Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 2007-07-01
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Czas trwania:30 h 30 min. min.
Czyta: Fronczewski Piotr
Lubimy ludzi szczerych. Odbieramy ich jako osoby godne zaufania, pozytywnie nastawione do nas i świata oraz uczciwe. Jednak czasami się zastanawiam, czy na pewno właśnie tak jest, czy na pewno lubimy szczerość. W końcu prawda potrafi zaboleć. Czasami łatwiej jest udawać, że kłamstwo jest prawdą. Nie jesteśmy zbyt dobrzy w wykrywaniu kłamstwa. Wolimy myśleć, że inne osoby są wobec nas prawdomówne, a brzydka prawda wcale nie istnieje. Jednak czasami trzeba spojrzeć jej w oczy i zmierzyć się z negatywnymi konsekwencjami, zanim nas zaskoczą.
Harry w snach ponownie przeżywa koszmar Turnieju Trójmagicznego. Co noc patrzy na śmierć Cedrika i przypomina sobie, że Czarny Pan powrócił, że nadchodzi wojna. Jego strach i obawy są potęgowane poprzez złość i irytację na swoich przyjaciół, którzy nie informują go o sytuacji w świecie czarodziejów, a on zamknięty u swojego wujostwa może tylko snuć ponure przypuszczenia, że jego świat stoi nad przepaścią. Ostrzegł wszystkich przed niebezpieczeństwem. Dokładnie opowiedział, co widział. Jednak czy to starczy, by przekonać innych o powrocie Lorda Voldemorta? Czy i tym razem znajdą się czarodzieje gotowi na walkę ze złem?
Z zapałem i oddaniem kontynuuję swoją ponowną przygodę z cyklem o Harrym Potterze, Gdy sięgałam po tę część, byłam niezmiernie podekscytowana, ponieważ "Zakon Feniksa", odkąd tylko go pierwszy raz przeczytałam, stał się nieodzownie moim ulubionym tomem i bez wątpienie z wszystkich książek o młodym czarodzieju najwięcej razy przeczytałam właśnie tę część. Tutaj nie było obaw, czy po latach nadal będzie mi się podobał, czy zrobi takie samo wrażenie jak kiedyś i czy po raz setny wciągnie mnie w swój świat. Po prostu wiedziałam, że tak będzie. Bo jak po tylu latach wspólnej przygody mieć takie wątpliwości?
Niezmiennie zawsze ten sam początek recenzji, czyli hymn pochwalny na temat stylu. Jest po prostu przykładem geniuszu, magii potężniejszej niż magia w całej tej opowieści. Język autorki jest właśnie jak zaklęcie, które za pomocą słów sprawia, że wyobraźnia ożywa i przejmuje kontrolę nad umysłem czytelnika. To już nie jest nasza rzeczywistość, gdzie idziemy do zwyczajnej szkoły, często nudnej pracy i wykonujemy bezmyślnie obowiązki domowe. Hogwart i świat czarodziejów podczas czytania staje się tym prawdziwym światem. Dopracowanie i różnorodność opisów sprawiają, że pisarka stworzyła niepowtarzalny klimat opowieści. Jeśli czytelnik raz go zakosztuje, na zawsze pozostanie w jego pamięci, by kojarzyć się z radością, przygodą i miłością. Dla mnie zawsze będzie to atmosfera dzieciństwa, gdy z taką pasją oddawałam się po raz pierwszy lekturze tej książki. To sentyment wyznaczający moje kroki na ścieżce literackiego kunsztu.
Fabuła jak na powieść przeznaczoną przede wszystkim dla młodzieży jest wyjątkowo rozbudowana. Czasami mam wrażenie, że dorośli pisarze traktują dzieci i nastolatków jako niewymagających czytelników, którzy chcą wyłącznie przygody i wątków romantycznych. Zapominają, że młoda osoba jest w stanie dojrzeć olbrzymią gamę uczuć, emocji, a miłość i szalone wydarzenia są panoramiczną szybą ukazującą nasze życie. Rowling nie popełniła tego błędu i między innymi dlatego tak bardzo szanuję tę pisarkę. W sposób subtelny potrafiła połączyć codzienne wydarzenia z wielkimi czynami i siecią pełną tajemnic. Te prawie tysiąc stron pozwala nam poznać bohaterów jako zwykłe osoby, które jak większość ludzi pragną być lubiane, osiągać sukcesy, zawiązywać przyjaźnie i po prostu żyć. Zarazem wśród mrocznych czasów muszą podejmować decyzje trudne, wymagające wielu poświęceń i decydujące o całej przyszłości. To samo w sobie tworzy niezwykłą historię, ale to nie jest wszystko. Opowieść jest zabarwiona niesamowitą dozą humoru tak bardzo charakterystycznego dla postaci ze świata magii.
W "Zakonie Feniksa" zawsze wyjątkowo zwracała moją uwagę relacja trójki głównych bohaterów. Każdy fan wie i pewnie też jest tego samego zdania, że ich przyjaźń jest po prostu piękna i zachowuje przy tym naturalność. Można im na przestrzeni tych wszystkich tomów wiele zarzucić, ale nie da się podważyć ich lojalności oraz gotowości, by uszczęśliwiać swoich przyjaciół. Nigdy nie miałam wątpliwości, że ich relacja jest bezinteresowna. Piąta część jest dla mnie podkreśleniem tego oddania i wiary w siebie. Gdyby każda osoba na świecie miała choć jednego tak dobrego przyjaciela, nasz świat byłby piękniejszym miejscem. Gdy już wspominam od tak podniosłych emocjach, może warto również skupić się na drugiej stronie medalu, czyli Dolores Umbridge. Szczerze? Ta postać jest wykreowana doskonale. Za pomocą różu i fałszywych uśmiechów pisarka stworzyła bohaterkę, której nienawidzą prawie wszyscy czytelnicy. Można nienawidzić Voldemorta czy Bellatrix, ale oni są po prostu symbolem zła. A Umbridge jest symbolem czystej frustracji, nienawiści i irytacji.
Myślę, że już dostatecznie wymieniłam zalet, które sprawiły, że tak bardzo pokochałam tę książkę. "Harry Potter" na pewno odegrał w moim życiu istotną rolę, ale akurat ta część jest dla mnie najbardziej wyjątkowa i pozostanę jej wierna. Podejrzewam, że dla mnie to będzie już na zawsze jeden z symboli dzieciństwa i moich ambitniejszych kroków literackich.
O przygodach niezwykłego, młodego czarodzieja napisano już chyba wszystko. Jest z czytelnikami (a także z fanami filmów) już od wielu lat. Trudno sobie wyobrazić, że może być na świecie ktoś, kto nie zna Harry'ego z Ronem i Hermioną oraz ich odwiecznego wroga - Voldemorta...ups - Sami Wiecie Kogo.Można jedynie dołożyć swoją cegiełkę - opinię.
A moja jest kompletnie nieobiektywna, bowiem serię o Potterze kocham miłością ślepą, nieśmiertelną, odradzaną niczym feniks z popiołów, bo co kilka lat odczuwam ogromną potrzebę odświeżenia swojej relacji z bohaterami powieści. I za każdym razem jestem zdumiona, jak wspaniały świat magiczny stworzyła pani Rowling - świat, który mnie bawi, rozczula, przyprawia o gęsią skórkę, ekscytuje. Chcę się w nim zanurzać i być, i trwać, i nie opuszczać go. A jeśli już się wynurzam, to mogę wrócić. Na przykład do wersji - dla urozmaicenia - czytanej przez Piotra Fronczewskiego. Istna perełka!
Przed Harrym piąty rok nauki. Podczas wakacji przyjaciele bardzo mało do niego piszą. Czuje się samotny i niezrozumiany.
Po tym, co przeżył w ubiegłym roku szkolnym a dokładniej przed samymi wakacjami, ciężko mu o tym zapomnieć. „Prorok codzienny” codziennie publikuje coś o Potterze, głównie, że jest oszustem i chory psychicznie.
Dodatkowo Harremu grozi wydalenie ze szkoły z powodu użycia magii w obecności Mugola. W domu Syriusza organizowane są tajne spotkania. Niestety trójka przyjaciół są za młodzi by brać w nich udział.
Najważniejsze jest to, iż Czarny Pan powrócił. Ministerstwo Magii nie chce w to uwierzyć, dlatego do Hogwartu wysyła Profesor Umbridge, która wprowadza swoje zasady i zakazy. Lekcje są przez nią obserwowane, przez co niektórym nauczycielom grozi zwolnienie.
Czy Harry zostanie w Szkole Magii i Czarodziejstwa?
Kim jest Dolores Umbridge?
Co to za tajne spotkania w domu Syriusza?
Co tym razem szykuje Voldemort?
To najgrubsza część tej serii, mimo to czyta się szybko. Choć mam wrażenie, że po przedniej części, ta jest najnudniejsza, lecz tylko trochę, bo mimo wszystko bardzo mnie ciekawiło, co zdarzy się dalej. Trochę denerwowało mnie w niej, iż Harry był taki odizolowany i ignorowany przez Dumbledora. Lecz pod koniec wszystko zostaje wyjaśnione. Objętość tej książki na początku przeraża, lecz nawet się nie obejrzy a już jest się pod koniec historii.
Piąty tom przygód Małego Czarodzieja. Choć schemat książki wciąż ten sam, nowe wątki i postacie niezmiennie zachęcają do lektury.
Voldemort powrócił. Harry przekonał się o tym pod koniec czwartego roku nauki w Hogwarcie, kiedy to stanął z nim oko w oko, stoczył kolejną walkę, i był świadkiem jak Sam-Wiesz-Kto zabija jednego z jego szkolnych kolegów. Niestety, choć chłopiec chciałby poinformować o tym wydarzeniu cały czarodziejski świat - nikt mu nie wierzy. Prasa wyśmiewa jego opowieści, sugerując, że jest on jedynie żądnym sławy buntownikiem, Ron, Hermiona i inni przyjaciele przez całe wakacje działają w tajemniczym Zakonie Feniksa, o którego istnieniu Harry dowiaduje się dopiero pod koniec lata, a Dumbledore nie chce poświęcić mu ani minuty uwagi. Po powrocie do Hogwartu też nie jest lepiej. Część dawnych kolegów uważa go za wariata, Ministerstow Magii prowadzi w szkole antypotterową propagandę, a władze nad szkołą przejmuje niejaka Dolores Umbridge, mianowana przez Ministerstwo Wielkim Inkwizytorem Hogwartu. Jak Szkoła Magii i Czarodziejstwa funkcjonować będzie pod jej rządami? Czym jest oklumencja i dlaczego Harry musi czym prędzej opanować jej sztukę? Kto tym razem zginie z polecenia Lorda Voldemorta?
Choć cykl o Harrym Potterze to przede wszystkim opowieść o odwiecznej walce dobra ze złem i wszechobecnej magii, mnie zawsze najbardziej interesowały prozaiczne wątki związane z codziennym życiem małych i dużych czarodziejów. A takich w "Zakonie Feniksa" jest sporo. Harry ma już 15 lat i typowe dla tego wieku problemy - po raz pierwszy umawia się z dziewczyną, całuje się z nią i stara zrozumieć zawiłości kobiecej psychiki, która póki co jest dla niego bardziej skomplikowana niż obrona przed czarną magią. Musi też zaplanować swoją przyszłość - zdać SUMy (Standardowe Umiejętności Magiczne, coś podobnego do naszego egzaminu gimnazjalnego) i wybrać dalszy profil kształcenia przygotowujący go do wykonywania wymarzonego zawodu. Niestety, fakt iż od małego naznaczony jest na wybawcę świata czarodziejów od zła ukrytego pod postacią Lorda Voldemorta i tym razem sprawia, że nie może w pełni korzystać z życia tak, jak to na nastolatka przystało. Jego słuszna misja chronienia świata przed Sam-Wiesz-Kim spotyka się z niezrozumieniem, a on sam jest wyśmiewany i wystawiany na masę upokorzeń. Przypomina on tym samym w pewnym stopniu proroków czy nawet przedstawicieli wielkich religii, takich jak Jezus i Mahomet, którzy musieli wiele wycierpieć zanim lud przekonał się co do słuszności ich poglądów.
Choć w każdej z książek o "Harrym Potterze" dzieje się coś nowego, przy piątym tomie ten sam schemat (wakacje u Dursleyów - ucieczka od nich - spotkanie z Ronem i Hermioną - podróż pociągiem do Hogwartu - rok szkolny - starcie z Voldemortem - koniec roku szkolnego i powrót do świata Mugoli) zaczyna już trochę nudzić. Do tego autorka powoli wplata w powieść coraz więcej scen drastycznych, uśmiercając przy tym kolejne postacie. Dlatego też po czwartym, najciekawszym jak dla mnie tomie serii, od tomu piątego "Harry Potter" robi się trochę słabszy, ale też inny od tego do którego czytelnik przyzwyczaił się zgłębiając początkowe części. Przede wszystkim adresowany jest do nieco starszego odbiorcy, choć z drugiej strony Harry po prostu dorasta wraz ze swoimi czytelnikami. Śmierć, zadawanie cierpienie i obserwowanie, jak cierpią i giną ci, których najbardziej kochamy, przestaje już być tematem tabu, zbyt drastycznym dla młodszych czytelników. Pamiętam, że po napisaniu tego tomu J. K. Rowlling spotkała się z zarzutami, że jej seria staje się coraz bardziej brutalna. Coś w tym jest, bo tom piąty to już z pewnością nie czytanka dla dziesięciolatka. Mimo to jestem pewna iż wszyscy miłośnicy przygód Małego Czarodzieja przeczytają tę książkę z zapartym tchem.
Recenzja pochodzi z mojego bloga "Świat Powieći": http://swiat-powiesc.blogspot.com/
Są dzieła, o których nie wystarczy powiedzieć po prostu piękne. Są teksty, w których kunszt dobieranych słów dawno przekroczył ramy słowa idealne. Są książki, które wrosły dalej niż głębia między sercem a krwią.
Osiem lat temu sięgnęłam po serię Harrego Pottera po raz pierwszy i do dziś czytam go jednym tchem zachwycając się niesamowitym stylem pisarskim Joanne Kathleen Rowling. Za każdym razem, gdy wracam do tej niesamowitej historii, cykl wciąga mnie z niesłabnącą przez wszystkie lata siłą, znajdując gdzieś w środku mojej głowy dawną, małą dziewczynkę, która kryła się przed rodzicielską troską, ściskając misia, latarkę i książkę, i z wypiekami na twarzy pożerała oczami kolejną stronę o ukochanych postaciach. Czytała też w drodze do szkoły, na przerwach, idąc, czekając na światłach i w każdej innej możliwej chwili, by przed końcem tygodnia zachłysnąć się świadomością, że ostatnia część jeszcze się nie ukazała. Pamiętam oczekiwanie i radość, kiedy ją wydano. Pamiętam też, jak zbierałam wszystkie tomy, jako prezenty na kolejne święta. I dlatego nigdy to, co napiszę o dziele pani Rowling nie będzie obiektywne. Miłość z definicji nie może pozwolić sobie na obiektywność. Choć na swoją obronę mogę powiedzieć, że gdy za pierwszym razem sięgnęłam po cykl, był już bardzo znany. A wiele znanych tytułów potrafi rozczarować. Dlatego też, na samym początku, podeszłam do serii z pewnym sceptycyzmem. Który prawdopodobnie rozpłynął się gdzieś między pierwszym a dziesiątym rozdziałem. Dokładnego miejsca nie jestem pewna - nie byłam wstanie oderwać się, żeby sprawdzić. Jedną z najbardziej niesamowitych cech cyklu o Harrym Potterze, jest zdumiewająca autentyczność i głębia bohaterów. Kiedy czytelnik patrzy na którąś z nich, może dostrzec książkowe odbicie siebie, osób mu bliskich lub tych, których zdecydowanie nie chciałby spotkać. Jednak nigdy nie ma wątpliwości, że mogłyby istnieć w naszej rzeczywistości. W Zakonie Feniksa rozwinięte zostają charaktery bardzo wielu postaci. Osobiście zakochałam się w kreacji młodej dziewczyny - Luny Lovegood. Pomyluna przez większość uczniów (i nie tylko) uważana jest za, delikatnie mówiąc, dziwadło. Wiara w występowanie istot, których istnienia nikt nie jest w stanie potwierdzić i ogromna miłość do ojca, będącego redaktorem pisma o wątpliwej reputacji raczej nie polepszają jej sytuacji. Luna jednak nigdy się nie załamuje, przyjmując swój los z uśmiechem i niezmiennie tłumacząc niedowiarkom czym są plumpki. Gdy byłam młodsza, moją idolką niezmiennie pozostawała żądna wiedzy Hermiona Grenger, jednak z upływem czasu, to właśnie niezłomność Luny powoli zajmuje jej miejsce. Podziwiam upór z jakim pozostaje sobą, mimo nacisku środowiska. Poza tym, kto nie chciałby spotkać radosnej, preferującej żółte lub tęczowe kolory dziewczyny z rzodkiewkami w charakterze kolczyków? Motyw odrzucenia przez środowisko, nie dotyczy jedynie wątku panny Lovegood. Właściwie akcja całego Zakonu Feniksa opiera się na braku wiary w czyjeś słowa. Ministerstwo symbolizuje postawę przerażonej społeczności, która próbuje zaprzeczyć wiadomości, że Voldemort powrócił. Harry oraz Dumbledor są wyśmiewanymi przez wszystkich obrońcami prawdy. Niewiele osób jest na tyle odważnych, by stanąć po ich stronie. Ludzie próbują ratować resztki spokoju swojego świata poprzez wyparcie złych informacji, nie zdając sobie sprawy, że w ten sposób jedynie wystawiają się na atak. Pani Rowling wprowadza nas w pełne emocji i trudnych decyzji życie "heretyka". Ponadto piąta część cyklu jest opowieścią o przyjaźni, zaufaniu i ogromnej odpowiedzialności wiążącej się z byciem w grupie oporu. Pod tym względem bardzo przypomina mi Kamienie na szaniec Aleksandra Kamińskiego. Wśród wartych zauważenia wątków można znaleźć również walkę o marzenia i dążenie do celu niezależnie od oczekiwań rodziny i znajomych, w wydaniu pełnych niespodzianek: Freda i Gorge'a, którzy pokażą, że szkoła nie jest niezbędna, by zostać w życiu kimś i najważniejsze, to odnaleźć się w tym, czego się pragnie. Godnym zauważenia jest również problem fascynacji umysłem wroga. Wspaniale oddane zostało dążenie Harrego do tego, by zrozumieć i za wszelką cenę poznać plany Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Ta historia to ponad 950 stron fascynującej akcji. Niezliczonych wątków, dramatów i nie tylko ludzkich radości. Pisana pięknym stylem, niesamowicie wciągająca. Obfituje w bardzo rozwinięte wątki drugo-, trzecio- i czwartoplanowe, nigdy nie dając odczuć, że jakiekolwiek zdanie znalazło się tam nadprogramowo, ani że jest zbędne. Prawie pięćset - kartkowa podróż z wspaniałymi postaciami. Polecam, to za mało, by powiedzieć jak wspaniała jest ta książka.
Między sercem a krwią - cytat z utworu "Między Nami" Jacka Kaczmarskiego
Książka bardzo dobrze oddaje emocje bohaterów. Długie wyczekiwanie Harrego na jakiekolwiek wiadomości ze świara czarodzieji, boginy pani Weasley ukazujące jej lęk o wszystkich ważnych ludzi dla niej. Wizyta Hagrida u olbrzymów i jego cała historia, sumy bohaterów na które dużo się uczyli. Dzięki legimencji użytej przez Harrego w trakcie lekcji oklumencji możemy też się dowiedzieć o uczuciach Sanpe, a co za tym idzie o wątpliwościach Harrego względem dobroci swojego ojca. Jest tutaj też dokładnie ukazane jak ważny dla Hareggo jest Syriusz. Harry dla Syriusza jest w stanie zrobić wszystko, co ukazuje jego bezmyślne pójście do Depatamentu Tajemnic gdzie zwabił go Voldemort. Można tam też zauważyć dzielność i odwagę uczniów Hogwartu. Kiedy zjawiają się członkowie Zakonu Feniksa uczniowe nie uciekają, pomimo tego że tylko dwójka z nich da radę dalej walczyć to stara się pomóc. Podczas śmierci Syriusza, walki Dubledora z Voldemortem, podczas romowy z Dumbledorem i wyjaśnienia dyrektora szkoły nie mogłam powstrzymać się od łez, co utwierdza mnie w przekonaniu że ta książka wywarła na mnie ogromne wrażenie i z pewnością polecam ją każdemu.
To było moje drugie spotkanie z Zakonem Feniksa i przyznaję, że po tylu latach zdecydowanie bardziej doceniam tę książkę. A dlaczego? Dowiecie się czytając dalszą część tekstu.
Historia rozpoczyna się od kolejnych wakacji spędzanych w domu Dursleyów. Harry'ego dodatkowo razi fakt, że jego przyjaciele nie odzywają się do niego. Chłopak nie wie, dlaczego go zaniedbują. Gdy Harry osiąga apogeum frustracji, dochodzi do niecodziennej w świecie mugoli sytuacji.
Tymczasem powrót do Hogwartu okazuje się być zupełnie innym niż do tej pory, a na Harry'ego ponownie czeka wiele prób i niebezpiecznych zadań. Do tego wszystkiego nie wszyscy wierzą w powrót Sami-Wiecie-Kogo, traktując Harry'ego jak kłamcę...
Pamiętam, jak wiele lat temu zaczytywałam się w kolejnych tomach przygód młodego czarodzieja. Na początku objętość tego tomu wydawała mi się przerażająca. Przecież to blisko 960 stron! Krążyły opinie, że to najnudniejsza część, że w zasadzie nic się tutaj nie wydarza, poza jedną sceną. Z perspektywy czasu stwierdzam, że to jeden z najlepszych tomów. Nie brakuje politycznych zagrań - wprowadzenie Dolores Umbridge do Hogwartu, próba wyciszenia informacji Harry'ego. Tymczasem młodzież zaczyna się buntować wobec systemu i szykuje się do obrony bez względu na konsekwencje. Do tego zostaje reaktywowany Zakon Feniksa. Dowiadujemy się nieco więcej na temat pierwszych prób walki z Voldemortem i jego poplecznikami. Da się wyczuć, że autorka powoli wprowadza nas w klimat zbliżającego się konfliktu czarodziejów i kulminacyjnej walki dobra ze złem. Bardzo ważna okaże się pewna przepowiednia profesor Trelawney.
Bardzo ważnym elementem jest także ujawnienie specyficznego połączenia pomiędzy Harrym a Voldemortem. Będzie to miało odtąd kluczowe znaczenie, a młodego Pottera będą czekały bardzo trudne zajęcia oklumencji z... profesorem Snapem. Przy okazji ujawnią się pewne cechy Harry'ego. Niestety, nie zabraknie również bardzo smutnych sytuacji.
Piąta część przygód młodego czarodzieja - Harego to kolejny piąty już rok nauki w Szkole Magii I Czarodziejstwa Hogwart.To rok bardzo ważny dla Harego i jego przyjaciół. W szkole przygotowania do pierwszych w życiu tak poważnych egzaminów, gwarantujących zdobycie Standardowych Umiejetnośći Magicznych, wiec dużo nauki, prac domowych I zajęć. Do tego znowu zmienia się nauczyciel Obrony przed Czarną Magią. Pod okiem Dolores Umbridge, lekcje są nudne i niczego nie wnoszą do życia uczniów. Szkoła, jej uczniowie i pedagodzy są pod nieustanną obserwacja zgryżliwej wysłanniczki Ministerstwa Magii - Umbridge, a ich życie w murach szkoły zamienia się w koszmar.
Ponadto w społeczności czarodziejów również jest niespokojnoie, bo TEN, KTÓREGO IMIENIA NIE WOLNO WYMAWIAĆ, powrócił. I choć oficjalnie zaprzecza temu Ministerstwo Magii, to pręźnie działa Zakon Feniksa, kóry próbuje zniweczyć ewentualne działania Voldemorta i jego zwolenników.
Harry i jego przyjaciele próbuja funkcjonować w nieznośnej rzeczywistości szkolnej, niejednokrotnie łamiąc wszelkie reguły i panujące zasady, rozwiązują zagadki i starają się rozwikłać problemy zwiazane z Lordem Voldemortem....
Książka jest bardzo ciekawa. Choć przeraża jej objętość, to czyta sie ją, jak każdą poprzednią część, dobrze i szybko. Wszystkie znane mi osoby oceniają część piątą cyklu o Harrym jako najlepszą. Ja bardzo męczyłam się jednak z postacią profesor UMBRIDGE. Niejednokrotnie ogarniała mnie wrecz irytacja, kiedy brnełam przez strony powieśći, ale mimo wszystko uważam książkę za bardzo dobrą.
The Tales of Beedle the bard contains five richly diverse fairy tales, each with its own magical character, that will variously bring delight, laughter...
Trzecia powieść Roberta Galbraitha to diabelsko inteligenta zagadka kryminalna, a zarazem wciągająca historia kobiety i mężczyzny, którzy znaleźli...