Drugi tom bestsellerowej ,,Mansardy pod Aniołami"
Urokliwe miasteczko na zachodzie Polski, a w nim malownicza kamienica z mansardowym dachem, pod którym toczą się pogmatwane losy jej mieszkańców. Jak to w życiu, znajdziemy tu namiętności i sekrety, marzenia i obawy, małe zwycięstwa i klęski.
Lena, dziewczyna pełna optymizmu i wiary w ludzi, nadal opiekuje się schorowaną babcią. Czy zdoła odkryć jej tajemnicę z przeszłości? Czego szuka na krańcach Europy Borys, tajemniczy pisarz zamieszkujący poddasze? Jak potoczą się losy małżeństwa Markiewiczów i ich zbuntowanej córki? I czy Francesce uda się odzyskać wiarę w miłość?
Zajrzyj raz jeszcze do Kamienicy pod Aniołami, które po cichutku czynią swoje cuda. Zanurz się w świecie pełnym sąsiedzkiej serdeczności, kobiecej przyjaźni i cichej, bezinteresownej dobroci.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2018-02-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 360
"Listy i szepty" to drugi tom cyklu Mansarda Pod Aniołami.
Lena opiekuje się swoją schorowaną babcią Mieczysławą Botulą. Zaprzyjaźniła się z mieszkańcami kamienicy z figurami aniołów. Dziewczyna troszczy się o wszystkich tylko nie o siebie. Swoim optymizmem i pozytywnym podejściem do życia potrafi skradnąć serca i zdobyć przyjaciół. Dzięki niej kamienica staje się magicznym miejscem pełnym cudów. Poznajemy sekrety bohaterów i cofamy się do przeszłości. Dowiadujemy się, co przeżyła babcia Leny na Syberii i powoli odkrywamy jej tajemnice.
Jeśli lubicie tajemnice i sekrety z przeszłości oraz wzruszające historie to będzie to dla Was idealna lektura. Ta powieść pokaże Wam, co w życiu jest najważniejsze, a także udowodni, że dzięki przyjaźni i sąsiedzkiej życzliwości nasze życie może być lepsze to koniecznie sięgnijcie po tę książkę.
Czekają na Was pozytywne emocje oraz prawdziwe życiowe historie. Ta książka nastraja optymizmem i daje nadzieję na lepsze jutro.
Warto przeczytać! Zdecydowanie polecam! Czytajcie!
BRUNETTE BOOKS
Powiem wam, że czasami mam dylemat w jaki sposób opisać daną książkę, by za wiele w niej nie zdradzać, bo to jest tom drugi, ale zachęcić na tyle, by piękną opowieść mogli też przeczytać inni. Cała książka, losy wszystkich zebranych tu osób określiłabym jako przejście przez jesień. Jak wiecie to bardzo nostalgiczna pora roku i takie klimaty tutaj odnajdziecie. Co nowa postać, to mamy ukazane jej życie od tych smutniejszych chwil, gdzie albo kogoś utracili i teraz nie wiedzą jak się pozbierać. Albo cokolwiek by nie zrobili, to czekało ich wieczne nieszczęście, lub stało się coś, że nawiedziła ich amnezja, bądź pech podąża za nimi nie tylko w czasie szkolnym, ale i po za nim. Nie mamy tutaj jednego czasu. Opowieść przeplata wątki z czasu obecnego i tego dużo bardziej dawniejszego, gdzie trudno było o kawałek chleba czy też spokój na świecie. Praktycznie co dwa nieszczęścia, później następowała radość, jednak im była ona większa, tym obficiej później zabierała. Podobało mi się to, że autorka swoim stylem pisarskim pomimo trosk i zmartwień dawała zawsze pewną nadzieję, że jest szansa, by ich los się odmienił. Opisywała wszystko w spokoju, niczym niedokręcony kran, z którego woda spływała miarowym strumieniem. Każdy krzyk czy rozpacz przechodziły jakby przez bańkę mydlaną. Doskonale rozumieliśmy przez co postacie przechodziły, ale my sami nie musieliśmy nad tym rozpaczać. Wydaje mi się, że samo życie ludzi z kamienicy można podpiąć pod nasze. Oni mają zwyczajne problemy, lecz stawiali im czoła. Nawet w najgorszej scenerii dało się ujrzeć ich wiarę w to, że to tylko chwilowe. Pech spychali na dzień obecny, nie widzieli w nim zapowiedzi większego zła, to też pewne dobro do nich przychodziło. Czytałam pierwszą część ,,Cuda i cudeńka" i ten kto też ją czytał wie, że jest jej kontynuacją. Przesłaniem książki ma być nadzieja i wiara w nadchodzący lepszy czas. Tu nikt się nie użala, niektóre wydarzenia chcą zwyczajnie przeczekać. Pomimo tego przez co przeszli, udało im się nastroić mnie pozytywnie. Czytanie tej książki było dla mnie jak terapia. Powróciłam do bólu, który mnie męczył. Nadałam nazwę swoim cierpieniom i pozwoliłam im odejść. To niesamowite jak zwykła książka potrafi nam pomóc bez naszej wiedzy. Ogromnie polecam!
Powieść "Cuda i cudeńka" była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Agnieszki Olejnik, ale już w trakcie lektury wiedziałam, że nie ostatnim! Tamta historia mnie zauroczyła, złapała w swe literackie dłonie i nie wypuściła aż do ostatniej strony. Powiedziałabym nawet, że byłam uwięziona również w okresie oczekiwania na kontynuację - "Listy i szepty". Ale nareszcie jest! Rzuciłam się na nią a potem nie mogłam ochłonąć, by logicznie przedstawić Wam moje wrażenia.
"Człowiek nawet nie może złapać porządnego doła przez te przyjaciółki."*
Cudownie było powrócić do urokliwego miasteczka na zachodzie Polski, do kamienicy chronionej przez mansardowe anioły. Lena, dziewczyna pogodna i dbająca głównie o szczęście innych, nadal interesuje się życiem sąsiadów opiekując się przede wszystkim babcią Miecią, która nie może dojść do siebie po wylewie. Jednocześnie Lenka szyje piękne i wciąż ciekawsze maskotki do sklepiku Franceski oraz walczy z własnymi myślami i uczuciami względem Jakuba - czy to na pewno miłość? Jednak najważniejszym celem Leny jest odkrycie prawdy o przeszłości Mieczysławy Botuli. Czy uda jej się dotrzeć do faktów, które potwierdzą, jak wyglądało życie babci na Sybirze i co stało się z Ryśkiem Skorkiem?
"...szczęścia trzeba szukać, ono samo nie przyjdzie."**
Z radością uchyliłam ponownie drzwi do mieszkania Markiewiczów i zajrzałam do ich życia. Czy Marcelina zmieniła tylko swój wygląd czy również sposób myślenia? Z kim pójdzie na studniówkę i w jaką stronę skieruje swą przyszłość? Co zmieniło się w relacjach jej rodziców? Jaka niespodzianka ich czeka?
Lena sporo myśli o Borysie, który zauroczył ją swoimi wiadomościami - tylko czy tym dwojgu uda się powrócić do wymiany e-maili po tak burzliwych słowach pisarza?
Z cienia wychodzi wreszcie Francesca, która opowiada o swoim dzieciństwie i młodości a także przyczynie wiecznej samotności, smutku i życiowym dramacie. Czy będzie jeszcze w stanie się podnieść i zawalczyć o świetlaną przyszłość? Wszak nie wszystko stracone... Najgorsze jest tylko to, że Francesca nie potrafi się odciąć od przeszłości. Wciąż rozpamiętuje wydarzenia sprzed lat i brakuje jej odwagi, by zacząć naprawdę żyć.
"... to są właśnie CUDA: miłość i czułość w głosie kochającej osoby, kolor kwiatów, nieba, trawy i koktajlu truskawkowego..."***
Tak bardzo wyczekiwana historia Mieczysławy była dla mnie ogromną i jakże przemiłą niespodzianką. Całe rozdziały (zapisane kursywą) dotyczą właśnie jej życia - dzieciństwo, trudy podróży na Sybir dla czternastolatki, tragedie rodzinne i zaskakujące wydarzenia już w miejscu docelowym, w którym spędziła wiele lat... Nie miałam pojęcia, jak autorka pokieruje wspomnieniami Mieci i każde zdanie, każdy opisany dzień aż do finału były dla mnie fascynującą zagadką.
"...z miłością jest tak, że kiedy cię dopadnie, to nie wątpisz w nią ani przez moment.
Nawet nie wiesz wtedy, co to wątpliwości. To jest stan takiego otumanienia, że reszta świata przestaje się liczyć." ****
Nie zgodzę się tylko z jednym zdaniem zamieszczonym w książce: "Nie można być szczęśliwym, kiedy jest się chorym." ***** Oczywiście wiem, że wszystko zależy od tego, jaka jest to choroba, ale czy naprawdę osoby chore nie mogą być szczęśliwe??
Powieść w żadnej mierze nie schowała się w cieniu 'starszej siostry', czy poprzedniego tomu dylogii, jest nawet wybitniejsza, bardziej wstrząsa, zaskakuje, moralizuje, daje nadzieję i wzrusza. Olejnik pokazała jak można być dobrą wróżką we współczesnych czasach, bowiem z chwilą pojawienia się Leny w progach kamienicy a już życie mieszkańców zaczęło ulegać zmianom... Co sami zresztą zgodnie zauważyli, gdyż najczęściej były to zmiany na lepsze. Czy to dobre serce Lenki czy może jej wiara w Serafiny zdziałała cuda?
Niezwykle ciepła, ale z elementami bólu i cierpienia. Optymistyczna, ale pokazująca też złych ludzi. Absolutnie wciągająca już od pierwszych stron i nadająca godzinom czytania zupełnie inny wymiar. Wzloty, upadki, narodziny i śmierć, miłość i rozczarowanie - wszystko to, jak w prawdziwym życiu przeplata się ze sobą. Historia Sybiraków podnosi poziom zaintrygowania a wszystko to opisane pięknym językiem przez Agnieszkę Olejnik. Uwierzcie, że trudno się oderwać.
Dostrzegłam jeden, ale ogromny minus. Że ta książka tak szybko się skończyła! Będzie mi brakowało opowieści o Helenie, mieszkańcach kamienicy z anielską mansardą, ich perypetii i tajemnic z przeszłości.
Podsumowując - "Listy i szepty" to książka o bohaterach, którzy tak jak my toczą codzienne boje o swoje szczęście, miłość i przyjaźń. Drobnymi uczynkami starają się uczynić świat lepszym, choć często jest to trudne, bowiem trzeba mieć chęci i odwagę. Jest tak wiele możliwości a my najczęściej z przyzwyczajenia i strachu tkwimy w marazmie, zamiast postawić pierwszy krok i spróbować czegoś nowego. Spróbujmy, bo może warto sięgnąć po szczęście ukrywające się tuż za rogiem :)
* A. Olejnik, "Listy i szepty", Filia, Poznań 2018, s. 27
** Tamże, s. 237
*** Tamże, s. 234
**** Tamże, s. 56
***** Tamże, s. 110
recenzja pochodzi z mojego bloga: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/
W okresie Świąt Wielkanocnych miałam ochotę na jakąś lżejszą lekturę (w ramach odpoczynku od kryminałów) – i dobrze trafiłam, sięgając po powieść Agnieszki Olejnik. „Listy i szepty” to pogodna książka z pozytywnym przesłaniem, którą po prostu fajnie się czyta. Jej pierwszą część – „Cuda i cudeńka” czytałam w okresie bożonarodzeniowym i spodobała mi się na tyle, że zapragnęłam poznać dalsze losy mieszkańców mansardy Pod Aniołami. „Listy i szepty” są bezpośrednią kontynuacją i myślę, że ktoś, kto nie czytał pierwszej części, będzie miał problem z odnalezieniem się wśród wątków, bo niemal wszystkie mają swój początek w „Cudach i cudeńkach”.
„W Listach i szeptach” ponownie spotykamy wszystkich mieszkańców kamienicy: rodzinę Markiewiczów (której problemy wcale nie zniknęły, jak się wydawało w pierwszej części), ich córkę Marcelinę (która wyraźnie dojrzewa i ze zbuntowanej, „kolczastej”, złej na cały świat nastolatki, zmienia się w bystrą, odpowiedzialną i wartościową dziewczynę); energiczną Włoszkę Franceskę prowadzącą wspaniały sklepik z rękodziełem (która nareszcie zdradzi nam historię swojego życia i powód, dla którego porzuciła błękitne niebo Italii na rzecz polskiej prowincji), panią Klarę (która nadal wie prawie wszystko o swoich sąsiadach), pisarza Borysa, no i oczywiście – Lenkę, która wciąż jest niepoprawną optymistką, próbującą zbawiać świat. Tym razem poznajemy też bolesną i tragiczną historię babci Leny – Mieczysławy Botuli i jej życia przed i po zsyłce na Syberię. Dowiadujemy się prawdy o zaginionym Ryszardzie, którego siostra Rozalia przez tyle lat szukała, nachodząc co miesiąc Mieczysławę. I zaczynamy inaczej patrzeć na gderliwą i opryskliwą staruszkę.
Mamy tutaj także – oczywiście! – wątek miłosny. Nawet kilka. Przede wszystkim – Lena i jej nie-miłość do Jakuba oraz niejasne uczucie w stosunku do tajemniczego Borysa. Jest też historia przeszłości Franceski – i jej teraźniejszość, bo los w kwestii porywów serca Włoszki najwyraźniej nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, choć ona sama może mieć nieco inne zdanie... Jest Beata Markiewicz i jej mąż, którzy nadal nie mogą sobie poradzić z przeszłością i… niespodziewanym darem od teraźniejszości. No i Marcelina – do tej pory beznadziejnie zakochana w przystojnym (i pustym) Kamilu, ale też zaczynająca dostrzegać intrygującego, mądrego i rozsądnego Huberta. Czy wspólne wyjście na studniówkę stanie się początkiem wspólnej drogi?
Oczywiście jest to książka sentymentalna, dość naiwna i słodka – ale nie przesłodzona. Czyta się ją z przyjemnością, choć bez jakichś wielkich emocji. Zwykle bohaterki takie jak Lena – czyli naiwne dziewczyny, które swoim pozytywnym nastawieniem do życia próbują zarażać wszystkich wokół i przekonywać każdego, że świat jest piękny – mocno mnie denerwują, ale tutaj jest inaczej. Lubię Lenę i jej naiwność mnie nie drażni, bo ta dziewczyna jest po prostu dobra, otwarta, szczera i życzliwa. I mogę uwierzyć, że spotkanie z taką osobą może zmieniać innych ludzi na lepsze.
Agnieszka Olejnik potrafi opowiadać w sposób lekki i interesujący. Książka ma kilka wątków i – w przeciwieństwie do pierwszej części – prawie wszystkie zostają rozwiązane, więc odniosłam wrażenie, że to nasze ostatnie spotkanie z sympatycznymi mieszkańcami mansardy Pod Aniołami. Ale kto wie – może autorka ma jednak jeszcze jakieś plany wobec naszych bohaterów?
Podsumowując: jeśli szukacie lekkiej i przyjemnej, ale nie bezmyślnej lektury z pozytywnym przesłaniem – to polecam „Listy i szepty” z czystym sumieniem.
Po raz kolejny przenosimy się do kamienicy z Aniołami i mamy okazję śledzić losy jej bohaterów.
Helenka nadal opiekuje się babcią Mieczysławą, niestety stan staruszki znacznie się pogorszył i Lence trudno się z tym pogodzić.
Czy Beacie i Markowi uda się odbudować małżeństwo? Czy ich nastoletnia córka Marcelina doświadczy pierwszych porywów serca i odnajdzie się na tyle by mieć odwagę być sobą?
Czy Borys wróci do Lubuska i podaruje sobie szansę na bycie szczęśliwym? Czy ta znajomość odrodzi się na nowo z jeszcze większą siłą?
I czy właścicielka sklepu Cuda i cudeńka znajdzie wreszcie odpowiedź na pytanie dlaczego ukochany Szczepan przestał się pojawiać, choć nigdy się z nią nie pożegnał?
Tego musicie się dowiedzieć sięgając po książkę Agnieszki Olejnik.
Szczerze mówiąc nawet nie zauważyłam jak szybko pochłonęłam tę historię. Lokatorzy niezwykłego budynku są wielowymiarowi i kryją w sobie wiele opowieści.
Szczególne wrażenie wywarły na mnie wspomnienia Pani Mieci oraz wątek kryminalny, który pojawił się w trakcie rozwoju wydarzeń.
Jeśli szukacie powieści, która wywoła w was prawdziwą emocjonalną burzę a jednocześnie otuli serdecznie polecam tę książkę.
Drugi tom opowieści o Lenie i lokatorach Kamienicy pod Aniołami nie rozczarowują. Lena staje się coraz bardziej zadomowiona w nowym miejscu, a sekret tajemniczego lokatora z poddasza coraz bardziej ją pochłania i intryguje. Do tego dotarcie do szczegółów o przeszłość babci oraz tajemniczych zdarzeń na Syberii wiele lat temu, również ciekawią dziewczynę, ale nie tylko ją. Przyjemna powieść na długie jesienno-zimowe wieczory.
Lepsza niż pierwsza część, po pierwszze poznaliśmy w końcu Borysa, dowiedzieliśmy się czego jakub tak szybko zmienił zdania co do Leny. I co najważniejsze poznaliśmy losy Mieci, wiemy dlaczego taka oziębła się stała. I w sumie nie dziwię się jej.
Niby zwykła opowieść o wnuczce opiekującej się chorą, nieznana i niezbyt lubianą, trudną we współżyciu babcią. Jednak w tej historii jest też cała, bardzo mądra otoczka - jak wiele może zmienić zwykła ludzka życzliwość czy wyciągnięta pomocnie dłoń w trudnej sytuacji. Oraz to jak często oceniamy postępowanie innych ludzi nie znając ich historii i motywacji w podjętych decyzjach.
Ale w tej części jest też również dużo miłości, przyjaźni, rozważań, mądrości, zdrady - czyli wszystko, co powinna mieć dobra obyczajówka.
Często bywa tak, że druga część zawodzi nadzieje na dobry kawałek historii. Na szczęście tym razem absolutnie tak nie jest! "Listy i szepty" są równie dobre, jak nie lepsze niż część pierwsza Mansardy pod Aniołami. Lena dalej opiekuje się babcią i stara się rozwiązać jej tajemnice związane z wywózką na Syberię. Idzie jej to powoli, ale do przodu. W tym samym czasie my poznajemy sekrety babci Mieci czytając retrospekcję jej historii. Fascynujące tematy syberyjskie przeplatają się z codziennym życiem Leny i jej sąsiadów. U Markiewiczów i Franceski rewolucje życiowe - nic nie zdradzę, sami przeczytajcie! U Leny związek z Jakubem przygasa, natomiast przyjaźń listowna z tajemniczym pisarzem - rozkwita w pełni! Zdecydowanie polecam!
Życie nie zawsze układa się zgodnie z naszymi oczekiwaniami, a szczęście kryje się w najmniej spodziewanych miejscach. Jak rozpoznać drogę, która do niego...
Daj się uwieść niespiesznemu rytmowi życia w cichym miasteczku Miłosna. Zapraszamy do pięknego dworku w stylu angielskim. Wybierz się na przechadzkę...
"z miłością jest tak, że kiedy cię dopadnie, to nie wątpisz w nią ani przez moment”.
Więcej