Najsłynniejszy cykl horrorów Grahama Mastertona!
Jasnowidz Harry Erskine kontra Misquamacus, najokrutniejszy z indiańskich demonów, który pojawia się we współczesnym świecie w przeróżnych wcieleniach i znajduje sobie zaskakujących sprzymierzeńców. Do cyklu należą powieści: Manitou, Zemsta Manitou, Duch zagłady, Krew Manitou, Armagedon oraz Infekcja.
Lekarze szpitala w Saint Louis nie są w stanie pomóc człowiekowi z nieznaną dziwną chorobą. Jeszcze dziwniejsze – i bardziej makabryczne – niż jej objawy jest to, co dzieje się z pacjentem po śmierci. Wezwana do oględzin profesor Anna Grey jest mocno zaniepokojona. Zwłaszcza kiedy jej ukochany umiera w ten sam sposób i choroba zaczyna przybierać rozmiary epidemii.
Wróżbita Harry Erskine, niesłusznie posądzony o kradzież, musi opuścić Miami. Nie martwi się tym, bo po nocnej wizycie trzech zakonnic, które potrafią rozpływać się w powietrzu i mają coś wspólnego z Misquamacusem, nie uśmiecha mu się kolejne takie spotkanie. Lecąc do Los Angeles, czuje jednak, że tak łatwo nie ucieknie od swojego odwiecznego wroga. Po przypadkowym spotkaniu z Anną Grey łączy z nią siły i wspólnie próbują pokonać żądnych zemsty synów Misquamacusa i ich zastępy roznoszących zarazę sióstr w habitach.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2019-01-22
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: Infection
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Piotr Kuś
Biorąc pod uwagę, iż mamy do czynienia z Mastertonem, to i tutaj nie mogło zabraknąć makabry i znęcania się nad bohaterami, choć tym razem nie jest to aż tak mocno uwydatnione, jak w innych jego powieściach, czy też w poprzednich tomach cyklu, przynajmniej w moim odczuciu. W dalszym ciągu uważam, że mimo wszystko autor zasługuje na uznanie, bo choć przez sześć tomów trzymał się motywu Misquamacusa i jego zemsty, to za każdym razem potrafił wymyślić i dobrze opisać kolejną wizję zagłady Amerykanów. W ostatecznym rozrachunku jednak ta walka dobra ze złem jest dosyć prosta, a akcja w punktach kulminacyjnych rozgrywa się bardzo szybko, może nawet zbyt szybko.
Jeżeli miałabym ocenić cały ten cykl, to wypada on naprawdę nieźle. Ma swoje mankamenty, jest tutaj pewna schematyczność, ale mimo wszystko Masterton to mistrz opisów i makabry, za co go uwielbiam. Znakomicie zainspirował się motywem Indian, dodał do tego sporo swojej wyobraźni i zaoferował czytelnikom wciągającą historię z sympatycznym bohaterem w roli głównej.
Całość na: www.bookeaterreality.pl
Graham Masterton, popularny angielski pisarz, urodzony w Edynburgu. Po ukończeniu studiów pracował jako redaktor w miesięczniku Mayfair i angielskim wydaniu Penthouse'a. Autor licznych horrorów, romansów, powieści obyczajowych, thrillerów oraz poradników seksuologicznych. Zdobył Edgar Allan Poe Award, Prix Julia Verlanger i był nominowany do Bram Stoker Award. Debiutował w 1976 roku horrorem Manitou. Jego dorobek literacki obejmuje ponad 80 książek – powieści i zbiorów opowiadań. Sławę przyniosły mu cykle: Rook, Manitou,Wojownicy nocy, Katie Maguire.
Infekcja jest szóstą książką należącą do najsłynniejszego cyklu horrorów Grahama Mastertona, pt. Manitou, do którego należą: Manitou, Zemsta Manitou, Duch zagłady, Krew Manitou, Armagedon. Wspólnym bohaterem tego cyklu jest jasnowidz Harry Erskine, który zmierza się z najokrutniejszym z indiańskich demonów Misquamacusem.
Nie jestem znawcą od Mastertona i nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać, ale horror od czasu do czasu, jest dobry na wszystko. I tak, nie znając wcześniejszych tomów cyklu trafiłam naInfekcję i nie żałuję nawet jednej sekundy przy niej spędzonej. Teraz muszę uderzyć do biblioteki i wypożyczyć wcześniejsze części – tak mi się spodobało.
Masterton ułożył fabułę dwutorowo. Naprzemiennie towarzyszymy dwójce bohaterów: Harry'emu Erskinowi i Annie Grey, przenosząc się z Saint Louis do Miami, a w końcu do Los Angeles.
Anna Grey jest profesorem wirusologiem i pracuje w szpitalu w Saint Louis. Prywatnie wiedzie spokojne i dostatnie życie ze swoim partnerem, Davidem. Do szpitala, w którym pracuje trafia pacjent cierpiący na nieznaną nikomu chorobę, objawiającą się nagłymi wyrzutami krwi, wysoką gorączką i widocznymi omamami. Szybko okazuje się, że tajemnicza choroba zaczyna przybierać rozmiary epidemii, a na dodatek w ten sposób umiera jej ukochany, David.
Harry Erskine mieszka kątem u przyjaciela i robi to, w czym jest dobry – przepowiada przyszłość znudzonym i nieprzyzwoicie bogatym klientkom. Jednak posądzony o kradzież musi opuścić słoneczną Florydę. Wyjazd jest mu nawet na rękę. W nocy nawiedziły go „duchy” trzech zakonnic, a ksiądz który chciał mu pomóc został opętany i odgryzł sobie... Z resztą sami się przekonacie. Zdaje sobie sprawę, że czeka go kolejne, wątpliwej przyjemności, spotkanie z Misquamacusem. Tylko czy demon będzie go prześladował w kolejnym miejscu?
Dwoje bohaterów, którzy wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego. Ale jednak coś ich łączy. To tę dwójkę wybrał demon, żeby przestrzec mieszkańców Stanów Zjednoczonych przed atakiem, który zapowiada błyskawiczne unicestwienie ludzkości kraju. Losy Anny i Harry'ego splatają się w Los Angeles. Teraz już wiedzą, że muszą połączyć siły aby walczyć z zagrożeniem. A duchy wymordowanych ponad trzysta lat temu Indian szykują ludziom nieuchronną apokalipsę. Nie będzie łatwo pokonać synów Misquamacusa, demona Gressila, zastępy sióstr w habitach roznoszących zarazę, a nawet samą matkę Joannę od Aniołów.
Infekcja to mistrzowsko wykreowany horror. Walka dobra ze złem jest częstym tematem, po który sięgają twórcy filmowy i pisarze. To motyw, który może się wydawać mocno ograny, ale mnie się wydaje, że ciągle się sprawdza. Masterton serwuje czytelnikom ciężki, mroczny klimat i grozę w najczystszej postaci. Jest strasznie, bardzo krwawo i obrzydliwie. Powieść trzyma w napięciu, wciąga i sprawia, że kartki w książce umykają w tempie błyskawicznym.
Jest to, jak napisałam wcześniej, moje pierwsze spotkanie z twórczością Mastertona. Bardzo udane spotkanie. Nie wiem jeszcze czy angielski pisarz zostanie jednym z moich ulubionych, ale istnieje taka szansa.
Podsumowując – demony, duchy, siostry zakonne, pluskwy, fontanny krwi, smród i tysiące umarłych. Potrzebujecie jeszcze czegoś, żeby sięgnąć po te książkę? Dodam tylko jedno – polecam.
"Ten człowiek nie żyje, kiedy się jednak na niego patrzy, można odnieść wrażenie, że diabeł wciąż w nim tańcuje."
Lubię od czasu do czasu wejść w klimat horroru, niepokój i strach wiodą prym, cieszy intrygująca zabawa fikcją, irracjonalnością, nierealnością, umiejętnie wizualizowanymi efektami rozbudowanej wyobraźni autora. Dlatego z przyjemnością sięgam po kolejne odsłony serii o czarowniku Algonkinów. Narracja lekka i przyjazna, plastyczne opisy, szczypta czarnego humoru, odwołania do potocznych skojarzeń z europejskiej i indiańskiej kultury. Jak przystało na Grahama Mastertona, mnóstwo krwi w scenariuszu zdarzeń, odrażających i odpychających elementów, ale czyż tego właśnie nie oczekujemy po tym gatunku literackim?
Z góry wiemy, że dla amerykańskiego narodu szykuje się coś mega osobliwego i zaskakującego. Początkowo nadchodzą drobne ostrzeżenia o dochodzącym do głosu złu, pojawia się zapach czegoś nieokreślonego, dają się uchwycić pojedyncze symptomy zbliżania się nieuchronnych tragedii, a potem stopniowo dokonuje się eksplozja nadprzyrodzonych sił i nadzwyczajnej mocy. Następuje koncentracja złości, krzywdy i zemsty, a dobro nie ma się jak przed nimi obronić. Niepewność nie dotyczy losu kluczowej postaci, która widziała już niemal wszystko, ile historii pozostałych bohaterów i roli przyporządkowanej im w fabule. Kolejny raz Harry Erskine, pseudo jasnowidz, przepowiadający przyszłość bogatym starszym damom, otrzymuje przerażające znaki o nadciąganiu okrucieństwa i potworności, co potwierdzają karty tarota. Mało tego, pojawiają się cienie i zjawy zakonnic, zapowiadające straszliwą katastrofę, przed którą nie można uciec.
W tym czasie, profesor Anna Grey, ceniony światowy epidemiolog, zajmuje się odkrywaniem źródeł i sposobów zapobieżenia szybko postępującej śmiertelnej choroby. Pełna identyfikacja wirusa atakującego dzieci, metod jego zniszczenia, zajmuje zbyt dużo czasu i dochodzi do śmiertelnych wypadków. Wszystko zdaje się wskazywać, że Misquamacus, indiański demon, pojawia się w nowym wcieleniu, zaś sprzymierzeńcami i wykonawcami jego przerażającego planu stają się postaci czarnej magii i świata ciemności. Liczyłam na mocniejsze uderzenia w finalnej odsłonie książki, zbyt przeciętnie i banalnie się zakończyła, a powinna to być spektakularna i zaskakująca kulminacja połączenia wszystkich wątków. Zatem to atrakcyjna, ale nie ambitna, propozycja na wieczorne czytanie, dreszczyk emocji z książką, relaks na odetchnięcie po stresie zawodowej codzienności. Jeśli tylko umiesz bawić się takimi klimatami, książka dostarczy miłej rozrywki.
bookendorfina.pl
Jeśli ktoś sie nastawił na świeże pomysły na fabułę, będzie rozczarowany. Natomiast fani klasycznych mastertonowskich książek z indiańskimi czarownikami w tle nie powinni narzekać. Mi książka przypadła do gustu, chociaż jest równie wtórna jak Outsider Kinga. Ale powtarzalność nie zawsze oznacza coś złego i zarówno w przypadku czytania Infekcji, jak i Outsidera, bawiłam się całkiem nieźle.
Fragment recenzji:
"Po „Infekcję” możecie sięgnąć nawet wówczas, gdy nie czytaliście poprzednich tomów cyklu „Manitou”. Powieść ta jest bowiem napisana w taki sposób, iż na dobrą sprawę stanowić może osobny twór. A to wszystko dzięki temu, iż najważniejsze informacje związane z przeszłością Harry’ego Erskine’a oraz jego walki z największym indiańskim szamanem przywoływane są w odpowiednich miejscach, uzupełniając wszelkie luki tak, że nie ma się poczucia, iż czegoś się nie wie, że coś gdzieś nam tam umyka i trzeba by było przeczytać poprzednie części, by mieć lepszy obraz całości. Oczywiście lepiej mieć za sobą wcześniej wydane tomy, ale jeśli nie było nam dotąd dane po nie sięgnąć, to nie odczujemy braku ich znajomości podczas lektury „Infekcji”. I to jest naprawdę fajne ?"
Całość na moim blogu, zapraszam :)
http://magicznyswiatksiazki.pl/infekcja-graham-masterton/
Gdy w szpitalu w Saint Luis pojawia się pacjent z nieznaną, dziwną choroba losy młodej lekarki Anny Grey na zawsze ulegną już zmianie. Choroba to dopiero początek - wszystko zaczyna się po śmierci ...
"Infekcja" to dowód na to, że ulubiony autor milionów czytelników wciąż jest w formie. Książka z pogranicza horroru i fantastyki łączy w sobie wydarzenia z udziałem żywych bohaterów walczących z tytułową infekcją na wszystke możliwe sposoby oraz umarłych, którzy w znaczący sposób zmienią bieg wydarzeń. Nauka miesza się z wiarą, świat żywych ze światem umarłych a sfera duchowa z cielesną. Nic nie jest oczywiste, bohaterowie muszą uwierzyć w istnienie świata duchów i ich moc aby poradzić sobie z nadchodząc1ym zagrożeniem. Generalnie nie jestem fanką elementów fantastyki i zdecydowanie stawiam na naukowe dowody i bohaterów w krwi i kości. W tym przypadku jednak jestem w stanie przymknąć oko na pojawiających się bohaterów z zaświatów, którzy dodają historii oryginalności a w zasadzie są jej podstawą oraz sprawiają, że akcja nabiera tempa. Miłośnicy autora z pewnością nie będę czuć się zawiedzeni, Ci którzy nie znają stylu autora a chcą przeczytać najnowszą książkę muszą przygotować się na mieszankę nauki, magii i wiary układającą się z czasem w logiczną całość.
Jest krwawo i strasznie, obrzydliwie i demonicznie. Czyli Masterton w najlepszym wydaniu.
Zaczynają umierać ludzie, ale nie zwyczajnie, o nie. Zachowują się jakby ktoś przejmował ich ciała, a z ust tryskają fontanny krwi. Umierają z grymasem przerażenia na twarzy. Jednym z nich jest David, narzeczony Anny, słynnej wirusolożki. Kobieta za wszelką cenę chce znaleźć szczepionkę na tego przerażającego wirusa. Zaczynają przytrafiać się jej jednak zdarzenia, których nie jest w stanie pojąć. Mówią do niej zmarli, a demoniczna zakonnica każe jej zaprzestać prac nad szczepionką. Anna tłumaczy to halucynacjami, zmęczeniem i rozpaczą po utracie ukochanego. Dopiero gdy na jej drodze staje jasnowidz Harry Erskine, któremu przydarza się to samo, zaczyna wierzyć, że nie zwariowała. Skąd wziął się wirus zabijający tysiące ludzi? Co mają z tym wspólnego zakonnice i indiańscy czarownicy? Czy Annie i Harremu uda się odkryć lekarstwo i zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się epidemii?
W powieści znajdziemy zarówno nawiązania do starych legend, jak i rodzimy pierwiastek w postaci polskich psiaków z powodzeniem tropiących robactwo. Nie braknie w niej również humoru, którego można oczekiwać wszędzie tam, gdzie pojawia się Niesamowity Erskine.
Książka zawiera brutalne sceny i z pewnością przeznaczona jest dla czytelników o mocnych nerwach i mało wrażliwych żołądkach. Mimo to, styl autora sprawia, że czyta się ją lekko, a akcja wciąga bez reszty. Możecie być pewni, że lektura wywoła w Was odruch sprawdzania przed położeniem się spać, czy w materacu nie kryją się jakieś wredne insekty.
DOBRE ZWIEŃCZENIE SERII
Długo przyszło mi czekać na „Infekcję”. Ok, może przesadzam, w końcu odkąd w moje ręce trafiła poprzednia część minęło ledwie pół roku, co w porównaniu z pięcioma latami, jakie musieli znieść fani, kiedy tom ten po raz pierwszy pojawił się w roku 2014 wydaje się drobiazgiem, ale przekładana data wydania wznowienia tylko coraz bardziej zaostrzała mój apetyt. Ale w końcu książka trafiła w moje ręce i… Właśnie. Poprzednia część stanowiła pewne rozczarowanie, zostawiając po sobie zapomniane wątki. Ta mogła więc albo ostatecznie pogrążyć cykl, albo uratować go dobrym zwieńczeniem. A jak jest w rzeczywistości? Lepiej, naprawdę dobrze, nawet jeśli nie wszystko jest tu takie, jakbym chciał, a sam finał powieści na kolana nie powala.
Do szpitala trafia plujący krwią mężczyzna, który wyje niczym konające zwierzę i powtarza: „Zabierzcie to ode mnie!”. Krwotok kończy się dla niego śmiercią, ale jak się wkrótce przekonują lekarze, nawet zgon nie jest w stanie zapewnić spokoju jego znękanemu ciału. Zbadaniem zwłok zajmuje się znana epidemiolożka, Anna Grey, dla której zrozumienie nowej, tajemniczej infekcji staje się sprawą osobistą, kiedy jej ukochany także pada jej ofiarą.
Tymczasem Harry Erskine kontynuuje swoją karierę wróżbity niewierzącego w moc kart. Ale karty się tym nie przejmują i pokazują mu katastrofę, która ma się niedługa wydarzyć. Nawiedzony przez trzy zakonnice, których najchętniej już by nie spotkał, zmuszony do ucieczki z Miami z powodu konfliktu z prawem, Harry po raz kolejny wkracza na ścieżkę walki z indiańskimi duchami. Misquamacus co prawda już mu nie zagraża, ale jego potomstwo jest równie potężne, żądne krwi i niebezpieczne, co on. Gdy drogi jego i Anny przetną się, oboje staną do walki ze złem, które już nie raz pokazało jakich może dokonać zniszczeń…
Całość recenzji na moim blogu: https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2019/01/infekcja-graham-masterton.html
Oddaj głos na kandydata z piekła! Stany Zjednoczone potrzebują prezydenta odważnego, nie lękającego się podejmować najtrudniejszych decyzji. Hunter...
Zamożny adwokat, Craig Bellman, decyduje się kupić podupadłą wiejską rezydencję, zbudowaną przed laty przez ekscentrycznego milionera, znanego z umiłowania...
Przeczytane:2019-09-04, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2019 roku, 52 książki 2019, 26 książek 2019, 12 książek 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
"Człowiek, który za dużo myśli, zadręcza się pytaniami o swoją przyszłość, zamiast zdać się na to, co przygotował mu dobry Bóg. Często nie prowadzi to do niczego dobrego."
Z twórczością Grahama Mastertona miałam przyjemność zapoznać się po raz pierwszy (pomińmy fakt, że rozpoczęłam przygodę od tomu szóstego). Skusiłam się na jego książkę, ponieważ słyszałam wiele dobrych opinii o jego piórze.
Głównym temat powieści jest szereg zdarzeń, które prowadzą do apokalipsy. Mamy tutaj ludzi plujących krwią, wszechogarniające zło i inne drastyczne obrazy, które wywołują emocje. Dla głównych bohaterów, którzy zajmują się przepowiadaniem przyszłości, jest to oznaka nadprzyrodzonych działań.
Muszę przyznać, iż lubię temat katastrof i z przyjemnością poznawałam książkę Mastertona. Zdecydowanie jest to powieść, która idealnie sprawdza się w roli historii apokaliptycznej, jednak horrorem bym jej nie nazwała, bo chociaż okładkę ma straszną, to wnętrza się nie bałam. Fakt, wywołała u mnie kilka emocji, a przede wszystkim zaciekawienie, ale wynikały one głównie z tego, że byłam niecierpliwa czy też bałam się o bohaterów. Nie jest to książka, która spowodowała, że nie mogłam spać w nocy. I w sumie z jednej strony dobrze, bo nie spałam z zapalonym światłem, a z drugiej szkoda, że nie wstrząsnęła mną dogłębnie.
Zdecydowanie ciekawym elementem jest wątek wirusa, którego odkrywamy wraz z profesorem Anną Grey. Jako iż lubię fantastykę, to połączenie choroby z demonicznymi siłami było dla mnie rewelacją. Szkoda tylko, że te elementy nie zostały mocno zaakcentowane w punkcie kulminacyjnym powieści. Na końcu zabrakło mi mocnego uderzenia, zakończenia, które by zapadło mi w pamięć i sprawiło, że myślałabym o książkę kilka dni.
Przyznać trzeba jednak, że autor świetnie oddaje klimat powieści. Od samego początku czułam ciężką atmosferę, wiszącą w powietrzu katastrofę. Jestem zadowolona z takiego przedstawienia historii, ponieważ mogłam bardziej wczuć się w historię.
Graham Masterton ma w swoim stylu coś takiego, co mnie przyciąga. Z ciekawością czytałam jego powieść i jeśli inne książki napisanie są podobnie, to z przyjemnością będę kontynuować znajomość z autorem. I chociaż zaczęłam czytać cykl książek od tyłu, to jednak bez problemu poradziłam sobie z powieścią, a Wam mogę tylko polecić "Infekcję". Nie jest to powieść idealna i nie jest to horror, ale zabawa podczas czytania jest przednia.