“Nocne” to miejsce, w którym możesz zasiąść na widowni i obserwować, jak pociesznie bezradni są ludzie postawieni wobec tego, co wykracza poza ramy ich percepcji. Popatrz zza weneckiego lustra na ich groteskowy i pełen beznadziejnych uników taniec. Zupełnie jakbyśmy przyszli tu szukać szczęśliwych zakończeń i pociechy.
Wydawnictwo: Wydawnictwo IX
Data wydania: 2021-05-14
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 432
Język oryginału: polski
Paweł Mateja, choć znany z różnych czasopism oraz antologii, dla mnie jest nowym nazwiskiem. W świat jego grozy wkroczyłam więc z carte blanche i bez jakichkolwiek uprzedzeń, czy oczekiwań. ,,Nocne" złapało w swe mroczne, kleiste macki już od pierwszego opowiadania. Paweł Mateja serwuje czytelnikowi przepyszną dawkę horroru niedopowiedzianego, tajemniczego, w którym na próżo szukać jakichkolwiek pozytywnych akcentów. Każde opowiadanie jest brudne i mroczne, przepełnione tak dusznym klimatem, że aż ciężko jest oddychać. Opowiadania choć oscylują wokół spójnej tematyki, to nie nudzą, a wręcz zaskakują i budzą kolejne pytania. Szepty wynurzają się z ciemności, rozpad atakuje nozdrza. Czytelnik zaś stopniowo coraz bardziej wpada w zasadzkę - sieć zaplecioną przez autora ze słów, skrupulatnie sklejonych. Dusza czytającego nasiąka tym złem i nie chce opuścić wilgotnego lokum.
Paweł Mateja bardzo pewnie porusza się w tym świecie weird fiction. I choć zwykle z opowiadaniami mi nie po drodze, to tutaj czytając można się dosłownie opić tym mrokiem, chłeptać czerń i rozcierać ciarki niesamowitości. Wiele opowiadań pozostaje w sferze niedopowiedzeń, tajemnicy dogłębnie skrywanej. Autor bawi się konwencjami, podrzuca smaczki. Tańczy między tym co realne, a onirycznym koszmarem. A wszystko doprawia wywarzonym, eleganckim i stylizowanym językiem, od którego nie sposób się oderwać. Powietrze faluje, tańczy naładowane złymi emocjami. Jedno opowiadanie siedzi mi nieustannie w głowie - ,,Taniec Panny Sauer". Z założenia proste, ale w wykonaniu niesamowicie smakowite.
Przychodzę dziś z czymś niesamowitym. Dwanaście opowiadań zapewniających podróż poza znane nam ramy świata, do innych rzeczywistości.
To mocna groza, bardzo klimatyczna, oniryczna, psychodeliczna i groteskowa. Pełna ukrytych znaczeń i symboliki. Ogrom tu niedopowiedzeń niesamowicie poruszających naszą wyobraźnię i wywołujących niepokój.
Jestem pod wrażeniem tego, jak autor potrafił te opowiadania dosłownie spajęczyć, prawie każde opowiadanie jest oblepione pajęczyną czy mieszka w nim pająk i o dziwo! To wszystko brzmi sensownie. Tutaj mamy niby zwykłe miejsca i zwyczajnych ludzi, ale dziwne zdarzenia sprawiają, że atmosfera gęstnieje i bohaterowie poruszają się w nowej rzeczywistości niczym w lepkiej mgle. Podczas tej lektury miałam wrażenie, że przekroczyłam granice snu i jawy, że oto właśnie zostałam przebudzona i nagle otworzyło się we mnie trzecie wszechwidzące oko.
To książka, której lekturę warto sobie dawkować, delektować się nią, choć ciężko się od niej oderwać, świetne są tu gierki słowne i nie brak odniesień do literatury.
Moimi faworytami są tu: Mało rymów i Taniec panny Sauer. Osobliwa, mroczna rzecz, śmiało można ją postawić na półce koło Guni czy Aickmana. Miejsce w moim podsumowaniu rocznym ma zapewnione.
Wydanie jest przepiękne, klimatyczne wklejki i ta okładka!
Cóż mogę rzec więcej? Jestem zachwycona!
„Plama światła” to historia dwóch przyjaciółek, które wybrały się w Bieszczady i trafiły na niecodzienny festiwal… W trakcie festiwalu...
Przeczytane:2022-02-15, Ocena: 5, Przeczytałam, czytam z Legimi 2022, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu - edycja 2022, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2022, 52 książki 2022,
Ależ to było dobre! Mocne, klimatyczne, mroczne, pachnące złem. To kilka opowiadań luźno ze sobą powiązanych. Choć „Nocne” klasyfikowane są jako horror, nie straszą tu potwory zza szafy ani wyskakujące zza rogu upiory (no, może czasem 😉). Tu straszy głównie to, czego nie widać, co jest ledwie dostrzegalne kątem oka. Co nie znaczy, że nie można się wystraszyć. Można i to bardzo. Można poczuć klaustrofobiczną atmosferę, wszechogarniający lęk, niepewność.
Mateja straszy czytelnika gęstą, duszną atmosferą i zadziwia zakończeniami, które czasem mogłyby być bardziej wyraziste, konkretne. Trochę mi przeszkadzał brak wyraźnej kropki na końcu, mocnego uderzenia. I to jedyne, do czego mogę się przyczepić 😉 Cała reszta jest świetna, dająca do myślenia, jawa miesza się tu ze snem, a zło wyziera zewsząd…
I ta okładka idealnie pasująca do treści – genialna! Bardzo polecam! To dobrze napisana rzecz i dobrze się ją czyta! Mogą wystąpić skutki uboczne w postaci dziwnych snów.