Wystarczy jeden mały sekret, żeby twoje życie rozsypało się jak domek z kart...
Marin miała idealne życie. Jej mąż, Derek, którego poznała jeszcze na studiach, prowadzi własną firmę produkującą zdrową żywność, ona sama jest właścicielką kilku luksusowych salonów fryzjerskich. Są poważaną i podziwianą w Seattle parą, cieszącą się ponadto szczęśliwym życiem rodzinnym - do czasu, aż ich czteroletni synek Sebastian zostaje porwany i cały ich świat wali się w gruzy.
Szesnaście miesięcy później Marin jest cieniem samej siebie. Prowadzone przez FBI śledztwo utknęło w martwym punkcie. Sprawa Sebastiana dawno przestała być medialną sensacją, a chłopiec wciąż pozostaje zaginiony. Marin i Derek prawie ze sobą nie rozmawiają. Marin zatrudnia w sekrecie prywatną panią detektyw, ta jednak zamiast odnaleźć Sebastiana, w toku poszukiwań odkrywa, że Derek ma romans z dwudziestoczteroletnią studentką. To dramatyczne odkrycie paradoksalnie przywraca Marin do życia. Straciła synka, nie zamierza stracić również męża. W kochance męża, Kenzie, odnalazła wreszcie konkretnego wroga i może stanąć do walki. Walki na śmierć i życie... Pomocą służy Marin jej najdawniejszy i jedyny prawdziwy przyjaciel, Sal. Zrozpaczona kobieta nie wie jednak, że w tej zabójczej rozgrywce nic nie jest takie, jak się wydaje...
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2020-11-12
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 448
Tytuł oryginału: Little Secrets
Marin i Derek wiodą dostatnie życie. Jednak sielankę przerywa zaginięcie ich czteroletniego syna. Mimo poszukiwań zakrojonych na wielką skalę, dziecka nie udaje się odnaleźć. 16 miesięcy później Sebastian nadal pozostaje zaginiony, Marin po dawce leków, grupie wsparcia, terapii i próbie samobójczej próbuje jakoś funkcjonować, a Derek... cóż Derek odreagowuje zaistniałą sytuację na swój sposób. Gdy Marin dowiaduje się od prywatnej detektyw, że jej mąż ma romans, kobieta stawia na szali wszystko. Nie pozwoli odebrać sobie jedynej najbliższej osoby, która jej została i postanawia pozbyć się kochanki męża.
To było dobre! Jennifer Hiller stworzyła thriller psychologiczny, który porywa i wciąga już od pierwszych stron.
Zasiadałam do czytania tej książki z nadzieją, że to będzie coś dobrego i nie rozczarowałam się. Już od samego początku powieść wciągnęła mnie w świat Marin i Dereka, który runął po stracie dziecka, a ostatnie sto stron, na których rozgrywały się decydujące wydarzenia, pochłonęłam dosłownie jednym tchem. Mimo, iż akcja nie pędziła, fabuła została tak skonstruowana żeby zaskakiwać czytelnika na każdym kroku. Mocne wejście, po którym nastaje pozornie spokojny środek akcji, jest jednak wprowadzeniem do jeszcze mocniejszej końcówki. Zainteresowałam się do tego stopnia, że czytając o Marin przeżywałam każdą jej emocje, a na finiszu książki oczy mi się zaszkliły. I można powiedzieć, że bohaterowie powieści są nastawieni na posiadanie dóbr materialnych - jedni potrzebują ich bo toną w długach, inni żeby pokazać innym swój status społeczny - to na koniec okazuje się, że to wszystko i tak nie ma większego znaczenia.
"Małe sekrety" to zdecydowanie jedna z lepszych książek jakie ostatnio czytałam, i z pewnością znajdzie spore grono odbiorców, którzy tak jak ja będą pod jej wielkim wrażeniem.
Świat Marin zatrzymuje się w momencie zaginięcia jej czteroletniego synka, Sebastiana. Kobieta tylko na chwilę puszcza małą rączkę dziecka, aby odpisać na sms’a. Ta chwila wystarcza, aby na dobre straciła z oczu ukochane dziecko.
Po piętnastu miesiącach od zaginięcia Sebastiana, Marin odkrywa, że jej mąż zdradza ją z młodszą kobietą. Za radą prywatnej detektyw wynajętej do poszukiwań dziecka, instaluje aplikację przechwytującą wiadomości z telefonu męża, zapewniając sobie dostęp do pikantnych szczegółów romansu. Zrozpaczona po utracie syna kobieta nie może pozwolić, by odebrano jej także męża. Pod wpływem impulsu postanawia skorzystać z usług płatnego zabójcy i pozbyć się kochanki męża.
To moje drugie spotkanie z twórczością autorki. Tak, jak przypuszczałam, wypadło nieco słabiej niż to pierwsze, ale możliwe, że błędnie wybrałam kolejność czytania. Najnowsza książka autorki stawia poprzeczkę naprawdę wysoko! Nie jestem jednak zawiedziona, ponieważ Małe sekrety to bardzo dobry thriller, którego fabuła wciąga od pierwszych rozdziałów, stopniowo potęgując napięcie.
Początkowo sądziłam, że akcja w głównej mierze skupiać się będzie na poszukiwaniach małego Sebastiana, jednak szybko się przekonałam, że mamy tutaj do czynienia także z innymi wątkami, które autorka umiejętnie połączyła, tworząc zakończenie, jakiego sama bym się w życiu nie domyśliła.
Książka zdecydowanie jest godna polecenia, bardzo chętnie nadrobię wcześniejsze dzieła autorki.
Jeszcze szesnaście miesięcy temu Marin Machado miała wszystko: kochającego męża, własną sieć salonów fryzjerskich i ukochanego synka Sebastiana, który był dla niej całym światem. Jednak na kilka dni przed Świętami czteroletni Sebastian zostaje uprowadzony. Od tej pory życie Marin ulega całkowitej zmianie. Śledztwo w sprawie zaginięcia chłopczyka utyka w martwym punkcie, a Marin stopniowo popada w depresję. Owładnięta obsesją odnalezienia synka, wynajmuje prywatną detektyw Vanessę Castro. Jednak zamiast wieści o synku detektyw informuje Marin o romansie jej męża Dereka z młodą studentką McKenzie Li. Od tej pory Marin odnajduje w życiu nowy cel: zniszczyć kochankę męża.
Motyw uprowadzenia dziecka zdaje się w literaturze dość wyeksploatowany, dlatego po thrillerze psychologicznym „Małe sekrety” spodziewałam się powiewu świeżości. Książka zaczęła się ciekawie i z dość mocnym akcentem, także wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Sądziłam, iż fabuła książki będzie skupiać się przede wszystkim na dramacie matki, której dziecko zaginęło. Liczyłam na solidny wgląd w psychikę bohaterki, jej przeżycia i niepewność, czy po tak długim czasie jej mały synek odnajdzie się, a jeśli tak, to czy odnajdzie się żywy. I to właśnie dostałam! Autorka naprawdę potrafi skupić się na przeżyciach bohaterów, co czyni ich ludźmi z krwi i kości, a nie tylko papierowymi postaciami.
W miarę lektury uświadamiamy sobie, że tytułowe małe sekrety wcale nie są takie małe. Mamy tu nie tylko porwanie małego chłopca, ale i zdrady małżeńskie, podejrzane interesy, a nawet pewną intrygę, o której więcej nie powiem, żeby nie spoilerować.
Niestety jak pojawił się wątek McKenzie, książka zmieniła się w coś rodzaju głupiutkiej obyczajówki z odrobiną dramatu. Zniknęło początkowe napięcie i lektura przestała mnie pociągać tak jak na początku. Miałam wrażenie, że niektóre opisy i sytuacje związane z McKenzie służą jedynie wypełnieniu miejsca, bo jedyne, co wnosiły do fabuły, to możliwość nieco lepszego poznania tej bohaterki.
Na szczęście książkę ratuje zakończenie. Napięcie znów pojawia się w kilku ostatnich rozdziałach i chce się czytać do końca. Finał był dla mnie bardzo dobry i satysfakcjonujący. Nie zaliczyłabym „Małych sekretów” do najlepszych thrillerów psychologicznych, jakie czytałam, ale książka była w porządku i myślę, że miłośnikom gatunku powinna przypaść do gustu.
Czy już czytaliście "Małe sekrety"??
Moim zdaniem autorka stworzyła świetny thriller z dobrze poprowadzoną fabułą, która wciąga od pierwszej strony. Z każdym rozdziałem wzrasta ciekawość i z napięciem śledzimy dalszy przebieg wydarzeń. Napięcie towarzyszy nam do samego końca... A zakończenie⁉️ No cóż... Może być dla Was niezłym szokiem. Ja byłam.
Jest tutaj wszystko co powinna mieć dobra książka. Mi ona bardzo przypadła do gustu i gorąco ją polecam.
Na pewno się nie zawiedziecie.
Powieść Jennifer Hillier całkiem niedawno opanowała Instagram i wciąż dość często wyskakuje z różnych stron. Ja również miałam przyjemność/nieprzyjemność ją przeczytać. Z racji tego, że fabuła z pewnością jest Wam dobrze znana, nie będę się nad nią pochylać, przejdę od razu do rzeczy😊
Na LC powieść "Małe sekrety" dostała ode mnie tylko 5/10. Nie była to tragiczna książka, ale nie był to też thriller roku, półrocza, kwartału, ani nawet thriller listopada. Z kilku prostych przyczyn. Po pierwsze książka mnie w ogóle nie wciągnęła. O ile rozumiem, że w wielu przypadkach przez kilkanaście czy kilkadziesiąt początkowych stron trzeba przebrnąć, o tyle tutaj brak akcji ciągnął się przez ponad 200 stron. Przydługie opisy o przysłowiowej "dupie Maryny" ciągnęły się niemiłosiernie, a jakiekolwiek wydarzenia, które sprawiły, że nie chciałam już odkładać książki, zaczęły się praktycznie pod jej koniec. A wyobraźcie sobie, ten tytuł ma ponad 400 stron. Co więcej... Marin Machado to bardzo męcząca bohaterka. Oczywiście, jest kobietą, kobietą, która straciła dziecko i to nie byle jakie, bo było wymodlone, starała się o nie z mężem przez długi czas. Jednak było w niej coś takiego, co w ogóle nie sprawiło, że chciałam się z nią utożsamić, nie było takiego porozumienia pomiędzy głównym bohaterem a czytelnikiem. Marin z biegiem wydarzeń podejmowała niezbyt ciekawe i racjonalne decyzje. Całkowicie się pogubiła, co z jednej strony jest zrozumiałe, ale z drugiej wywołało u mnie obrzydzenie i konsternację. Odnośnie samego zakończenia, muszę powiedzieć, że chyba z nudów wpadłam na rozwiązanie zagadki.
Na plus tej książki przemawia fakt, że pomiędzy tymi opisami niczego znalazło się sporo przemyśleń bohaterki, choć nie zawsze korzystnie wpływających na jej wizerunek.
Dodatkowo autorka ma ciekawy, lekki styl, dzięki czemu czytanie idzie w miarę szybko. Co do samego przeczytania - ani nie polecam, ani nie odradzam, gdyż widziałam, że sporej części instagramowej społeczności ta książka się podobała 😊 i o ile rozumiem pojęcie thriller psychologiczny w kontekście książek Wojciecha Chmielarza, o tyle tutaj bardziej pasuje mi stwierdzenie "dramat psychologiczny". Chyba czas stworzyć całkiem nowy gatunek, gdyż tego rodzaju książek pojawia się coraz więcej 😊
Mam mieszane uczucia, co do tej książki. Widziałam wiele pozytywnych opinii na jej temat, jednak czy, aby na pewno jest, nad czym się tak zachwycać?
Historia zaczyna się od zaginięcia czteroletniego chłopca na targu świątecznym. Marin, główna bohaterka, chcąc odpisać na SMS, tylko na chwilę puściła rączkę swego synka. I to wystarczyło, żeby malec, gdzieś zniknął. Jak się później okazuje, na odczytach z kamer widać wyjście chłopca z jarmarku z trzymającym go za rękę mężczyzną w przebraniu Świętego Mikołaja.
W kolejnej części książki, akcja rozgrywa się 16 miesięcy po zaginięciu czterolatka. Marin i jej mąż Derek, z każdym dniem coraz bardziej oddalają się od siebie. Główna bohaterka niemal codziennie myśli o samobójstwie. Uczęszcza też na spotkania grupy, do której należą rodzice zaginionych dzieci. Do tego prywatna detektyw przekazuje Marin wiadomość, że Derek ją zdradza.
Niby wszystko wydaje się być w porządku, jednak mam parę zastrzeżeń.
Po pierwsze, kto po zaginięciu dziecka zamiast szukać go, zaczyna rozmyślać, co by mu powiedział po odnalezieniu lub jak przekaże tę straszną wiadomość partnerowi? Mnie się wydaje, że to by były ostatnie myśli, które przyszłyby mi do głowy.
Po drugie, książka zaczyna się od zaginięcia czterolatka, a przez pół książki odnoszę wrażenie, że główni bohaterowie zapominają o tym.🤷♀️. Warto dodać, że ich synek był długo wyczekiwanym dzieckiem.
Co do zakończenia? Gdzieś w połowie książki zaczęłam snuć podejrzenia, kto jest winny.
Historia o porwaniu małego chłopca bardzo mnie poruszyła. Wydaje mi się, że każdej matce ciężko sobie wyobrazić, że taka tragedia jest możliwa i może się przydarzyć. Jaki to musi być ogromny ból i wielkie poczucie winy, że przez własną nieuwagę doprowadziło się do porwania swojego dziecka? Nawet boję się o tym myśleć. To naprawdę trudny temat. Warto dodać, że w tej książce zostały poruszone inne wątki, jak zdrada, próby samobójcze i mnóstwo sekretów.
Tę pozycję oceniam 6/10. Jeśli jesteście ciekawi, czy wam przypadnie do gustu ta historia, to oczywiście zachęcam do przekonania się na własnej skórze.
Życie Marin i Dereka zostaje przewrócone do góry nogami w momencie, gdy ich czteroletni synek Sebastian zostaje porwany podczas świątecznych zakupów. Od czasu porwania mija szesnaście miesięcy, a Marin jest już tylko cieniem kobiety, którą była przed porwaniem synka. Policyjne śledztwo utknęło w martwym punkcie, wynajęta przez zrozpaczoną matkę detektyw, natrafia jedynie na ślad świadczący o zdradzie męża. Ta wiadomość całkowicie rujnuje świat Marin i prowadzi do niebezpiecznych decyzji.
*„Czasami to wszystko, co masz. Daje ci siłę, gdy nie ma nic innego, czego można by się trzymać. Ale nadzieja też może być straszna. Sprawia, że pragniesz, czekasz, marzysz o czymś, co może się nigdy nie wydarzyć. Jest jak szklana ściana między miejscem, w którym chcesz być. Możesz zobaczyć życie, jakiego chcesz, ale nie możesz go mieć."(*¹)
Okej. Zacznę od tego, że po Małych Sekretach spodziewałam się znacznie więcej, niż w rzeczywistości dostałam. To, co bardzo zaintrygowało mnie w tej książce, to pomysł na fabułę. I było tak przez jakieś 60% książki. Po tych 60% ta książka zaczęła mnie trochę nużyć, a główna bohaterka irytować. W książce mamy dwa wątki : wątek porwania czteroletniego Sebastiana oraz zdradę męża głównej bohaterki, które wolałabym, żeby nie zostały ze sobą połączone. Albo może przynajmniej nie w taki sposób jak było to w książce. Po drugie brak stabilności charakteru głównej bohaterki. W jednym momencie zachowywała się jak osoba z myślami samobójczymi, by zaraz w kolejnym, uchodzić za silną i impulsywną kobietę. Takie pomieszanie cech charakteru szybko wzbudziło we mnie niechęć do Marin. Inni bohaterowie budzili we mnie sympatię.
Co mnie najmniej podobało mi się w tej książce? Zakończenie. Zanim do niego doszłam,wiedziałam kto jest porywaczem. Jednak myślałam, że będzie ono bardziej ekscytujące i nieprawdopodobne, takie nie było. Powody, dla których syn Marin i Dereka został porwany, były dla mnie błache i można było moim zdaniem zamienić je na ciekawsze. Ogółem zabrakło mi dobrego zakończenia tej książki.
Z czystym sumieniem mogę tej książce dać cztery z minusem, bo nie jest zła, ale gdyby bardziej nad nią popracowano byłaby lepsza.
Przypisy
(*¹) - cytat Małe Sekrety
Od bardzo dawna nie przeczytałam książki w 1 dzień. „Małe sekrety” wciągają tak bardzo, że nie sposób odłożyć książki.
Nie spodziewajcie się arcydzieła i literatury z wyższej półki. Możecie natomiast liczyć na świetną rozrywkę, ciekawie opowiedzianą historię i zaskakujące zakończenie!
Marin i Derek są (na pierwszy rzut oka) szczęśliwym i zamożnym małżeństwem. Pewnego dnia ich czteroletni syn zostaje porwany. Śledztwo, niestety, nie przynosi oczekiwanych rezultatów, nie udaje się odnaleźć dziecka ani sprawcy porwania. Mija półtora roku od zdarzenia, kiedy Marin odkrywa, że mąż ją zdradza. Więcej na temat fabuły nie powiem, wystarczy że wydawca na okładce zdradza za dużo – nie czytajcie opisu przed lekturą powieści.
„Małe sekrety” to świetnie opowiedziana historia o tym, że każdy z nas ma jakieś tajemnice, każdy coś ukrywa. To także opowieść o tym, ile jesteśmy w stanie zrobić, ile poświęcić, by odzyskać tych, których kochamy.
Chociaż sam temat porwania dziecka, tajemnic i kłamstw w związku pojawia się dość często w thrillerach, tutaj nie czuć wtórności. Czytało się tę powieść świetnie.
Polecam! W kategorii „thriller na raz” to pozycja obowiązkowa!
Jak pojawiają się sekrety rodzinne to chyba znak, że w rodzinie nie dzieje się najlepiej. Jak małżonkowie mają przed sobą tajemnice oznacza to, że chyba nie do końca sobie ufają. Bo przecież gdyby było inaczej, nie musieliby siebie wzajemnie okłamywać. Czy podobna sytuacja miała miejsce w rodzinie Marin Machado? Spróbujmy wniknąć w głąb tej rodziny i dowiedzieć się więcej …
Pewnego dnia życie Marin runęło jak domek z kart. Kobieta miała wszystko, co potrzebne do pełni szczęścia. Była bogata, piękna, zakochana w mężu i ciesząca się z obecności w jej życiu ukochanego dziecka, syna Sebastiana. Podczas zakupów syn zaginął. Nikt nic nie widział, nie ma żadnych świadków, a dziecko rozpłynęło się w powietrzu. Wystarczyła chwila nieuwagi, aby doszło do tak wielkiej tragedii. Do akcji poszukiwawczej włączają się odpowiednie służby, włącznie z FBI. Jednak żadnych tropów nie ma. Śledztwo utknęło w martwym punkcie. Minęło kilkanaście miesięcy i nadal sprawa nie posunęła się do przodu. W tym czasie Marin przeżywa ogromny kryzys, jej małżeństwo istnieje tylko na papierze. Derek się od niej oddalił, nigdy nie ma go w domu, już zaczyna podejrzewać, że ma romans. A może on ma dość jej marudzenia i ciągłych pretensji i po prostu jej unika, poświęcając się całkowicie pracy? Zatrudniona przez Marin detektyw odkrywa podwójne życie męża kobiety. Dowiadują się, że spotyka się od miesięcy z młodą studentką. Kobieta została sama, straciła dwie ukochane osoby, syna i męża. Dobrze chociaż, że zawsze może liczyć na pomoc przyjaciela, Sala. Ale czy on naprawdę jest jej przyjacielem? Czy może usiłuje tylko wykorzystać chwilową nieobecność męża i chce być bliżej Marin? Przecież kocha ją od zawsze i nie może się z tej miłości wyleczyć. Dokąd zaprowadzi ta miłość? Czasami popycha ludzi do nieprzemyślanych zachowań, czy tak również będzie w tym przypadku? Warto się dowiedzieć, co miłość może zrobić z człowiekiem …
Małe sekrety to wstrząsający thriller psychologiczny, jeden z lepszych, po jaki miałam okazję sięgnąć w tym roku. Ukazuje stadium ludzkiej psychiki kobiety mocno skrzywdzonej przez los, zaginął jej syn. Czy dla matki może być coś gorszego? Zdecydowanie nie. Kobieta walczy z losem, mimo upływu kilkunastu miesięcy od porwania żyje złudzeniami, że jej dziecko jeszcze żyje. Jest matką, ona to po prostu czuje. Jej wrodzony instynkt tak jej podpowiada, a on się nigdy nie myli. Ale ile można czekać bezczynnie? Kobieta podejmuje pewne trudne decyzje, aby tylko ratować syna. Czy przypadkiem za bardzo się nie rozpędziła? Przecież to, co jej chodzi po głowie, może mieć katastrofalne skutki. Ale ona teraz o tym nie myśli.
Każdy z bohaterów tej powieści ma jakieś małe sekrety. Każdy coś ukrywa przed drugą bliską osobą. Czy nie byłoby łatwiej, aby szczerość wypłynęła z serc tych ludzi? Pewnie tak, ale czytelnik nie miałby szans uczestniczyć w tak okazałej uczcie wrażeń.
„To ciekawe, obserwować kłamcę, kiedy się wie, że kłamie. Ledwie dostrzegalne tiki twarzy, przerywany kontakt wzrokowy, drobne drganie różnych części ciała. Takie rzeczy, na które można nie zwrócić uwagi, jeśli się nie wie, że ta osoba kłamie. Takie, o których nigdy się nie pomyśli, że są istotne, jeśli komuś się ufa, ponieważ wtedy można założyć, że wszystko, co ten ktoś mówi, jest prawdą. Jeśli ktoś kocha, nie powinien okłamywać ukochanej osoby”.
Małe sekrety tchną tajemnicą w każdej chwili, rozbudzają naszą ciekawość do czerwoności i nie pozwalają zapanować nas emocjami. Do końca nie jest wiadomo, czy porwany chłopiec żyje i kto stoi za jego porwaniem. Z wypiekami na twarzy czekałam za zakończenie po to, by utwierdzić się w swoich przewidywaniach. Muszę przyznać, że szybko wytypowałam sprawcę porwania, jedno zdanie rozmowy wystarczyło, aby on przez przypadek zachował się w określony sposób. I to mi dało wiele do myślenia, w ten sposób został on moim sprawcą. I się nie pomyliłam. Owszem, nie spodziewałam się, że sprawa tak się skomplikuje i będzie miała źródło w przeszłości bohaterów. Pojawiły się nowe, poboczne wątki, które świetnie wzmacniały główny wątek fabuły.
Polecam gorąco, świetna i warta zauważenia. Na pewno czas z nią spędzony nie będzie należał do straconych. Mocna uczta dla uśpionych smętną jesienną pogodą wrażeń!
Książka Jennifer Hillier pt. „Małe sekrety” skategoryzowana została jako thriller psychologiczny, choć ja pod ten gatunek zaliczyłabym tylko drugą połowę tej książki. Pierwsza to raczej dramat rodzinny, historia matki, której dziecko zaginęło i od kilkunastu miesięcy nic w tej sprawie nie wiadomo. Obraz psychologiczny postaci jest oddany szeroko i wiarygodnie, choć jakoś w pierwszej połowie niespecjalnie wzbudził we mnie emocje. Za to druga połowa jest już taka jak powinna – dużo się dzieje, pojawia się fascynująca i zagadkowa intryga kryminalna, a postacie mocno mieszają w fabule. Dopiero też tu pojawiają się większe emocje – zarówno zaciekawienie, jak i chwilowe wzruszenia. Finalnie więc książka pozostawia po sobie dobre wrażenie, choć trochę żałuję że cała nie była napisana tak jak jej druga połowa – wtedy byłabym naprawdę zachwycona!
Uff..dotrwałam do kon?ca?.Bardzo ubolewam,z?e ta lektura okazała sie? strasznie niero?wna w swoim odbiorze a do tego niesłychanie chaotyczna.Pocza?tek tej historii był wre?cz relacyjny podobnie,jak sama jej kon?co?wka.Niestety całos?c? powstaje bez wie?kszego polotu i zachwytu.
.
Fabuła rozpoczyna sie? bardzo ciekawie poprowadzona? akcja?,podczas kto?rej to na s?wiatecznym targu dochodzi do uprowadzenia 4-letniego chłopczyka.Szkoda,z?e ta opowies?c? nie potoczyła sie? włas?nie w tym kierunku.Bowiem jej ogromnym minusem jest to,z?e zdecydowanie zbyt wolno sie? rozkre?ca,przez co stawała sie? ona w moim odczuciu niesłychanie nuz?a?ca i mało interesuja?ca.Dodatkowo miałam niejednokrotnie wraz?enie,z?e niekto?re opisywane w niej wydarzenia były niewa?tpliwie mało istotne,a co przy tym idzie,niezbudzaja?ce z?adnych szczego?lnych emocji.
.
MAŁE SEKRETY Jennifer Hillier to ksia?z?ka z niespiesznie tocza?ca sie? akcja?.W sumie to przez wie?kszos?c? czasu nie dzieje sie? w niej nic ciekawego.Niestety,nie odczułam w niej z?adnego napie?cia,czy choc?by odrobimy ekscytacji podczas jej czytania.Co prawda,było w niej kilka (ale to tylko kilka) interesujacych wa?tko?w,lecz dla mnie to zdecydowanie za mało,aby dana historia mnie porwała.Nie poczułam takz?e tej ”tajemniczej” i ”mrocznej” atmosfery,kto?ra miała sie? kryc? w kaz?dym ka?cie.A senne wre?cz błahe opisy opowiadaja?ce o sekretnym z?yciu bohatero?w cia?gna?ł sie? niemiłosiernie.Szkoda,z?e ta powies?c? była bardzo niero?wna a jej akcja przez wie?kszos?c? czasu bardzo sie? cia?gne?ła.
.
@wydawnictwomuza @muza.black
5.5/10?
https://www.instagram.com/rudy_lisek_czyta/
„Wystarczy jeden mały sekret, żeby twoje życie rozsypało się jak domek z kart…”
Małżeństwo Mariny i Dereka ma za sobą długi staż. Patrząc z boku wydają się być idealnie dopasowaną parą, kochającą się rodziną. Osiągnęli w życiu bardzo dużo, spełniają się we wszystkich dziedzinach życia. Kochają się, uzupełnią nawzajem. Jednak sielanka trwa do czasu. Dłuższa chwila nieuwagi matki i dochodzi to dramatu. Podczas zakupów w centrum handlowym zostaje uprowadzony ich synek Sebastian. Całe ich życie chwieje się w posadach, wszystko zmierza w kierunku zagłady i zniszczenia. Kilkanaście miesięcy później w dalszym ciągu nie odnaleziono chłopca. Marin jest wrakiem człowieka. Wynajmuje prywatnego detektywa, kobietę. Ta podczas śledztwa odkrywa skrywane sekrety jej męża…
Marin poddaje się terapii, próbuje poskładać się w całość. Jej szczęśliwe małżeństwo rozpadło się w drobny pył. Brak rozmów, zrozumienia, czułości, miłości. Coraz więcej kłamstw, niedomówień, szerzy się sztuczność i pozory. Zdrada. Decyzje, które nie zawsze są przemyślane, wyrządzają wiele zła. Przejmujący obraz kobiety, jej psychiki pogrążonej w nieutulonym bólu. Ona wie, że jej synek żyje, czuje to. Jest pełna sprzeczności, pod wpływem traumatycznych przeżyć bardzo się zmienia, staje się impulsywna, zdolna do okrucieństwa. Smutek i ból jest wszechobecny. Ludzkie słabości, a obok ogromna siła miłości, która jest wstanie znieść bardzo dużo. Genialnie skonstruowana zagadka.
Rewelacyjny, wstrząsający thriller psychologiczny, absolutnie nie ma mowy o nudzie! Jeden z lepszych, jakie miałam ostatnio przyjemność przeczytać. Ciężko było odłożyć, choć na chwilę. Zakończenie zaskakuje, daje do myślenia. Bardzo polecam :)
Książka nie od początku mnie zainteresowala. Bałam się że będzie to książka oparta na obwinianiu się głównej bohaterki, ciągłym pytaniu "dlaczego? jak to się stało? co mogłam zrobić by do tego nie doszło?". Ale na szczęście tak nie było - książka jest na prawdę warta przeczytania. Główna bohaterka odkrywa romans męża, a próbując pozbyć się problemu następuje ciąg zdarzeń który doprowadza nie tylko do odkrycia wielu sekretów, ale też do rozwiązania wielu zagadek! Książka bardzo w moim typie! Polecam:)
Wydaje się, że Marin ma wszystko. Jest bogata, ma kochającego męża, dobrze prosperującą firmę i kochanego synka Sebastiana. Niestety pewnego dnia świat Marin legł w gruzach, ponieważ jej synek został porwany. Szesnaście miesięcy później Marin jest cieniem samej siebie. Śledztwo utknęło w martwym punkcie, a Sebastian przepadł jak kamień w wodę. Małżeństwo Marin i Dereka stoi pod znakiem zapytania.
Do tego prywatna detektyw, wynajęta przez Marin ma dla niej szokujące informacje.
*
Bardzo ciekawy początek sprawił, że książka mnie zaciekawiła. Później miałam moment zawahania, było trochę gorzej, trochę monotonnie, jednak za chwilę autorka narobiła licznymi zwrotami akcji i przez kolejne strony już nie mogłam oderwać się od książki. Początkowo wątki mogą wydawać się chaotyczne i bez związku, jednak wszystko łączy się w spójną całość.
Dostajemy dreszczyk emocji i ciekawą, wielopłaszczyznową fabułę
Bardzo dobrze zakreślone portrety psychologiczne bohaterów. Jestem tym pozytywnie zaskoczona i uważam, że autorka dobrze się spisała. Ich zachowanie, czasem może absurdalne można wytłumaczyć stresem związanym ze stratą dziecka. Do tego podobał mi się wątek grupy wsparcia dla rodziców zaginionych dzieci. Cieszę się, że autorka poruszyła ten temat, bo jest to bardzo ważne.
*
Być może książka wywarła na mnie większe wrażenie, ponieważ jestem mamą i przyznam, że w niektórych momentach ból Marin rozdzierał o mi serce. Zakończenie sprawiło, że nawet uroniłam łzę. Bardzo mocno wczułam się w emocje tej kobiety. I choć miałam dobre przeczucie, kto może stać za tym wszystkim, to przyznam, że taki obrót spraw jednak mnie zaskoczył. Zakończenie było naprawdę dobre, kulminacyjny moment trzymał w napięciu. Dla mnie to zdecydowanie emocjonalny rollercoaster.
Moja ocena 8/10
Jak głęboko można pogrzebać tajemnice i ukrywać rozpacz? Jak długo można kłamać? Jak długo można z tym żyć? Kiedy szesnastoletnia Angela Wong, najpopularniejsza...
Paris Peralta, instruktorka jogi, siedzi na podłodze w łazience z brzytwą w ręku. W wannie pełnej krwi leży jej martwy mąż. Ona nic nie pamięta z ostatniego...
Przeczytane:2021-02-10, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
" Co zrobiła? Zgubiła ich syna, oto, co zrobiła. I jest gotowa wziąć całą winę na siebie, i przepraszać wszystkich tysiąc razy, kiedy już go znajdą, bo przecież go znajdą, muszą znaleźć...."
" Cztery minuty. Tyle wystarczyło, żeby porwać dziecko. "
Wydaje się, że Marin ma poukładane życie. Dobra pracę, kochającego męża, syna. Jednak cały obraz sielanki rodzinnej pryska w momencie, kiedy podczas zakupów świątecznych, zostaje porwane dziecko.
Mija dzień za dniem. Niestety wieści o dziecku nie ma. Marin oddala się z mężem od siebie. Kobieta regularnie uczęszcza na spotkania z rodzicami, którym również zaginęło dziecko.
Z czasem wynajmuje prywatnego detektywa nie mówiąc o tym mężowi. Dzięki temu Marin dowiaduje się, że mąż ją zdradza z młoda kobietą. Największe wsparcie otrzymuje od swojego przyjaciela Sala.
' Małe sekrety ' to thriller psychologiczny. Pokazuje nam co odczuwa kobieta w momencie straty dziecka oraz w sytuacji, kiedy jest zdradza. Jakie towarzyszą jej silne emocje podczas tych przeżyć.
Po thriller sięgam bardzo rzadko. Po ten jednak warto. Od pierwszych stron książka wciąga i sprawia, że nasza ciekawość wzrasta z każdą przeczytana stroną.
Czy uda się odnaleźć zaginionego syna?
Czy Marin i Derek uratują swoje małżeństwo?
Zapraszam do lektury 💜