Wydawnictwo: Burda Książki
Data wydania: 2006-05-29
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 517
Minęło szesnaście lat od pierwszego wydania najgłośniej komentowanej książki z elementami autobiograficznymi. "Milion małych kawałków", bo o tej pozycji mowa debiutancka powieść, w której autor umieścił własne doświadczenia z walki z nałogami z alkoholem oraz narkotykami. Jako że tej tematyki nigdy nie będę miała dość to kiedy usłyszałam o wznowieniu tej pozycji byłam wniebowzięta. Od dawna bowiem marzyłam by ją zdobyć i przeczytać. A mając za sobą dwie inne powieści - wspomnienia ojca oraz syna wiedziałam czego się spodziewać. Jednak czy na pewno?
James ma zaledwie dwadzieścia trzy lata, kiedy budzi się na pokładzie samolotu. Brzmi fajnie? Kiedy doda się, że ma wybite zęby, złamany nos, rozcięty policzek i nie pamięta zupełnie nic ani skąd ma te obrażenia, ani co robi w samolocie i jak się w nim znalazł to chyba magia mija, prawda?
Chłopak od lat uzależniony jest od alkoholu oraz narkotyków. Dobrze wie, że jeśli nie zrobi nic ze swoja sytuacją to jeszcze jeden, dwa może trzy wybryki i będzie po nim. Zgłasza się zatem do najstarszego ośrodka odwykowego w Stanach Zjednoczonych, który przy okazji ma największy procent wyleczeń uzależnień. Odpowiedzcie sobie czy 17% to liczba, którą normalnie byśmy się pochwalili? Chyba nie, a jednak tu jest ona kluczowa.
Zaskakujące jest to, że kiedy James trafia do ośrodka to lekarze nie wiedzą jakim cudem on wciąż żyje...
Prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach każdy z nas zmaga się ze swoim uzależnieniem. To może być kawa, papierosy, gry, książki czy słodycze. Tyle że dla nas to codzienność, która wydaje się nieszkodliwa. No bo czym w porównaniu do narkotyków jest kawa? Albo przy alkoholu słodycze? Niby niczym, ale jak przyjdzie do odstawienia to czy potrafimy zrobić to ot tak, na zawołanie? Na pewno syndrom odstawienia będzie dla nas przyjemniejszy niż dla alkoholika czy narkomana, ale zachwyceni nie będziemy. Oczywiste jest, że lata uzależnień robią swoja zarówno z naszą psychiką, jak i ciałem.
Kiedy siadałam do tej powieści byłam pewna, że wiem co w niej znajdę, czego się spodziewać i co mnie czeka. Wiecie, jaki był mój szok, kiedy okazało się, że to o czym myślałam było ja wiem? Może jedną dziesiątą tego, co otrzymałam? Gdy czytając strona za stroną byłam przerażona jak nigdy w życiu? Wydawało mi się, że mam za sobą na tyle dużo, że niewiele mnie ruszy, a jednak Jamesowi się udało i to od pierwszych stron "Miliona małych kawałków".
Na pewno muszę nadmienić, że lektura jest niezwykle ciężka. I nie chodzi tu tylko o opisy i przeżycia, ale także o styl. Dawno nie umęczyłam się tak czytając książkę. I nie jest to męczenie w sensie negatywnym, że książki nie dało się przełknąć. Wręcz przeciwnie. Tę powieść człowiek ma ochotę pochłonąć, ale nie zrobi tego szybko. Przynajmniej ja nie dałam rady. I choć teraz wiem co w niej jest ukryte to przeczytałabym ją ponownie. Jedno jest pewne. Muszę zdobyć w swoje ręce kontynuację w postaci "Mój przyjaciel Leonard". Dopiero wtedy będę czuła, że zamknęłam ten rozdział przynajmniej fizycznie.
Prawdą jest, iż "Milion małych kawałków" Jamesa Freya jest jedną z najbardziej szokujących powieści o uzależnieniu, która pokazuje w brutalny, lecz prawdziwy sposób walki z tym nałogiem. Są w niej opisane rzeczy, których nawet nie chciałam sobie wyobrażać, które podczas czytania wolałam szybko mieć za sobą.
Zaczynając pochłanianie tej lektury było mi ciężko z przyzwyczajeniem się do języka autora i do jego budowy zdań. Szło mi to opornie i okropnie mi ten sposób opisywania swoich doświadczeń przeszkadzał. Musiałam nauczyć się tę powieść czytać w sposób, aby nie zwracać uwagi na to, co mi w niej przeszkadzało. Osiągnęłam sukces i wciągnęłam się w historię Jamesa, który jest jej narratorem i opowiada o swojej walce na uzależnieniem. Nie wiem jak się jemu udało tak szczegółowo i bez ukrywania niewygodnych scen opisać to wszystko, ale zrobił to i oddał w niej całą bolesną prawdę, która go dotknęła. Musiało być to bardzo trudne i wymagające, gdyż nawet dla czytelnika nie jest proste przejść przez tę książkę bez żadnych emocji. Myślę, że jest to lektura, która skutecznie zniechęciłaby niejedną osobę po sięgnięcie po jakikolwiek narkotyk. Sceny są odpychające i nie raz przewracało mi się w żołądku ze zniesmaczenia (łagodnie określając).
Nie jest to autobiografia, do której chciałabym kiedyś wrócić, lecz należy do takich, którą zapamiętam na zawsze. Jest to w pewien sposób przestroga przed tym co może się stać, wpadając w pułapkę jaką jest nałóg. Ośrodek walki z uzależnieniem, to miejsce do którego trafili ludzie, po przejściu bolesnej drogi. Osoby w nim się znajdujące, to nie tylko młodzi ludzie, z biedniejszych rodzin, czy też bogate dzieciaki, których rodzice zajęli się robieniem kariery i stracili kontrolę nad własnymi dziećmi, tam również są dorośli ludzie, którzy zajmują wysokie stanowiska. Uzależnienie może dotknąć KAŻDEGO i choć o tym wcześniej już wiedziałam, to inaczej wyobrażałam sobie miejsce z jego walką, nie wyobrażałam sobie, że są tam tak różni ludzie, z tak różnych środowisk społecznych. Wyobrażałam sobie raczej młode, zagubione osoby. Jak widać świat jest zupełnie inny i w każdym wieku człowiek może pójść niewłaściwą drogą.
biblioteczkamoni.blogspot.com
Chociaż w tej książce mało jest dialogów, to przeczytałam ją bardzo szybko ponieważ mnie wciągnęła. Polecam! Super książka opisująca życie alkoholików i narkomanów podczas pobytu w ośrodku od walki z uzależnieniem.
Darmowe opowiadanie rzucające światło na przeszłość jednego z dwunastu Graczy Endgame – niemej Chiyoko Takedy. Oferta ważna tylko do premiery „Klucza...
Klucz Ziemi został już odnaleziony. Pozostały jeszcze dwa. I dziewięciu Graczy. Tylko jeden może zwyciężyć. Toczy się gra o istnienie ludzkości. Aisling...
Przeczytane:2021-05-23,
Autobiografia.
Wspominałam już kiedyś, że jestem sceptyczna wobec szumnych zapowiedzi tzw. bestsellerów: ponad pięć milionów sprzedanych egzemplarzy. Najgłośniejszy skandal literacki ostatnich lat. Przecież dane dotyczące sprzedaży ilości egzemplarzy o niczym nie przesądzają. A już z pewnością nie świadczą o jakości dzieła.
Jednak z tą książką było inaczej. Zaryzykowałam i nie żałuję.
Zgodzę się z opisem na okładce: mocna, brutalna, szczera do bólu prawdziwa [powieść]. Uprzedzę Was, że lektura do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych nie należy. Mamy zapis zmagań głównego bohatera z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków.
Wydawać się mogło, że historia będzie banalna, ot, jakich wiele. Jest odwrotnie. Wątki autobiograficzne uwiarygodniają walkę Jamesa z nałogiem, który jest szczery, niczego nie zataja, nie koloryzuje. Ostrzegam: Milion małych kawałków wciąga od pierwszej strony. Treść skłania do refleksji i przemyśleń.
Czy mężczyźnie wystarczy sił i determinacji, aby pokonać uzależnienie?
Narkomanię i alkoholizm da się pokonać (...) zawsze istnieje droga do odkupienia, jeżeli człowiek jest gotów o nie walczyć*.
James budzi się na pokładzie samolotu z wybitymi zębami, złamanym nosem i rozciętym policzkiem. Nie wie dokąd leci ani co się z nim działo przez ostatnie dwa tygodnie. Ma dwadzieścia trzy lata, od dziesięciu lat jest uzależniony od alkoholu, od trzech- od narkotyków. Kiedy zgłasza się na odwyk do najstarszego ośrodka w USA, chlubiącego się rekordowo wysoką skutecznością 17% wyleczonych, lekarze nie wiedzą jakim cudem wciąż żyje.
Kim jest autor Miliona małych kawałków?
James Frey to amerykański pisarz, autobiografia jest jego debiutem literackim.
* Cytat pochodzący z książki.