„1982 rok, listopad, późny wieczór.
Zdenerwowany ojciec zgłasza zniknięcie swojej jedenastoletniej córki.
Milicja zarządza poszukiwania.
Bezowocne.
Miesiąc później okaże się, że dziewczynka padła ofiarą „zimnego chirurga”.
„Martwe ciała” to prawdziwa i zarazem ponura historia Edmunda Kolanowskiego, seryjnego zabójcy i nekrofila, działającego w Poznaniu w latach osiemdziesiątych.
Autorzy, Waldemar Ciszak (prawnik) i Michał Larek (literaturoznawca) stworzyli opowieść spod znaku non fiction, będącą zarówno rekonstrukcją śledztwa oraz procesu sądowego, jak i wnikliwym studium psychiki przestępcy.
Znakiem rozpoznawczym ich książki jest oryginalne połączenie elementów reportażu, wywiadu i sensacyjnej fabuły”.
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2014-03-24
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 192
Nekrofil, morderca, a tak prywatnie zwyczajny człowiek, niczym niewyróżniający się mężczyzna, „chudy październik” jak mówili o nim operacyjni — Edmund Kolanowski. Podziwiam tych, którzy przesłuchiwali Edmunda za stalowe nerwy, za cierpliwość, którą mu okazywali. Podziwiam świadków wizji lokalnych, w których ze szczegółami nekrofil opowiadał co i jak robił z ciałami martwych kobiet, jak opowiadał o przebiegu późniejszych morderstw, m.in. jedenastoletniej Alinki. To była bardzo trudna sprawa, wycieńczająca psychicznie i co w książce doskonale widać.
„Martwe ciała” jest reportażem bardzo szczegółowym, poznajemy kulisy śledztwa, metody, jakimi w latach 80 posługiwali się policjanci, by rozpracować, „rozkuć” podejrzanego, w końcu przebieg rozprawy sądowej wraz z opiniami biegłych z zakresu psychiatrii, wyrok. Jednak duet Larek/Ciszak potrafi wszystkie fakty przekazać tak, że książkę czyta się, jak rasowy kryminał, choć w tym wypadku, biorąc pod uwagę tematykę, to bardziej thriller. Krótkie zdania, urywane myśli i ta gęstniejąca ze strony na stronę atmosfera. Nie trzeba ubarwień, nie trzeba dodatkowych bodźców, bo zbrodnie Edmunda same w sobie budzą grozę, jednak spacer po cmentarzu i rozmowa autora z Anną, koleżanką zamordowanej Alinki, sprawia, że do faktów dochodzi wymiar emocjonalny, a to bardzo działa na psychikę czytelnika. Polecam, ale ostrzegam, że momentami jest drastycznie.
Trochę jakbym czytała wykład, bo to w końcu przytaczane akta sprawy, przeplatane z wypowiedziami śledczych, obrońców itp, ale bardzo ciekawa lektura.
Dalej niż kryminał, głębiej niż dokument Rok 1991. Na poznańskim blokowisku niepozornie wyglądający mężczyzna zaczepia idącego do szkoły nastolatka. Wymyśla...
Przeczytane:2021-05-16,
Waldemar Ciszak i Michał Larek w „Martwych ciałach” powracają do sprawy Edmunda Kolanowskiego, nekrofila, który nawet dzisiaj przysparza niektórym szybsze bicia serca i płytsze oddechy. Wydania 2014 roku nie znam, więc wypada tylko zaufać autorom, że wydanie z roku 2019 jest poszerzone, poprawione i uzupełnione. Nie jest to powieść kryminalna czy próba odtworzenia zdarzeń. Raczej reportaż a więc próżno szukać tu sensacji. Czytelnicy kryminałów mogą być zawiedzeni. Jak na reportaż przystało znajdziemy tu suche fakty z protokołów przesłuchań, notatek czy posiedzeń sądu oraz wspomnień śledczych i nie tylko. A ówcześni milicjanci, prokuratorzy, biegli czy też sąd mieli trudne zadanie. Zespół schorzeń, zaburzeń czy wręcz niedostosowania społecznego występujących u Kolanowskiego tak naprawdę nigdzie nie były opisane, udokumentowane czy wręcz medycznie nie rozpoznane. Sam kilka lat temu zastanawiałem się czy aby przypadkiem nie doszło do pomyłki sądowej, może nie tyle pomyłki sądowej bo przed nią były opinie biegłych. Czy opinie biegłych były rzetelne w stosunku do ówczesnej wiedzy na ten temat, może jednak był niepoczytalny. Bo kto normalny dokonuje takich czynów? Proszę zwrócić uwagę, w jakim momencie Kolanowski zauważa, że zamordowana dziewczyna była dzieckiem. Gdzie kończy się normalność a zaczyna szaleństwo. Gdzie kończy się szaleństwo a zaczyna niepoczytalność. Jak ustalić granicę, która zwolni sprawcę z odpowiedzialności karnej. Z zapisów wyłania się prawdziwy obraz potwora, który zdawał sobie sprawę ze swoich czynów, co istotne potrafił wyhamować czy znaleźć zamiennik, ukrywał dowody. Sprawnie lawirował podczas procesu, w mojej ocenie nie pod wpływem obrońców a w wyniku własnego wyrachowania. A na swój koniec, jakbyśmy dzisiaj napisali, kreował się na celebrytę.