Szczera i przejmująca opowieść o pasji i przyjaźni, o zwierzęcym strachu i śmierci, o najjaśniejszych i najciemniejszych stronach ludzkiej natury, które objawiają się w ekstremalnych sytuacjach.
Kiedy Piotr Pustelnik stanął na szczycie pierwszego ośmiotysięcznika, miał 39 lat. Nikt wówczas, łącznie z nim samym, który od dziecka zmagał się z poważną chorobą serca, nie przypuszczał, że zdobędzie upragnioną przez tak wielu - młodszych, zdrowszych, bardziej przebojowych - Koronę Himalajów i Karakorum. To osiągnięcie zajęło mu dwadzieścia lat. W tym czasie wspinał się z Wandą Rutkiewicz, Krzysztofem Wielickim i innymi polskimi i zagranicznymi himalaistami.
,,Jak podsumować tę górską przygodę? Które demony gnały mnie do przodu, a które zatrzymywały? Kto lub co sprawiło, że wszedłem na te wszystkie ośmiotysięczniki? Zastanawiałem się i zrozumiałem, że za odpowiedź wystarczą trzy słowa: Przypadek, Strach (Paniczny) i Partnerstwo".
AUDIOBOOK W INTERPRETACJI IRENEUSZA CZOPA
POCZĄTEK CZYTA PIOTR PUSTELNIK
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2018-04-25
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 480
"To był koniec. Ściana nas pokonała. O dziwo, wcale mnie to nie zdołowało. Góra nas nie puściła, nie dała nam szansy, właściwie nie ma o czym mówić, stało się, i koniec. Tego nieudanego wejścia nie odebrałem jako osobistej porażki. Postanowiłem spróbować jeszcze raz."
Z zainteresowaniem zagłębiałam się w publikację, dostarczyła mi mnóstwo ciekawych informacji, niezwykłych przeżyć, które choć doświadczone przez kogoś innego, to jednak za pośrednictwem książki i mnie zaproponowały porywający udział. Wciągająco przedstawione wspomnienia, zaprezentowane w przemyślany sposób, we frapującym stylu, naprawdę trudno się od nich oderwać. Wędrówka wśród najwyższych gór, poddawanie się magnetyzmowi wierzchołków, zrozumienie wszechmocy natury, przezwyciężanie własnych słabości, docieranie do granic wytrzymałości człowieka, ale także nauczenie się współpracy ze strachem i lękiem, a nawet świadome oszukiwanie siebie, uwalnianie od ograniczających fobii, sukcesywne podążanie wytyczoną ścieżką samorealizacji.
Tematyka niezwykle fascynująca, zamiłowanie i pasja, które okazują się na tyle silne, że jest się skłonnym poświęcić dla nich wiele. Ale czy faktycznie to wielka pasja, a może ucieczka od codzienności, sposób na odseparowanie się od rodzinnych problemów? Czy też połączenie obu perspektyw? Czujemy szczerość w wypowiedziach, pokorę wobec tego, co przynosi los, potęga gór, ale i gorliwe pragnienie podejmowania niezwykłych przedsięwzięć. Wspaniale czyta się nie tylko o tym, co zakończyło się sukcesem, ale również o trudnych decyzjach, nieudanych i niezrealizowanych projektach, stanowiących cenne doświadczenie i nieodłączny składnik realizacji większego planu. To także rysy na psychice, poczucie niebezpieczeństwa, zagrożenia i bliskość powiewu śmierci. Głęboka świadomość swoich wad i zalet, ograniczeń i predyspozycji, umiejętność sięgnięcia po to, co daje siłę i wytrzymałość.
Nawet czytelnik nieobeznany z alpinizmem znakomicie odnajduje się w książce, wspomnienia spisane w przejrzysty i zrozumiały sposób. Nie tylko odbieramy porcje faktów i wyjaśnień odnoszących się do przebiegu zdobywania Korony Himalajów i Karakorum, różnorodnych kolorów i obliczy niezwykłych przygód, ale i mocno angażujemy się w ich poznawanie i przenikanie. Pomocne okazuje się przybliżenie kluczowych pojęć dla mniej wtajemniczonych miłośników najwyższych gór świata. Odpowiadał mi przyjęty styl narracji, przeplatanie wspomnień Piotra Pustelnika z wyjaśnieniami Piotra Trybalskiego, wyśmienicie to ze sobą współgrało. Autobiografia napisana pięknym i estetycznym stylem, przyjaznym dla czytelnika, mocno przykuwającym uwagę, ale zrównoważonym, wyważonym, nieepatującym bez potrzeby emocjami.
Atutem w podróży czytelniczej są również liczne zdjęcia, starannie dobrane, rozmieszczone we właściwych miejscach, dzięki czemu płynnie przemieszczamy się po kolejnych retrospekcjach. Czytamy tekst by za chwilę zerknąć na obraz uchwycony na fotografii, pomagający wyobraźni wszystko poukładać i uświadomić. Obserwujemy jak rodziła i rozwijała się niecodzienna pasja, dlaczego tak wiele wnosiła do życia, jak silnie oddziaływała na psychikę, w jakim stopniu pozwalała na poszukiwanie odpowiedzi na stawiane pytania. To też książka o istocie partnerstwa górskiego, wyjątkowym zaufaniu, umiejętności współpracy, szacunku wobec ludzkiego życia, potrafienia rezygnowania z własnych ambicji, aby uratować kogoś podczas himalajskich wyzwań.
A że Piotr Pustelnik to wyjątkowa postać miałam okazję przekonać się podczas słuchania wywiadu, jaki wygłosił kilka lat temu w ramach zajęć Łódzkiego Dziecięcego Uniwersytetu Politechniki Łódzkiej. Młodzi słuchacze poddawali się słowom alpinisty i himalaisty jak zaczarowani, przyswajali ciekawe przesłania i inspiracyjne myśli. Podobnie jak rodzice zgromadzeni przed ekranami transmitującymi to, co działo się w wypełnionej do ostatniego miejsca ogromnej auli uczelni. Moje dzieci wielokrotnie wracają do poznanych wówczas opowieści, a to bardzo cieszy. Dlatego, kiedy tylko zauważyłam zapowiedź autobiografii, natychmiast postanowiłam zapoznać się z nią. Mocno satysfakcjonujące zaczytanie.
bookendorfina.pl
O Pustelniku, mimo że jest jednym z trzech polskich zdobywców korony Himalajów i Karakorum, zawsze było najciszej. Kukuczka właściwie stał się już legendą, Wielicki pojawia się choćby w kontekście himalaizmu zimowego. Tymczasem o Pustelniku cicho i w mediach, i w literaturze (co dziwne, bo kiedy się czyta różne relacje z wypraw, to co chwilę pojawiają się znane nazwiska - z tym się spotkałem w bazie, z tym się mijałem podczas ataku, ten był moim partnerem na początku). Książka doskonale to wyjaśnia. Góry hipnotyzują, ciągną Pustelnika, tak jak i innych znanych himalaistów, ale jednocześnie ma się wrażenie, że jeździ tam trochę wbrew swojej naturze. Boi się, że organizm nie wytrzyma, w dzieciństwie nadopiekuńcza matka skutecznie wbiła mu do głowy przekonanie o tym, że jest delikatny. Zdobywa kolejne szczyty, ale z tyłu głowy wciąż tli się jakiś strach. Nie porywa się na najtrudniejsze trasy, nie kręci go wspinaczka zimą, często korzysta z butli. Dla mnie - kanapowej miłośniczki gór - i tak dokonał wielkich rzeczy, które podziwiam i których zazdroszczę. Rozumiem też już jednak, dlaczego stoi jakby z boku. W czasach, kiedy wspinacze prześcigali się w wymyślaniu coraz to trudniejszych wyzwań, on nie włączył się do wyścigu i na tym tle jego dokonania nie wyróżniają się.
Książka jest napisana bardzo sprawnie. Tak naprawdę mało tu relacji z samych ataków szczytowych, więcej miejsca poświęcono całej otoczce oraz temu, co działo się w głowie Piotra. Lekko irytowały mnie dwie rzeczy - po pierwsze podpisy pod zdjęciami często były cytatami z książki, równie dobrze mogłoby nie być ich wcale; po drugie wtręty od Piotra Trybalskiego, który spisał opowieść Pustelnika, często wyrywały mnie z rytmu. Niby ciekawy pomysł, ale jednak moim zdaniem się nie sprawdził.
Jak różna jest droga ludzi do Gór...
Piotr "Pusty" Pustelnik, trzeci po Jurku Kukuczce i Krzysztofie Wielickim zdobywca Korony Himalajów i Karakorum rozbudzał moją ciekawość. Istnieje bowiem gdzieś obok głównego nurtu himalaistów i sam o sobie mówi, że jego sposobem na ten niebywały sukces był strach, przypadek i partnerstwo.
Jego droga w górach wysokich rozpoczęła się w wieku 39 lat, poza programem narodowym Andrzeja Zawady, skończyła piątym, udanym wreszcie wejściem na Annapurnę w wieku lat 59!
Jedynak, pieszczoszek rodziców, chłopiec z wadą serca, desperacko próbujący się wyrwać spod ich kurateli, długo dojrzewał do własnych wyborów. Jednak kiedy usłyszał zew wiatru pośród grani sięgających nieba, już nic nie mogło go zatrzymać. Często przytrzymywali go w miejscu inni ludzie potrzebujący pomocy, otrzymał nawet nagrodę Fair Play za całokształt kariery sportowej, blokowała pogoda, brak finansów, rozlatujące się zespoły; ale- ukończył swoje dzieło.
Pomimo wszystko nie jest to pomnik ze spiżu- może jak na mój gust za bardzo między wierszami (Piotr Trybalski- rozmówca Pustelnika wg mnie zachowuje się tutaj ciut zachowawczo), ale jednak widzimy obraz faceta, który nie potrafił tak jak np Maciej Berbeka poza górami oddawać się rodzinie. Wracał i znów myślał co dalej, żeby znowu uciec w góry. Nie dziwię się, że w końcu jego małżeństwo się rozpadło, choć oddaję tutaj honor jego pierwszej żonie- bardzo silna kobieta! Piotr Pustelnik znalazł jednak szczęście u boku kolejnej żony i na dodatek został tatą po raz kolejny, a zawodowo spełnia się w podróżach podbiegunowych.
Bardzo ciekawa rozmowa okraszona mnóstwem niezwykłych zdjęć.
I kilka ciekawych spostrzeżeń:
"W tamtym czasie toczyłem walkę o byt, by rodzina jakoś przetrwała. Miałem dwoje dzieci, w Polsce ciężko się żyło. Jeszcze nie za bardzo wiedziałem na co się zdecyduję, co wybiorę. Naukę? A może alpinizm? Do tej pory jakoś mi się udawało to wszystko łączyć, ale nagle się zorientowałem, że stojąc w takim rozkroku jestem przeciętny tu i tam. I którąś z tych przeciętności muszę wyeliminować. Ale nie miałem pojęcia jak to zrobić."
Takim podejściem niezwykle mi imponuje i za tym pewnie stoi sukces tego, że nie jest tylko legendą, a żyjącym człowiekiem:
"Góry nauczyły mnie, żeby z własnej woli czy to dla zaspokojenia ambicji, czy z innych powodów, nie pakować się w sytuacje, w których człowiek musiałby dokonywać niemoralnych wyborów. Nauczyły mnie unikać diabelskiej alternatywy. Lepiej nie wejść na szczyt, zawrócić, niż pchać się z przekonaniem, że jakoś to będzie."
"Mimo to uważam, że nie można uciekać od odpowiedzialności, gdy człowiek wpakuje się w sytuację z ta nieszczęsną, diabelską alternatywą i musi podjąć decyzję: ratować siebie czy pomóc komuś innemu. Jeśli ktoś ma problem z etycznym wyborem- niech nie pcha się tam, gdzie może paść pokerowe: sprawdzam. I to nie jest ucieczka od wzięcia odpowiedzialności za innych, to jest niewplątywanie się w sytuacje, w których tę odpowiedzialność należałoby wziąć."
W pewnym momencie konstatuje ze smutkiem:
"Rzeczywistość, od której uciekamy w góry, dogania nas tam i wali po łbie."
A tu najczystsza definicja pasji:
"Każdy człowiek ma w organizmie jakąś czułą strunę, gdy się ją trąci, odzywa się dźwięk, którego człowiek potrzebuje. Najsłodsza melodia."
Pozostaje nam życzyć sobie, by każdy z nas usłyszał swój jedyny, właściwy sobie dźwięk, który doprowadzi go do pasji dającej szczęście.
Esencja miejsca zaklęta w detalach, barwna mozaika kultur, eteryczna chemia ludzkich indywidualności… Czy właśnie to próbujesz uchwycić na swoich...
K2. Góra zabójca. Ci, którym udało się ją zdobyć, mówią jednym głosem: to najtrudniejsza góra świata, zimą nikt jej...