Noc z czwartku na niedzielę
Gaja Grzegorzewska

Kryminał, w którym pierwsze skrzypce gra napięcie erotyczne między Julią, Aronem i Wiktorem.... Kraków, noc, kamienica pełna pijanych i naćpanych ludzi i trup, nie jeden nawet. Akcja prowadzona jest szybko, rozwiązanie przychodzi aż nazbyt prędko. Bohaterowie gubią się w labiryncie klubu, w jego podziemiach i tym, czego właściwie sami chcą od życia. Alkohol leje się stumieniami i aż dziw, że detektywi są w stanie cokolwiek wywnioskować. Niestety, ale bez szału.

W sumie to zagadka była całkiem spoko i świetnie przemyślane morderstwo. Natomiast strasznie straszna historia sprzed 500 lat nie wnosi nic oprócz zwietrzałego kościotrupa. Przypuszczam, że bohaterowie szybciej by rozwiązali tą zagadkę gdyby się przespali i porządnie wytrzeźwieli. Ale przecież po co? W super modnym krakowskim klubie dochodzi do niespodziewanych zgonów (dwuznacznie ) 90% żeńskiej klienteli to łatwe cichodajki, tylko nie wiadomo komu cicho dają bo heteroseksualnych facetów też jest jak na lekarstwo. Absurdalna sytuacja, że śledztwo prowadzi brat właściciela klubu, który to właściciel jest spowinowacony z ofiarami, a do tego pakuje im się na głowę reality show w którym jest tylko show z minimalna domieszką reality.