Na bezdrożach Skanii ma miejsca tragiczny wypadek samochodowy, w którym ginie znany prawnik. Jego syn, Sten Torstensson, jest przekonany, że doszło do morderstwa, i opowiada o swoich przypuszczeniach komisarzowi Wallanderowi. Ten jednak nie chce mu pomóc, pogrążony w depresji po tym, jak na służbie zabił człowieka. Kiedy Torstensson zostaje zastrzelony, Wallander decyduje się poprowadzić śledztwo. Wkrótce wychodzi na jaw, że ze sprawą wiążą się inne zagadkowe zabójstwa, a każdy krok komisarza śledzi tajemniczy potentat finansowy. Podobnie jak w swoich wcześniejszych powieściach, szwedzki mistrz kryminału stopniowo buduje napięcie, perfekcyjnie kreśląc narodziny zła.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2008-08-13
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 388
Tytuł oryginału: Mannen som log
Język oryginału: szwedzki
Tłumaczenie: Iwona Kowadło-Przedmojska
Ilustracje:-
Książka interesująca. Standardowy dla skandynawskich kryminałów mocny nacisk na aspekt psychologiczny, w tym wypadku głównego bohatera. Fabuła nie oferuje tutaj większego zaskoczenia. Nie jest to łatwa lektura, niemniej jej mroczny, północny klimat zdecydowanie mi odpowiada.
Kolejny Mankell i kolejne śledztwo komisarza Wallandera za mną. W moim odczuciu książka raczej z tych słabszych. Dużo powtórek, mało napięcia. Właściwie dopiero pod koniec zaczęłam się kręcić w fotelu z niecierpliwości i podniecenia akcją.
Sama postać komisarza też jakoś mi tym razem zupełnie nie spasowała. Jakiś taki ten nasz Kurt rozmemłany. Nie bardzo rozumiem jego depresję, w końcu jest policjantem, komisarzem i potencjalne zabicie człowieka w czasie policyjnej akcji , to, że tak powiem "normalne", a na pewno bardziej prawdopodobne niż w niemal każdej innej pracy. Zrozumiałabym bardziej, jak sądzę, gdyby Wallander był młodym nieopierzonym gliną, ale taki stary wyjadacz, a rozmiękł jak herbatnik maczany w herbacie.
Taki niby skromny, tak bardzo powtarza, że sukces w prowadzonym dochodzeniu, to wynik pracy całego zespołu, a nie tylko jego. A z drugiej strony wszystkich traktuje jakby z piedestału. Jest opryskliwy despotyczny i zachowuje się, jakby pozjadał wszystkie rozumy i co ciekawe, wszyscy inni z jego komendy, łącznie z szefem, traktują go jak zgniłe jajo, z którym trzeba bardzo ostrożnie postępować, a najlepiej we wszystkim mu przytakiwać. Nie i nie, taki Kurt Wallander absolutnie mi się nie podoba.
Sama sprawa, też nie specjalnie nowatorska. Hołubiony przez wszystkich, bogacz mieszkający w zamku, filantrop zamieszany w jedno z paskudniejszych przestępstw przeciwko życiu człowieka.
Kolejny przyzwoity kryminał Mankella potwierdzający pewną prawidłowość.
Autor ma pomysł na fabułę, w interesujący sposób prowadzi akcję, jego bohaterowie są wyraziści i przekonujący i wszystko jest OK, ale tylko do momentu kiedy trzeba jakoś zgrabnie zakończyć całość. W zasadzie od początku można było przewidzieć, kto stoi za tajemniczym i zabójstwami, ale byłem ciekaw motywów zbrodni i sposobu, w jaki policja ustali i schwyta sprawcę.
I tu pan Mankell nie daje rady - kolejny raz każe uwierzyć czytelnikowi, że safanduła Wallander gołymi rękami unieszkodliwia dwóch uzbrojonych zawodowych zabójców.
Sorry, ale ja tego nie kupuję. A zanosiło się na sporo lepiej.
Diagnoza "HIV" brzmi jak wyrok. Mnóstwo ludzi głowi się, jak ten wyrok anulować, a przy okazji... dobrze zarobić. Nieważne, ile przy tym stracą...