny mit, który jest nam znany, a jednocześnie jest całkowicie unikalny. To pełna nadziei i żalu, radości i smutku cudowna opowieść, która głośno krzyczy do czytelnika silnym i mistrzowskim kunsztem autora. A pod tym, co na pierwszy rzut oka można nazwać klasyczną baśnią, kryje się tak wiele. Kryje się historia utkana z metafor i symbolizmu, z wiary, miłości i poświęcenia. Pokazuje, że w każdym z nas jest magiczne miejsce, w którym mieszka coś czystego i zachwycającego, i że czasem, by odnaleźć to miejsce potrzeba ogromnej niezłomności i ufności wobec siebie. Ale to co przyciąga do niej najbardziej, to jej ton, niemal filozoficzny, skrywający nieco mroczny i paraliżujący wydźwięk, tak silny, że wręcz przynoszący radość z naszej śmiertelności. To ten rodzaj historii, który prześladuje czytelnika cały czas. I tak zwyczajnie, po prostu jest zniewalająca i cudowna.
Ach, co to była za baśń! Jeśli jeszcze nie czytaliście, musicie przeczytać, a jeśli czytaliście, czytajcie jeszcze raz. Ja na pewno jeszcze do niej wrócę.
Ostatni jednorożec, a właściwie Jednorogini żyje samotnie w bzowym lesie. Nie wie, że jest jedynym jednorożcem na świecie. Do czasu. Pewnego dnia podsłuchuje rozmowę myśliwych i dowiaduje się, że w jej lesie musi żyć ostatni jednorożec, bo las ten jest wyjątkowy. Rozmowa z pewnym zwariowanym motylem utwierdza ją w przekonaniu, że jest jedynym przedstawicielem swojego gatunku, gdyż reszta została przepędzona przez Czerwonego Byka, który niestrudzenie ścigał wszystkie jednorożce. W zaistniałej sytuacji Jednorogini postanawia udać się w podróż, aby odnaleźć i uwolnić swoich pobratymców. Na swojej drodze spotyka złych ludzi, którzy chcą ją wykorzystać. Spotyka również istoty jej życzliwe, czarodzieja Szmendryka i Molly, która straciła nadzieję na to, że jeszcze kiedykolwiek zobaczy jednorożca. Ta dwójka postanawia towarzyszyć Jednorogini w podróży i jest z nią od tej pory zawsze, wtedy, kiedy spotykają Czerwonego Byka i wtedy, kiedy jednorożec zostaje przemieniony w Amalteę i uczy się, jak to jest być człowiekiem. Czy Jednorogini uratuje innych przedstawicieli swojego gatunku? Co się z nią stanie, czy na zawsze pozostanie człowiekiem?
Na te pytania dostajemy odpowiedzi, ale to nie jest koniec tej opowieści. W najnowszym wydaniu książki możemy przeczytać sequel do powieści, w którym spotykamy znanych już nam bohaterów, ale też kogoś zupełnie nowego. Tą osobą jest mała, odważna i dobra dziewczynka o imieniu Sooz. To ona jest narratorem tego cudownego dodatku. Sooz opowiada w nim o swoich przygodach, kiedy jako dziewięcioletnia dziewczynka wyrusza ze swojej wioski do króla. W królu widzi jedyną nadzieję na zgładzenie gryfa, który sieje spustoszenie w jej rodzinnej wiosce. Po drodze spotyka Szmendryka i Molly. Moi ulubieńcy udają się właśnie w odwiedziny do króla po długim czasie rozłąki. Sooz jedzie z nimi. Za Molly i Czarodziejem zaczęłam mocno tęsknić, jak tylko przewróciłam ostatnie strony właściwej powieści, dlatego ucieszyłam się, kiedy spotkałam ich w nowelce. Bardzo chciałam wiedzieć jak potoczyło się dalej ich życie. Nowela „Dwa serca” zaspokoiła moją ciekawość. Tytuł, czego się nie spodziewałam, nawiązuje nie do znanej nam z powieści Jednorogini, ale właśnie do gryfa, który jest istotą o dwóch sercach, lwim i orlim i aby samemu przeżyć, trzeba przebić jego oba.
Wspaniała to była przygoda. Poruszająca, refleksyjna, mądra. Napisana przepięknym językiem, z jedynym w swoim rodzaju poczuciem humoru. A wisienką na torcie okazało się być przepiękne wydanie, wzbogacone fantastycznymi ilustracjami. Cieszę się, że mogłam sięgnąć po książkę. Baśń tę znałam już wcześniej, ale oglądałam ją w formie filmu animowanego, do tego nie był najnowszy, bo z 1982 roku. Film był fajny, podobał mi się, chociaż grafika już nieco mniej. Można było wyczuć wyjątkowy klimat tej baśni, ale dopiero czytając książkę, odkrywa się wszystkie zalety tej opowieści. Bo sama fabuła nie jest jakoś specjalnie odkrywcza i skomplikowana, a i morał, ostatecznie niczym nie zaskakuje. „Ostatni jednorożec” to prosta historia, która rozwija się raczej wolno. Bohaterowie mają do przebycia pewną drogę i do wykonania misję. I, tak naprawdę, z łatwością można przewidzieć, jakie będą kolejne kroki bohaterów i jak zakończy się cała opowieść.
Ale, ale, ta historia to coś więcej. Poza wspomnianym już klimatem, na który składają się przepiękne, magiczne wręcz opisy i coś, czego nie udało mi się uchwycić, dostajemy dobrze przykryte drugie dno powieści. Kiedy zaczynamy czytać, możemy odnieść wrażenie, że to bajka dla dzieci, może dla trochę większych dzieci również, ale nadal bajka. Nie spodziewamy się jednak, że odnajdziemy w tej opowieści tak wiele ukrytych znaczeń. To właśnie odkrywanie wspomnianego drugiego dna, sprawiło mi najwięcej przyjemności podczas lektury „Ostatniego jednorożca” i nie pozwoliło mi się od tej książki oderwać. To również jest przyczyna, dla której chcę i będę wracać do tej książki.
"Mało kogo biorą za tego, kim jest. Świat roi się od fałszywych ocen. Popatrz, ja natychmiast rozpoznałem w tobie jednorożca i wiem, że dobrze ci życzę. A ty masz mnie za błazna, gbura, może zdrajcę, i taki być muszę, skoro tak mnie widzisz. (…) Na mnie rzuciłaś urok fałszu i w twoich oczach już zawsze będzie mnie on obciążał. Nieczęsto tym jest człek, co ma w twarzy, a rzadziej tym, co mu się marzy".
„Ostatni jednorożec” to powieść o odkrywaniu tego, kim naprawdę jesteśmy, o relacjach między ludźmi, o sile przyjaźni i miłości ponad podziałami. Bohaterowie opowieści nie są przypadkowi. Każda z postaci musi zmierzyć się z własnymi lękami, musi dowiedzieć się kim jest i tę prawdę zaakceptować. Dopiero wtedy będą mogli wykonać zadanie, które przydzielił im los. I każde z nich tej prawdy o sobie poszukuje, na swój sposób i wedle swoich możliwości. Nie da się ich nie polubić. Jedyną postacią, która może zrazić do siebie czytelnika jest podupadły król, w książce Nędzor, w filmie Haggard. To człowiek okrutny, zły, wyjątkowo nieprzyjemny , pozbawiony jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Ale z drugiej strony jest to postać, której można współczuć, bo chociaż już stary, niczego nie zdążył się w ciągu swojego życia nauczyć. Kończy marnie, odchodzi zapomniany. Wszyscy inni przechodzą pewną przemianę, a najbardziej, moim zdaniem, zmieniają się Lir, młody książę, który z tchórza przemienia się w bohatera i Szmendryk, towarzyszący złej czarownicy oszust , który w końcu uczy się używać prawdziwej magii. Szmendryk staje się odpowiedzialnym i poświęcających się dla innych prawdziwym czarodziejem. Postaci kobiece również zostały pięknie zarysowane. Molly Grue, początkowo żyjąca z szajką rozbójników, zrzędliwa i niezbyt sympatyczna, okazuje się być wspaniałą towarzyszką, zastępującą wszystkim młodym mamę, dbającą o każdego, przekochaną kobietą z sercem na dłoni. I chociaż wydaje się to niemożliwe, to ona rozpoznaje w Amaltei jednorożca, chociaż większość ludzi widzi w niej zwykłego konia. Tylko nieliczni mogą dojrzeć prawdziwe oblicze jednorożców, ludzie o czystym sercu i o szlachetnych zamiarach. A jak zmienia się Amaltea? To musicie przeczytać sami. Tu napiszę tylko, że musiała przejść długą drogę od jednorożca do człowieka i z powrotem, musiała uwierzyć i zdobyć się na odwagę, aby móc dokonać tego, co zrobić musiała.
Powieść nie kończy się typowym happy endem, ale nadal jest to szczęśliwe zakończenie, takie, do którego zmierzała ta historia od początku. Po drodze pojawiły się jednak inne wątki, zaburzające tę prostą opowieść i sprawiające, że chciałam, aby ta historia zakończyła się inaczej. Czytając nowelkę, miałam nadzieję na taki happy end, jakiego spodziewałam się w poprzedniej historii. I chociaż dodatek spodobał mi się jeszcze bardziej, bo rozwiał moje wątpliwości co do przyszłości Szmendryka i Molly, skomplikował to, co było dla mnie równie ważne, a co dobrze podsumowują słowa samego czarodzieja, które przytaczam poniżej. Dodam tylko jeszcze, że dodatek jest napisany w podobny sposób. Uważny czytelnik od razu zauważy wielowarstwowość tej krótkiej historii. Również ta opowieść jest tak naprawdę nie o gryfie i mającym go pokonać królu Lirze, ale o tym, co z człowiekiem potrafi zrobić miłość, szczególnie ta niespełniona, o tym, jak dużo potrzeba odwagi, aby żyć po swojemu i wreszcie o tym, jak bardzo skomplikowane potrafią być relacje między ludźmi.
"Wskrzesiła psa. O mało nie wyzionąłem ducha, zaklinając ją, żeby przybyła na ratunek Lirowi; wzywałem ją tak, jak jeszcze nikt na świecie nie wzywał jednorożca – a ona wskrzesiła nie jego, tylko psa! A zawsze mi się wydawało, że nie ma poczucia humoru".
Chociaż smutna to opowieść, nieco przygnębiająca, refleksyjna, zachęcam do przeczytania. Dużo mówi o nas samych i uczy czegoś, czego nie nauczą nas nigdzie indziej. Daje też nadzieję.
Polecam z całego serca!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Nowa Baśń.
Autor słynnego „Ostatniego jednorożca” powraca z nową, kunsztownie opowiedzianą współczesną baśnią o jednorożcach. Claudio Bianchi od wielu...
W tej niesamowitej opowieści o miłości i śmierci młody Tikat, szukając ukochanej, którą utracił, wkracza w mroczny świat magii. Podczas wędrówki spotyka...
Przeczytane:2022-08-28,
Jaka jest wasza ulubiona bajka z dzieciństwa?
🌪💙💞
Jednorogini żyła w lesie liliowym i pędziła żywot samotny. Pewnego dnia ruszyła w podróż w poszukiwaniu podobnych sobie. W towarzystwie nieudolnego magika Szmendryka i nieustraszonej Molly po raz pierwszy od urodzin poznaje uroki i trudy życia. Jej droga wiedzie do zamku podupadłego monarchy – i do konfrontacji z bestią, która wytrzebiła jej gatunek.
🌪💙💞
,,Ostatni jednorożec. Wydanie rozszerzone” autorstwa Peter S. Beagle.
Czytając tę książkę czułam się jakby otaczał mnie ciepły, puchaty kocyk. To cudowne, że poprzez literaturę możemy cofać się do czasów dzieciństwa i przypomnieć sobie te czasy niewinności.
Bajki mają w sobie ten magiczny i niepowtarzalny klimat. Historie, w których bohaterowie nie zawsze są ludźmi, a jednak posiadają ludzkie cechy.
Opowieść o ostatnim jednorożcu rozczula, pociesza, a niekiedy zmusza do refleksji. To cudowna książka z przepięknymi ilustracjami.
W tej pozycji znalazłam wszystko to czego chciałam. Elementy fantastyczne, pewnego rodzaju pocieszenie i radość, gdyż takie pozycje najzwyczajniej cieszą.
Jedyne do czego mogłabym się przyczepić do język i styl jakim napisana jest ta książka. Nieco ciężki przez, co nie poleciłabym jej młodszym czytelnikom. Jednak tym nieco starszym już jak najbardziej.
Jeśli i wy lubicie od czasu do czasu zadurzyć się w bajkowych klimatach to jak zachęcam do sięgnięcia po lekturę.