Niebieska nuta


Tom 3 cyklu Muzyczne kryminały
Ocena: 4.29 (7 głosów)

Zabójcza improwizacja

Doświadczony przez los Bartosz Czarnoleski znów zaczyna wszystko od początku. Przeprowadza się do Pogodnej, licząc na to, że w spokoju odbuduje swoje życie. Tu pochłania go klub jazzowy Blue Note, w którym poznaje Cygana i zaczyna z nim grać. I kiedy wszystko zdaje się układać, Bartosz znajduje zasztyletowane zwłoki przyjaciela. Kto stoi za morderstwem?

Zabójcza improwizacja to trzeci tom serii muzycznych kryminałów Jana Antoniego Homy.

Jan Antoni Homa ­- skrzypek i pisarz, absolwent Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Solista, kameralista, symfonik. Współpracował z Polską Orkiestrą Radiową, Zespołem Kameralistów Filharmonii Narodowej, Orkiestrą Barokową Concerto Avenna, Królewską Filharmonią Flandryjską oraz Filharmonią Południowoholenderską, w której aktualnie pełni funkcję drugiego koncertmistrza. Prymariusz kwartetów smyczkowych Johannes i ExLibris, członek International Piano Trio. Oprócz serii o muzyku detektywie wydał dedykowane braciom mniejszym Kręgi albo kolejność zdarzeń oraz antyutopię Bunt manekinów. Autor bloga oto I owo nagrodzonego w 2011 roku Nagrodą Jury w Konkursie na Literacki Blog Roku.

Informacje dodatkowe o Niebieska nuta:

Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: 2021-05-18
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN: 9788366899162
Liczba stron: 158
Język oryginału: Polski

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Niebieska nuta

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Niebieska nuta - opinie o książce

Altówka kontra bejsbol

Czasem się zastanawiam, co się dzieje z tym światem. Największe dzieła literatury czekały spokojnie po kilkadziesiąt lat na wydanie i często doczekiwały się go po śmierci autora. Nawet taki Remigiusz Mróz, zanim podbił rynek książki, przez kilka lat bezskutecznie odbijał się od drzwi wydawnictw. Wydaje się, że redaktorzy są nieugięci, że bardzo skrupulatnie badają, czy materiał, który dostali w ogóle nadaje się do oddania czytelnikom. Tylko że potem trafia się na takiego Jana Antoniego Homę z jego Niebieską nutą i zaczyna się mieć poważne wątpliwości.

Zacznijmy od tego, że zaczęłam (i raczej również skończyłam) przygodę z cyklem Zabójcza improwizacja od trzeciego tomu, czyli wspomnianej już Niebieskiej nuty. Gdybym była trochę bardziej wyrozumiała, może i bym zaczęła się zastanawiać, czy moje nienadążanie za niektórymi elementami fabuły nie ma źródła w nieznajomości poprzednich części. Tylko że ci, którzy trochę mnie znają, wiedzą, że dla wielu rzeczy potrafię być wyrozumiała, ale nie dla naprawdę kiepskiej literatury.

Niebieska nuta, wypuszczona na rynek w 2021 roku przez wydawnictwo Oficynka powieść sensacyjno-kryminalna autorstwa muzyka i blogera Jana Antoniego Homy, ma 158 stron. Słownie: sto pięćdziesiąt osiem. Na oko font trzynastka, klasyczna interlinia półtora. Na czterdziestej siódmej stronie znajdujemy pierwszego i jedynego trupa. Drodzy czytelnicy, dodajcie dwa do dwóch, jak mniej więcej w takim formacie musi wyglądać zagęszczenie akcji? No dobrze, to teraz uświadomiwszy sobie parę prostych zależności matematycznych i ogólną ekonomię przestrzeni powieści, przyjmijcie do wiadomości, że na jej kartach spotykamy się z „wielką konspiracją na polityczną skalę” i świetnie zorganizowaną na najwyższych szczeblach władzy lokalnej neonazistowską bandą działającą w Wygwizdowie Dolnym. Znaczy, przepraszam, w Pogodnej. Robi się gorąco, nie? Cóż, ekonomia krótkiej powieści nie przeszkadza autorowi dodać fragmentów z wcześniejszych przygód bohatera i narratora z włoską mafią (no dobra, napomknąć), opisać, czym zajmował się ojciec właściciela tytułowego klubu jazzowego, wspomnieć w anegdocie na dwie strony, kto był pierwotnym adresatem dedykacji IX Sonaty na skrzypce i fortepian op. 47 Beethovena i jeszcze do tego wszystkiego dokładnie opisać to, że bohater kosił cudze trawniki by się w miasteczku utrzymać.

Na upartego da się jeszcze Homie wybaczyć dziki odlot fabularny, po prostu w którymś momencie czytelnik uodparnia się na absurd i zaczyna wierzyć, że pewien altowiolista ma świetne wtyki w policji i może wyjść bez większego szwanku ze starcia z lokalnymi bojownikami ortalionu i dwoma zaprawionymi w mordowaniu niewinnych przechodniów amstafami. Jaki kraj, taki James Bond, w literaturze też musimy mieć takich śmiałków, co wysadzą w powietrze cały dom, będąc zaledwie parę kroków dalej i spacerkiem odejdą z miejsca zdarzenia otrzepując nonszalancko klapy marynarki. Problem w tym, że tak naprawdę z książki wieje nudą. Z tego, co dzieje się w powieści naprawdę dałoby się uklecić solidny, cały czas trzymający w napięciu kryminał. Surrealistyczny, ale jednak. Niestety, autor umie dobrze operować słowem tylko w momencie, gdy trzeba w usta naszego bohaterskiego muzyka włożyć jakąś ciętą ripostę. Trudno Homie zachować podstawową równowagę i finalnie mamy książkę „łaciatą” – raz dzieje się za dużo w jednej chwili, a raz nie dzieje się nic. Z całym bogactwem inwentarza. Mamy przerzucanie tony węgla i dopytywanie starszej pani o fakturę, albo pokonywanie jakimś cudem w pojedynkę trzech dresiarzy z kijami bejsbolowymi. Nic pomiędzy. 07, gdzie jesteś, do cholery jasnej?

Dobra, zmęczyłam się tym ociekaniem jadem, pora sobie naszykować meliskę i trochę ochłonąć. Ostatecznie w każdej powieści powinno być jakieś ziarenko dobra. Może będzie to mocno naciągane, ale przyznaję, że Homie udało się uchwycić małomiasteczkowy klimat niechęci do wszystkiego, co obce. Owszem, potem stworzył z tego surrealistycznego potworka, ale jednak. Na uwagę zasługują też bohaterowie, zwłaszcza niezwykle serdeczny i pozytywny Cygan oraz wyobcowana i tajemnicza Blue. Może tylko trochę dało się z samej lektury wyłapać, w jakim właściwie są wieku. Osobiście długo myślałam, że to nastolatkowie. Naszego biednego agenta altowiolistę zostawię w spokoju, to konwencja wbiła go w buty twardziela, który poradzi sobie ze wszystkim, co mu ześle los.

Niebieska nuta to powieść która w ogóle nie powinna powstać w takim formacie. Widać, że autor ma rozmach i ambicje, by stworzyć dzieło na więcej niż marne sto pięćdziesiąt stron. Pewnie bardzo by chciał, by to były takie przygody Roberta Landgona, płonący kardynałowie i kastrujące sterydy podrzucane przez bioterrorystów. W sumie nie wiem, czemu nadal próbuję bronić książki nawet przed samą sobą, widząc, że nie grają (nomen omen) w niej podstawowe kwestie. Gdybym była wredniejsza, kazałabym Janowi Antoniemu Homie wrócić do orkiestry, bo tam jego miejsce. Stwierdzam jednak, że to nie ma sensu. Niech pisze książki o superbohaterskim muzyku, który potrafi uratować świat przed Ku Klux Klanem w wersji „połlisz edyszyn” (tak, jeszcze pod koniec będę się czepiać, że napisał zupełnie nieironicznie w powieści słowo „skrolować”). Tylko niech się nie dziwi potem, że nie będą one w top 10 sprzedaży w Polsce. To nie są dobre kryminały. Nie są nawet niezłe. Po prostu są i jakoś musimy to jako czytelnicy przeżyć.

Link do opinii

Jan Antoni Homa, autor muzycznej trylogii kryminalnej, zmienia klimat w ostatnim jej tomie. Do tej pory, wraz z bohaterami, mieliśmy przyjemność słychać muzyki klasycznej. Tym razem została nam zaserwowana opowieść w rymie jazzu.

Bartosz Czarnecki ze zwycięscy przemienia się w utracjusza. Stracił swoje dotychczasowe życie, dlatego postanowił zbudować nowe. Trafił do niewielkiej miejscowości o sympatycznej nazwie Pogodna. Może nie został w niej szczególnie słonecznie przyjęty, jednak znalazł tam swoją przystań. Okazał się nią klub jazzowy o nazwie Blue Note. Bartosz dobrze się w nim czuje i znajduje przyjaciół – ludzi, którzy kochają muzykę tak jak on. Los jednak nie pozwolił byłemu altowioliście spokojnie osiąść na czterech literach. Wkrótce zostają znalezione zwłoki, jednej z bliskich z mu osób. Bartek rozpoczyna prywatne śledztwo.

Ponieważ „Niebieska nuta” to ostatni tom trylogii czytelnicy mogą mieć wobec tej książki swoje wyobrażenia. To co zaskakuje już na pierwszy rzut oka to objętość. To nie jest konkretna, prawie 500 stronicowa księga, a ledwo 160 stron czytania. Oczywiście, że o niczym to nie świadczy – krótkie nie znaczy gorsze – ale na półce dziwnie taki zestaw wygląda.

Co do akcji, to jest ona w dalszym ciągu dynamiczna. Autor w drastyczny sposób ograniczył opisy, które zachwycały lub nudziły – w zależności od preferencji – w poprzednich częściach. Tempo na pewno na tym zyskało, chociaż wątek kryminalny mógłby być sprawniej wprowadzony. Początek ma charakter małomiasteczkowej obyczajówki. Ma to swój urok – nie zaprzeczę – ale ja z niecierpliwością wypatrywałam „rozróby”.

Mnie osobiście zachwycił „dobór muzyki” do tej części. Bartosz jest w takiej sytuacji życiowej, że mógł trafić wszędzie, a on wchodzi do klubu jazzowego. To jest taki moment, że fani jazzu mogą mnie obrzucić czym chcą, bo kompletnie nie znam się na tym rodzaju muzyki, jednak to właśnie ona i klimat klubów, gdzie jest puszczana, pasuje mi do sytuacji głównego bohatera. Jest w niej coś nostalgicznego, a zrazem radosnego. I tak nasz exaltowiolista ze smutkiem wspomina wszystko co mu się przydarzyło, ale ma nadzieję na nowy start.

Czytanie muzycznych kryminałów Jana Antoniego Homy było dobrą rozrywką. Szczególnie podoba mi się w nich, że autor przelał na strony tych powieści ogrom kultury, która objawia się zarówno w muzycznych ciekawostkach, jak i pięknym języku. Podkreślam to, ponieważ coraz częściej odnoszę wrażenie, że twórcy tego typu książek stawiają na brutalność, chcą za wszelką cenę szokować. Okazuje się, że nie jest to warunek konieczny, żeby napisać coś interesujący.

Link do opinii

Pan Jan Antoni Homa zachwyca swoją grą na instrumencie jak i twórczością, jaką w ostatnich dniach miałam przyjemność poznać. Dwie wcześniejsze książki przypadły mi do gustu, jednak ta, może i najcieńsza, zachwyciła mnie najbardziej oraz dostarczyła wielu wrażeń.

W trzecim tomie nie ma już trochę dla mnie ciężkawych opisów i informacji ze świata muzycznego, za to mamy niezwykle ciekawą fabułę, z wieloma wartkimi wątkami i zwrotami akcji. Tu zdecydowanie się dzieje, są trupy, rozlana krew i zagadka, którą niełatwo rozwikłać. Mój umysł pracował na najwyższych obrotach, wyobraźnia nasuwała mi przeróżne obrazy i rozwiązania, ale nie podołałem. Docierając do finałowych stronic przeżyłam ogromne zaskoczenie, gdy poznałam motyw i zabójcę. Czyta się ją po prostu w ekspresowym tempie i nie sposób odstawić lektury na bok, zaczytując się w historii Bartka, od samego początku aż po zakończenie.

Sielanka głównego bohatera niestety się skończyła. Stracił cały dobytek, ukochaną a nawet sprawność w dłoni, co przekreśla jego dalszą karierę. Nie jest w stanie dalej żyć w Krakowicach, dlatego wyrusza do innego miejsca w Polsce, gdzie wspomnienia nie będą go prześladować.

W Pogodnej poznaje Cygana, z którym nawiązuje przyjaźń. Obaj zaczynają grać w klubie jazzowym, jednak u naszego muzyka, nic co dobre nie trwa długo. Cygan zostaje zamordowany a Bartek go znajduje. Oczywiście mężczyzna nie byłby sobą, gdyby nie spróbował wyjaśnić sprawy.

Dlaczego altowiolista stracił wszystko co miał? Dlaczego nie ma już ukochanej? Czemu ma niewładne palec? Po co szukał nowej przystani dla swej duszy i kto zabił jego kolegę? Kto stoi za tą sprawą?

Jeżeli chociaż trochę zainteresowałam was i zachęciłam do czytania to bardzo się cieszę. Powieść jest napisana cudownym, niepowtarzalnym i lekkim stylem, autor zachwyca bogatym słownictwem a w tej części naprawdę stworzył genialną historię, która trzyma w napięciu przez cały czas. Dobrze by było, gdybyście poznali wcześniejsze dwa tomy, które zawierają interesujące opowieści kryminalne i losy bohatera, jednak można te książki czytać osobno. Ja polubiłam pióro autora i z ogromną przyjemnością sięgnę po kolejne dzieła. 

Link do opinii

Jana Antoniego Home poznałam za sprawą cyklu "Muzycznych kryminałów". Po przeczytaniu pierwszego tomu czyli "Altowiolisty" wiedziałam, że muszę zapamiętać nazwisko autora. Jednak to "Ostatni koncert" czyli drugi tom spowodował, że potwierdziło się moje zauroczenie piórem autora. Pewne było, że nie zakończę przygody z Homą przed "Niebieską nutą". Nie po takim zakończeniu jakie zafundował mi w drugiej części serii. Wierzyłam, że się nie zawiodę. Muszę jednak przyznać, że przeraziłam się, gdy wzięłam tę niepozorną część do ręki. Objętością, która stanowiła może 1/4 wcześniejszych części nie budziła mojego optymizmu. Czy miałam podstawy się bać?

Bartosz Czarnoleski, który został doświadczony przez los postanawia znów zacząć wszystko od początku. Przeprowadza się do Pogodnej, gdzie liczy na odbudowanie swojego życia. Tu poświęca swój czas na klub jazzowy Blue Note gdzie poznaje Cygana. Niestety ich znajomość i współpraca nie trwa długo. Niebawem Bartek znajduje zasztyletowane zwłoki swojego przyjaciela. Jako miłośnik, który uwielbia kryminalne zagadki ponownie podejmuje się rozwikłania zagadki. Tym razem zrobi wszystko by dowiedzieć się kto zabił Cygana.
Czy Czarnoleski faktycznie dowie się kto jest mordercą i jaki miał motyw? Czy tym razem jest bezpieczny, czy po raz kolejny ktoś będzie czyhał na jego zdrowie i życie?

Muszę przyznać, że tak jak wspomniałam powyżej bałam się tej części trylogii. Przywykłam do konkretnych objętości gdzie wiem, że są większe szanse, że coś będzie się działo (wszyscy wiemy, że nie zawsze). Moje zdziwienie było ogromne kiedy okazało się, że te obawy nie miały podstaw, a w książce dzieje się naprawdę wiele i to na poziomie! Dodatkowo mała zmiana w repertuarze muzycznym. Zamiast klasyki mam jazz i jest go znacznie mniej niż w poprzednich częściach - powiedzmy, że patrząc na ilość stron zupełnie mnie to nie dziwi.
Jeśli chodzi o cykl "Muzyczne kryminały" to muszę przyznać, że jak dla mnie jest to idealna pozycja dla osób, które chcą zacząć z kryminałami lub lubią je czytać, ale tylko w wersji delikatnej. Daleko im do krwawych i drastycznych książek kryminalnych serwowanych ostatnio na dziesiątki tytułów miesięcznie. Książki Jana Antoniego Homy polecam nie tylko za sprawą wątku kryminalnego, muzyki czy poczucia humoru. To także styl i barwny język. Zachęcam do zapoznania się z "Muzycznymi kryminałami" oraz Bartoszem Czarnoleskim

Link do opinii

Na cykl muzycznych kryminałów autorstwa Jana Antoniego Homy trafiłam zupełnie przypadkiem. Kiedy pierwszy tom przypadł mi do gustu, szybko zaopatrzyłam się w kolejny, który również mi się spodobał. Zagadkowe fabuły okraszone muzycznymi wtrętami to ciekawy pomysł, z którym wcześniej się nie spotkałam. Kiedy zorientowałam się, że całkiem niedawno, bo w lipcu tego roku, wyszedł trzeci tom tego cyklu, szybko zdobyłam książkę. Muszę przyznać, że przy gabarytach poprzedniczek, trzecia część wygląda bardzo niepozornie, ponieważ ma zaledwie 158 stron. Mimo tego zawiera porządnie skonstruowaną fabułę z wciągającą tajemnicą.

 

Tym razem Bartosz Czarnoleski rusza w Polskę, aby zapomnieć o złamanym sercu i stratach materialnych, które go dotknęły. Na chybił trafił wybiera miejsce, którym okazuje się niewielkie miasteczko o sielankowej nazwie Pogodna. Na nazwie miejscowości kończy się jednak beztroska tego miejsca. Na dzień dobry ktoś unicestwia szybę w aucie Bartka, a to dopiero wstęp do dziwnej wojny nerwów. Chociaż początki nie są zachęcające, mężczyzna postanawia zostać w Pogodnej przez jakiś czas. Kiedy dowiaduje się o tym, że w miejscowości działa klub jazzowy Blue Note, szybko znajduje to miejsce i poznaje najważniejszego muzyka wśród lokalsów, Cygana. Nowy przyjaciel namawia Bartka, by mimo kontuzji palca wrócił do gry. Kiedy wszystko zaczyna się układać, a muzyka przyciąga do klubu coraz więcej melomanów, Czarnoleski znajduje zwłoki przyjaciela. Komu Cygan aż tak nadepnął na odcisk, że spotkał się z ostrzem sztyletu? Bartek po raz kolejny postanawia rozwikłać zagadkę, chociaż szybko okaże się, że jego decyzja nie podoba się niektórym mieszkańcom Pogodnej. Czy uda mu się mimo przeszkód znaleźć zabójcę przyjaciela?

Tym razem wydarzeniom towarzyszy muzyka jazzowa, a nie klasyczna i jest jej trochę mniej niż w poprzednich tomach. Przy okazji jednego z wątków pojawiają się interesujące informacje z przeszłości, o których jednak nie mogę wiele napisać, bo spaliłabym istotny fragment całej historii. W każdym razie na pewno spodoba Wam się ten pomysł. 

Autor świetnie buduje napięcie, posługując się przyjaznym dla czytelnika językiem. Fragmenty muzyczne są zrozumiałym nawet dla laika uzupełnieniem fabuły, a akcja rozwija się równomiernie. Czytałam z przyjemnością i dużym zainteresowaniem, jak w tak krótkim tekście autor zmieści wszystkie istotne elementy tej powieści. Udało się. Zdecydowanie polecam.

Link do opinii

    Życie Bartka w ostatniej części posypało się niczym domek z kart. Stracił wszystko, co miał najcenniejsze w życiu, miłość przyjaźń, sprawność palca (co dla altowiolisty jest równoznaczne z końcem kariery) i dom. Wraca do swoich rodzinnych Krakowic, jednak i stąd wspomnienia go wyganiają, rusza w Polskę, by znaleźć swoje miejsce na ziemi. Czy mu się to uda? 
Wiele zdradza już sam opis wydawcy więc i ja nie będę spojlerować, by nie zepsuć Wam niespodzianki, ale musicie wiedzieć, że tym razem nie mamy do czynienia z włoską mafią, a czymś dużo groźniejszym...


Porównując wszystkie trzy części, w moim odczuciu, ta jest najlepsza. Nie dlatego że najkrótsza- co to, to nie, ale pozbawiona strasznie długich muzycznych i egzystencjalnych opisów, które były tak nużące w poprzednich częściach. A wierzcie mi na słowo- nie wpłynęło to na odbiór całej serii, ani tym bardziej  pojedynczych tomów.


Akcja toczy się bardzo szybko, zakończenie jest tak nieoczywiste a motyw zbrodni tak irracjonalny, że wbija po prostu w fotel i zostawia czytelnika w niemałym zaskoczeniu.
Pomysł na fabułę w moim odczuciu po prostu świetny, doskonale skonstruowany i poprowadzony, niezwykle intrygujący i pobudzający wyobraźnię.
Autor niczego nie zostawił przypadkowi, a napięcie, które rośnie z każdą stroną, zmusiło mnie do nieodkładania książki do momentu zdemaskowania zleceniodawcy morderstw. Przyznaję, dałam się zaskoczyć i takiego obrotu sprawy w życiu bym się nie spodziewała.
Autor doskonale oddał klimat małej miejscowości, w której każdy z każdym się zna a każdy "nowy" jest zazwyczaj "inny i obcy". Bardzo przyjemnie się czytało tę część. Czytając opisy klubu jazzowego, czułam się jakbym sama tam była.


Ogólnie podsumowując całą trylogię (Linki do poprzednich części poniżej), jest ona bardzo udana. Napisana przepięknym językiem, z dużą dozą kultury, niezwykle przyjemna w odbiorze. Bardzo dobrze się ją czytało. Moim zdaniem książki doskonałe dla każdego. Równie dla pasjonatów muzyki klasycznej czy jazzu jak i fanów rasowego kryminału (szczególnie ostatni tom- dla mnie petarda).


Tom I "Altowiolista" 

 

Tom II "Ostatni koncert"

 

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Nie tylko tę część, ale całą trylogię. Na prawdę warto zagłębić się w świat kryminalnej symfonii.


POLECAM...

Link do opinii
Inne książki autora
Ostatni koncert
Jan Antoni Homa0
Okładka ksiązki - Ostatni koncert

Bartek, nieoczekiwany sukcesor włoskiej posiadłości, z zawodu i pasji altowiolista, szczęśliwy narzeczony uroczej Antonii, dzieli swój czas między piękno...

Bunt manekinów
Jan Antoni Homa0
Okładka ksiązki - Bunt manekinów

Przyszłość. Linia Wisły stanowi granicę między Europejską Republiką Federalną a Królestwem Trojga Narodów. Gitarzysta Przemek Wars dorabia przygranicznym...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy