Lisbeth Salander, dziewczyna, która igrała z ogniem, nigdy w pełni nie odkryła, kto stał za koszmarem jej dzieciństwa. Gdy Holger Palmgren opowiada jej o starych dokumentach, Lisbeth czuje, że nareszcie ma szansę poznać całą prawdę o machinie, która zniszczyła jej rodzinę. Jednak im bliżej jest rozwiązania tajemnicy, tym większe grozi jej niebezpieczeństwo. Wraz z Mikaelem Blomkvistem dotrze tam, gdzie szaleństwo naukowca i brutalne nadużycia władzy splotły się w jedno. Nie wszyscy wyjdą z tego cało.
Mężczyzna, który gonił swój cień, piąta książka w serii Millennium, to złożona i wciągająca powieść osnuta wokół kwestii honoru, tajemnic badań genetycznych i zaawansowanych ataków hakerskich - współczesnego sposobu prowadzenia wojny. To także wyjaśnienie zagadki, skąd się wziął i co oznacza słynny tatuaż ze smokiem.
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2017-09-07
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 424
Tytuł oryginału: MANNEN SOM SÖKTE SIN SKUGGA
Doskonała kontynuacja poprzednich części gdzie ukazano że życie może stać się lepsze .Wartościowi ludzie zawsze są wokół nas a przeszłość można zakopać.
Mężczyzna, który gonił swój cień jest to kontynuacja sagi Millennium Stiega Larssona. Jeśli tutaj jesteś, a nie czytałeś tej sagi, to polecam najpierw sięgnąć po pierwszą część :)
Mikael Blomkvist po raz kolejny trafia na zagadkę, której rozwiązanie pochłania go w całości i jak zwykle sprowadza na niego kłopoty. Dziennikarz dostał zadanie od przyjaciółki hakerki Lisbeth Salander. Poleciła mu dowiedzieć się czegoś na temat pewnego finansisty. Sama Lisbeth niewiele może zdziałać, gdyż przebywa w więzieniu, jednak nie wydaję się tym faktem przejęta. Dopiero, gdy dociera do niej, że jedna z osadzonych Faria jest dręczona przez postrach więzienia - Benito, zaczyna czuć złość i próbuje znaleźć sposób, aby jej pomóc. Sama nie zwraca uwagi na zaczepki Benito kierowane w jej stronę, dopiero krzywda niewinnej w jej oczach osoby budzi w niej złość i siłę do działania. Dlaczego to właśnie ją sobie upatrzyła?
Któregoś dnia odwiedza ją dawny kurator Holger Palmgren i podczas rozmowy pyta ją o tatuaż smoka. Lisbeth odpowiada mu wymijająco, ale przez to pytanie wraca myślami do swojego dzieciństwa i postanawia odkryć kto stoi za zniszczeniem jej rodziny. Jak zawsze zachowanie Lisbeth jest nieco dziwne, nikt nie zna dokładnie powodów, dla których interesuje się pewnymi ludźmi lub zleca zadania swoim przyjaciołom. Holgerowi poleciła zająć się sprawdzeniem jej starej dokumentacji, którą przekazała mu pewna kobieta. Trafia na pewien trop, znajome mu nazwisko człowieka, z którym kiedyś pracował, postanawia do niego zadzwonić, nie zdając sobie sprawy, że sprowadza na siebie niebezpieczeństwo. Poznajemy paru innych bohaterów, którzy mają jakiś związek ze sprawą, którą bada Lisbeth, lecz tak naprawdę nie wydają się powiązani ze sobą w jakikolwiek sposób. Niebawem wnikliwy jak zawsze Mikael wpada na trop tajnej instytucji, która rzekomo badała bliźniaków. Ludzie działający legalnie nie starają się za wszelką cenę zatrzeć za sobą śladów, więc o co w tym wszystkim chodzi i jaki ma z tym związek Salander?
Czy Lisbeth uda się wyjść z więzienia wcześniej? Czy uratuje osadzoną? I przede wszystkim, czego dowie się Mikael oraz Holger? Jakie niebezpieczeństwa czekają na naszych bohaterów? Po raz kolejny pasuje mi tutaj stwierdzenie „im mniej wiesz, tym lepiej śpisz”, gdyż jak widzimy zbyt duża wiedza może sprowadzić na nas kłopoty.
Ciężko jest streścić książkę tak obszerną i nie mówię tu o ilości stron, ale wątków i bohaterów. Wprowadzając nową postać autor opisuje jej życie w większym lub mniejszym stopniu, tak aby bohater stał się dla nas bliższy, a nie przypadkową osobą, którą tak czy siak uśmierci. Przez taki zabieg, każda śmierć w książce staję się bardziej doniosła i czytelnik nigdy nie ma pewności kto przeżyje.
Do recenzji tej książki podchodzę drugi raz, po paru dniach od jej przeczytania lekko zmieniłam o niej zdanie. Z początku czytało mi się ją trochę ciężej niż Millennium Stiega Larssona i chciałam dać jej niższą ocenę niż teraz. Byłam przekonana, że oryginał był lepszy, ale może takie odczucia miałam dlatego, że zazwyczaj jest tak, że pierwsza część sagi jest po prostu ciekawsza niż kolejne tomy. Tutaj Lagercrantz musiał się trochę nagimnastykować, aby utrzymać przy życiu głównych bohaterów, gdyż powiedzieć, że problemy ich lubią to nie powiedzieć nic. Koniec końców, uważam, że warto jest przeczytać wszystkie pięć części, chociażby dla poznania Mikaela i Lisbeth, są to bardzo ciekawe postacie. Książka jest napisana łatwym językiem, lecz może mogłoby być w niej trochę mniej „suchych faktów”, przez które ciężko było mi przebrnąć.
Kolejny tom "Millenium"... dzieło Larssona nie ma się wcale najgorzej :)
Nieodżałowanej pamięci Larsson pozostawił po sobie pewien fenomen w postaci pierwotnej trylogii "Millenium"; fenomen, wydawałoby się, zamknięty jako całość... lecz wciąż ze sporym potencjałem. Zwłaszcza co do postaci (!) Lagercrantz kontynuuje to dzieło i... nie jest wcale tak źle!
"Mężczyzna, który gonił swój cień" to opowieść, głównie, o przeszłości Lisbeth Salander. Przeszłości, która być może nie zaskakuje, jednak... prowadzi do kolejnej, pełnej niebezpieczeństw i zagrożeń historii... ze sporą rolą w całości pewnego tatuażu w kształcie smoka ;) A jako, że w historię zaangażowany jest i Mikael Blomkvist, możemy być pewni sporej dawki emocji ;)
Ok, zgoda... to już z całą pewnością nie jest pierwotna trylogia. Inny autor, inny styl pisania... to widać. Inaczej się to po prostu czyta. Jeśli coś chwilami razi, to takie trochę... spłycenie postaci. Tych pełnych charakteru przez duże "ch" postaci, które czytelnicy pokochali dzięki Larssonowi. Mam wrażenie, że Lagercrantz nie wykorzystuje w pełni ich potencjału... Lub nie potrafi do końca go wykorzystać (?), co może - kto wie? - wynikać właśnie z nieco odmiennego stylu pisania obydwóch autorów. W każdym razie... to wciąż fajne kryminały :) I nie są one stratą czasu - niniejsza część również.
Zawsze znajdą się zwolennicy i przeciwnicy "Millenium" w nowych odsłonach, pod banderą innego pisarza... Zamiast wieszać jednak na tym wszystkim psy, proponowałbym wyrobić sobie zdanie samemu - poprzez najzwyczajniejsze w świecie przeczytanie tego samemu. Będzie bolało? Nie sądzę... Dla mnie nowe części są ok... To już nie to samo, to prawda, ale... wciąż jest dobrze. W inny może sposób... ale wciąż ok :)
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za egzemplarz recenzencki.
Recenzja znajduje się także na moim blogu:
https://cosnapolce.blogspot.com/2017/12/mezczyzna-ktory-goni-swoj-cien-david.html
DZIEWCZYNA Z PRZESZŁOŚCIĄ
Zanim Stieg Larsson odszedł z tego świata w roku 2004, mając zaledwie 50 lat, pozostawił po sobie trylogię „Millennium”, która wydawała się być skończoną opowieścią. W rzeczywistości jednak w jego komputerze pozostał manuskrypt niedokończonej czwartej części przygód Lisbeth i Mikaela – a to przecież nie był koniec; autor chciał bowiem, żeby całość zamknęła się na dziesięciu książkach. I kto wie czy tak nie będzie, skoro kontynuator jego literackiej spuścizny – mimo wywoływanych kontrowersji i zapewniania, że ten tom będzie finałowym – nie tylko dobrze się sprzedaje, ale przede wszystkim całkiem dobrze pisze. I chociaż „Mężczyzna, który gonił swój cień” swoje minusy posiada, jest to dobra kontynuacja serii, lepsza nawet niż „Co nas nie zabije”.
Lisbeth Salander trafiła do więzienia. Po ostatnich wydarzeniach oskarżona została między innymi o pozbawienie wolności i skazana na dwa miesiące w zakładzie. Jednakże miejsce, do którego trafiła, choć otwarte, okazało się nie być najbezpieczniejszym dla jej osoby, dlatego została przeniesiona do jednego z najlepszych – przynajmniej pozornie – ośrodków. To, co dzieje się w jego murach dalekie jest od doskonałości, a służby tylko pozornie mają władzę nad tym miejscem. Kiedy Lisbeth od Holgera Palmgrena dowiaduje się o znalezieniu starych dokumentów na jej temat, w dziewczynie rozbudza się zainteresowanie własną przeszłością. Czyżby kryły się tam jeszcze jakieś sekrety, które nie wyszły na światło dzienne? Salander zaczyna własne śledztwo, do pomocy angażuje Mikaela Blomkvista, a ten szybko wpada na trop kolejnej afery, tajemnic i zbrodni, które mogą sprowadzić śmiertelne zagrożenie na wszystkich zainteresowanych tematem. Jakie sekrety kryją się za tatuażem w kształcie smoka? I do czego może doprowadzić obecna sytuacja?
Część miłośników „Millennium” wiesza na książkach Davida Lagercrantza psy, część się nimi zachwyca – choćby tylko na zasadzie możliwości powrócenia do tego świata i bohaterów. Kto ma racje? Obie grupy. Bo to, co stworzył kontynuator serii różni się od trylogii Larssona, ale nadal ma swój urok.
Zacznę może od minusów. Pierwszym z nich jest zdecydowanie styl, jakim posługuje się Lagercrantz. Mniej płynny i lekki, na szczęście wciąż przyjemny w odbiorze, czasem różni się naprawdę mocno od prac Larssona, co widać szczególnie w tym właśnie tomie. Podobnie jest z treścią. Jak to było w przypadku „Co nas nie zabije”, tak i tutaj fabuła zawiera wiele elementów i pomysłów, których poprzednik raczej by nie napisał – czasem miałem wręcz wrażenie czytania przygód Jasona Bourne’a (mamy w końcu i islamistów, i tajną organizacją etc.), a nie Lisbeth i Mikaela. Poza tym Lagercrantz zmienił nieco postacie. Spłycił? Często słyszę taki zarzut, ale nie oszukujmy się, Larsson nie zrobił głębokich, wiernych psychologicznie bohaterów – Lisbeth była ciekawa, ale na zasadzie nietypowości, kontrastu z innymi jej podobnymi heroinami, nie ambitnej kreacji literackiej; resztę osób zaludniających powieści Stiega można śmiało przemilczeć. Autor kontynuacji „Millennium” zmienił ją nieco, uczynił prawdziwą twardzielką jakby żywcem wzięta z kina akcji lat 80. XX wieku. Skupił bardziej na powierzchowności. Jednych zmiana ta rozczaruje, innym się spodoba – każdy musi zdecydować sam.
Ale powieść ma też sporo plusów. Akcja jest ciekawa, przeszłość Lisbeth tak samo. Nie ma tu wielkich zaskoczeń, ale całość czyta się dobrze, bez znudzenia, a szansa poznania sekretów najciekawszej bohaterki „Millennium” na pewno pociąga. I chociaż „Mężczyzna…” nie jest wybitną pozycją, jako lekka powieść kryminalna dla niewymagających czytelników sprawdza się naprawdę nieźle. Jeśli należycie do tej grupy, spodoba się Wam; tak samo jeśli lubicie trylogię Larssona – szczególnie gdy nie pozostajecie ślepi na jej minusy, a tych przecież nie brakowało. Ja cieszę się, że mogłem wrócić do tego świata i dowiedzieć się więcej o Lisbeth i mam też nadzieję, że to jeszcze nie koniec serii.
Recenzja opublikowana na moim blogu: http://ksiazkarnia.blog.pl/2017/09/16/mezczyzna-ktory-gonil-swoj-cien-david-lagercrantz/
Książka wciągnęła mnie dopiero po przeczytaniu 200 stron. Ogólnie była ciekawa, czytało się dobrze, oceniam ciut gorzej od poprzedniej części.
Nie jest to proza mistrza Larssona, ale całkiem poprawnie napisana dalsza część losów bohaterów Millennium. Naprawdę dobrze mi się czytało i cieszę się, że dane mi było poznać historię Lisbet Salander od samego początku. Od pierwszego słowa przeczytanego w Millennium Lisbet stała się moją ulubienicą. Mimo okrucieństwa jakiego doświadczyła w życiu do końca była wrażliwa na ludzką krzywdę. Każdemu życzę takiej siły do przeciwstawiania się złu, chociaż nie popieram niektórych sposobów jej realizacji.
Kolejna część "Millenium", tym razem znacząco słabsza. Brakuje tutaj odpowiedniego klimatu, napięcia. Spłycenie postaci, bez charakteru i prawidłowych emocji odbiera radość czytania. Lisbeth dociera do prawdy o swoim dzieciństwie, poznajemy również odpowiedź, co kryje się za jej tatuażem. Odkryte fakty wcale nie szokują, a są wręcz przewidywalne.
Mężczyzna, który gonił swój cień to piąta książką z serii MILLENNIUM, współczesny kryminał, w którym jedną z głównych ról gra cyberprzestrzeń.
Lisbeth Salander przebywa w więzieniu. Zachowuje się aspołecznie, ale nie jest obojętna na ludzką krzywdę, czym staje się jednym z głównych wrogów pewnej więźniarki. Lisbteth wciąż stara się wyjaśnić kwestie koszmarnego dzieciństwa, nawet zza krat prowadzi swoje prywatne śledztwo. Kiedy zostaje zamordowany jej przyjaciel – Holger Palmgren, będący jednocześnie jej byłym kuratorem, coś w dziewczynie pęka. Korzystając ze swoich zdolności informatycznych i hackerskich odkrywa coś, co może stać się przełomem w odkryciu tego, kto stał za potwornością jej dzieciństwa. Angażuje do współpracy również dziennikarza Millennium, Mikaela Blomkvista. Czy odnajdą mordercę Holgera Palmgrena? I dlaczego Lisbeth będzie groziło śmiertelne niebezpieczeństwo?
Pierwsze trzy części, napisane przez zmarłego już Stiega Larssona pochłonęłam kilka lat temu dosłownie w tydzień, co było nie lada wyczynem biorąc pod uwagę ilość stron każdej części. Kiedy dowiedziałam się, że będzie kontynuacja napisana przez innego pisarza, podeszłam do tej informacji z lekkim zaskoczeniem, ale i ciekawością. Czwarta część okazała się jednak tak samo wciągająca jak trylogia Larssona, chociaż… czegoś jej fabule brakowało. Piąta część jest moim zdaniem już nieco słabsza. Może mam takie wrażenie po sugestiach płynących ze wszystkich stron, a może doszłam do tego wniosku sama. Teraz już sama nie wiem.
Fakt, że fabuła skonstruowana jest bardzo ciekawie i pomysłowo. Jednak początkowo trochę się w niej gubiłam. Autor przeskakiwał od jednej osoby do kolejnej i nie byłam tak do końca pewna, czego mogę się spodziewać, po tym lekkim chaosie. Ale jak to zwykle bywa, pod koniec książki wszystkie elementy zaczynają się układać w jedną całość. I tu muszę przyznać, że końcówka książki to już był dla mnie maraton czytelniczy.
Ponowne spotkanie ze znanymi z poprzednich części bohaterami, to pewnego rodzaju nagroda za sięgnięcie po tę lekturę. Przyznam szczerze, że we wszystkich częściach zarówno Lisbeth jak i Mikaela odbierałam pozytywnie, chociaż nie są to osoby nieskazitelne. Dlatego spotkanie ich ponownie, było dla mnie czymś miłym.
Autor próbując wcielić się w rolę kontynuatora Millennium, z całą pewnością nie miał łatwego zadania. I chociaż starał się zrobić to jak najlepiej, to w tej książce brakowało mi takiego bezgranicznego zaangażowania się w fabułę. Czytałam tę powieść z zainteresowaniem, ale łapałam się też na tym, że momentami albo nie rozumiem co autor chce mi przekazać, albo wczytuję się w wątki, które niewiele mają do wniesienia do wątku głównego.
Muszę jednak przyznać, że dialogi są ciekawe i wciągające. Tak jak osobowości poszczególnych osób, chociaż to już nie jest to, czego oczekiwałam po kontynuacji trylogii Stiega Larssona.
Jak na kryminał, z dużą dawką niezrozumiałych dla laika informatycznego opisów, jest to powieść dobra. Myślę, że ktoś, kto nie czytał wcześniejszych tomów, może być nią nawet zachwycony. Jeśli chodzi o mnie to nie twierdzę, że jest zła, w końcu pochłonęłam jej treść zaledwie w kilka wieczorów, i myślę że temat na fabułę jest niesamowity, ale… chyba jednak wolę Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista w wersji Stiega Larssona.
Polecam tę powieść miłośnikom literatury skandynawskiej, a w szczególności miłośnikom skandynawskich kryminałów. Jest w tej powieści też dość obszerny i wyjątkowo ciekawy wątek dotyczący kultury islamskiej. Jest odrobina romansu, thrillera i brutalnej więziennej codzienności. Z pewnością jest to książka dla czytelnika o mocnych nerwach.
Już od poprzedniej części postanowiłam, że nie będę oceniała i porównywała obu autorów Millennium. O ile w części czwartej średnio mi to wyszło, o tyle w piątej nie miałam z tym żadnego problemu. Oczywistym jest, że Lagecrantz nigdy nie stworzy takiego klimatu, jaki wytworzył Larsson, czym podbił dużą część czytelników, w tym i mnie. I właściwie brak tego specyficznego klimatu może być jedynym zarzutem z mojej strony, gdybym miała zamiar snuć porównania.
"Mężczyzna, który gonił swój cień" to bardzo sprawnie napisany thriller, poruszający kilka ważnych tematów a przy tym rozjaśniający mroki przeszłości Lisbeth.
Lisbeth niewiele się zmieniła. Nadal pcha się w kłopoty, nadal nie może przejść obojętnie obok krzywdy słabszych, nadal jest małomówna, enigmatyczna i mało sympatyczna. Może zrobiła się nieco łagodniejsza i sentymentalna, jednak to wciąż jeszcze ona.Tym razem robi sobie wroga ze współwięźniarki, która poprzysięga ją zabić. Niebezpieczeństwo czyha na nią także ze strony ludzi, którzy nie zamierzają pozwolić, by prawda o ich działaniach i wpływie na dzieciństwo Lizbeth, wyszła na jaw. Dzieje się dużo, dzieje się dość szybko a przede wszystkim dzieje się ciekawie. W tym wszystkim trochę mało Mikaela, za to na scenę wchodzi dwóch bardzo ciekawych bohaterów w postaci Leona i Dany'ego. To wokół nich kręci się znaczna część fabuły. Mamy również Farię Kazi, młodą arabkę, odsiadującą wyrok za zabicie brata. Jej losy również zajmują znaczną część fabuły.
Autor umiejętnie lawiruje pomiędzy tematami. Najbardziej zaciekawił mnie problem bliźniąt i ich życia w rozdzieleniu. To fascynujące, że dwie osoby żyjące w różnych środowiskach, nie mające o sobie pojęcia, mogą podejmować takie same decyzje, czy mieć praktycznie identyczne przeżycia.
Lagercrantz nakreślił sylwetki dwóch mężczyzn, lustrzanych bliźniaków, którzy rozdzieleni w dzieciństwie, żyli w zupełnie różnych warunkach a pomimo tego gnębiły ich te same tęsknoty. Nigdy nie czuli się pełni, zawsze im czegoś brakowało. Polubiłam obu i kibicowałam im w odkryciu prawdy. Historia Farii to z kolei opowieść o dziewczynie, która miała pecha urodzić się w rodzinie, w której bracia są fanatycznymi wyznawcami koranu. Dopóki żyła jej matka, dziewczyna wiodła życie podobne do życia zwykłej nastolatki. Śmierć matki sprawiła, iż bracia przestali hamować się z ukazywaniem swoich poglądów, zamknęli siostrę w domu i postanowili ją wydać za mąż. Na szczęście autor potrafił ukazać również inne oblicze islamu, nie tylko to najgorsze. Z kolei nie przepadam czytać o giełdach, finansach itp. a tutaj pojawia się również i ten temat. Na szczęście autor zbytnio się nad nim nie rozwodzi. Nigdy nie pojmowałam sposobu działania giełdy i muszę przyznać, że pomimo mojej niewiedzy, zafascynowało mnie to, w jak szybkim tempie może wszystko runąć.
Samej akcji nie mogę nic zarzucić. Równocześnie prowadzone dwa wątki, ładnie się zazębiają i urozmaicają fabułę poprzez zgłębienie tematów. Są lekkie przestoje w tempie, jednak nie nudzą. Fabuła jest poprowadzona sprawnie i z rozmysłem, nie ma wielkich zgrzytów. Jedyne, co mnie trochę raziło, to zbytnia teatralność w opisach użycia np.Kerisa czy kurary. Poza tym nie przyczepię się do niczego, bo jak pisałam powyżej, nie chcę stosować porównań.
Dla mnie lektura była zajmująca.
Każdy ma swoje mroczne tajemnice. Nie każdy potrafi je unieść. W Sztokholmie zostaje pobity na śmierć sędzia piłkarski. Zebrane dowody wskazują na...
PRZESZŁOŚĆ, KTÓRA RZUCA DŁUGIE CIENIE. ZEMSTA, KTÓRA JEST SILNIEJSZA NIŻ CHĘĆ PRZEŻYCIA. Do profesora psychologii Hansa Rekkego i policjantki Micaeli...