Na Święta przytul psa

Ocena: 4.57 (7 głosów)

Zakochaj się w Święta!

Czarujący romans w klimacie bożonarodzeniowym - historia Ally i Bena, których połączyły poszukiwania nowych domów dla psiaków ze schroniska zagrożonego likwidacją.

Ally Gilmore przyjeżdża z Nowego Jorku do Pine Hollow. To urocze miasteczko ma wszystko, czego Ally potrzebuje w ten świąteczny czas, nawet łagodnie prószący śnieg. Niestety jakiś Grinch postanowił wstrzymać finansowanie schroniska dla psów, które prowadzą jej dziadkowie. Ally nie może pozostać obojętna...

Ben West opiekuje się swoją dziesięcioletnią siostrzenicą Astrid, której rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Nadmiar obowiązków w radzie miasta i niekończące się problemy jego mieszkańców sprawiają, że nie ma czasu dla siebie. Mimo wszystko postanawia pomóc Ally.

Czy zdążą znaleźć domy dla wszystkich nietuzinkowych mieszkańców schroniska? Czy magia Świąt zmieni życie Ally i Bena na dłużej? Czy pomagając innym, można odnaleźć swoje szczęście?

Informacje dodatkowe o Na Święta przytul psa:

Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2020-11-24
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788381881838
Liczba stron: 312
Tytuł oryginału: Twelve Dogs of Christmas

Tagi: bóg

więcej

Kup książkę Na Święta przytul psa

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Na Święta przytul psa - opinie o książce

Avatar użytkownika - AnnaBook
AnnaBook
Przeczytane:2021-12-04, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,

Thriller z elementami politycznymi? No nie wiem… wątki polityczne występujące w książkach zawsze mnie trochę zniechęcały, bo i niby czym się można przy czytaniu ekscytować? Jednak, gdy dostałam propozycję zrecenzowania Damy z blizną, stwierdziłam, że jest to doskonała okazja, by się przekonać, co tak naprawdę w trawie piszczy…


Poznajemy małżeństwo Doboszów. Adela pracuje na niepełny etat w kancelarii notarialnej, a jej mąż Marek został partyjnie nominowany na prezydenta. Pewnego dnia Adela znika i policjanci w ostatniej chwili zdołali ją uratować z rąk seryjnego mordercy zwanego Ogrodnikiem. To zmienia życie Doboszów. Jednak prawdziwe i nieodwracalne implikacje następują w momencie, w którym mąż Adeli zostaje zamordowany. Czy to mord polityczny? A może porachunki z przeszłości, bo Marek obracał się w światku prawniczym? Policjant o nazwisku Hardy będzie miał twardy orzech do zgryzienia, a co rusz odkrywane nowe fakty stworzą mętlik w głowie.
Gdzie tkwi prawda?


Autorka, mimo iż poruszyła ważne i aktualne tematy, które są w naszym kraju jak przysłowiowy gorący kartofel tj. aborcja czy kara śmierci zrobiła to w sposób taktowny, niemoralizatorski, rzetelny, a jednocześnie bardzo absorbujący. Nie bała się nazwać rzeczy po imieniu. Mnóstwo trafnych odniesień i spostrzeżeń podnosiło ciśnienie i jednocześnie walory tekstu. To wszystko stało się emocjonującym tłem dla rozgrywających się wydarzeń. Polubiłam zarówno główną bohaterkę, bo to silna, jak i twarda kobitka, ale również za serce chwyciła mnie postać nieustępliwego policjanta o intrygującym i jakże pasującym do historii nazwisku Hardy. To była postać z ciekawym rysem osobowości. Reszta bohaterów irytowała lub przechodziła bez echa. Na duży plus zasługuje również styl Autorki, który sprawiał, że książkę czytało się migiem od początku do końca. Nie było przestojów w akcji ani zbędnych opisów. Trudno było mi się rozstać z książką, więc lekturą jestem bardzo usatysfakcjonowana i wiem, że sięgnę zarówno po poprzednie powieści Autorki, jak i te, które dopiero popełni.


Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Inmedia oraz Wydawnictwu Studio O’Rety.

Link do opinii

Moje pierwsze spotkanie z Lizzie Shane, gdyż tylko ta jedna została przetłumaczona w Polsce. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, jednak ten piesek mnie przekupił. :) Na samym początku musiałam przyzwyczaić się do pióra autorki, troszkę czytanie opornie mi szło, ale dość szybko się przyzwyczaiłam i z łatwością pochłaniałam kolejne strony. Dość szybko poznałam całość i nie raz towarzyszyło mi wiele emocji... Chyba zaczynam mięknąć niczym Grinch. Ogólnie oceniam język jako przystępny, lekki, który po pewnym czasie się wręcz pochłania. ;) Jak autorka wyda jakąkolwiek w Polsce książkę, na pewno się skuszę. Zresztą ta lektura jest tomem pierwszym, więc jakaś nadzieja jest... ;) 

To jest w końcu książka na święta, o świętach. Taka, w której czuć ten klimat, gdzie widać te święta. A nie tak jak w przypadku książki polskiej autorki, którą również miałam okazję czytać w grudniu... Jednak recenzja dzisiejsza była pisana później, mimo iż kolejność czytania była odwrotna, to tym bardziej "Na święta przytul psa" zyskuje w moich oczach jeszcze więcej. W dodatku jest tu również romans, powieść obyczajowa, co pięknie dopełnia ten okres i temat zwierząt. Może nie przelewało się tutaj od nadmiaru słodyczy, bo były takie sceny, gdzie ze złości chciałam nakopać bohaterom... To jednak później, nieco łagodnieli, przechodzili na dobra stronę. Oczywiście mam pewne "ale" do jednego z bohaterów, ale zacisnęłam pięści i łudziłam się, że pójdzie po rozum do głowy. Czy poszedł, sami się przekonacie, czytając tę powieść. 

Ally jest dziewczyną, która od samego początku przypadła mi do gustu. Bohaterka, która ma w sobie radość, ciepło, która chce nieść pomoc zwierzętom ale i swojej rodzinie, co jest pięknym gestem z jej strony. Za wszelką cenę chce pomóc, bo przecież nie można zostawić psów na łaskę czy niełaskę świata, bo różnie może być... Jej zaangażowanie zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
Z kolei Ben, jak wspominałam we wcześniejszym akapicie, irytował mnie swoim zachowaniem. Widać było, że otoczył się murem, przez który ciężko było się przebić do jego głębi. Odrzucał wszystko, wszystkich, bo ktoś był dla niego najważniejszy i myślał, że dobrze postępuje... No nie do końca... Myślę, że bohaterowie są ciekawie wykreowani i nie chcę też za dużo zdradzać, ale zdecydowanie wpasowani są do tematyki świątecznej. 

Czytając tę historię nie raz miękło mi serce. Czułam wiele, nie tylko złość, nie tylko irytacje i współczucie, ale i radość. Szczerą radość, że jakoś to wszystko idzie do przodu, że pojawia się jakaś iskierka nadziei w tej sytuacji, która wcale nie przedstawia się kolorowo. Często jest też wiele osób, którzy chcą uszczęśliwić wszystkich dookoła, ale zapominają o najważniejszym. O sobie. I tutaj jest też taki bohater...
Sam pomysł na fabułę jest strzałem w dziesiątkę. Taka historia jak tutaj mamy jest idealna na święta. Piękna, jednocześnie trudna, ale i prawdziwa. Myślę, że jeśli skusicie się na tę lekturę, nie będziecie żałować. 

Reasumując uważam, że jest to IDEALNA pozycja na święta, którą każdy z Was powinien przeczytać. O ile oczywiście lubicie tego typu historie. Słodko gorzkie, a z jakim zakończeniem... tego Wam nie zdradzę. Sięgnijcie sami, naprawdę warto. Ja polecam! 

Link do opinii

„Na Święta przytul psa” to pierwsza książka Lizzie Shane wydana w Polsce. Urodzona na Alasce autorka romansów ma na swoim koncie już pokaźny dorobek, za który otrzymała Golden Heart Award i HOLT Medallion. Byłam bardzo ciekawa jej książki z powodu wzmianki o zwierzętach, z którymi mamy do czynienia na jej kartach. Czy mi się podobała? Zaraz się dowiecie.

Ally Gilmore jest już trochę zmęczona życiem w Nowym Jorku. Przyjeżdża do Pine Hollow, żeby odpocząć, poukładać sobie różne sprawy w głowie, a także pomóc dziadkom w prowadzeniu schroniska. To właśnie w tym urokliwym miasteczku Ally ma nadzieję odnaleźć siebie. Ben West to spokojny mężczyzna, jednak z ogromną ilością spraw na głowie. Ben opiekuje się dziesięcioletnią siostrzenicą Astrid, która utraciła rodziców. Zajmuje się też niekończącymi się problemami mieszkańców, bo zasiada w radzie miasta. I mimo, że kompletnie nie ma czasu, kiedy na jego drodze staje Ally, postanawia zaangażować się razem z nią w ratowanie schroniska. Schronisko z końcem roku straci dotację, w związku z tym Ally i Ben mają tylko cztery tygodnie, aby znaleźć kochające domy dla kilkunastu zwierzaków. Czy im się uda? Czy magia Świąt odmieni los nie tylko psiaków, ale też głównych bohaterów?

W tej przesympatycznej historii można się zatracić bez opamiętania. Wciąga i nie chce puścić, dopóki nie doczytamy jej do końca. To urokliwa i ciepła opowieść, przepełniona miłością do drugiej osoby, ale i tą do zwierząt. A może nawet przede wszystkim tą drugą. Zachwyca podejście Ally i Bena do zwierzaków, ich zaangażowanie, empatia, czułość. Czuć w tej historii świąteczny klimat, można się zrelaksować, odpocząć i poczuć odrobinę magii. Magii, która możliwa jest nie tylko w Święta. Magii, która zdarza się, kiedy najmniej się jej spodziewamy. I chociaż historia Ally, Bena i przeuroczych psiaków ze schroniska jest trochę przewidywalna, zupełnie jej to nie szkodzi. Bo to jest jedna z tych historii, po których ma się czytelnikowi zrobić ciepło na sercu. I dokładnie tak działa. Pocieszy, przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze. A tak już całkiem serio, przywraca wiarę w człowieka, pokazuje, że świat nie jest taki zły, daje nadzieję i sprawia, że zaczynamy wierzyć, że i nam może przydarzyć się jakiś cud.

Książka jest tak fajnie napisana, że dosłownie się przez nią płynie i pochłania się ją w mig. Trochę szkoda, bo aż się prosi, żeby spędzić z nią więcej czasu. Styl autorki jest przyjemny, kreacja bohaterów poprawna, a rzeczywistość, którą stworzyła autorka, przemawia do wyobraźni. A dodatkowo jest przekonująca. Równie przekonująco wypada uczucie głównych bohaterów, które rodzi się powoli, jest delikatne i nienachalne. Co nie mniej ważne, w tej książce naprawdę są zwierzaki. To nie jest tylko pies, którego widzimy na okładce. One tam naprawdę są. Świetnie zostały uchwycone charaktery psiaków i ich zachowania. Doskonale zaprezentowała autorka również portret małomiasteczkowej społeczności. Lubię, kiedy akcja powieści dzieje się w takich miejscach, bo książka jest wtedy bardziej klimatyczna. Tutaj też tak było. Jeśli chodzi o bohaterów, ich kreacji nie mam nic do zarzucenia, bo to postaci z krwi i kości. Swoje za uszami mają i wypadają realistycznie. Jednak, i tu jedno małe „ale”, potrafią irytować. Nie wiem, czy tylko ja tak miałam, ale były momenty, że tych dwoje zachowywało się jak nastolatki i miałam ochotę wytargać ich za uszy. I to tak, żeby im w pięty poszło. Nie oznacza to, że ich nie polubiłam, bo było wręcz przeciwnie, jednak czasem sprawdzali moją cierpliwość swoim zachowaniem i przemyśleniami. Nie wpłynęło to na mój odbiór całości. Tym bardziej, że jest w powieści taka jedna młoda duszyczka, która łapie za serce. Pokochałam Astrid od pierwszych chwil. I Wy również ją pokochacie. Dlaczego, to już musicie sprawdzić sami. Ta historia emanuje ciepłem i serdecznością, poprawia nastrój i trafia w serce. Daje też do myślenia. To opowieść o miłości, owszem, ale też o samotności, o walce o swoje marzenia, o podejmowaniu trudnych decyzji, czasem ryzyka i przede wszystkim o pomocy tym, którzy sami nie są w stanie sobie pomóc.

„Na Święta przytul psa” to idealna historia na Święta. I idealna do tego, aby została sfilmowana. Bardzo chciałabym zobaczyć ekranizację tej powieści i sprawdzić, jak moje wyobrażenia z książki wyglądałyby na szklanym ekranie. Jeśli chcecie poczuć odrobinę magii Świąt, przeczytajcie tę książkę. Potrafi rozbawić i wzruszyć, a na dokładkę napełni Wasze serca ciepłem i otuchą. Serdecznie polecam!

Link do opinii
Avatar użytkownika - monikaswiatek
monikaswiatek
Przeczytane:2020-12-13,

"Czy Boże Narodzenie to nie najlepszy czas na to, by powalczyć o to, czego pragnie się najbardziej na świecie? Ally Gilmore, przeprowadza się z dużego miasta do, dziadków, żeby pomóc im w ratowaniu schroniska dla psów. Schronisko traci dotacje i prawdopodobnie będzie musiało zostać zamknięte. Ally robi wszystko, żeby je uratować. Poznaje Bena Westa, który przyczynił się do, wstrzymania finansowania. Ben wychowuje swoją siostrzenice, która straciła rodziców. Ally przekona się, że Ben to wartościowy mężczyzna, który boi się zakochać.

Jest to ciepła opowieść w klimacie świątecznym, w dużej mierze dla miłośników psów, ale nie tylko. Ja tę książkę pokochałam od pierwszych stron i zatraciłam się w historii Ally i Bena.

Książka bardzo oddaje klimat świąteczny. Jest też bardzo pouczająca. Siostrzenica Bena pokaże nam jak warto walczyć o swoje marzenia, a Ben i Ally, że warto czasami zaryzykować i otworzyć swoje serce.

Polecam 👌

Link do opinii
Avatar użytkownika - Ewfor
Ewfor
Przeczytane:2022-04-04, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie czytelnicze 2021,

Kiedy dostałam tę książkę w prezencie świątecznym od mojej przyjaciółki, wiedziałam, że nie będzie to prezent nietrafiony. Uwielbiam takie książki, a moja przyjaciółka doskonale o tym wie. Cudowna, ciepła powieść, której fabuła skupiona została na dość czarującym chociaż nie do końca łatwym w odbiorze romansie.

Ta książka, to historia dwójki na pozór samotnych ludzi. Jedną z tych osób jest samotny dość kontrowersyjnie podchodzący do życia mężczyzna, który po śmierci siostry i szwagra został przybranym rodzicem ich małej córeczki i to na jej szczęściu postanawia oprzeć całe swoje życie nie patrząc na to, że sam również może być szczęśliwym.

Drugą osobą jest młoda kobieta, która próbuje się odnaleźć w małej społeczności pewnego urokliwego miasteczka najpierw pomagając dziadkom w schronisku dla psów, a następnie próbując odnaleźć miłość.

Kto mnie zna, ten wie, że jestem wielką miłośniczką zwierząt, zwłaszcza psów. Od kilku lat mieszka ze mną cudowny psiak, którego adoptowałam ze schroniska, dlatego temat poruszony w książce jest mi dość dobrze znany.

Autorka pięknie wplotła dramat likwidowanego schroniska w bardzo ciekawy choć nieco niepewny romans, gdzie dwoje samotnych ludzi próbuje uwierzyć w miłość. Nie jest to jednak tak łatwe i oczywiste, bo ON ponad wszystko stawia szczęście swojej siostrzenicy, a ONA myśli głównie o znalezieniu nowych domów dla czworonożnych pupili.

I kiedy wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze do szczęścia, kiedy całe miasteczko szczerze kibicuje tym dwojgu ludziom, pęka jak bańka mydlana nadzieja i wiara we wspólne życie.

Czytając tę powieść mamy okazję na chwilę przenieść się do małego miasteczka, w którym nie tylko wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, ale gdzie jest tak niesamowita społeczność, że gdy ktoś potrzebuje pomocy, to nikt nie zastanawia się co zrobić, tylko działa.

Zauroczył mnie ten związek dwójki głównych bohaterów, którzy za wszelką cenę próbowali ukryć wzajemne uczucia spychając je ,,pod dywan" przyjaźni. Strach przed przyszłością, strach przed odrzuceniem czy strach przed prawdziwym uczuciem bywa paraliżujący, ale jeżeli jest szczera i gorąca miłość, to nic jej nie jest w stanie zniszczyć, nawet pozorna obojętność.

To piękna opowieść o przyjaźni i miłości do psów. To obraz społeczeństwa, które potrafi się świetnie integrować, organizując wspólne chwile, które łączą ludzi.

Przenosząc się do tego małego miasteczka na każdym kroku, z każdym wątkiem jesteśmy uczestnikami przygotowań świątecznych.

Jak dla mnie, to jedna z najpiękniejszych powieści świątecznych, w których od pierwszej do ostatniej strony czujemy świąteczny klimat.

POLECAM całym sercem, zwłaszcza miłośnikom psów i miłośnikom komedii romantycznych.

Link do opinii
Avatar użytkownika - ewelinafacheris
ewelinafacheris
Przeczytane:2021-12-27, Ocena: 4, Przeczytałam,

Ally Gilmore przyjechała do Pine Hollow z Nowego Jorku. W tym małym miasteczku mieszkają jej dziadkowie, którzy prowadzą schronisko dla psów.

Kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem miasto zdecydowało o wstrzymaniu dotacji na schronisko. Decydujący głos w tej sprawie oddał Ben West, miejscowy Scrooge. Ben wychowuje swoją siostrzenicę, której rodzice zginęli w wypadku. Mimo wielu spraw na głowie, Ben postanawia pomóc Ally znaleźć domy dla wszystkich psiaków przebywających w schronisku.

Czy poza nowymi domami dla zwierząt, znajdą jeszcze coś innego?

"Na święta przytul psa" to świąteczno - zimowy romans. Oczywiście w dużej mierze jest to książka przewidywalna. Od początku wiadomo w którą stronę zmierza akcja. Jednak czytało mi się ją bardzo dobrze. Był zimowy klimat, dużo śniegu i około bożonarodzeniowe wydarzenia z życia miasteczka.

Co prawda Ben momentami był denerwujący. Zwłaszcza jego zachowanie w stosunku do Ally, brak zdecydowania i ciągłe zmiany zdania. Ally za to od razu wzbudza sympatię. Jest empatyczna, ciepła i kocha zwierzęta.

To co mi się najbardziej podobało to samo miasteczko Pine Hollow i jego mieszkańcy. Wszyscy wszystkich znają. Mimo, że w takiej małej społeczności plotka goni plotkę, to jak któryś z mieszkańców potrzebuje pomocy, wszyscy wyciągają pomocną dłoń. Nikt nie jest pozostawiony sam sobie.

Chcielibyście mieszkać w takim miasteczku? Czy wolicie duże metropolie, gdzie można czuć się anonimowo?

Link do opinii
Avatar użytkownika - bookaholic-in-me
bookaholic-in-me
Przeczytane:2021-11-14, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,

Nienawidzący świąt, niepotrafiący z niczym zdążyć radny, który nieustannie sprawia wrażenie wściekłego oraz kochająca małomiasteczkową atmosferę świąt fotografka z Nowego Jorku. I to jest moi drodzy pewny przepis na udany romans, który pod żadnym względem w tej książce nie zawodzi. Mamy piękne barwne opisy, które zabierają nas do Pine Hollow i emanują wyjątkowym klimatem świąt. Mamy barwnych bohaterów, których kochamy od pierwszego spotkania. I mamy świetnie rozpisane rodzące się między nimi uczucie. A w tle psy i to całkiem spora gromada, które także kradną czytelnicze serca... Autorka udowadnia, że można napisać ujmującą historię, z której aż bije wzajemne przyciąganie postaci, bez licznych scen erotycznych. Dzięki jej lekkiej i ciekawej narracji wciąga nas w sam środek wydarzeń, od których trudno się oderwać. Co prawda momentami pragniemy wstrząsnąć naszymi bohaterami ale hej, od tego są książki aby były i emocje! To pozycja zdecydowanie warta przeczytania, nie tylko w trakcie zbliżających się świąt :-)
Ben jest bardzo ambitnym człowiekiem ale przede wszystkim chodzącą i oddychającą ilustracją samodzielności. Wszystko chce robić sam. Uważa, że jakakolwiek prośba o pomoc, a nawet przyjęcie pomocy, gdy o nią nie pytał, sprawia, że jest zwyczajnym życiowym nieudacznikiem. A wiele nosi na swoich barkach. Dom, który wymaga remontu. Wychowanie dorastającej i niesamowicie inteligentnej młodej damy. Obowiązki radnego, od którego niemal wszyscy mieszkańcy czegoś chcą. I jeszcze zasiada w Radzie Rodziców. Nic dziwnego, że nie znajduje czasu na prowadzenie jakiegokolwiek życia prywatnego i nawet krótkie spotkanie z kolegami wydaje się być niemożliwym do wciśnięcia w jego grafiku. Przez to wszystko jest zrzędliwy, marudny i odstrasza ludzi swoją osobą. Jednak pod tą skorupą kryje się naprawdę fantastyczny mężczyzna, o dobrym sercu, gotowy nieść pomoc każdemu, kto o nią poprosi. Jednak on sam ocenia siebie bardzo krytycznym okiem.
Ally przyjeżdża aby pomóc dziadkom w prowadzeniu schroniska. Widzi w tym jednak znak, aby skończyć z koczowniczym życiem fotografki i porzucić na zawsze Nowy Jork. Przez długi czas doskwierała jej samotność, a ukochany pies Colby nie rekompensował braku drugiego człowieka. Ta kobieta jest niesamowicie pozytywną osobą. Szybko zjednuje sobie kolejnych mieszkańców Pine Hollow i powoli zaczyna widzieć w tym miasteczku swoją przyszłość. Ponadto jest ogromną miłośniczką zwierząt, a jej ogromne serce widać w każdym jej geście.
Ta urocza powieść naprawdę sprawi, że zrobi się Wam cieplej na sercu. Wiele momentów spowoduje rozbawienie, śmiech, jednak będą też takie, gdy zdecydowanie poczujecie się rozczarowani wyborami bohaterów oraz sfrustrowani ich klapkami na oczach! Tak czy inaczej jest to jedna z tych książek, które mogę polecić z ręką na sercu, bawiłam się przy niej nieziemsko i po prostu całokształt historii przypadł mi do gustu. Z tej powieści wybija też niesamowity potencjał na kolejne części, które zostały wydane już w oryginale. Z ogromną przyjemnością poznałabym historie innych postaci, które pojawiają się w książce, mam nadzieję, że Wydawnictwo kiedyś się na to zdecyduje!

Link do opinii

Niesamowicie ciepła, świąteczna opowieść, pełna miłości i szczekania psów.
Ally prosto z Nowego Jorku wraca do małego miasteczka Pine Hollow, postanawia pomóc swoim dziadkom prowadzić schronisko dla zwierząt, przy okazji szukając swojego miejsca na ziemi i pomysłu na swoje życie.
Ben opiekuje się swoją małą siostrzenicą po tym gdy jej rodzice zginęli w wypadku. Jest mu ciężko, chce być perfekcyjnym opiekunem i żąda od siebie zbyt wiele. Jest też miejscowym radnym, wszyscy czegoś od niego chcą, tym bardziej w okresie przedświątecznym.
Pewnego dnia Ally i Ben wpadają na siebie, niestety nie jest to miłe spotkanie. Na dodatek dziewczyna dowiaduje się że Ben dołożył cegiełkę do tego żeby schronisko przystało być finansowane z budżetu miasta. Co zrobić z psami skoro miejsce w którym chciała rozpocząć nowe życie musi zostać zamknięte. Siostrzenica Bena pomaga w schronisku, w końcu on zdaje sobie sprawę że musi pomóc Ally zorganizować domu dla psów, nie może jej zostawić z tym wszystkim samej. Jego serce zaczyna topnieć, wszyscy są zdania że są dla siebie stworzeni, tylko czy może się wiązać skoro dziewczyna może w każdej chwili wrócić do Nowego Jorku a on przecież musi myśleć o dobru dziecka które wychowuje.
Książka niesamowicie świąteczna, czuć w niej atmosferę świąt i te wszystkie przygotowania. Wątek miłosny nie jest przesłodzony, zdarzają się też zabawne momenty. Sama otoczka schroniska, psów i uczucia jakim darzą je adoptujący jest pełna ciepła, aż przyjemnie się czyta.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu @dom_wydawniczy_rebis .

Link do opinii
Inne książki autora
Był sobie psiak
Lizzie Shane0
Okładka ksiązki - Był sobie psiak

Czy jeden nad wyraz niesforny pies może połączyć dwoje ludzi, którzy całkowicie się od siebie różnią? Idealna mieszanka uroku małego miasteczka i lekkiego...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy