Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2014-12-16
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Książka "To musiałeś być ty" jest pierwszą z serii dotyczącej drużyny footballu amerykańskiego - Stars. Jest to błyskotliwa i doskonale napisana historia...
Cornelia ucieka z Białego Domu. Ale jej plan zawodzi, a swoboda okazuje się wcale nie taka słodka... zwłaszcza, że podróżuje z upartym dziennikarzem, a...
Przeczytane:2019-02-01, Ocena: 3, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2019 roku (30),
„Kocham bohaterów” to książka, która miała być odpoczynkiem od serii powieści akcji, które ostatnio czytałam. Była to seria bardzo dobra – i… nie trzeba było jej przerywać. Susan Elizabeth Phillips wynudziła mnie porządnie, kilka razy miałam ochotę tę książkę po prostu odłożyć, no ale to nie w moim stylu, więc czytałam. Aż przeczytałam. I zaraz zapomnę.
Nie muszę chyba dodawać, że książka mi się nie podobała… Dlaczego? Nie chodzi nawet o to, że nie lubię ckliwych romansów. Nie lubię też schematu, który autorzy romansów często wykorzystują: on piękny jak marzenie, ona niezdarna, w beznadziejnych ciuchach, wiecznie rozczochrana, ale on uważa ją za najseksowniejszą na świecie… Taki właśnie schemat mamy w tym przypadku. Ale nie podobało mi się nie tylko ze względu na to – przede wszystkim, czytając opis na okładce, pomyślałam, że to może być intrygujące – dwoje ludzi uwięzionych na zasypanej śniegiem wyspie… Niestety, autorka nie wykorzystała tego wątku tak jak mogłaby to zrobić. Niby w książce sporo się dzieje, ale wszystko jest jakoś tak rozsypane, że trudno się wciągnąć w akcję. Niby jest jakiś tajemniczy prześladowca, niby są wspomnienia z dramatycznej przeszłości Annie i Theo, jest życie na wyspie, jest mała wycofana dziewczynka, jest tajemniczy spadek, który ma uczynić Annie bogatą… i nic z tego nie wynika. W ogóle mnie ta akcja nie pochłonęła, nie próbowałam nawet zainteresować się, kto jest winien i co się dalej stanie – akurat zakończenie było dla mnie oczywiste, bo jak niby miałby się skończyć romans oparty na takim schemacie? Jest tu trochę scen erotycznych – więc jak ktoś lubi takie kawałki, to może go zainteresuje. Dla mnie były one dość dziwaczne, ale może o to chodziło? W każdym razie, tu muszę autorce przyznać, że jej opisy nie są banalne i obywają się bez sformułowań typu „fale rozkoszy” itp.
Była jedna rzecz, która mi się podobała – to są przekomarzania się bohaterów. Teksty, jakie rzuca Annie w stosunku do Theo są chwilami bardzo zabawne i być może to właśnie one sprawiły, że wytrwałam do końca przy lekturze.
Komu ta książka może się spodobać? Na komuś romantycznemu, a także komuś, kto lubi powieści w stylu Greya (uwaga: nie ma tu sado-maso, ale podobieństwo nasunęło mi się ze względu na to, że bohaterowie też prowadzą ze sobą pewną erotyczną grę, no i też są dobrani na zasadzie on piękny i bogaty, ona – szara myszka).
To moje pierwsze spotkanie z Susan Elizabeth Phillips (choć czytałam kilka bardzo entuzjastycznych recenzji jej książek) - i na pewno ostatnie, bo styl autorki zupełnie mi nie odpowiada.
Podsumowując: moim zdaniem zmarnowany potencjał, bo wiele sobie obiecywałam na podstawie opisu na skrzydełku książki. Naiwna i przewidywalna historia, bohaterowie typowi i schematyczni.