Wyczekiwany powrót komendanta Servaza i jego przerażające starcie z Hirtmannem.
Kirsten Nigaard, inspektor norweskiej policji, prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa kobiety zatrudnionej na platformie wiertniczej na Morzu Północnym. Na zbiórce personelu brakuje jednego mężczyzny. W jego kabinie Kirsten trafia na plik zdjęć. Kilka dni później odwiedza Martina Servaza w jego biurze w Tuluzie. Nieobecny pracownik nazywa się Julian Hirtmann, tak samo jak nieuchwytny psychopatyczny morderca, którego komendant ściga od kilku lat. Ku swemu zaskoczeniu na zdjęciach Servaz rozpoznaje siebie. Norweska policjantka pokazuje mu jeszcze inną fotografię. Przedstawia ona dziecko, a na odwrocie widnieje imię: Gustav.
Dla dwójki policjantów oznacza to początek mrożącej krew w żyłach podróży. U jej celu, w mrokach nocy, czeka na nich bezlitosny wróg, który zamierza zmienić ich życie w piekło.
Od czasu wydania debiutanckiego Bielszego odcienia śmierci (Rebis 2012), nagrodzonego Prix Polar na festiwalu w Cognac za najlepszą francuską powieść 2011 roku i zekranizowanego w 2016, Bernard Minier święci sukcesy. Kolejnymi powieściami - Kręgiem (REBIS 2013), Nie gaś światła (REBIS 2014) i Paskudną historią (REBIS 2015) - wypracował sobie niekwestionowaną pozycję na scenie francuskiego kryminału. Jego powieści przetłumaczono do tej pory na czternaście języków.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2018-01-30
Kategoria: Albumy
ISBN:
Czas trwania:17 godz. 27 min. min.
Czyta: Piotr Grabowski
Tytuł oryginału: La nuit
Język oryginału: francuski
Kolejne moje spotkanie z Servazem i Hirtmannem. Servaz wraca do pracy i od razu na powitanie zostaje ponownie wciągnięty w historię z Hirtmannem. Gdy ktoś grozi Twojemu dziecku to jesteś gotów zrobić wszystko, żeby je ochronić. Także i Martin Servaz. Atmosfera zagęszcza się na każdej stronie, akcja wciąga coraz bardziej aż do niesamowitego zakończenia, Morderca ujęty, rodzina w komplecie. Wszystko dobrze się zakończyło i wtedy.... No cóż, to już musicie sprawdzić sami. Ale książki Miniera ja czytam w ciemno.
Ależ to było rozmemłane, rozlazłe i nudne przynajmniej do połowy, a bardzo naciągane i niewiarygodne od drugiej połowy do końca. Bardzo się zawiodłam na panu, panie autorze. W pierwszej części rozwlekłe rozważania o śpiączce komendanta Servaza okraszone wybujałem słownictwem typu '' neuronalny korelat świadomości'', czy '' sekrecja hormonów '' i inne podobne wyrażenia. Mnóstwo powtórek, przypominania oczywistych oczywistości (jakby czytelnik był jakiś mądry inaczej) Za to w drugiej części Servaz jest tak naiwny, jakby miał z pięć lat. Jednak przy tym prawdziwy z niego heros niczym Harry Hole i Wiktor Forst razem wzięci. Normalnie zabili go i uciekł. W godzinę po bardzo poważnej operacji chirurgicznej, lata po śniegu jak nowo narodzony młody bóg i wciąż naprawia świat. Za to jego jakżeż super inteligentny przeciwnik Julian Hirtmann, to super stary bóg, który dla odmiany wszystko wie o wszystkich, wszystkich ma w garści i niezależnie od tego, czy akurat jest na wolności, czy siedzi w areszcie, wszystkich i wszystko potrafi załatwić i wszyscy dla niego pracują. A, no i żeby nie było, choćby nie wiem, jak bardzo komendant był sterany, to i tak wciąż jest super przystojny i wszystkie kobitki na niego lecą. Nawet chłodna norweska policjantka z dziwnymi zaburzeniami. Panie Minier, tym razem pan przekombinował i to zdrowo, właściwe mogłabym powtórzyć za czytelniczką Marzeną:
'' Ktoś naoglądał się zdecydowanie za dużo amerykańskich filmów.
I to nie byłam ja. ''
Właściwie to mogłabym się podpisać wszystkimi moimi kończynami pod całą opinią Marzeny, bo mam bardzo podobne odczucia.
Mam nadzieję, że następna część przygód komendanta Servaza będzie bardziej...wiarygodna i nie taka '' odleciana '' od rzeczywistości.
Kristien Nigaard zostaje wezwana do sprawy morderstwa która jak się okazuje pracowała na platformie wiertniczej. Gdy się tam udaje okazuje się że jeden z mężczyzn zniknął a wśród zdjęc znajduje zdjęcie małego chłopca podpisane imieniem Gustav oraz kilkanaście zdjęć Martina Servaza. Zaginiony mężczyzna nazywa się tak jak nieuchywtny morderca psychopata Julian Hirtmann, którego Martin ściga od lat to nie może być zbieg okoliczności. Kim jest Gustav rozpoczynają się poszukiwania chłopca i niebezpieczna graz w otka i myyszkę z przebiegłym mordercą to on gra pierwsze skrzypce. Kristien i Martin łączą siły by odnaleźć dzicko ze zdjęcia i Hirtmanna bo dziecko jest dla niego bardzo ważne. Martin musi stawić czoła niebepiecznegmu mordercy i może komuś jeszcze. Na Juliana poluje także zrozpaczony ojciec któremu zamordował ukochaną córkę. Powiem do połowy się wynudzilam i to dosłownie dopiero od momentu znalezienia dziecka robi się naprawdę ciekawie książka nabiera tempa. Tego się nikt nie spodziewał to jest główny i najważniejszy wątek. Nie wiadomo kto tu jest wrogiem a kto przjacielem. Przyjaciół trzymaj blisko a wrogów jeszcze bliżej.To swoisty wyścig z czasem i kto wygra tą walkę przekonajcie się sami.
Minier w świetnej formie! Psychopata powraca po latach! To znakomita kontynuacja świetnej serii, jest mrocznie, krwawo, zimno, ciemno, strasznie. Są pościgi, ucieczki, zemsta i, o dziwo! miłość.
Bardzo polecam lubiącym mocniejsze klimaty.
Do Tuluzy przyjeżdża policjantka z dalekiej Norwegii, Kirsten Nigaard. Prowadzi sprawę zamordowanej kobiety, pracownicy platformy wiertniczej . W toku śledztwa wychodzi na jaw, że pracownikiem tejże platformy był niejaki Julian Hirtmann. I że być może wrócił do Francji. Czy Martin Servaz będzie w końcu mógł stanąć oko w oko ze swoją Nemezis? Jak zakończy się ten trwający od czterech tomów taniec?
Może to tylko takie wrażenie, ale zauważyłam, że zwykle – oczywiście nie zawsze, są wyjątki – ostatni tom jakiegoś cyklu jest tomem słabszym. Może to znużenie autora, może żal czytelnika, że jakaś przygoda dobiegła końca… Ciężko mi się czytało „Noc” Miniera. Może to przez brak czasu (przygotowania do świąt i te sprawy…), ale akcja momentami nieco się ślimaczyła. Ze wszystkich czterech tomów, ostatni czytałam najdłużej i z najmniejszym zaangażowaniem. Czy jest zły? Absolutnie nie. Tylko jakoś tak mi było z nim… nie po drodze. Jedno mnie ucieszyło- w końcu Hirtmann miał swoje „pięć minut”, a nawet dłużej. Przez te wszystkie tomy jakoś zdążyłam go polubić. Czy to koniec cyklu? Wszystko na to wskazuje, ale kto wie…
Wyczekiwany powrót Servaza i jego przerażające starcie z Hirtmannem! Norweska inspektor Kirsten Nigaard prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa...
Wystarczył jeden telefon i jeden enigmatyczny e-mail, aby komendant Martin Servaz został wciągnięty w wir mrocznego śledztwa, w którym musi...
Przeczytane:2022-05-15,
Z kolejnym tomem cyklu Martin Sevraz mam spory problem. „Noc” nie odbiega poziomem, zarówno merytorycznym, jak i formą od pozostałych części. Pojawia się natomiast na początku powieści wątek, który potem – już niepotrzebny – zostaje przez autora porzucony. Wygląda trochę®, jak wciśnięty na siłę do całej tej historii, bo jakoś trzeba było zacząć.
Za morderstwem na platformie, nad którym pracuje norweska policjantka, Kirstin Nigaard stoi nie kto inny, jak Julian Hirtmann, łączy więc siły z Martinem, by wspólnie odkryć rozwiązanie zagadki i znaleźć wielokrotnego oszusta, kłamcę, gwałciciela i mordercę.
Oprócz pracy nad nowym śledztwem, Martin musi pracować nad typowymi rodzinnymi relacjami. Po os ostatnich wydarzeniach, które miały miejsce w poprzednich tomach, jego córka, Margot, bierze urlop z pracy i przyjeżdża, by się nim zaopiekować.
Martin był przyzwyczajony do samodzielnego mieszkania i teraz, kiedy jego córka nalega, by się jej opowiadał, co w danym momencie robi, gdzie jest i kiedy wróci, wywołuje kolejne napięcia i stres, a one z kolei ciągłe kłótnie. Margot, choć przyjechała zaopiekować się ojcem, ciągle siedzi sama w domu i czuje się samotna, a Martin, który ma teraz bardzo dużo na głowie, obawia się z nią kontaktować, y nie wywoływać w ten sposób kolejnych sporów. Wie, że córka krytykuje go za styl życia, za to, że w jego lodówce znajdują się same niezdrowe przekąski, za palenie papierosów i pracę w nienormowanym czasie, zwykle do późnych nocnych godzin. Nie mówiąc już o nieplanowanych, długich podróżach, czy zatrzymywania się na noc w hotelach.
Sama ma w tym czasie poważne problemy, choć się do nich nie przyznaje. Próbuje zmienić złe nawyki Martina na dobre – kupuje zdrowe jedzenia i wyrzuca stare, zachęca go do wcześniejszych powrotów do domu, dbania o siebie i rzucenia papierosów, gdy tak naprawdę próbuje zadbać o samą siebie.
Martin martwi się nie tylko powrotem Hirtmanna, ale także swoją córką. Dogadanie się ze sobą zajmie im sporo czasu a i tak dotrą do poziomu, który serdeczny i życzliwy człowiek mógłby nazwać jedynie niezłym.
W międzyczasie autor wprowadza watek, który pojawił się już w kilku oglądanych przeze mnie filmach, czy serialach i którego szczerze nie znoszę. Zawsze mam ochotę przerwać w połowie i z trudem udaje mi się wytrwać do końca. Tu również miałam z tym trudności, bo strasznie mnie ta część historii denerwowała.
Hirtmann, kiedy udaje się go odnaleźć, okazuje się mieć wielu – czasem bardzo zaskakujących wspólników – którzy przekazują mu na bieżąco wszystkie wiadomości, ściśle współpracując, ściągając do niego ofiary i pozostając z nim w stałym kontakcie.
Jesteśmy przyzwyczajeni też do tego, że Servaz robi różne głupie rzeczy, za które mniej, lub bardziej obrywa od swych przełożonych. Tym razem czytelnicy są świadkami tak bardzo głupiego czynu, że trudno uwierzyć, że taki pomysł narodził się w głowie autora. A wyjaśnienie, jak do tego doszło, jest równie absurdalne, co wiara małych dzieci w istnienie zębowej wróżki.
Tłumaczka, Monika Szewc – Osiecka, też nie do końca wywiązała się ze swojej pracy, bo w niektórych zdaniach „udało” jej się pomylić osoby, przez co zdania te nie mają najmniejszego sensu.
Ta część wydaje się na ten moment najbardziej chaotyczna. Zawiera porzucone wątki, zaskakujące zachowania zdawałoby się dobrze nam znanych bohaterów, absurdalne opisy i sytuacje, oraz tytuł, który nie wydaje się mieć nic wspólnego z treścią.
Tym razem jest nieco słabiej, ale może warto przebrnąć i zobaczyć czy w kolejnych tomach poziom nie będzie lepszy.