Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: b.d
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 319
Lucas Greywolf uciekł z więzienia, włamał się do mieszkania Aoslinn Andrews i wziął ją ze sobą jako zakładniczkę, po to, aby ujrzeć dziadka przed śmiercią. Wydaje się być pełen sprzeczności, ale tak naprawdę ten silny mężczyzna, pół-Indianin, zmaga się całe życie z odrzuceniem z powodu mieszanej krwi.
Reporterka telewizyjna Tiel MCCoy jedzie na urlop. Zmienia jednak trasę, gdy słyszy w radiu wiadomość o porwaniu nastoletniej córki multimilionera Russella...
Keely Williams, wychodząc za mąż za Marka, swoją szkolną miłość, czuła, że spełniają się jej marzenia. Była taka szczęśliwa. Jednak jej plany na przyszłość...
Przeczytane:2019-11-26, Ocena: 4, Przeczytałam, #Z wątkiem kryminalnym, ***Zaginięcia i porwania,
Jeśli zaglądacie czasem do moich recenzji, to zdążyliście już na pewno zauważyć, że nie czytuję fantastyki i romansideł z rodzaju bardzo popularnych swego czasu "harlequinów". A że od reguły zazwyczaj są wyjątki, to w moim przypadku takim odstępstwem są książki amerykańskiej pisarki Sandry Brown. Dla opowiedzianych przez nią historii, czy to kryminalnych, czy bardziej romansowych, jestem gotowa sięgnąć nawet po tradycyjnego "harlequina". I dziś chcę się z Wami podzielić wrażeniami na temat książki "Jak nakazuje honor"wydanej w 1995 roku właśnie w tej serii. Lubię czytywać opowieści pani Brown między innymi dlatego, że zawsze kryją się w nich jakieś niespodzianki, zaskakujące zwroty akcji, nieoczekiwane wydarzenia, które w połączeniu z budowaniem odpowiedniego napięcia sprawiają, że lektura jest ciekawa, emocjonująca i jedyna w swoim rodzaju.
W przypadku książki "Jak nakazuje honor" chyba największą niespodzianką jest fakt, że opowieść o zaskakującym spotkaniu Aislinn - białej kobiety (jankeski) ze zbiegłym z więzienia indianinem o imieniu Lucas oraz ich wspólne perypetie związane z porwaniem, podróżą i spełnieniem pewnej rodzinnej obietnicy nijak nie przystają do typowych romansideł. Gdyby nie koszmarna moim zdaniem okładka, to naprawdę mankamentów tej opowieści jest bardzo niewiele. Przyznaję, że historia jest mało rozbudowana, brakuje opisów, które na pewno dopełniłyby całości i stworzyły dokładniejsze wyobrażenie powieściowej rzeczywistości. Niestety tym razem udało mi się odgadnąć pierwszy zwrot akcji, ale na szczęście autorka nie poprzestała na jednym, co stanowiło całkiem miłą rekompensatę. Warto zauważyć, że wydarzenia ciekawią od pierwszej strony, a napięcie towarzyszące lekturze jest umiejętnie podtrzymywane w zasadzie do samego końca. Zakończenie może zaskakiwać, a emocje momentami naprawdę szaleją. Dobrze nakreślone sylwetki bohaterów pozwalają nam uwierzyć w wiarygodność ich zachowań i postępowania, choć jak w każdej opowieści jedne postaci podobają nam się bardziej, inne mniej.
"Jak nakazuje honor" to historia, w której wątek romansowy nie jest nachalny, rozwija się dość powoli, gdzieś na uboczu, choć mamy oczywiście świadomość, że w pewnym momencie emocje i uczucia zatriumfują nad Aislinn i Lucasem. Z zainteresowaniem śledziłam poczynania pary głównych bohaterów, z przyjemnością odwiedziłam indiańską wioskę i z zaciekawieniem przyglądałam się różnicom kulturowym, jakie dzieliły białą kobietę i czerwonoskórego mężczyznę. Gdyby nieco bardziej rozbudować tę opowieść, to otrzymalibyśmy bardzo interesującą i intrygującą powieść obyczajową z małym, a może nawet nieco większym dreszczykiem.
Zachęcam do sięgnięcia po wydaną w serii harlequin książkę Sandry Brown "Jak nakazuje honor". Niech Was nie zrazi beznadziejna okładka, która jest zdecydowanie największym minusem tej opowieści. I pamiętajcie, że lektura harlequina nie zawsze musi oznaczać porażkę i kompletną stratę czasu.