Amelka to mała dziewczynka, a zarazem WIELKA bałaganiara. W dodatku nigdy nic jej się nie chce, a czas wolny spędza najchętniej, leżąc na kanapie. Zaniepokojona zachowaniem córki mama Amelki szuka pomocy w internecie. Pewnego dnia otrzymuje wiadomość od tajemniczego nieznajomego: "W waszym domu zalęgły się leniusiołki"...
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2017-11-10
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 31
Któż nie musi szurać nogami wchodząc do pokoju dziecka... Kto nie powtarza kilkanaście razy w tygodniu, by dziecko pozbierało zabawki... By posprzątało, poukładało, odłożyło na miejsce... Myślę, że niemal każdego rodzica dotyczy ten problem. Napisano już wiele książek i książeczek, które mają przekonać dziecko a pomóc rodzicowi w misji 'pokój dziecięcy'.
Bohaterką książeczki jest siedmioletnia Amelka, która ma ślicznie urządzony pokój, ale niestety w ogóle nie dba w nim o porządek. Woli poleżeć, niż zająć się sprzątaniem. Nie pomagają prośby rodziców i konieczność torowania sobie nogą drogi od drzwi do biurka czy łóżka. Nie pomaga przekonywanie, że nie przyjdą niej koleżanki czy koledzy... Nie pomagają groźby o wyrzuceniu zabawek do śmieci... Ani groźby, ani prośby, ani kary... Na Amelkę nie działa nic. Jest bałaganiarą i tyle.
Co dziwne, w szkole dziewczynka radzi sobie znakomicie - jest świetna zarówno z czytania, matematyki oraz plastyki. Jednak jak tylko przekroczy próg pokoju, nic jej się nie chce robić. Nawet zadania domowego.
Szalę przeważył klocek, który wbiła sobie w nogę mama Amelki a że zabolało bardzo mocno, postanowiła coś ze swoim małym bałaganiarzem zrobić. Zaczęła poszukiwania internetowe i natknęła się na informację dotyczącą leniusiołków. Tylko co to takiego?? Te podobno urocze stworzonka o dużych brzuszkach i pupach, kiedy zalęgną się w domu, powodują właśnie niechęć do sprzątania czy ruchu a rozmnażają się bardzo szybko! Kto nie chciałby przytulić się do kilku pochrapujących, mięciutkich kuleczek i zasnąć... Dlatego mama Amelki wysłała prośbę o pomoc w sprawie usunięcia leniusiołków i poszła do pracy.
W tym czasie w domu pojawił się specjalista od leniusiołków... Czy poradził sobie z puchatymi maluchami? Tego Wam już nie zdradzę. Zachęcam do sięgnięcia po książeczkę - dowiecie się w jaki sposób specjalista odkrył, gdzie znajdują się leniusiołki, jak się ich pozbył, by nie zawładnęło nim lenistwo oraz jak przywrócił Amelce chęci do nauki i sprzątania.
Co zrobić jeśli znane nam metody nakłonienia dzieci do sprzątania pokoju zawodzą? Również te wymyślane wciąż na nowo? Ciekawa jestem ilu z Was po tej lekturze uda się do pokoju pociechy i rozpocznie poszukiwania pochrapujących istotek. Ile dzieci odzyska zapał i zechce pozbyć się wewnętrznego lenia?
Dość duża czcionka, przejrzystość, barwne ilustracje oraz twarda oprawa i gruby papier - wszystko to przemawia na plus tej pozycji. A kiedy dodać do tego samą treść, to wiem, że polecam Wam naprawdę wartościową książeczkę. Bardzo zabawne okazały się poszukiwania mamy, która próbowała wytropić obecność leniusiołków, jej ubiór czy reakcja na odnalezienie stadka. Podczas tej lektury nie można się nudzić.
Moja Ośmiolatka nie chciała pójść wczoraj spać, gdyż jak stwierdziła to bardzo ciekawa książeczka i ona chce się jak najszybciej dowiedzieć co było dalej. Leniusiołki są jej zdaniem bardzo słodkie i śmieszne a specjalista od ich łapania ma dziwne uszy. Samokrytycznie podeszła do tematu i zaczęła się zastanawiać czy te małe stworki nie mieszkają po jej łóżkiem albo w szafie... :)
Podsumowując - "Leniusiołki" to bardzo mądra, ale i wesoła opowieść z morałem, która zapadnie małym czytelnikom w pamięci na długo - choć gwarancji utrzymywania porządków nie daje :) Autorka operuje lekkim językiem, dynamiczną akcją, wprowadza ciekawych bohaterów i przesłodkie istotki, jednocześnie wskazując, iż czas trzeba umiejętnie dzielić pomiędzy pracę i leniuchowanie. Serdecznie polecam!
całość recenzji oraz fotografie:
Joanna w trakcie rocznego urlopu dla poratowania zdrowia mieszka na Kociewiu i opiekuje się ciocią Zofią, energiczną starszą panią. Nowe miejsce staje...
Mija kilkanaście lat od ostatniego spotkania Friedy, Bena, Roberta i Mathilde. Danzig przechodzi w ręce pruskie, powoli zmieni się sytuacja w Europie,...
Przeczytane:2018-01-14, Ocena: 6, Przeczytałem, Recenzyjne, Polecam, dla dzieci, Posiadam, 52 książki 2018, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu,
„Leniusiołki” Anny Sakowicz to książka bardzo specyficzna, niby specjalnie dla dzieci, ale powiem Wam, że nie mogłam sobie odmówić i ja też ją przeczytałam. W zasadzie czytałam ją razem z synem.
Książka wraz z uszytym przez autorkę najprawdziwszym Leniusiołkiem przybyła do naszego domu tuż przed świętami, co było dla mnie i dla mojego syna wielką niespodzianką. Dla niego jeszcze większą – bo ze specjalną imienną dedykacją, dzięki której poczuł się mega dumny i wyróżniony.
„Leniusiołki” to książka edukacyjna dla dzieci...ale nie tylko, szczerze mówiąc nadawałaby się dla wielu dorosłych jako główna i obowiązkowa lektura przed wstąpieniem w związek. Serio!
Mój dziewięcioletni syn był zachwycony treścią, nie było mowy o przerwaniu czytania i zostawieniu chociaż połowy na drugi dzień!
W głównej bohaterce zobaczył siebie – ale i ja często widziałam w Amelce własne odbicie, może nie aż takie jeden do jednego, ale zawsze…
„Leniusiołki” uczą nie tylko utrzymania porządku, ale uświadamiają dziecku ( i rodzicom), że ono powinno również mieć obowiązki. Często wychowujemy dzieci w poczuciu – ty nic nie musisz robić tylko chodzić do szkoły i się uczyć. No tak. To ich obowiązek. Ale zdrowo dla dziecka i dla rodziców jest, gdy domowe obowiązki również są podzielone. I tu oczywiście z mojej strony wielki ukłon w stronę autorki, że zahacza o ten temat. Nauka sprzątania, dbania o własne otoczenie powinna być wdrażana od najmłodszych lat. Nie od parady nasze babki i prababki powtarzały „jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz” oraz „czym skorupka za młodu, tym na starość trąci”. Nie są to wyssane z palca powiedzonka.
Anna Sakowicz w „Leniusiołkach” porusza właśnie taką problematykę. Pokazuje, że nie ma nic złego w tym by dziecko samo dbało o porządek w swoim pokoju, a my rodzice nie powinniśmy go wyręczać, robić za niego, bo zrobimy krzywdę i jemu i sobie. Dziecku – gdyż zawsze będzie myślało, że mu się należy, samo się posprząta, nie nawykłe do domowych obowiązków wyrasta później na niedojrzałego dorosłego, który nie potrafi sobie poradzić w życiu codziennym i wyręcza się innymi, staje się „pasożytem”. Sobie, gdyż na starość rodzice sami będą potrzebować pomocy i mogą jej nie otrzymać od wychowanego pod kloszem dziecka.
„Leniusiołki” są cenną skarbnicą wskazówek dla dzieci i rodziców. Autorka znajduje złoty środek, obowiązki są potrzebne, ale jak we wszystkim należy zachować umiar. Zauważa, ze grono dzieci w obecnych czasach jest nadmiernie obciążona obowiązkami szkolnymi, bądź wynikającymi z dodatkowych, nadprogramowych zajęć edukacyjnych. Ani nic nie robienie ani obowiązki w nadmiarze nie są dobre. Dziecko powinno być dzieckiem jak najdłużej. A to my rodzice jesteśmy od tego by znaleźć sposób na wyważenie tego wszystkiego.
„Leniusiołki” są napisane prostym językiem, tak że trafią one w gust nawet tych dzieci, które nie lubią czytać. Akapity skonstruowano z przerwami, co pozwala na akcentowanie niektórych sytuacji, dzięki temu wzmacnia się efekt przeżywania tego, co zwiera treść. Dodatkowo książka jest wzbogacona o piękne kolorowe ilustracje, które świetnie współgrają z tekstem podczas czytania. Dziecko ma okazję śledzić wydarzenia i obrazować sobie rozgrywane akcje.
Z przyjemnością polecam Wam zakup bądź wypożyczenie i przeczytanie „Leniusiołków” - to przesympatyczna lektura dla każdego.
Jeśli jesteście zapalonymi czytelniczkami to sięgnijcie również po trylogię kociewską autorstwa Anny Sakowicz, bo może nie wszyscy z Was wiedzą, ale „Leniusiołki” zostały stworzone właśnie przez główną bohaterkę trylogii – która napisała bajkę, wydała ją i przekazała honorarium na pomoc dzieciom chorym na białaczkę.
Sama autorka mówi, że „Leniusiołki” są kropką nad „i” kociewskiej trylogii. :)
Anna Sakowicz tak, jak bohaterka jej książki przekazała całe honorarium ze sprzedaży na Stowarzyszenie Rodziców Dzieci Chorych na Białaczkę w Szczecinie. Każde dziecko leżące na oddziale dostało swego Leniusiołka (uszytego własnoręcznie przez autorkę!).
z bloga: http://przeczytajka.blogspot.com/