Wydawnictwo: Burda Książki
Data wydania: 2011-02-10
Kategoria: Inne
ISBN:
Liczba stron: 356
Cykl o Miłośniczkach Czekolady gorąco polecam na chłodne wieczory. Najlepszym przyjacielem dziewczyny jest czekolada. Z tego założenia wychodzą cztery kobiety, które tworzą tytułowy klub. Każda ma inne problemy i inny bagaż doświadczeń. Jednak przyjaźń może pokonać wiele przeciwności. Problemy z mężczyznami, pracą, rodzicami i finansami w takim składzie i z dopalaczem, którym jest czekolada, są do pokonania. Przyjemny cykl na poprawę humoru. Czekolada, herbata, ciepły kocyk i miły wieczór gwarantowany.
Fay prowadzi cukiernię w urokliwym domowym ogrodzie. Praca, ogród i opieka nad wiecznie niezadowoloną matką wypełniają jej życie niemal bez reszty. Od...
Ayesha ucieka od brutalnego męża razem z córką. Znajdują bezpieczne schronienie w wielkim domu byłej gwiazdy popu, Haydena Danielsa, który od paru lat...
Przeczytane:2019-03-10,
To wcale nie diamenty są najlepszymi przyjaciółmi kobiety, a czekolada. Niezbyt droga, ogólnodostępna, pyszna, słodka, pożądana w każdym momencie życia. Niektórzy jednak tak kochają czekoladę, że tworzy się między nimi więź i powstaje Klub Miłośniczek Czekolady.
Smakowita literatura kobieca. Gdybym nie obawiała się bólu głowy, spróbowałabym policzyć wszystkie czekoladowe produkty, które występują w tej książce. Jednak autorka wiedziała o czym pisze. Można się o tym zorientować w przedmowie:
"Badania do tej książki były procesem bardzo żmudnym - tyle różnych czekolad, a tak niewiele czasu! Ogromnie dziękuję wszystkim osobom, które pomogły mi w mojej misji i dzięki którym moja miłość do czekolady zamieniła się w poważne uzależnienie."
Od razu podeszłam do książki z wielkim entuzjazmem. Bo kto mógłby napisać lepszą książkę o czekoladzie niż czekoladoholik? Już z miejsca przepraszam za powtarzające się słowo "czekolada", ale jak mus to mus (czekoladowy).
Czekolada odgrywa tu jednak rolę drugorzędną. Łączy, ratuje, pociesza, ale mimo wszystko chodzi w książce o przyjaźń między czterema kobietami - każda z nich jest inna, wszystkie mają swoje problemy, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Oczywiście pomagają sobie nawzajem, ale autorce należy się duży plus za to, że pokazała trudy, z jakimi się spotykają bohaterki i jeszcze rzucała im kłody pod nogi, zamiast zręcznie je usunąć przy pierwszej nadarzającej się okazji. Na szczęście przyjaźń pomaga pokonać przeszkody.
Niestety jest jedna wada - gigantyczna wręcz przewidywalność. I nie chodzi tyle o samo zakończenie, co o poszczególne wątki. Na szczęście nie oczekiwałam po niej zagadkowości od pierwszej strony do ostatniej. Taki typ literatury, cóż poradzić. Na mnie skupia swoją uwagę ta ilość "kłód", która wyróżnia "Klub Miłośniczek Czekolady" spośród innych książek dla kobiet. Uwiarygadnia ją, chociaż są pewne momenty, w których o "wiarygodności" mówić nie sposobna. Za to można mówić o czekoladzie, czekoladzie, czekoladzie... Gdybym ja jej tyle zjadła, nie byłabym w stanie przecisnąć się przez drzwi (już nie ten sam metabolizm co kiedyś... Starość nie radość...). Na szczęście nasze cudowne bohaterki radzą sobie z tym całkiem nieźle (choćby unikając zajęć jogi. Tak, UNIKAJĄC). A nawet jeśli wyjdzie coś gorzej, to zawsze mogą się pocieszyć kolejną pralinką, kolejnym kubkiem gorącej czekolady, kolejnym batonikiem...
Ta książka ma bardzo negatywny wpływ na dietę. Wiecie, ile mnie kosztowało, by nie iść do sklepu po czekoladę, żeby zagryzać nią kolejne strony? Na szczęście nie zjadłam ani odrobiny! Toż to wyraźna oznaka naprawdę silnej woli. Ale nie powiem, że ochoty nie miałam, ponieważ wtedy bym skłamała.
Polecam tę książkę dokładnie w taki sam sposób, jak każdą inną dla kobiet - ku rozrywce, ku oderwaniu się od świata zewnętrznego, ku oderwaniu się od kłopotów, ku znalezieniu pretekstu do zjedzenia jeszcze jednej tabliczki czekolady.