Czasami powrót w rodzinne strony może obudzić dawne demony. A jednak Kinga, pseudonim Kantata, wokalistka popularnej kapeli rockowej, decyduje się z nimi zmierzyć. Robi to dla siostry, pragnącej w miejscu, w którym dorastały, wychowywać adoptowaną córkę Maję - dziewczynkę, która z niewiadomych przyczyn kilka razy wracała do domu dziecka z rodzin zastępczych. Wkrótce w ich otoczeniu zaczynają dziać się rzeczy coraz bardziej przerażające i niepokojące. Koszmary, halucynacje, niewyjaśnione zjawiska - mrok wokół nich zdaje się gęstnieć z każdym dniem. Czy rodzinny dom Kingi kryje w sobie coś więcej niż tylko wspomnienie tragedii? Czy wracając, popełniła fatalny błąd? Budzi się stary koszmar, lecz w nowych, przerażających barwach.
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 2021-03-23
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 368
Język oryginału: polski
Są takie okładki książek, które na długo zostają mi w głowie. Wystarczyło, że raz spojrzałam na okładkę książki „Kantata” i wiedziałam, że chcę przeczytać tę książkę. Mimo że mijały miesiące to nadal pamiętałam o tej okładce. Musiałam w końcu ją przeczytać. Byłam bardzo ciekawa zawartości. Przeczuwałam, że może być coś mrocznego, co przemówi do mojego gustu czytelniczego.
Książka „Kantata” bardzo szybko mnie wciągnęła. Poczułam się zaciekawiona treścią i chciałam się dowiedzieć co stanie się dalej. Pojawił się pierwszy dreszczyk na skórze i bardzo fajny klimat. Tak dobrze zaczęło mi się czytać tę książkę, że nie chciałam jej odkładać. Gdyby nie senność to zapewne czytałabym ją dalej. Drugiego dnia nie popełniłam tego błędu i zabrałam się za jej czytanie wcześniej. Dzięki temu mogłam się dowiedzieć wszystkiego co chciałam.
W książce „Kantata” oprócz mrocznego klimatu pojawia się także wątek paranormalny. Często mam z nimi problem, bo wplatane w historie, które przypominają nasze realne życie, wydają mi się bardzo sztuczne. A tutaj autorka umiejętnie go połączyła ze wszystkimi wydarzeniami. Nie poczułam żadnej sztuczności, a rozwiązanie zagadkowych wypadków wydało się bardzo realne i innego sobie nie wyobrażam.
„Kantata” to książka, która przyciągnęła mnie do siebie okładką. Jednak treść wywarła na mnie większe wrażenie i to ono zostanie ze mną na dłużej.
Unikam jak ognia powieści grozy. Mam ten sam syndrom co przy filmach – naoglądam się (naczytam) baboli i później nie mogę spać, zrywam się w nocy i mam nieprzyjemne uczucie strachu. Jednakże czasem zobaczę okładkę, która nie daje mi spokoju, więc wychodzę ze strefy komfortu i sprawdzam, co się pod nią kryje.
Tym razem było tak z powieścią „Kantata”, która z pozoru nie zapowiada strachów. Z całego serca zapragnęłam poznać historię Kantaty i tego jak potoczył się jej los, gdy postanawia wychować adoptowaną córkę – Maję. Może zacznę od tego, że dla takich powieści po prostu warto żyć. Ewidentnie widać, że Autorka oddała pełnię swojego serca, siły i zaangażowanie w dreszcz, który jeszcze długo pozostaje na plecach i jeży włosy na karku.
Przyznaję, że ta powieść to kumulacja ludzkiego lęku, niepokoju, strachu i ciemności w zmożonej aktywności, którą każdy z nas, w swoisty sposób ma w sobie. Groza, jaka czyha w mroku i zakamarkach tej fabuły, utrzyma nas w swoich ramionach do ostatniej strony, a my będziemy się zastanawiać, czy faktycznie to, co tam się wydarzyło to mistyfikacja czy jednak do historii wkradło się niewielkie ziarnko prawdy. Jednakże to nie tylko strachu i mamony.
Gęsiej skórki mnie brakowało u mnie na plecach. Od kiedy w życiu naszej bohaterki Kingi (Kantata) pojawia się dziewczynka, dzieją się rzeczy, trudne do wyjaśnienia. Klimat powieści jest wyjątkowy, niepowtarzalny i naprawdę chwilami przerażający. Nie żałuję w żadnym razie, że ją przeczytałam, podobała mi się bardzo, ale nie ukrywam, że dwa razy bardziej przytulałam się do męża po lekturze. Całość jest obsypana dźwiękami muzyki, co tylko podsyca klimat, w jakim utrzymana jest historia. I pomyśleć, że wszystkie wydarzenia mają ścisły związek z przeszłością Kingi i jej siostry.
Pani Klaudia napisała hardy debiut. Liczę, że jej kolejne powieści, również będą miały tak wysoko postawioną poprzeczkę. Oczywistością jest, że nie zależnie od tego, w jakim klimacie będą kolejne książkowe dzieła, na pewno będę po nie sięgać. Cieszę się, że nie broniłam się przed tym tytułem!
Kinga, znana wokalistka popularnego zespołu, wraca w rodzinne strony, aby pomóc siostrze, która zadoptowała dziewczynkę. Od początku dzieją się niepokojące rzeczy. Kinga musi się również zmierzyć z przeszłością i samą sobą.
,,Kantata" to debiutancka powieść Klaudii Zacharskiej i podczas lektury da się to zauważyć (język, styl, powtórzenia, kwestia budowania napięcia - które w jednej chwili jest tak gęste, że czytelnik mógłby ciąć je nożem, by za chwilę przejść do zgoła innej, wręcz sielankowej sceny, która niweluje poprzedni efekt). Czy oznacza to jednak, iż książka ta jest zła i nie warta tego, aby po nią sięgnąć? Oczywiście że nie! Sama wychodzę z założenia, że debiutantom warto dawać szansę, bo w końcu każdy z nas kiedyś od czegoś zaczynał i nie inaczej jest przecież z autorami książek. W Klaudii Zacharskiej widać potencjał i nie brak jej wyobraźni. Jeśli tylko popracuje nad swoim warsztatem, to ma szansę w przyszłości stać się naprawdę dobrą pisarką. I tego jej życzę.
Cała recenzja: https://magicznyswiatksiazki.pl/recenzja-kantata-klaudia-zacharska/
Kantata czyli Kinga, to wokalistka popularnej kapeli rockowej.
Kiedy jej siostra postanawia adoptować Maję, małą dziewczynkę, która z niewiadomych przyczyn już kilka razy była odsyłana z rodzin zastępczych do domu dziecka, wraca do rodzinnego miasta, aby jej pomóc.
Wkrótce wokół tej trójki zaczynają dziać się dziwne rzeczy i Kinga ma coraz więcej wątpliwości, czy dobrze zrobiła wracając do domu.
Kto lub co zakłóca spokój dziewczyn?
Nie czytam grozy tak często, aby uważać się za jakąkolwiek specjalistkę w tym temacie, ale ta okładka i opis zaciekawiły mnie na tyle, żeby chcieć tę książkę przeczytać.
Poza tym lubię się od czasu do czasu trochę ,,pobać", dlatego czytałam ją przede wszystkim w nocy.
Nie przestraszyłam się i nie miałam ciarek na rękach, ale historia była niesamowicie intrygująca, ze zjawiskami, które od lat ogromnie mnie interesują, dlatego czytałam ją z wypiekami na twarzy i ekscytacją, czy na koniec sprawdzi się to, o czym myślę.
Nie tylko, ku mej uciesze, sprawdziło się, ale jeszcze autorka dołożyła takie zakończenie, że miałam ochotę wysłać ją samą w ciemną noc na pustkowie, by dobrze sobie przemyślała, czy aby na pewno tak właśnie miało być.
Nie przedłużając.
Książka ma klimacik, wciąga i jest dobrze napisana. Tak, że czyta się ją z prawdziwą przyjemnością.
Dlatego, jeśli pojawi się kolejna pozycja tej Pani- biorę w ciemno!
A Wam oczywiście polecam, jeśli lubicie takie mroczne opowieści.
Kinga po jedenastu latach wraca do rodzinnego domu, aby pomóc siostrze w opiece nad adoptowaną dziewczynką. Powrót ten budzi demony przeszłości. Zaczynają dziać się dziwne rzeczy, bohaterkę nawiedzają koszmary senne, halucynacje i inne tajemnicze zjawiska nadprzyrodzone. Czy to dom na nią tak wpływa? A może coś zupełnie innego? Czy odpowiedzi należy szukać w odmętach przeszłości?
Ta książka ma wiele klasycznych motywów, które zgrabnie łączą się w niesztampową całość. Jest momentami onirycznie i psychodelicznie, czuć lekki dreszczyk grozy. W fabułę wpleciony jest wątek miłosny, który zwalniał akcję, ale pozwalał złapać trochę oddechu. Chwilami rozbrzmiewa w tle muzyka rockowa.
Napisana jest lekkim piórem, dialogi są na dosyć dobrym poziomie. Ta historia wciąga, ciężko było mi się od niej oderwać.
Autorce udało się stworzyć klimacik, tę aurę tajemniczości i poczucie zetknięcia się z czymś nieznanym wymykającym się z ram racjonalnego świata. Bohaterowie są ciekawie nakreśleni, sprawiają wrażenie autentycznych. Zakończenie mnie zaskoczyło, zupełnie innego się spodziewałam.
Jedyne czego się mogę przyczepić to tego, że momentami wydawała mi się przegadana i wątek miłosny jest naiwny. Uważam, że to udany debiut. Myślę, że autorka nas czymś jeszcze zaskoczy, widzę ogromny potencjał i trafiła na moją listę do śledzenia. Polecam miłośnikom lżejszej grozy i zjawisk paranormalnych.
Nie sposób nie wspomnieć o okładce od Dawida Boldysa, która wręcz hipnotyzuje.
Ocena 7/10
W obliczu zagrożenia walczysz lub uciekasz. Tylko jak walczyć z wrogiem, który zna każdą twoją myśl? Jak uciekać, kiedy jest częścią ciebie? Agata jest...
Bywa, że czas nie leczy ran.Bywa, że ulgę może przynieść wyłącznie ból. Marek budzi się w mrocznym miejscu. Nie ma pojęcia, gdzie jest i dlaczego tu trafił...
Przeczytane:2022-11-23, Ocena: 6, Przeczytałem,
Lubicie się bać, czuć gęsią skórkę na ciele?
A jeśli mielibyście do wyboru dobrą książkę grozy, czy horror do obejrzenia, to co by to było?
.
🌿 Kinga to wokalistka popularnej kapeli rockowej, występująca pod pseudonimem "Kantata". Po wielu latach wraca do swojego rodzinnego domu, na prośbę swojej siostry Karoliny, która chcę zostać matką zastępczą dla dziewczynki, która nie może zagrzać miejsca w żadnej rodzinie zastępczej. Powrót do domu budzi w Kindze dawne demony przeszłości. Wokół rodziny zaczynają dziać się różne nie pokojące rzeczy i tajemnicze zjawiska. Czy dom jest nawiedzony i ma to związek z tragedią, która miała w nim miejsce kilkanaście lat wcześniej? 🌿
.
Po raz kolejny nie zawiodłam się na autorce, czytanie tej książki to była dla mnie sama przyjemność. Pierwszy raz zdarzyło mi się przy czytaniu książki polskiego autora jako, iż miałam wrażenie, że czytam książkę zagranicznego twórcy. Oznacza to wysoki poziom stylu autorki i jej talent do pisania książek grozy. Umiejętnie potrafi stopniowo budować klimat, przez co czytelnik odczuwa z każdą stroną pewien niepokój. Z każdą kolejną stroną nie jest w stanie przewidzieć, co go może czekać i tak aż do samego zakończenia. Jeśli chodzi o zakończenie, to nie przewidziałam go do końca i nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Tym samym czytelnik może czuć się usatysfakcjonowany, bo cała książka od początku do końca jest spójna, fabuła dobrze poprowadzona.
.
"Kantata" to rasowy horror, dzięki któremu poczujecie nie raz ciarki na ciele, przygotujcie się na totalny klimat grozy. Sama okładka świetnie odzwierciedla, to co znajdziecie w książce. Autorka wie, jak napisać książkę pełną napięcia i do szpiku kości nafaszerowana złem, ale potrafi to zrobić, bez rzucania mięsem i krwawych opisów. Książka wręcz paluszki lizać😁