Osiemnasto-, dziewiętnastolatkowie trafiają na front niemal ze szkolnej ławy, namawiani przez nauczycieli do spełnienia obowiązku wobec ojczyzny. Czymże jednak jest ten obowiązek? - pytają siebie, świadomi, że strzelają do takich samych jak oni młodych, tęskniących za domem i pokojem i pytających o sens wojny wrogów.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2004-03-09
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 212
Tytuł oryginału: Im Western nichts Neues
Tłumaczenie: Stefan Napierski
Ilustracje:-
To bardzo ważna książka. Książka, którą każdy powinien przeczytać. Mimo tego, że opowiada o losach żołnierzy gnijących wręcz w okopach podczas I Wojny Światowej ma wydźwięk uniwersalny. Bo każda wojna jest siłą niszczącą. Bo każda wojna zabija. Bo każda wojna jest konsekwencją decyzji politycznych. Bo każda wojna jest bezsensowna. Bo żadna wojna nie powinna znaleźć usprawiedliwienia…
Paul i jego koledzy. Poznajemy ich frontowe perypetie. Poznajemy ich myśli, ich emocje, ich strach, ich niepokoje. Obserwujemy ich we wszystkich możliwych sytuacjach: w okopach, podczas natarcia, podczas chwili odpoczynku, w koszarach, w lazarecie, na przepustce…
I niezależnie od tego w szeregach której armii służą, kibicowałam im. Kibicowałam, aby przeżyli! Aby powrócili do domów bezpiecznie i nieokaleczeni. Aby los znów dał im szansę na normalne życie, na zdobycie wykształcenia, na założenie rodziny… Chociaż oni już wiedzą, że są pokoleniem straconym.
To wojna zabrała im kilka jakże kluczowych lat życia. Byli od razu po szkole. Nie zdążyli zdobyć konkretnego zawodu i wykształcenia. Nie zdążyli poślubić żon. Nie zdążyli powołać na świat dzieci. Do kogo mają wracać z okopów? Do czego mają wracać z okopów? Nie mają żadnego zakotwiczenia w życiu. Co potrafią? Potrafią strzelać. Potrafią rzucać granaty. Potrafią zabijać.
Koleżeństwo. To koleżeństwo frontowe okazuje się najtrwalszym ogniwem łączącym. Bo tylko wspólne tak ekstremalne przeżycia potrafią złączyć ludzi nierozerwalną więzią. Chociaż nie… tę więź zrywa jedynie śmierć. A o nią nietrudno…
Wyobcowanie. Wyobcowanie poza frontem walk. I choć przepustki i urlopy są przez każdego żołnierza wyczekiwane nie przynoszą ulgi. Nie przynoszą ulgi ciału. Nie przynoszą ulgi duszy. Jedyny plus jest taki, że nie jest się tak narażonym na śmierć… Ale oni i tak nie należą już do tego świata, który znali, który zostawili w swoich miastach i miasteczkach, w swoich wsiach i wioseczkach. Bo nikt nie zrozumie frontowego żołnierza… Bo jak opowiedzieć słowami ten strach przez rozerwaniem przez granat? Ten strach przed postrzeleniem? Ten strach przed okaleczeniem na całe życie? Ten głód? To jedzenie spleśniałego i nadgniłego jedzenia? Te wszy panoszące się po całym ciele? Ten wieczny hałas? Te szczury zalegające w okopach? Ten bezsens? Tę straszliwą śmierć w wyniku użycia gazu? Tę konieczność zabijania? Bo jak ja nie zabiję tych z okopu naprzeciwko to oni zabiją mnie!
Nikt! Nikt tego nie zrozumie. A najbardziej irytujące są te dyskusje starszych panów przy stoliczku, z kuflem zimnego piwa w dłoni, z cygarem w zębach…. Jak oni mogą?! Jak oni mogą rzucać tak lekko: ruszcie się w końcu na tym froncie chłopcy… Jak im wytłumaczyć, że okopy na froncie to nie sanatorium…
Są ich setki tysięcy. Młodych żyć zgaszonych przedwcześnie. Młodych żyć poświęconych w imię polityki. Młodych żyć zamordowanych bez najmniejszego sensu. Są ich setki tysięcy. Straconych szans. Dramatów. Połamanych życiorysów…
Wojna nigdy nie prowadziła do niczego dobrego. Wojna nigdy nie będzie prowadzić do niczego dobrego. Zostawiam Was z tą refleksją.
Wyjątkowa książka. Wydana po raz pierwszy w 1930 roku, a wojny toczą się i toczą do dziś. Jak widać ciągle podnoszą łeb polityczne bestie, najczęściej w postaci zakompleksionego dyktatora, które znowu i znowu wysyłają nie wiadomo po co niewinnych ludzi na śmierć. Doskonale oddany bezsens wojny, niszczenie ludzkiej psychiki i zaprzepaszczanie żyć milionów ludzi w imię chorych ambicji potworów. Ciągle się powtarza te bzdury o bohaterstwie, o szczytnych ideałach a to tylko mordowanie, bo ktoś tak sobie wymyślił. Bo ci, którzy wywołują wojny, nigdy w nich nie walczą.
"Widzę, że narody są podjudzane przeciwko sobie i w milczeniu, nieświadomie, idiotycznie, posłusznie, niewinnie się zabijają. Widzę, że najmądrzejsze umysły świata wynajdują roń i słowa, żeby to wszystko stało się jeszcze bardziej wyrafinowane i trwało dłużej." (str. 171)
Rewelacja. Po protsu klasyka, z którą wypadałoby się zapoznać.
Rok 1923, czasy galopującej inflacji w Niemczech. Kurs marki spada z godziny na godzinę, pobrana rano wypłata staje się po południu niewiele warta. Kwitnie...
Hymn na część koktajlu to wybór trzydziestu dziewięciu opowiadań, pierwsza w Polsce tak obszerna prezentacja krótkiej prozy Remarque’a, która również...
Przeczytane:2021-06-07, Ocena: 5, Przeczytałam,
Powieść "Na zachodzie bez zmian" należy do najgłośniejszych dzieł literatury XX wieku. Bohaterowie książki Ericha Marii Remarque, jak i on sam, należą do "straconego pokolenia". Ich młodość przepadła w okopach pierwszej wojny światowej.
Młodzi ludzie, namawiani przez nauczycieli do spełnienia obowiązku wobec ojczyzny, trafiają na front wprost ze szkolenj ławki.
Okrucieństwo wojny odbiera im poczucie człowieczeństwa, a w końcu i życie.
Głęboka i wstrząsająca historia obrazująca piekło i bezsens pierwszej wojny światowej, zawierająca drastycznie opisy bitew i ówczesnych morderstw. Autor oczami młodego żołnierza wyrwanego z normalnego życia, przedstawia realia pierwszej wojny światowej. Wojny, gdzie o życiu człowieka decydował przypadek a także doświadczenie nabyte na froncie.
Czasami warto sięgnąć po takie książki by uzmysłowić sobie, że nasze problemy dnia codziennego niekoniecznie warte są tego, by zawracać sobie nimi głowę.
Polecam!