Łamacz serc, kobieciarz, playboy... Andreas nieustannie bywa nazywany podobnymi określeniami. Wychowanie przez mającego skłonność do przemocy ojca nauczyło go skrywać swoje bardziej wrażliwe oblicze pod maską pewności siebie. Życie chłopaka jest pełne nieistotnych jednonocnych przygód. Tak naprawdę pragnie on tylko jednej dziewczyny, ale związek z nią jest zupełnie poza jego zasięgiem.
Jane to młodsza siostra najlepszego przyjaciela Andreasa, Troya. Jest urocza i niewinna, przez co zdecydowanie nie pasuje do cynicznego podrywacza, jakim jest Andreas. Mimo to od czasu, gdy na początku znajomości wymienili pocałunek, chłopak nie jest w stanie wyrzucić jej ze swoich myśli i serca.
Choć Jane uchodzi za idealną pannę z wyższych sfer, jest już zmęczona odgrywaniem tej roli. Chce wreszcie wyrwać się spod kontroli zaborczej matki i zacząć podejmować własne decyzje, dotyczące nie tylko swojej przyszłości, ale i tego, z kim pragnie się spotykać. Jest zakochana w Andreasie, odkąd się poznali, i zamierza wreszcie zrobić pierwszy krok, by go zdobyć.
Żeby być razem, oboje będą musieli stoczyć walkę nie tylko ze swoimi rodzinami, ale i z wewnętrznymi demonami. Ich związek to przepis na katastrofę. Nie mogą jednak się powstrzymać przed jej wywołaniem...
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2022-03-09
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: Heart Breaker. The Rebels of Rushmore
Andreasa poznaliśmy w poprzednim tomie, to typowy play boy i łamacz damskich serc. Mogłoby się wydawać, że jego życie to czysta sielanka, zabawa i nocne podboje. Jednak tak nie jest, chłopak nie ma lekko i co chwila musi mierzyć się ze swoją rodzinką... Poznajemy również Janę, młodszą siostrę Troy'a, która od dawna podkochuje się w Andy'm. Ich losy przeplatają się podczas imprezy halloweenowej. Tylko czy przyjaciele zaakceptują to uczucie? Jakie problemy w domu ma Andreas?
Niezmiernie miło było mi wrócić tej tej serii! Pierwszy tom niesamowicie mi się spodobał i nie mogłam doczekać się kontynuacji. Cieszę się, że mieliśmy okazję poznać innych bohaterów i ich historie. Może nie była ona tak zabawna jak poprzednia, jednak poruszała na tyle poważne tematy, że na śmiech wielu okazji nie było. Historii podobnych do tej można znaleźć wiele i nie ma co tego ukrywać. Bogaty chłopak, łamacz serc zakochuje się w niedostępnej dla siebie dziewczynie, ale ukrywa to, że u niego w domu choć z pozoru jest sielanka, to za zamkniętymi drzwiami dzieją się nieprzyjemne sytuacje. Jednak ma ona w sobie to coś, co sprawia, że chcemy ją czytać i najlepiej jej nie przerywać. Autorka ma niesamowity styl, który sprawia, że bohaterowie stają się realni i jeszcze bardziej przeżywamy te wydarzenia.
Bohaterów naprawdę polubiłam i zrozumiałam też ich zachowanie z poprzedniego tomu. Andreas choć z pozoru wydaje się wyluzowany, to tak naprawdę ma wiele spraw na głowie. Pod warstwą luzu skrywa się kłębek nerwów i obaw. Stara się zapewnić bratu jak najlepsze życie, ale nie jest to łatwe kiedy ojciec chce go tak ograniczać. Jane zaś, mimo że jest młoda to zdecydowanie mentalnie jest o wiele starsza. Też nie ma lekko ze swoją matką, która tylko wymyśla dla córki coraz to dziwniejsze wymagania. Jednak ją bardzo polubiłam. Potrafiła postawić na swoim i goniła za marzeniami. Dzięki bliskim dorasta i zaczyna stawiać na swoim.
Książka wciąga i trudno się od niej oderwać. Wszystko dzieje się dynamicznie i płynnie przechodzimy z jednego tematu na drugi. Jestem w ogromnym szoku jak autorka to robi. Przez długi czas ograniczałam się z romansami, bo nic nie porywało i trudno było znaleźć coś wyjątkowego. Przy książkach tej autorki wiem, że cokolwiek by nie napisała mi się spodoba.
Podsumowując, to są naprawdę niesamowite historie. Niby proste, a jednak mające w sobie coś niesamowitego. Czyta się je jednym tchem i trudno się od nich oderwać. To opowieść o pokonywaniu własnych słabości i podążaniu za swoimi marzeniami. Zdecydowanie nie będziecie się przy niej nudzić, a spędzicie z nią kilka niezapomnianych chwil. Dlatego gorąco ją Wam polecam!
Z nim śmierć to dopiero początek... Vivienne próbuje uratować od śmierci swojego brata. Członkowie gangu, z którym zadarł, darują mężczyźnie życie, tylko...
W najważniejszej życiowej rozgrywce zwycięstwo nie jest jedynym celem. Danny Hudson może pozwolić sobie na studia wyłącznie dzięki stypendium sportowemu...
Przeczytane:2022-04-20, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,
„Heart Breaker” to książka, którą otrzymałam do recenzji od księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl, za co serdecznie dziękuję. Gdy dotarł do mnie egzemplarz papierowy, byłam już po lekturze darmowego fragmentu e-booka i wiedziałam, że początek historii Andreasa i Jane mocno przypadł mi do gustu. Dlatego, gdy tylko kurier dostarczył mi paczkę, od razu zasiadłam do czytania. Opowieść kryjąca się na stronach „Heart Breakera” nie ma w sobie tyle ciętego humoru, ile miała go poprzednia część, ta powieść to raczej historia z gatunku tych poważniejszych. Michelle Hercules koncentruje się na pokazaniu możliwie jak najdokładniej skomplikowanych relacji rodzinnych. Obserwujemy toksyczne stosunki zarówno w przypadku rodziny Jane, jak i Andreasa. Jesteśmy świadkami nieustannych kłótni Jane z matką oraz sporów Andreasa z ojcem i macochą, znajdujemy przykłady poniżania dzieci przez rodziców, przemocy fizycznej lub psychicznej, nadmiernej kontroli, a także braku zainteresowania jednego z rodziców życiem dorastającego dziecka. W efekcie dostajemy dość smutną historię przesiąkniętą mnóstwem trudnych emocji. Zawsze uważałam, że poruszanie poważnych tematów w lekkiej literaturze jest czymś dobrym, bo czyni te książki wartościowymi historiami z przekazem, ale jeśli szukamy niezobowiązującego, zabawnego czytadła, to ta powieść sprawdzi się w tej roli raczej średnio.
Na uznanie zasługują kreacje bohaterów. Amerykańska autorka znakomicie portretuje dwoje młodych ludzi niebojących się konfrontacji ze światem, który co krok stawia im na drodze kolejne przeszkody. Jane nie chce brać udziału w balu debiutantek, a jeśli już ma to zrobić, to na pewno nie zamierza pójść na niego z chłopakiem, którego wskaże jej matka. Postanawia wreszcie zerwać z łatką nieśmiałej, potulnej dziewczyny – w tym celu nie tylko coraz częściej i coraz odważniej zaczyna stawiać się matce, ale też dołącza do pewnej sportowej drużyny oraz samodzielnie zamierza wybrać uczelnię, na którą będzie uczęszczać. Z kolei Andreas wbrew woli ojca decyduje się na zmianę kierunku studiów. Oboje będą musieli się mierzyć z bolesnymi konsekwencjami swoich wyborów, ale stawką jest ich własne szczęście, więc gra zdecydowanie wydaje się warta świeczki.
Kiedy byłam jeszcze przed lekturą „Heart Stoppera”, myślałam, że seria „Buntownicy z Rushmore” będzie przypominać serie „Game On” Kristen Callihan albo „Off-Campus” i „Briar U” Elle Kennedy. Ale cykl autorstwa Michelle Hercules nigdy nie spodoba mi się tak jak tamte trzy serie. Brakuje mi tu bowiem całej tej otoczki sportowej, którą tak bardzo lubię w romansach. W książkach Hercules nie bywamy na treningach chłopaków, nie obserwujemy meczów futbolu, nie świętujemy z drużyną sukcesów i nie rozpamiętujemy porażek. Z nielicznych wzmianek wiemy tylko, że główni bohaterowie to przystojni, świetnie wysportowani futboliści, którzy oczywiście są rozchwytywani przez rzesze fanek, ale to w zasadzie tyle. Dla mnie za mało.
Jednak tym, co najbardziej mi się w tej powieści nie podobało, jest jej okładka. Wiem, że to okładka oryginalna i, o ile pierwszą dało się znieść, choć też nie była najlepsza, o tyle ta jest naprawdę okropna. Bardzo żałuję, że polski wydawca nie zdecydował się na wykorzystanie jakiegoś innego, atrakcyjniejszego zdjęcia. Chłopak z okładki nie mógłby być dalszy od moich wyobrażeń na temat tego, jak wygląda Andy. Zresztą nie mógłby być dalszy również od mojej prywatnej wizji przystojnego mężczyzny, którego można pożądać. W dodatku sportowca. Wiem, że wygląd nie jest najważniejszy, podobnie zresztą jak okładka, która w zestawieniu z historią zawartą w książce jest sprawą drugorzędną, ale – nie oszukujmy się – wszyscy wiemy, że ludzie są wzrokowcami i coś takiego jak brzydka okładka może mieć negatywny wpływ na nasz odbiór danej powieści.
Przechodząc do sedna, mogę stwierdzić, że „Heart Breaker” to kolejny dobry romans w dorobku Michelle Hercules. Powieść stanowi drugi tom serii „Buntownicy z Rushmore”, ale spokojnie można ją czytać także bez znajomości „Heart Stoppera”, choć oczywiście namawiam do rozpoczęcia przygody z tą serią od pierwszego tomu, który mnie akurat ogromnie przypadł do gustu. Historia Andreasa i Jane nie spodobała mi się aż tak bardzo, jak miało to miejsce w przypadku miłosnych perturbacji Charlie i Troya, ale tych bohaterów również nie sposób nie lubić. Andreasa zwykło się nazywać playboyem, bo jego życie zawsze pełne było jednonocnych przygód, ale w gruncie rzeczy to porządny chłopak, który kryje mroczną tajemnicę z przeszłości. Jane, młodsza siostra Troya, to urodzona buntowniczka, która zmęczona jest tym, że wszyscy próbują sprawować kontrolę nad jej życiem. Przyznam szczerze, że w tej historii czegoś mi brakowało. Jak się zastanawiam czego, to dochodzę do wniosku, że chyba właśnie przede wszystkim lekkiego humoru. „Heart Breaker” nie zrobił na mnie tak dobrego wrażenia jak poprzednia część, ale z pewnością sięgnę w przyszłości również po historię Danny’ego, kiedy już ukaże się na polskim rynku. Tyle że już z nieco mniejszymi oczekiwaniami.
zliteraturazapanbrat.wordpress.com