Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2015-03-04
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 384
Miasto cieni to thriller historyczny, którego fabuła przenosi nas do lat 30 ubiegłego wieku, a konkretnie do okresu przedwojennego.
Stefan Gillespie jest policjantem, dość bezkompromisowym, który wraz ze swoimi współpracownikami ma za zadanie zdekonspirować pewnego lekarza, trudniącego się nielegalnymi aborcjami. Podczas akcji, policjant poznaje Żydówkę Hannah, która w następstwie dość nietypowych okoliczności zwraca się do Stefana z prośbą o pomoc w odnalezieniu jej zaginionej przyjaciółki. Mimo osobistych problemów związanych z groźbą odebrania policjantowi opieki na jego synem, Stefan podejmuje się odszukania młodej kobiety. Zawieszony w obowiązkach policjanta angażuje się w to jeszcze mocniej, po wizycie ojca Hannach, który prosi go z kolei, o odnalezienie jego córki. Hannah postanowiła na własną rękę odszukać osobę, z którą przed zaginięciem związana była jej przyjaciółka i wyjeżdżając z Dublina… zniknęła. Stefan udaje się na poszukiwania kobiety aż do Gdańska. Czy znalezione w górach nieopodal Dublina ciała (zamordowanych) dwóch osób – mężczyzny i kobiety mają ze sobą coś wspólnego? Czy rodzące się uczucie protestanta i Żydówki ma szansę przetrwania w katolickiej Irlandii? Co wspólnego z odnalezionymi ciałami mają księża kościoła katolickiego?
Przyznam szczerze, że po tę książkę sięgnęłam z powodu jej okładki i opisu na niej.
(…) Ciemne zaułki Dublina, pełne tajemnic Wolne Miasto Gdańsk, zakazane uczucia i prawda zakopana w zbyt płytkim grobie.(…)
Okładka skojarzyła mi się z powieściami Carlosa Ruiza Zafóna, więc wiele się nie zastanawiając, książkę nabyłam.
Powieść wciąga od pierwszych stron. Początkowo zwykłe śledztwo, zamienia się w dość mocną intrygę polityczno-policyjno-kościelną z wszędobylskimi nazistami i Niemcami dążącymi do podporządkowania sobie świata. Wolne Miasto Gdańsk mocno zniemczone, a do tego kiełkujący romans, i wiadomo… człowiek przepada w czytaniu.
Ciekawie przedstawione osobowości głównych bohaterów, którzy są nietuzinkowi, silni psychicznie, odważni i za wszelką cenę dążący do celu, są jednocześnie bardzo pozytywnie odbierani, przynajmniej tak było w moim przypadku.
Powieść ta od samego początku trzymała mnie w takim napięciu, że trudno mi było odłożyć ją na bok. A im bliżej końca, tym główni bohaterowie popadali w coraz większe niebezpieczeństwa. W pewnym momencie już myślałam, że pogmatwane sytuacje, z jakimi przyszło im się mierzyć nie doprowadzą do zupełnego rozwiązania. A wplecione w fabułę wątki i informacje o dziwnych związkach księży z funkcjonariuszami policji dublińskiej po prostu dodały dodatkowego dreszczyku.
Ten trzymający w napięciu thriller historyczny zabiera nas – czytelników, w ekscytującą podróż po świecie lat 30. ukazując świat polityki przedwojennej i siły Niemców dążących do zniszczenia wszystkiego, co żydowskie i opanowania jak największej ilości państw.
Myślę, że taka mała odskocznia od wątków sensacyjnego, historycznego i kryminalnego jakim jest wątek walki samotnego ojca o prawa do opieki nad dzieckiem, jest dużym plusem dla fabuły. Skupiając się na układach i układzikach o podłożu czysto politycznym, można było chwilę odsapnąć w towarzystwie rodziców policjanta i sympatycznego małego chłopca.
Każda niemal książka ma swoje plusy i minusy, w tej akurat pewien dyskomfort czytelniczy powodowały pojawiające się literówki, no cóż chyba korektorzy niezbyt poważnie podeszli do tekstu.
Mimo wszystko jednak polecam tę powieść zwłaszcza miłośnikom kryminałów. Nie ukrywam, że z pewnością znajdą w niej coś dla siebie czytelnicy preferujący historię, szczególnie tę, dotyczącą klimatów lat 30. minionego wieku, konfliktów religijnych w Irlandii i nastrojów faszystowskich w Europie. Dla miłośników romansu czy powieści obyczajowych również się znajdą ciekawe kąski.
Stefan Gillespie jest sierżantem w Dublinie. Mamy lata 30. XX wieku. Europa zbliża się do wojny, która z czasem wprowadzi chaos na całym świecie. Na razie jeszcze mało kto wierzy, że może wybuchnąć. Jednak swastyki na sklepach i partie nazistowskie dotarły już nawet do Irlandii. W takim otoczeniu Stefan musi pracować. Lubi swój zawód, ale to on oddala go od czteroletniego syna. Jego życie cały czas wygląda tak samo – pięć dni pracy i weekend u rodziców, by móc się spotkać z synem. Jednak pewnego dnia wszystko się zmienia... Sierżant w czasie akcji poznaje piękną Żydówkę, która wyraźnie coś ukrywa. Kim jest Hannah? Co wspólnego ma aborcjonista z księdzem? Co łączy dwa morderstwa oddalone od siebie o dwa lata?
Gdy po raz pierwszy zobaczyłam "Miasto cieni", wszystko mówiło mi, że muszę ją przeczytać. Piękna okładka, fascynujący tytuł oraz opis, który intryguje. Dokładnie takich thrillerów poszukuję. Jednak te kilka cech to tylko pozory. Czy zewnętrzna powłoka była zapowiedzią dobrego thrilleru historycznego? Nie do końca, lecz bez wątpienia czytało się ją bardzo przyjemnie.
Bardzo spodobało mi się, że książka nawiązuje do wydarzeń historycznych krótko przed wojną. Wszyscy zawsze skupiają się na samej wojnie i poza jej przyczynami nigdy nie analizują tych kilku lat przed konfliktem międzynarodowym. Nie mogę powiedzieć, że pojawiło się tu wiele faktów. Najważniejsze wydarzenia znajdziemy w każdym podręczniku od historii. W tej powieści można było poczuć atmosferę tego okresu oraz poznać różne poglądy ludzi. Nigdy nie czytałam tego typu książki, dlatego czułam się zafascynowana tym klimatem, gdy jeszcze nikt nie wierzy w prawdziwą wojnę, ale czuje niepokój przed tym, co niedługo ma nastać.
Muszę również zwrócić uwagę na częste nawiązania do Polski. Część akcji odbywa się w Gdańsku, a dokładnie ówczesnym Wolnym Mieście Gdańsk. Nie uważam się za patriotkę, jednakże jestem przywiązana do Polski i sprawiają mi wielką przyjemność nawiązania do mojej Ojczyzny w obcojęzycznej książce. Nigdy nie byłam w Gdańsku, ale bez najmniejszego trudu wyobraziłam sobie wszystkie wydarzenia opisane w tym mieście.
Wątek kryminalny był naprawdę ciekawy i wielokrotnie zaskakiwał swoją oryginalnością. Nie spodziewałam się takiego tematu w thrillerze, dlatego z wielką ciekawością czytałam. Niestety jednak powieść okazała się różnorodna. Były momenty, gdy nie mogłam oderwać się od czytania i z największą chęcią przeczytałabym całą naraz. Niestety były również momenty, gdy wiało nudną, której nie dało się pokonać. Żałuję, że książka była tak bardzo nierównomierna.
Ponadto zakończenie zawiodło mnie. Nie myślcie, że rozwiązałam zagadkę przed Stefan, bo tak nie było. Choć... w pewnym momencie przyszło mi do głowy poprawne rozwiązanie, ale szybko odrzuciłam je. Nie byłam zaskoczona. Miałam nadzieję, że koniec sprawi, że wszystko nabierze sensu, ale będzie też szokujący i pełen negatywnych emocji. Tymczasem każdy nowy krok do rozwiązania był dla mnie spodziewany albo nie robiący wrażenie.
W "Mieście Cieni" pojawił się też wątek obyczajowy, który najbardziej przypadł mi do gustu. Mogłam obserwować Stefana jako ojca, które wychowuje dziecko w innej wierze niż swoja własna. To dość ciekawy motyw, który od razu przykuł moją uwagę. Pojawiły się pytania: dlaczego? po co? Dopiero z czasem zrozumiałam wszystko. Stefan powoli odkrywał swoją duszę, dzięki czemu poznałam go jako dobrego przyjaciela.
Mimo że powieść ma wiele wad, bardzo przyjemnie spędziłam czas, czytając ją. Na pewno sięgnę po kolejną część przygód Stefana. Natomiast polecam ją osobom, które chcą się przenieść w czasie i zasmakować mrocznej historii.
Tak. U mnie znów powieść z historią w tle. Gdy czytam w opisie na tylnej okładce, że akcja dzieje się w latach 30. ubiegłego wieku to nie mogę się powstrzymać i muszę ją poznać. I tak właśnie było także w tym przypadku. A tutaj dodatkowo autor usytuował fabułę w Dublinie i Wolnym Mieście Gdańsku i jeszcze nie poskąpił trupów. Więcej już nie trzeba, żeby zachęcić mnie do lektury. Lubię takie połączenia, a jeszcze gdy pisarz jest ponadto gawędziarzem i umiejętnie potrafi wszystkie te elementy scalić to w takim przypadku trafiłabym wreszcie na idealną książkę. Jednak wiemy, że lektur bez wad nie ma. A jak było w tym przypadku zaraz Wam napiszę...
Zatem przeniosłam się wraz z bohaterami do Dublina roku 1932. To właśnie tam detektyw Stefan Gillespie aresztuje niemieckiego lekarza i spotyka zdesperowaną Hannah Rosen, poszukującą swojej przyjaciółki Żydówki - Susan, która jak się okazuje była związana z księdzem. Tymczasem w górach obok Dublina zostają znalezione zwłoki, staje się jasne, że w tym przypadku chodzi o coś więcej, niż o zaginioną. Tropy w śledztwie prowadzą aż do Wolnego Miasta Gdańska. To właśnie tu, gdzie partia nazistowska zyskuje coraz większą moc, Stefan i Hannah czują, że są bliżej prawdy i jednocześnie znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie...
To tło tej książki sprawia, że jest tak interesująca. Powstanie partii nazistowskiej i machinacje kościoła katolickiego. W czasach niemal absolutnej kontroli wszystkich aspektów życia Irlandczyków przez kościół książka opowiada historię ludzi idących pod prąd. Nigdy wcześniej nie czytałam o jakichkolwiek połączeniach Irlandii z nazistami w tamtych czasach. Hmm. A tu brzmiało to tak wiarygodnie, że muszę czym prędzej zgłębić ten temat. Część książki dzieje się w Trieście we Włoszech i przy okazji miło powspominałam swój wyjazd do tej miejscowości. Jeśli natomiast chodzi o głównych bohaterów to próbują oni walczyć z systemem, który jest niestety zbyt silny. Detektywowi "przeszkadzają" w prowadzonym śledztwie nie tylko kościół katolicki, ale także przełożeni z poparciem rządu irlandzkiego. Tak. Z takimi przeciwnikami nie łatwo wygrać. Jednak Stefan nie poddaje się tak łatwo. Co więcej. Postacie tu stworzone nie są jednoznaczne czy stereotypowe. Mamy złych i dobrych katolików, dobrych i złych policjantów. I tak trzymać.
Niestety historia jest trochę zbyt powolna. Momentami nawet powiedziałbym, że strasznie się "wlecze". Jednak i to ma swoje plusy, ponieważ dzięki temu poznałam bardzo szczegółowo bohaterów i proces wzrastania niepewności społeczno-politycznej tamtych czasów. Autora cechuje prawdziwa dbałość o detale i skrupulatność w kwestii odtworzenia sytuacji historycznej. Tak. To także nie przyspiesza akcji. Powoduje, że fabuła staje się wręcz rozwlekła i bardzo złożona. Mimo to całość sprawia wrażenie przekonującej historii, chwytającej od samego początku i bardzo dobrze zorganizowanej. A przecież o to chodzi. Dodatkowo należy podkreślić, że do samego końca nie wiadomo dlaczego przyjaciółka Hannah zniknęła. Takie tajemnice to ja lubię. Na końcu pragnę pochwalić autora za to w jaki sposób połączył tak różne wątki tej historii i jak ukazał kwestię nacjonalizmu i tożsamości religijnej. Dla tych elementów warto poznać tę książkę...