Coppferberge, Kopferberg, Kupferberg, Miedzianka - niewielkie miasteczko nieopodal Jeleniej Góry, którego nie ma. Tak jak nie ma gospody Ratuszowej, gdzie miejscowe panie, plotkując przy jednym ze stolików, krzywiły się zniesmaczone, gdy ich mężowie śpiewali "Gdybyś miał jeszcze jedną teściową, to...".
Nie ma zabaw, podczas których Martin Lehmann grał na saksofonie, a dookoła wirowały roztańczone pary. Nie ma również browaru, papierni, zakładu kamieniarskiego, warsztatów rzemieślniczych. Nie ma pani Trenkler, która szyła koszule, pań Assmann i Alex, które zajmowały się pościelarstwem, pani Breuer, która handlowała masłem i jajkami. Nie ma cmentarza przy drodze do Mniszkowa z widokiem na Rudawy Janowickie, a w okolicy do dziś wspomina się, jak płyty nagrobne wyciągano z ziemi ciągnikami, a psy rozwlekały po całej wiosce ludzkie kości.
Filip Springer przez ponad dwa lata szukał odpowiedzi na pytanie, dlaczego miasteczko z siedmiowiekową tradycją zniknęło z powierzchni ziemi.
Czy stało się tak na skutek zniszczeń spowodowanych rabunkowym wydobyciem uranu przez Rosjan prowadzonym tutaj w latach 1948 - 1952?
Czy też opowieści o szkodach górniczych zostały wymyślone przez władzę jako pretekst do wyburzenia miasta i ukrycia tajemnicy z przeszłości?
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2012-03-09
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 272
Są różne rodzaje błota – jest błoto rzadkie, płynne, przelewające się, o konsystencji farby olejnej, które wszystko, co w nim zanurzyć, pokrywa cieniutką, połyskliwą warstewką. Jest też błoto wiosenne, ciężkie, gliniaste, oblepiające buty w taki sposób, że już po kilku krokach człowiek musi się zatrzymać i jakoś się tego błota z nóg pozbyć, żeby iść dalej. Dalej jest błoto zmarznięte, twarde jak skała, takie, które nieuważnemu przechodniowi wykręca kostki lub łamie obcasy, bo przyzwyczajony do błota miękkiego myśli, zrezygnowany, że i w tym przyjdzie mu zanurzyć stopę. Jest wreszcie błoto ostateczne, na skraju którego człowiek zatrzymuje się i patrząc nań, wie, że aby znaleźć się po jego drugiej stronie, na „tamtym brzegu”, trzeba znaleźć inną drogę. Gorzej, jeśli innej drogi nie ma.
Mieszkańcy Kupferbergu - Miedzianki nie mieli innej drogi. Kiedy w 1948 roku Rosjanie zaczęli wydobywać uran, tworząc pod powierzchnią dolnośląskiego miasteczka kilometry korytarzy, jednocześnie podpisali na Miedziankę i jej mieszkańców wyrok. I tak z pięknej mieściny, bogatej w mikroklimat, obdarzonej pięknym krajobrazem i duchem historii, stała się miasteczkiem widmo, gdzie domy śpiewają, nocą zapada się ziemia, a mieszkańcy drżą o swoje życie. Ale wydobycia złóż różnych bogactw naturalnych trwały pod Miedzianką setki lat – po wyczerpaniu jednych, znajdowano kolejne.
Korek, który autor otrzymuje od byłego naczelnika Zbigniewa Pawęski jest bodźcem do rozpoczęcia opowieści, którą Springer snuje, okraszając ją wieloma głosami mieszkańców miasteczka. Domy, które już dawno zapadły się pod ziemię na nowo goszczą swoich mieszkańców, opowiadających swoje historie. Na drogach, które prowadzą do Miedzianki znowu można spotkać Georga Franzky'ego, Barbarę Wójcik czy rodzinę Spiżów, a w miejscowym browarze doskonałe piwo leje się nieustannie złotym strumieniem. Springer opowiada na nowo historię miejsca, dla którego bogactwo ukryte głęboko pod ziemią było jednocześnie wyrokiem skazującym.
Filip Springer swoim reportażem, stworzył wizję miasteczka i ożywił je na nowo. Oddał głos tym, którzy zostali w Miedziance na zawsze i tym, w których pamięci ona pozostanie. Oprowadza czytelnika przez miasteczko, zapoznając go z każdym domem, z każdym mieszkańcem i choć w tej opowieści mija dekada za dekadą, stulecie za stuleciem, to tutaj upływ czasu mierzony jest korytarzami i tunelami podziemnymi. Wraz z każdym kolejnym coraz lepiej widoczny jest koniec Miedzianki. To książka, którą czyta się niczym najlepszą sensację, z którą rozstać się nie sposób i która pozostanie w czytelniku na długo, by skonfrontował ją z rzeczywistością.
Świetny reportaż. Naprawdę jestem pod wrażeniem perfekcji wyłonienia wszystkich najważniejszych faktów z historii przez Springera. Ta książka to kawał dobrej roboty, to żmudna praca, która naprawdę się opłaciła. Poznałam Miedziankę, jakiej już nie ma. Ale wiem, że to miejsce odzyskało drugie życie, powstał ponownie browar, więc na pewno pójdę śladami książki i zobaczę wieś, gdzie kiedyś tętniała życiem - dawna Miedzianka.
W maju 1787 roku do portu w Swinemünde przybija statek z sekretnym ładunkiem. Chwilę później szyper Winfried Koschke zdradza pierwsze oznaki obłędu. Krótko...
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku Polska cierpiała na gigantyczny głód mieszkaniowy. Problem ten przez całe dwudziestolecie próbowali...
Przeczytane:2022-12-29, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2022,
"Miedzianka. Historia znikania” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Filipa Springera, polskiego reportażysty.
Kupferberg- Miedzianka, to było miasteczko położone nieopodal Jeleniej Góry. Było, bo już go nie ma. Miasteczko zniknęło, zapadło się pod ziemię (dosłownie), a Filip Springer postanowił je wskrzesić. Z okruchów wspomnień byłych mieszkańców, z odnalezionych w archiwach historycznych dokumentów stworzył obraz miasta tajemniczego, fascynującego i przerażającego.
Miedzianka mieszcząca się na dzisiejszej granicy niemieckiej z województwem dolnośląskim nieopodal Jeleniej Góry. Wielokrotnie zmagała się z zarazami, pożarami, wojnami. Ale trwała. Do 1972 roku, kiedy to wydano nakaz jej likwidacji. Springer poszukuje odpowiedzi na pytanie, Co się stało, że tego miasta już nie ma? Aby odpowiedzieć na to pytanie, Springer odbył długą podróż w czasie, cofnął się prawie o siedem wieków. To już wtedy zaczęto drążyć pod miastem korytarze w poszukiwaniu drogocennych kruszców. Później byli inni poszukiwacze. Przeorali oni podziemia miasteczka, poważnie naruszając jego fundamenty. W początkowych latach istnienia wydobywano tam m.in. rudy cynku, srebro, miedź. Nieprzemyślana eksploatacja spowodowała powolne niszczenie miasteczka. Już wtedy, jeszcze przed wojną, w miasteczku niektóre budynki zaczęły znikać, dosłownie zapadając się pod ziemię. Całości dzieła zniszczenia dokonała Armia Czerwona, która po wojnie odkryła w okolicach miasteczka złoża uranu. W roku 1945 uruchomiona została kopalnia, której nadano nazwę Zakłady Przemysłowe R-1. Rabunkowe wydobycia cennego pierwiastka przez ZSRR doprowadziło nie tylko to zwiększenia zniszczeń miasteczka, ale również do śmierci wielu górników. Inwigilowani i zastraszani nie mieli bladego pojęcia co wydobywa się w Miedziance. Wydobycie trwa do 1954 roku. Całość urobku wywożona jest pod ścisłą kontrolą do Związku Radzieckiego. Wraz z końcem złóż, kończy się żywot Miedzianki. Domy niszczeją, ziemia zapada się, zamykane są sklepy, ludzi przeprowadzają się do Jeleniej Góry, do specjalnie dla nich przygotowanego mieszkań na osiedlu Zabobrze.
Miedzianka przestaje istnieć fizycznie, tkwi jednak głęboko we wspomnieniach jej mieszkańców. Springer opowiada dzieje Miedzianki właśnie poprzez historie zwykłych ludzi związanych z tym miejscem. A są to historie pełne smutku, cierpienia i terroru, ale przedstawione przez autora z niezwykłą wrażliwościa i reporterską dociekliwością.
„Miedzianka” wciąga, czyta się ją jak świetną powieść sensacyjną, momentami wstrząsającą i przerażającą. W niezwykły sposób opowiada o zwykłych ludziach, zmuszając do refleksji, pamięci o przeszłości. Niesamowita historia! Szczerze polecam!