Zwieńczenie bestsellerowej trylogii
Powieści Grossmana stały się inspiracją dla twórców serialu filmowego o przygodach CZARODZIEJA!
Quentin Coldwater stracił wszystko. Został wygnany z Fillory, magicznej krainy dziecięcych marzeń, w której niegdyś panował. To, o co dotychczas tak zaciekle walczył, zostało daleko, w miejscu, którego chłopak może już więcej nie odwiedzić. Nie mając nic do stracenia, powraca więc tam, gdzie wszystko się zaczęło - do Uniwersytetu Brakebills. Przeszłość jednak znajduje go wszędzie...
Tymczasem magiczne bariery chroniące Fillory zostają naruszone na skutek inwazji barbarzyńców z Północy. Eliot i Janet, rządzący krainą, ruszają na poszukiwania ratunku dla ukochanego kraju, prędko jednak odkrywają, że sytuacja jest dużo bardziej złożona i tragiczna, niż ktokolwiek mógł to sobie wyobrazić.
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2016-02-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 512
Tytuł oryginału: The Magician's Land
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Monika Wyrwas-Wiśniewska
Podobno ta książka ma jakieś ukryte znaczenie, jest metaforą czegośtam i tym podobne, ale ja drugiego dna znaleźć nie umiałam. Jak dla mnie to po prostu książka z gatunku fantastyki, czytałam lepsze, czytałam gorsze, tej zapewne jakoś specjalnie nie zapamiętam. Ale ciężko przeczytać dwa tomy i nie zbarać się za trzeci, który kończy historię.
Quentin Coldwater, nad wiek rozwinięty intelektualnie uczeń szkoły średniej, ucieka przed nudą codziennego życia, czytając raz po raz serię ukochanych...
Quentin Coldwater, nad wiek rozwinięty intelektualnie uczeń szkoły średniej, wraz z przyjaciółmi osiada na stałe w czarodziejskie krainie o nazwie Fillory...
Ocena: 3, Przeczytałam, Mam,
Zaczynając jak zwykle od okładki, przyznać muszę, że tym razem kompletnie mi się nie podoba. Może przez wzgląd na tę dziewczynę w samym środku? Jej wzrok i mina jakoś niespecjalnie mnie zachęcają, w sumie do czegokolwiek. Ale ciesze się, że trylogia jest utrzymana w swoim stylu i ładnie się uzupełnia. No i te motyle z pyłu, one są cudowne. Nie wiem, co mnie w nich fascynuje, ale... są jedynym dobrem na tej szacie graficznej. :)
Książka posiada skrzydełka, które są dodatkowym zabezpieczeniem przed urazami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytamy opis powieści oraz słów kilka na temat autora.
Literówek w tekście nie znalazłam, więc oceniam to wydanie jako bardzo dobre. Przyczynia się również do tego dość duża czcionka, która ułatwia szybsze czytanie oraz odstępy między wersami i marginesy.
Co do autora... Cóż. W tym momencie zapadnie klamka. Niestety, ale raczej już nie sięgnę po powieści tegoż autora. Jeśli oczywiście znajdą się w innym kręgu niż fantastyka, to jeszcze się zastanowię, ale to, co miałam w rękach przez dobrych kilka godzin, było... Może nie męczarnią, jak poprzednio. Ale jakoś w ogóle nie miałam ochoty jej czytać i w sumie zrobiłabym to tylko dlatego, że jest to egzemplarz do recenzji, chciałam się wywiązać wydawnictwu. Niemniej jednak jestem mocno zasmucona, ponieważ gdzieś tam w głębi łudziłam się o to, by ostatni tom był jeszcze lepszy od pierwszego. Ale niestety zderzyłam się z rzeczywistością, smutną rzeczywistością. A może akurat takie fantasy nie jest w moim typie? Ciężko mi to stwierdzić. Nudziłam się okropnie i zniechęciło mnie to totalnie już niemal po jakiejś setnej stronie.
Nie mówię, że styl, jakim autor się posługuje jest tragiczny, bo czyta się zdecydowanie szybko, ale niestety to nie mój typ. Wzięłam na swe ramiona za ciężki kaliber. Nie dałam się porwać, a wręcz co chwila sprawdzałam, czy daleko jeszcze do końca...
Co do bohaterów, tym razem Quentin nieco się ogarnął. Jakoś tak zmądrzał chociaż trochę, ale to dobrze. Nie irytował mnie tak bardzo jak w poprzednim tomie, gdzie myślałam, ze zwariuję, dosłownie. ALE! Było co nieco o Julii, Alice i to mi wystarczyło. W kobietach siła! Więc przykro mi, Quentinie, ale stoisz na przegranej pozycji.
Nie wiedząc czemu to, co miało spotkać te dwie dziewczyny interesowało mnie o wiele bardziej, niż to, co miało się przydarzyć i przydarzyło głównemu bohaterowi. Ciekawe, czy komuś z Was się to przydarzyło?
Dlatego też mile będę wspominać Alice i Julię, i nikogo więcej. I żałuję naprawdę, że inni bohaterowie nie potrafili wzbudzić mojego zainteresowania w ostatniej części, to przykre, bardzo.
Emocji jak dla mnie nie było. No może coś drgnęło, gdy pojawiały się wzmianki o Alice, ale nic więcej. Nudziłam się i naprawdę, nie żartowałam pisząc, że sprawdzałam co chwila ile stron zostało do końca. Ludziłam się, że dostanę kawał dobrej powieści, z emocjami i w ogóle... Przeliczyłam się.
Fantastyki tutaj sporo, więc fanatycy zostaną usatysfakcjonowani. Ja jednak nie potrafię się określić, czy ten gatunek jest dla mnie, czy też nie do końca. Dlatego decyzje do podjęcia zostawiam Wam.
Reasumując raz jeszcze przyznam, że jestem rozczarowana i żałuję, że nie potrafiłam się wciągnąć i zrelaksować. Nie poczułam tego, co bohaterowie, a sama w sobie książka wydała mi się słaba. Tom pierwszy mnie pozytywnie zaskoczył i zapowiedział naprawdę udaną przygodę, która jednak się nie pojawiła. Jedyne, co wzbudzało we mnie zainteresowanie, to wątek Julii i Alice.
Nie polecam Wam tej książki. Sami musicie zdecydować, czy się skusić czy sobie darować. Ja nie mam w zwyczaju zostawiać nie zakończonych serii, i też głównie z tego powodu doczytałam trylogię do końca. Nie dostałam jednak tego, czego chciałam.