Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2017-08-07
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 362
Język oryginału: polski
Jakiś czas temu powiedziałam mojemu koledze o tej książce (M. pozdrawiam cię serdecznie!). Ów kolega pochodzi z Suwałk i nie mógł wyjść ze zdumienia, iż ktoś mógł napisać książkę, gdzie akcja dzieje się w jego rodzinnych stronach. Przecież tam nie może się nic dziać. A jednak! Dzieje się i to wiele. Musicie sprawdzić sami!
Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Arturem Urbanowiczem. Pamiętam dokładnie, jak czytałam i myślałam sobie: "To nie takie straszne", a za chwile podskakiwałam, bo coś gdzieś strzeliło lub ktoś otworzył drzwi. Pamiętam, jak zauroczył mnie swoim piórem oraz tym jak przestawił Suwalszczyznę. Dzięki niemu poczułam się jakbym tam była. Poczułam tę magię, która towarzyszy tym lasom. Przypomnę również iż "Gałęziste" były debiutem. Z niecierpliwością czekałam na nową powieść tego autora. Jedocześnie, bardzo się bojąc. Jeżeli debiut był dobry to, co będzie dalej? Są dwie opcje. Może być lepiej lub gorzej. Jak jest tutaj? Zapraszam do zapoznania się z moimi uczuciami. Uczuciami, które towarzyszyły mi przy czytaniu "Grzesznika".
"Grzesznik" jest inny niż poprzednia książka Artura Urbanowicza. Tutaj mamy pełnokrwisty kryminał z fragmentami obyczaju i powieści psychologicznej. Przynajmniej według mnie :) Suchego polubiłam od razu. Jest typowym bossem. Ma dom i rodzinę. Kocha swoje dzieci. Jednocześnie nie jest wierny żonie, ma wiele kobiet, nie boi się też przelewania krwi. Jeżeli czegoś chce to ma się to stać. Jak? To już nieważne. Gdy jednak z więzienia wychodzi jego poprzednik, wszystko się zmienia. Okazuje się, że Marek jest za słaby. Być może nie zdążył zbudować jeszcze swojej pozycji. Wszyscy jego "podwładni" odchodzą do Grzesznika. Mężczyzna wie, że musi walczyć sam. Czy da rade? Co będzie, gdy straci wszystko? Jak z myśliwego stać się zwierzyną łowną?
Książka ma prawie 500 stron. W wersji elektronicznej, którą miałam przyjemność czytać było jeszcze więcej stron. Przyznaję, trochę się przestraszyłam. Jednak nie było czego! Książka pochłania. Ciężko się oderwać. Gdy się ją już zacznie, chcemy więcej i więcej. Chcemy wiedzieć co zrobi Marek. Czy uda mu się uratować rodzinę, siebie, reputację. Trzymamy za niego kciuki. Tutaj wielki ukłon w stronę autora. Stworzył postać, która jest zła (w końcu to boss mafijny), a jednocześnie tak mocno trzymamy za nią kciuki. Sama wielokrotnie przeklinałam, krzyczałam i miałam ochotę bronić Suchego. Denerwowali mnie zdrajcy, którzy przeszli do Grzesznika. Wkurzał mnie Grzesznik, który dział tak, a nie inaczej. Chociaż z drugiej strony Marek też tak dział. Jeszcze raz to powiem. Szacunek dla Artura Urbanowicza za stworzenie Marka Suchockiego.
Artur Urbanowicz po raz drugi wykazał się świetnym kunsztem pisarskim. Lekkie pióro, mroczna powieść i jakaś magia Suwałk, która nie pozwala się oderwać od lektury.
Jeżeli nie lubicie kryminałów to musicie poznać "Grzesznika", on was przekona do tego gatunku! Jeżeli zaś uwielbiacie kryminały, tytuł ten musicie poznać obowiązkowo.
Już czekam na kolejną książkę Artura Urbanowicza!
Moja ocena: ******
Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca
www.lottaczyta.blox.pl
"Jak się uważnie przyjrzysz, całe zło na tym świecie to wynik jednego czynnika. Egoizmu właśnie, czyli dążenia do swojego dobra po trupach."
Twardy orzech do zgryzienia w ocenieniu tej powieści. Sporo mieszanych odczuć towarzyszyło mi podczas zagłębiania się w nią. Po zapoznaniu się z fantastycznym "Gałęzistym", który dostarczył mi mocną dawkę relaksu, i w oczekiwaniu na kolejną książkę autora, wysunęłam chyba zbyt duże wymagania wobec "Grzesznika". W poprzedniej przygodzie czułam narastające napięcie, budowane z dużą smykałką, lekkim piórem i zrozumieniem potrzeb odbiorcy, jednak teraz, jak na horror, zbyt mało było dreszczy emocji, nie dostałam znaczącego podniesienia czytelniczej adrenaliny.
Owszem, podobały mi się mroczne, ponure, zatrważające opisy okoliczności, scen i myśli bohaterów, przesiąknięte ludzkimi ułomnościami i słabościami, uwypuklające skłonność do popełniania grzechu i czynienia zła. Autor potrafi wybornie wytworzyć klimat niepewności i niedopowiedzeń, wyczekiwania na coś nieokreślonego, złowieszczego, zwodniczo czającego się w ciemnych zakamarkach ludzkich dusz. Natomiast zabrakło mi mocniejszych uderzeń, bardziej zaskakujących zwrotów akcji, jeszcze głębszej perspektywy. Pozornie wszystko jest, ale zatrzymuje się na powierzchowni, nie przenika wnikliwie przez kolejne warstwy.
Pomysł z wprowadzeniem wielkiej dawki humoru w dialogach zaliczam do ciekawych. Uzasadniony nadaniem lekkości ponuremu w odbiorze nastrojowi powieści, a także budujący w początkowej fazie rozkręcania się fabuły stan beztroski, niefrasobliwości, wyrzekania się odpowiedzialności za czyny przez kluczową postać, aby później krok po kroku zdejmować maski iluzoryczności i fałszywości. Co prawda żartobliwe akcenty odbiegały nieco od mojego poczucia humoru, to jednak idealnie wpasowywały się w konwencję gangsterskiego środowiska.
Główny bohater powieści, Marek Suchocki, bezwzględnie trzęsący suwalskim półświatkiem, niespodziewanie dla siebie samego zaczyna odczuwać zagrożenie ze strony pojawiającego się właśnie wyjątkowo niebezpiecznego konkurenta. Ulega groźnemu wypadkowi i musi stawić czoło nowej rzeczywistości. I znów niejednoznaczny odbiór, z jednej strony interesująco wykreowane postaci, których sposobem na życie okazuje się odgrywanie kluczowej roli w przestępczym świecie, a z drugiej strony ich profesjonalne przygotowanie do wykonywania tego zajęcia wydaje się mało przekonujące. Ciekawą postacią okazała się matka Marka, wzbudzająca wbrew kłopotliwemu zachowaniu ciepłe i sympatyczne odczucia, wyczekiwałam spotkań z nią.
Powieść czyta się dobrze, płynnie, wartki rytm, choć niekiedy miałam przesyt dywagacjami nasyconymi morałami i odgórnymi receptami na właściwe życie. Rozumiem czemu miały służyć, lecz w moim odczuciu lepiej byłoby je skrócić, przedstawić w mniej bezpośredniej i wymownej formie, tak aby czytelnik miał okazję do samodzielnego odnalezienia się w tematycznych wzmiankach, poddania się refleksjom, a być może nawet poszukiwania odniesień do własnych błędów i zaniedbań. Frapująco potwierdzone przekonanie, że wypuszczone z rąk zło, powraca z dodatkowym bagażem, nad którym nie ma się już kontroli.
Demoniczne nuty, opętanie, obłąkanie, pomieszanie zmysłów i utrata władzy nad życiem. Zawieszenie między jawą a snem, wychwytywanie tajemniczych wizji i niepokojących obrazów projektowanych przez wewnętrzne dylematy, wyrzuty sumienia i poczucie winy. A może właśnie na przekór prawdzie i sprawiedliwości, trzymanie się za wszelką cenę egoistycznych pobudek, zdradliwego przesunięcia tolerancji na zło, poddawanie się stopniowemu upadkowi. Spodziewałam się w zakończeniu mocnego tupnięcia, jak to miało miejsce w "Gałęzistym", otrzymałam mniej zaskakującą propozycję finalnej odsłony, choć trzeba podkreślić, że wszystkie wątki dobrze się ze sobą łączą, tworząc wspólną całość, a ich wyjaśnieniom niczego nie brakuje.
Nie mogę napisać, że książka nie wciąga czy nie jest atrakcyjna, bo byłoby to krzywdzące, bardziej skłaniam się ku stwierdzeniu, że nie wszystko zagrało w powieści zgodnym pulsem, czasem brakło intensywności wykonania, z kolei kiedy indziej brzmienie jakiegoś fragmentu szczególnie spodobało mi się i zdobyło moje uznanie. Nieco rozminęłam się z powieścią w podróży czytelniczej, jednak z zainteresowaniem wyczekiwać będę kolejnej książki autora. Przekonajcie się sami, jakie wrażenie robi historia zawarta na łamach stron "Grzesznika".
bookendorfina.pl
Poznajcie Marka Suchockiego.
Marek ma piękną żonę i dwójkę dzieci.
Jego praca przynosi duże dochody, a na przyjaciół może liczyć w każdej sytuacji.
Ma szczęście, prawda?
Marek jest gangsterem. Szefem lokalnej mafii w Suwałkach. Do tej pory jego życie przypominało sielankę, w przeciwieństwie do ludzi, którym on zmienił życie w piekło. Ale od pewnego czasu jego dobra passa się odwróciła i to on stał się ofiarą. A jego oprawca jest zawsze o kilka kroków przed nim…
Artur Urbanowicz, autor „” (pamiętacie, to ta powieść ze słowiańskimi wątkami, która zeszłej zimy nieźle mnie przestraszyła) ponownie napisał powieść grozy. „Grzesznik” mógłby być książką o walkach o władzę w mafii, lojalności i kruchej przyjaźni wśród gangsterów, rodzinie, która chciałaby żyć innym życiem. Ale wraz z kolejnymi stronami, coraz bardziej niepokojące sytuacje dotykały głównego bohatera. Takie, których nie dało się logicznie wytłumaczyć. Takie, których nie dało się dłużej ignorować.
Łatwo było zapomnieć, że Marek był złym człowiekiem i, póki mógł, nie liczył się niczyimi uczuciami, nad wszystko przedkładając własne dobro. Że był szefem mafii, zastraszał, zlecał pobicia, wymuszał haracze. Zatem ustalone, Marek był czarnym charakterem tej powieści. Ale wokół niego pojawiali się ludzie, którzy byli jeszcze gorsi. Należało mu się? Należało! Tylko dlaczego nadal mu kibicowałam? Gdy głównym bohaterem jest postać, którą w innych warunkach określiłabym jako „czarny charakter”, zmienia się pryzmat, przez który odbieram powieść. Zaczęło liczyć się to, że to Marek miał problemy, to Marek potrzebował pomocy. Autor niepostrzeżenie zmienił mi perspektywę pojmowania świata, który stworzył. Sprawił, że zaczęłam współczuć złemu człowiekowi. Nie mogłam nie dostrzec, że świat nagle przestał być czarno-biały, że zaczęły dominować w nim wyłącznie różne odcienie szarości.
Wydarzenia rodem z horroru stopniowo zaczęły przenikać do świata Marka. Twardy gangster nie powinien bać się byle czego, ale mężczyzna musiał wreszcie zaakceptować fakt, że w tej walce szanse nie są wyrównane. Szef małej lokalnej mafii kontra siły nadprzyrodzone. Przerażony człowiek z całej siły próbujący żyć tak, jak kiedyś kontra los, który odbiera mu wszystkich, na których mógł liczyć. Bezbronny wobec wydarzeń, których nie rozumie, których boi się zrozumieć.
Tak, jak główny bohater, póki mogłam, opierałam się przed uwierzeniem w świat stworzony przez autora. Nie chciałam pozwolić mojej wyobraźni podążać ścieżką wyznaczaną przez coraz bardziej przerażające wydarzenia, ale trudno pozostać obojętną na losy i lęki głównego bohatera. A skoro dopuściłam do siebie współczucie dla niego, musiałam też dopuścić myśli, że grozi mu coś, czego nie da się wytłumaczyć. Niektóre obrazy, zniekształcone przez popkulturowe wyobrażenia, nie robiły na mnie odpowiedniego wrażenia. Inne wręcz przeciwnie, podczas wieczornych seansów z książką, wywoływały strach. Kobiecy, przekorny lęk przed odbiciem w lustrze, nabrał nagle zupełnie innego wymiaru.
Myślałam, że zakończenie mnie nie usatysfakcjonuje. Co prawda dostałam wytłumaczenie, dostałam emocjonującą walkę, ale ciągle mi czegoś brakowało. Na szczęście Artur Urbanowicz zadbał o elektryzujący finał. Chociaż spodziewałam, że „Grzesznik” okaże się horrorem z wątkami religijnymi, nie wiedziałam, że niektóre sceny tak mocno zapadną mi w pamięć, wzbogacając moją wyobraźnię w mało przyjemne obrazy, które pewnie pojawią się w mojej głowie w środku bezsennej nocy. Powieść miała momenty, które nie przypadły mi do gusty, wydały się zbyt przerysowane, na szczęście autor szybko wracał na lepsze tory, naprawiając błędy kolejnymi mocnymi scenami. Podobał mi się pomysł autora, to jak wielokrotnie mnie zaskakiwał zwrotami akcji. I wspominałam już o finale? ;)
www.ensorcelee.pl
Suchy rządzi Suwałkami od wielu lat. Jego bandycka zgraja pojawia się na każde kiwnięcie palcem, mieszkańcy miasta wolą schodzić mu z oczu. Pewnego dnia coś jednak idzie nie po jego myśli. Mężczyzna zapada w śpiączkę. A wybudzenie z niej to dla niego nowy początek... niekończącego się koszmaru.
Z natury jestem bojaźliwa, a ślady oglądanych filmów i zasłyszanych historii odcisnęły trwałe piętno na mojej psychice. Nigdy nie spoglądam w lustra w nocy, zdarza mi się, że po zgaszeniu światła odległość do łóżka pokonuje biegiem, nie czuję się komfortowo w ciemności. Ale fabuły książek Urbanowicza wydały mi się na tyle intrygujące, że postanowiłam spróbować pokonać swój strach i zmierzyć się z towarzyszącymi mi obawami. Poprzednia powieść autora- „Gałęziste”- mocno zapadła mi w pamięć, dlatego też za lekturę Jego najnowszej książki zabrałam się z wielką niecierpliwością.
Urbanowicz wprowadza nas w gangsterski świat z wielkim rozmachem. Choć we wprowadzeniu zapewnia, że na Suwałkach żadna mafia nie istnieje, to ciężko uwierzyć, że nigdy nie miał z nią do czynienia. Opisy zachowań gangsterów, walki między przestępczymi grupami, mafijne porachunki, większe i mniejsze zbrodnie przedstawione zostały bowiem tak interesująco i realistycznie, jakby autor miał w nich swój udział, a przynajmniej obserował je zza rogu. Szalenie przypadł mi do gustu ten mroczny i przepełniony agresją świat, wypełniony po brzegi mrokiem, splamiony krwią. Uwielbiam takie ciężkie klimaty i świetnie czułam się w rzeczywistości wykreowanej przez autora, choć czasami brutalność stworzonych przez niego postaci zapierała mi dech.
Powieściowi gangsterzy są dokładnie tacy, jacy wedug mnie powinni być. Szybcy i wściekli. Dumni i honorowi. Dbający o swoje interesy, znajomości i przywileje. Mocni w gębie, a jeszcze mocniejsi w pięściach. Silni, fizycznie i psychicznie. Żaden z bohaterów ani razu mnie nie zawiódł. Nigdy nie czułam się rozczarowana czy znużona ich postępowaniem, a podejmowane przez nich decyzje działały na moją wyobraźnią i nie pozwalały oderwać się od powieści. Urbanowicz wykreował bardzo dynamiczne, charakterne i zapadające w pamięć postacie. Naznaczył je ludzką ułomnością i dużą dozą realizmu. Pod tym kątem nie mogę mu niczego zarzucić.
Od pierwszych stron wiele się dzieje, a z czasem akcja nabiera rozpędu. Momentami autor pozwala sobie na chwilę oddechu i wyhamowanie, wplatając w fabułę nieco spokojniejsze i bardziej przyziemne sceny. Każda z nich jednak jest potrzebna, stanowi kolejny fragment składający się na tak, moim zdaniem, istotne w tego typu powieściach obyczajowe tło. Z wielką niecierpliwością pokonywałam kolejne rozdziały, walcząc ze snem i zapominając o własnej codzienności na rzecz tej powieściowej. Wraz z Urbanowiczem pędziłam do finału w zaskakującym tempie, nie pozwalając sobie na strach i chwile zwątpienia, a zakończenie sprawiło, że emocje nie chciały opaść przez długi czas.
Tym, co najbardziej zaciekawiło mnie w tej powieści, była tematyka opętania. Przypadki, o których słyszałam do tej pory, przeraziły mnie do szpiku kości, nie można jednak zaprzeczyć, że wątek ten wciąż się sprawdza i na nowo intryguje. Poprzez ujawnianie się złych mocy autor buduje atmosferę grozy, odbierając czytelnikowi poczucie komfortu i bezpieczeństwa, budząc natomiast przerażenie i powodując duszności. Temat ten jest szalenie ciekawy sam w sobie, ale uzupełnienie powieści gangsterskiej o takie wątki to dla mnie strzał w dziesiątkę.
Urbanowicz pisze lekko, składnie, mądrze. Operowanie słowem przychodzi mu z wielką swobodą. Widać, że tworzenie opowieści przynosi mu satysfakcję. Jego historia jest przemyślana, dopracowana i ciężko jej cokolwiek zarzucić. Na każdym kroku udowadnia nam, że sięganie po polską literaturę rzeczywiście się opłaca. Czy czytelnik może chcieć więcej?
Zimą tego roku miałam okazję czytać debiut pana Artura Urbanowicza pt. „Gałęziste” i przyznam, że książka ta przypadła mi do gustu oraz zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie – może pomijając fakt, iż później bałam się wchodzić do lasu.
Teraz miałam przyjemność czytać już drugą książkę, która wyszła niedawno spod pióra autora. Czy wrażenia były równie pozytywne?
Suchy – Marek Suchocki to szef gangu prosperującego na Suwalszczyźnie. Jego głównymi zajęciami są: zastraszanie, pobicia, prowadzenie lokalu, spotkania z kumplami, gra w nogę, utrzymanie żony i dzieci oraz umilanie sobie czasu z kochanką. Niestety, jego beztroskie życie zaczyna mu uprzykrzać mężczyzna, który właśnie wyszedł z więzienia – „Grzesznik” – były boss półświatka, którym teraz kieruje Marek.
Na domiar złego Suchy po pewnym incydencie zaczyna dziwnie się czuć, widzi różne pokręcone rzeczy i doświadcza także fizyczne równie niewyjaśnionych rzeczy.
Czy Grzesznik zagraża Suchemu? Czy jego pozycja bossa jest wciąż bezpieczna?
Czym są halucynacje wzrokowe i dotykowe, które nawiedzają go na każdym kroku? Czy Marek zwariował, a może da się to jakoś logicznie wytłumaczyć?
Staram się nigdy nie porównywać książek do siebie, ale chciałabym jednak zrobić tu mały wyjątek. „Gałęziste” oraz „Grzesznik” są książkami od siebie bardzo różnymi, lecz mają kilka wspólnych cech, chociażby miejsce akcji (osadzenie fabuły), czy też to, że obie opierają się na momentach grozy i posiadają liczne elementy paranormalne. Właśnie dzięki temu można szybko odgadnąć, że obie zostały napisane przez jedną osobę.
Gdy skupimy się na różnicach, zauważymy m.in. że w debiucie było wiele opisów otoczenia (na co zwróciło uwagę dużo czytelników), tutaj całkowicie tego brak. W poprzedniej książce bohaterowie byli skrajnie różni od siebie, byli bardzo wyraziści i indywidualni, w „Grzeszniku” postacie również są ciekawe na swój sposób, ale bardziej pospolite, schematyczne, zaryzykuję stwierdzenie, że mniej zapadające w pamięci. Dużą różnicę zauważyłam też w stylu językowym. W „Grzeszniku” język jest luźniejszy, przystępniejszy.
Dla jasności – broń Boże nie oceniam czy jest to lepsze, czy gorsze. Uważam, że obie pozycje są na swój własny, indywidualny sposób dobre, lecz różne od siebie, co było fajne, bo poznaliśmy autora z innej twórczej strony.
Książka ta jest ciekawą mieszanką humoru i grozy. Żarty i zabawne sytuacje są częste, niestety nie wszystkie z nich wywołują uśmiech na twarzy (przynajmniej na mojej nie wywołały), być może to kwestia rodzaju poczucia humoru i akurat ten nie do końca do mnie przemawia, jednak uważam, co ważne, że pasuje on do postaci i fabuły, jestem skłonna uwierzyć, że właśnie takie żarciki mają polscy gangstery.
Jeśli chodzi natomiast o chwile grozy to przyznam, że było pół na pół, momentami naprawdę potrafiłam się wzdrygnąć i zapalać światło w pokoju, żeby tylko nie siedzieć w półmroku, ale były również fragmenty, które z założenia powinny przyprawiać o gęsią skórkę, lecz tego nie zrobiły.
Chciałabym również wspomnieć o dwóch głównych bohaterach – Suchym i Grzeszniku. Ten drugi jest bardzo ciekawą postacią – tajemniczą, złowrogą, budzącą swego rodzaju respekt oraz jak się okazało zaskakującą. Marek natomiast to postać, która nie wzbudziła we mnie sympatii, lecz jest to ciekawie skonstruowany bohater, zdecydowanie realny i autentyczny – tak właśnie wyobrażałabym sobie prawdziwego gangstera, tak według mnie zachowywałby się szef gangu.
W treści znajdziemy mocne nawiązania do dobra i zła, piekła i nieba, szatana i Boga, po prostu do religii, co również staje się charakterystyczne dla autora.
Podoba mi się również to, że książka ta niesie w sobie przesłanie. Mam nadzieję, że każdy zdoła je odczytać, nawet jeśli przyjmie swoją własną interpretację mądrości z niej płynącej.
„Grzesznika” serdecznie polecam zarówno osobom, które są już po lekturze debiutu pana Artura i którym się on spodobał (na tej książce również się nie zawiedziecie), ale również tym, którzy jeszcze nie czytali nic tego autora – będzie to świetny start, oczywiście jeśli lubicie tematykę gangsterską oraz paranormalną z odrobiną dreszczyku grozy.
Ja zdecydowanie po kolejne książki autora będę sięgać w ciemno, wpasowują się one idealnie w mój gust czytelniczy.
Połączenie powieści kryminalnej z elemetami horroru to nie jest mój ulubiony gatunek, ale, mimo to, nieźle się bawiłam czytając tę powieść. Pomieszanie z poplątaniem, trochę prawd filozoficznych, trochę strachu, zła i okrucieństwa, nieco rozważań natury teologicznej - wyszła z tego całkiem zgrabna historia.
No i cóż mogę powiedzieć. Zaczęłam, skończyłam i nie znajduję żadnego powodu, byś i Ty, drogi czytelniku, nie zgrzeszył czytając tę powieść. Wiedziałam, byłam pewna, że druga książka autora spodoba mi się równie mocno jak pierwsza, w której Pan Urbanowicz uwiódł mnie swym plastycznym językiem. I mnie, w przeciwieństwie do niektórych, zupełnie nie przeszkadzały obszerne opisy. Jeśli takowe przeszkadzały Ci w „Gałęzistym” to tutaj możesz być spokojny. „Grzesznik” nie grzeszy opisami, jedynymi dłuższymi , zwartymi tekstami są rozważania o podłożu teologicznym, podane w formie dialogu tytułowego Grzesznika z głównym bohaterem powieści. I nie martw się, nie zostaniesz zalany falą religijnych rozważań, a co najwyżej zmuszony do zastanowienia nad swoim postępowaniem.
Przede wszystkim musisz wiedzieć, że „Grzesznik” to powieść nieprzewidywalna, zaskakująca i zmieniająca swoje oblicze w miarę przewracania stron. Początkowo masz do czynienia z typowo gangsterskimi klimatami, gdzie główny bohater, Suchy, jawi się jako bezwzględny przywódca mafii działającej w Suwałkach i okolicy. Szczyci się on dużym posłuchem wśród swoich podwładnych, między innymi dzięki swojej brutalności i bezwzględności. Suchy nie waha się używać przemocy, nie zna litości i jest zdolny do wszystkiego, by osiągnąć swoje cele. Swoich ludzi traktuje jednak dobrze, z niektórymi łączą go stosunki bliskie przyjaźni. Jak mówi, rodzina, czyli żona i dwójka dzieci, jest dla niego najważniejsza, nie przeszkadza mu to jednak zdradzać żony i zaniedbywać dzieci. Jego życie upływa spokojnie, półświatek gra tak, jak on im zagra, do czasu, gdy zaczynają się wokół niego dziać coraz dziwniejsze rzeczy a jego uszu dobiega wiadomość, iż poprzedni boss wyszedł z więzienia i planuje odzyskać swoje terytorium. I tutaj zaczyna się powoli zmieniać profil powieści, z typowo sensacyjnej na początkowo lekką, z czasem coraz bardziej przerażającą powieść grozy. I nie myśl sobie, że to zabawna opowiastka o duchach, nawiedzeniu czy obłędzie. Nie, nie, Ty, kochany czytelniku, dostajesz jajko – niespodziankę, dwa w jednym. Twój mózg rejestruje dość przerażające obrazy, wraz z bohaterem zanurzasz się szaleństwie a jednocześnie zostajesz zmuszony do głębokiego zastanowienia, refleksjami nad swoim życiem. Początkowo wydarzenia spotykające Marka wydają się być zwykłymi porachunkami gangów i walką o władzę. Gdzieś w podświadomości jednak dostajesz sygnał, że to nie jest takie proste, że tutaj zdarzy się znacznie więcej. I dzieje się, oj, dzieje. Jest straszno, czasami wręcz zabawnie, do czasu, gdy zaczynasz główkować o co tu naprawdę chodzi. Przez większość lektury próbowałam wymyślić możliwe scenariusze dalszej akcji i w pewnym momencie zdaje się, że wszystko jest już jasne. Ja nawet zaczęłam się przez chwilę czuć zawiedziona. Co, to już koniec? Taki koniec? Niee...jęczało moje zapotrzebowanie na zupełnie inne rozwiązanie. I na szczęście się nie zawiodło.
Chcesz się dowiedzieć czegoś o bohaterach? Proszę bardzo. Jak pewnie zauważyłeś, głównym, przechodzącym przez koszmar bohaterem, jest Marek Suchocki zwany Suchym. Egoista, brutal, człowiek bez zasad i litości. Czasami gdzieś tam ujawnia jakąś miękkość, jednak szybko wskakuje na swoje tory. Wbrew temu, co pisze większość czytelników, nie polubiłam go ani trochę. Nawet to, przez co musi przejść nie sprawiło, iż zmieniłam o nim zdanie. Facet, który tak potraktował kobietę nie ma u mnie szans, choćby nie wiem co go spotkało.
Drugą z ważnych postaci jest tytułowy Grzesznik, człowiek w czerni, z kapeluszem na głowie i twarzą przypominającą piękną maskę. Postać tyleż tajemnicza, co przerażająca. Manipulator doskonały, osoba zaznajomiona z mową ciała, przed którą nic się nie ukryje. Psychopata nie wahający się przed żadnym ohydnym czynem. A jednocześnie osoba, która powoli otwiera nam oczy na to, co spotyka Suchego i dlaczego. I zmuszająca nas, czytelników, do zajrzenia w swoją duszę, do zmierzenia się z naszymi czynami i określenia, do jakiego stopnia się oszukujemy myśląc, iż jesteśmy osobami żyjącymi bez grzechu.
Oczywiście bohaterów jest tu znacznie więcej, począwszy od rodziny Marka, poprzez jego bandę, po goryli Grzesznika. Rozwiązanie z kochanką Suchego – bomba i masakra jednocześnie. Momenty spędzone wraz z bohaterem w domu rozpusty – coś strasznego. Autor igra na krawędzi, w pewnym momencie poczułam wręcz absurd sytuacji, jednak naprawdę, brawo za ten motyw z dzieckiem, bo ciężko mnie aż tak zaskoczyć. Generalnie brawa za całość fabuły, która drażni, bawi, straszy, niesmaczy i wprowadza ogólny chaos myśli. Kreacja bohaterów moim zdaniem jest genialna. Co tu dużo mówić, w ogóle wszystko w tej książce jest genialne. Kawał mocnej, dobrej i pomimo gatunku, mądrej literatury, która zapada w pamięć i budzi niepokój długo po odłożeniu lektury. Bawiłam się znakomicie, bywało, że uśmiałam się z dialogów, bywało, że spinałam mięśnie. Bywało i tak, iż kiwałam z politowaniem głową, po czym stwierdzałam, że moja inteligencja poszła spać, bo za cholerkę nie wpadnę na to, co jest naprawdę grane.
Tak więc, drogi czytelniku, jeśli dotrwałeś do końca, to wiesz już, iż powieść robi ogromne wrażenie, że nie jest to przeciętne czytadło, że zarówno się ubawisz, jak i przestraszysz, po czym zaczniesz intensywnie myśleć. Moim skromnym zdaniem jest to rewelacyjna powieść grozy, napisana świetnym stylem, plastycznym językiem, który pobudza wyobraźnię do granic możliwości. Nie miałam najmniejszych problemów z wizualizacją wydarzeń, co nie zawsze było plusem;p Szczerze polecam i gwarantuję, że nie ominą Cię emocje. Może nie porwie Cię tak, jak mnie ale na pewno poczujesz się zaintrygowany. W każdym razie „Grzesznik” jest jedną z lepszych książek, jakie czytałam w tym roku. Wyrazista, intrygująca, przemyślana w każdym calu. Po prostu dobra. Jeśli się nie boisz, czytaj!
Pierwsze spotkanie z literaturą grozy.
Na samym początku chcę podziękować autorowi za możliwość przeczytania książki.
Moi drodzy, dziś zapraszam Was na spotkanie z książką, która dla mnie samej jest czymś zupełnie nowym jeśli chodzi o moją przygodę z czytaniem. Jak wiecie, albo i nie zazwyczaj czytam książki, które co prawda poruszają trudne tematy skłaniając czytelnika do przemyśleń, ale jednocześnie są dość „łagodne” w odbiorze. Stronię od tytułów podczas lektury których towarzyszyłby mi strach a na całym ciele miałabym gęsią skórkę. Taki ze mnie cykor. W związku z tym możecie sobie wyobrazić jak wielkie było moje zaskoczenie kiedy w chwili gdy na jednym z portali czytelniczych zobaczyłam zapowiedz książki Pana Artura Urbanowicza „ Grzesznik” i pomyślałam „ Ja to muszę przeczytać”. No bo gdzie ja do takich książek? Opętanie, gangi,półświatek przestępczy… Ale jako,że czytanie jest dla mnie sposobem na poznawanie czegoś nowego postanowiłam spróbować. I wiecie co się stało… ? To była najlepsza decyzja w moim życiu. „Grzesznik” jest rewelacyjny!.Pochłonął mnie bez reszty. Zanim jednak spróbuję przybliżyć Wam nieco samą fabułę utworu nie byłabym sobą, gdybym nie zostawiła Was moi kochani z pytaniem retoryczny na, które warto aby każdy z nas spróbował sam sobie odpowiedzieć zaglądając w głąb własnego sumienia.
A mianowicie Jakim jestem człowiekiem? Czy mam odwagę spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie. „ „Jestem w porządku wobec siebie i innych,a także czy zdaję sobie sprawę z tego,że każdy mój czyn czy to ten dobry, czy to ten zły zbierze plon stokrotny?
Jeśli dotychczas nie zastanawialiście się nad tym zapewniam Was, że lektura „ Grzesznika” niejako Was do tego zmusi zabierając Was w najczarniejsze zakamarki Waszych sumień.
Marek Suchocki Jest bossem suwalskiego półświatka, znają go, a już na pewno słyszeli o nim wszyscy, Swoje rządy sprawuje niepodzielną, twardą ręką. Pewnego dnia jednak docierają do niego wieści, że jego poprzednik wraca do gry i chce odzyskać swój teren. Marek jak na prawdziwego gangstera przystało decyduje się na konfrontację ze swoim konkurentem. Jak możecie się domyślić w środowisku w jakim obraca się nasz bohater nie stosuje się półśrodków. Niestety dla naszego bohatera kończy się to tragicznie. Mężczyzna spada ze schodów wskutek czego zapada w śpiączkę. Po przebudzeniu okazuje się,że to dopiero początek pasma nieszczęść i niepowodzeń Suchockiego. Rzeczywistość z którą musi się zmierzyć jest niczym senny koszmar. Grupa, której był szefem rozpadła się, stracił wszystkie zgromadzone przez lata gangsterski pieniądze, a jego konkurent jest bezkompromisowym, bezlitosnym przeciwnikiem. Grzesznik jak zwykło się o nim mówić w mediach daje Markowi możliwość wyboru – albo dobrowolnie zrzeknie się władzy,albo straci wszystko. Jednak to nie koniec trudnych i niespodziewanych zmian w życiu mężczyzny, bowiem to, co do tej pory go spotkało jest niczym w porównaniu do przerażającej umiejętności jaką posiada…
Autor posiada nietuzinkową umiejętność łączenia kilku gatunków literackich w jednym utworze. Tak też stało się w przypadku tej książki. „ Grzesznik łączy w sobie elementy powieści gangsterskiej z horrorem. Kiedy już przeczyta się pierwsze kilka zdań nie jest się w stanie oderwać od książki. Akcja nabiera tempa z minuty na minutę. Próżno tu szukać przewidywalności. Pan Artur tak doskonale zwodzi czytelnika,że nawet jeśli przez moment wydaje nam się, że już wiemy, co stanie się za chwilę okazuje się,że dosłownie jedno zdanie potrafi zburzyć wszystko podrzucając nam kolejny trop, który i tak okazuje się nie być tym właściwym. Ja próbowałam przechytrzyć Pana Artura trzy razy i trzy razy mi się nie udało.
Kiedy zanim jeszcze sama zdecydowałam,że przeczytam tę książkę czytałam tak wiele pochlebnych, a wręcz pełnych zachwytu recenzji o niej zastanawiałam się w czym tkwi jej fenomen. Teraz już wiem. Oczywiście poza wymienionymi przeze mnie już wcześniej jej atutami zwrócić należy na dwa czynniki. Po pierwsze wspaniała, dopracowana w każdym calu kreacja bohaterów. Bohaterowie są tak wyraziści i tak trójwymiarowi, że chwilami musiałam powtarzać sobie „ spokojnie oni nie istnieją naprawdę”, gdyż myślałam sobie niejednokrotnie jak bardzo nie chciałabym spotkać ich w życiu realnym. Natomiast drugim czynnikiem jest,że autor potrafi „ malować” w psychice czytelnika słowem pisanym przerażające, przyprawiające o przeszywający strach, szybsze bicie serca i urywany oddech obrazy. Czytając te wszystkie straszne opisy bałam się tak bardzo,że nie odważyłam się czytać tej książki po zmroku. Lektura „ Grzesznika” to doskonała lekcja manipulacji, psychologi i socjotechniki.
Cóż więcej ze swojej strony mogę powiedzieć. Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po „Grzesznika”. Na pewno w przypadku wielu z Was zmieni ona Wasze postrzeganie i rozumienie pewnych kwestii. Przyznać trzeba,że jest to tytuł dla osób o mocnych nerwach, ale z drugiej strony skoro ja strachajło dałam radę Wy też dacie. Ja wiem jedno chcę dożywotnio czytać książki Pana Artura Urbanowicza.
Moja ocena to: 10/10
Pozdrawiam,
Agnieszka Kaniuk.
Chyba powinnam zacząć od tego, że nie kręcą mnie gangsterskie klimaty (nie licząc "Ojca Chrzestnego"), zatem omijam z premedytacją wszelkie filmy i treści, gdzie ten mafijny światek wybija się na pierwszy plan – wszystko przez wtórność... Zapytacie pewnie, dlaczego w takim razie zdecydowałam się na lekturę "Grzesznika", skoro cała akacja toczy w podobnym klimacie – mafia, gangsterzy i porachunki? Odpowiedź jest prosta: wierzyłam, że autor potrafi ubrać oklepany motyw w potężną otoczkę niezwykłości. Nie myliłam się, "Grzesznik" po prostu ryje banię! A to lubię.
Mafia zawsze kojarzy się z szemranymi interesami; układy, układziki, plecy i władza sięgająca tam, gdzie wzrok nie sięga. Brutalność, kara – wymierzona oczywiście sprawiedliwie – i gra. Można z uznaniem stwierdzić, że boss suwalskiej mafii, aby utrzymać się na powierzchni, musi być graczem doskonałym. Tej cechy z pewnością z nie można odmówić naszemu głównemu bohaterowi – Markowi "Suchemu" Suchockiemu. Mężczyzna doskonale sprawdza się w swojej roli: to on rozdaje karty, kieruje działaniami swoich "goryli", zgarnia gruby szmal i potrafi wyegzekwować, co trzeba – czego nie trzeba, również. Życie "Suchego" jest jak bajka: ma oddaną żonę – piękną, oddaną – kochankę (marzenie każdego mężczyzny), pieniądze, poważanie i – mówiąc delikatnie – doskonale się w tej sytuacji odnajduje. Nic jednak nie trwa wiecznie. Do miasta powraca prawdziwy stary wyjadacz – zwany Grzesznikiem – który szybko pacyfikuje "Suchego", sprowadzają go do podłogi, ba, niżej nawet – miesza Marka z fekaliami koncertowo: krok po kroku odbiera mu wszystko, na czym eksbossowi mafii zależy...
Brzmi banalnie? Pewnie, ale ta historia daleka jest banału... Poza warstwą obejmującą funkcjonowanie półświatka dostajemy o wiele, wiele więcej. Będzie nietuzinkowo i właśnie to tak pochłania w Grzeszniku – niebywałe połączenie świata realnego z porządną dawką niezwykłości. I to nie byle jakiej, bo w mrocznym klimacie. "Suchy" – po nieszczęśliwym wypadku – zaczyna widzieć rzeczy, które zdecydowanie nie są przeznaczone dla oczu pospolitego śmiertelnika. Będzie porażająco, a niektóre z wizji, które podsuwa nam autor... brrr! Takie mocne walnięcie lubię.
Co ważne, nie myślcie, że Grzesznik to jedynie fabuła naszpikowana akcją i paranormalnymi dodatkami. Książka niesie porządną refleksję, która – co trzeba przyznać – szybko obłapia mózg swoimi natrętnymi mackami; trudno uwolnić się od takiego "uścisku". Zatem: dynamizm, porządna dawka grozy, a do tego zaskakujący finał – brawo, Panie Autorze – i chwila zadumy.
To się czyta!
Wiecie, że nie miałam żadnych problemów z wejściem w fabułę – ani w gangsterski świat, ani w tę nadprzyrodzoną powłokę, która szczelnie go otuliła? Wspaniałe połączenie – spójne, zgrabne; naprawdę robi wrażenie. Autor wciąż szokuje Czytelnika, prowadząc z nim niebezpieczną grę, ale nie podając przy tym żadnych zasad. I jak się okazuje na końcu, dosadnie uzmysławia, że każdy krok "Suchego", każdy jego oddech, miały dla tej opowieści ogromne znaczenie. Czasem mały gest znaczy więcej, niż by się mogło wydawać.
Książkę pochłania się z lubością, prędko, bez przestojów i z taką niewyjaśnioną obawą: co będzie dalej? O co tu, do cholery, chodzi? Nie podejrzewałam, że przejmę się losem jakiegoś tam gangstera, że z zapartym tchem będę przyglądać się jego działaniom. A tak właśnie było.
"Grzesznika" czytałam – jak to mam w zwyczaju – późną nocą i "skoro świt", który zastał mnie przy lekturze tej powieści. Trudno się od niej oderwać. Próbowałam, ale bezskutecznie. Nie żałuję żadnej chwili, którą poświęciłam "Suchemu", w pamięci mam wszystkie obrazy – niewygodne, mroczne i często ociekające obrzydliwością – nie sposób pozbyć tych się tych wizji.
Jeśli szukacie dobrej powieści grozy, ale nie takiej bezmyślnej, lecz pozostającej na długo w pamięci, z odrobiną refleksji, porządną dawką strachu i niesamowicie spójnej (to ogromna zaleta) – "Grzesznik" będzie idealny. Na ciepły wieczór, mroźną noc i blady świt. Poza tym Autor prowokuje, zaskakuje i robi to naprawdę skutecznie. Jestem bardzo zadowolona z lektury i wiem, że przeczytam każdą książkę, która wyjdzie spod pióra Urbanowicza – Autor mnie nie zawiódł - a Grzesznika chętnie polecę i przyjaciołom, i rodzicom. Polecam i Wam :) Myślę, że czas na coś niebanalnego!
Można powiedzieć, że Marek Suchocki trzyma za kark całe Suwałki – w końcu wszyscy znają i boją się szefa lokalnego półświatka. Kiedy Suchy dowiaduje się, że z więzienia wyszedł jego prawdopodobny konkurent, nie traci zimnej krwi i postanawia się go pozbyć. Splot nieoczekiwanych wydarzeń sprawia, że Marek ląduje w szpitalu, gdzie dopiero po tygodniu wybudza się ze śpiączki. Wówczas odkrywa dwie rzeczy: stracił swoich ludzi i tym samym pozycję w mieście... za to zyskał nieprawdopodobne zdolności, które pozwalają mu widzieć więcej, niż by sobie tego życzył.
Ponieważ miałam przyjemność czytać debiutancką książkę Artura Urbanowicza, czyli „Gałęziste”, za „Grzesznika” zabrałam się z prawdziwym entuzjazmem. Ponadto zaintrygowała mnie dość nietypowa mieszanka gatunkowa. Powieść gangsterska splata się tutaj z horrorem, co, trzeba przyznać, zapowiadało wybuchowe połączenie. Hybrydy gatunkowe we współczesnej literaturze są dość często spotykane, autorzy coraz chętniej bawią się konwencją, a ramy gatunku stają się płynne i właściwie trudno oddzielić jeden od drugiego. W przypadku podobnych zabiegów ważne są proporcje, zatem byłam ciekawa, czy pisarzowi udało się je zachować.
Muszę powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem przygotowania merytorycznego, z jakim autor musiał przystąpić do pisania. Na planie „Grzesznika” współgra ze sobą wiele wątków z różnych dziedzin, łącznie z psychologią i medycyną, jednak żadna z nich nie została potraktowana po łebkach. Chociaż w książce mają miejsca liczne zdarzenia paranormalne, wręcz fantastyczne, całość wypadła niesamowicie wiarygodnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że akcja książki w 90% ma miejsce w istniejących lokalizacjach. Uwierzcie, nic tak bardzo nie przeraża, jak irracjonalne rzeczy w racjonalnych okolicznościach.
Najważniejsze są emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania. „Grzesznika” po prostu się pochłania. Wykorzystywałam każdą wolną chwilę, byleby tylko dokończyć dany rozdział. Wciągnęłam się już na samym początku, zafascynowana światem przedstawionym, później byłam coraz bardziej skonfundowana i żądałam odpowiedzi na mnożące się pytania. Atmosfera grozy narasta w książce stopniowo. Najpierw mamy do czynienia z klasyczną niemal historią gangsterską, gdzie Suchy sieje postrach w Suwałkach, ściągając haracze czy zlecając pobicia. Jednocześnie, co stanowiło świetny kontrast, starał się być kochającym ojcem (bo mężem roku raczej by nie został). Później, po pewnym incydencie, w którym Marek doznaje wstrząśnienia mózgu, wszystko diametralnie się zmienia. Teraz każda ludzka twarz może się zmienić w demoniczną, a po zgaszeniu światła z najciemniejszych zakamarków wychodzą niepokojące kształty. Nic nie dzieje się bez przyczyny, zaś wytłumaczenie niemal dosłownie zwala z nóg.
O Arturze Urbanowiczu można zdecydowanie powiedzieć, że ma rozmach. Prowokuje czytelnika, skłania go do zadawania pytań, manipuluje nim, by w punkcie kulminacyjnym zupełnie wytrącić z równowagi. Absolutnie nie domyślałam się takiego przebiegu wydarzeń, a co najlepsze, na końcu wszystko układa się w całość i pasuje do siebie idealnie jak pudełko puzzli. Dopiero po dotarciu do ostatniej strony zobaczyłam, że książka ma niesłychanie przemyślaną, skrupulatnie ułożoną konstrukcję. I co najlepsze – proporcje gatunkowe zostały jak najbardziej zachowane. Mamy kawał porządnej gangsterki, możemy jedną nogą wejść do suwalskiego półświatka, by jednocześnie drugą niemalże dotknąć piekła, gdzie złe siły czyhają w każdym kącie.
Nie mogę też nie pochwalić kreacji bohaterów; bardzo mi się podoba, że każdy z nich jest tak żywy i barwny, przez co z reguły wzbudza ambiwalentne uczucia. Marek Suchocki to niezłe ziółko, coś jednak sprawiało, że w miarę czytania zaczynałam go coraz bardziej lubić. W pamięć zapada także Knizio, którego albo chce się kopnąć, albo przytulić oraz Martyna, kochanka Suchego, pozostająca niby na dalszym planie, ale jednak istotna. Właściwie odnoszę wrażenie, że to właśnie ona przeżyła jedną z największych przemian w całej tej książce. Warto również pamiętać o specyficznej siostrze głównego bohatera, Ulce oraz oczywiście o pewnym mężczyźnie w kapeluszu, który awansował w moich oczach do grupy najbardziej charakterystycznych, zapadających w pamięć antagonistów.
„Grzesznik” bardzo różni się od „Gałęzistego” i jest to zdecydowanie komplement. Obie powieści mają swój własny klimat, nawet pomimo tego, że łączy je kilka punktów geograficznych. W „Grzeszniku” nie znalazłam już tych nieco przesadzonych, długich opisów, które spowalniały akcję i czasem wręcz nużyły. Zamiast tego zauważyłam, że styl autora uległ ewolucji i stał się jeszcze bardziej lekki, obrazowy i naturalny, zarówno w warstwie dialogowej, jak i przedstawieniowej.
Nie da się ukryć, ta książka po prostu mnie kupiła. Uwielbiam tematykę religijną poruszaną w kryminałach, thrillerach czy horrorach, więc nie było trudno mnie zaciekawić. Dobry poziom techniczny sprawił, że nie mogłam się oderwać, a czytanie stawało się przyjemniejsze z każdym kolejnym rozdziałem. Wytworzony bardzo umiejętnie nastrój spowodował, że wolałam na wszelki wypadek nie zaglądać do książki nocami, choć nawet w biały dzień czuło się ten charakterystyczny dreszczyk. No i wisienka na torcie, czyli jeden z największych plusów: „Grzesznik” to nie jakiś pusty horror czy niewnosząca niczego do życia powieść gangsterska. Poza porywającą fabułą ociera się o naprawdę istotne kwestie dotyczące moralności, wewnętrznych granic, wyboru między dobrem a złem i odpowiedzialności za własne czyny. Wszyscy przecież grzeszymy, prawda?
Po cichu liczyłem tu na więcej, ale było i tak nieźle. To moja trzecia książka autora i już wiem, że nie zawodzi. Ale miałem nadzieję, że zrobi coś więcej, niż sam bym wymyślił. A na rozwiązanie wpadłem dość szybko, tylko nie wierzyłem w nie. Wierzyłem w coś skomplikowanego. A ostatnie zdanie dokładnie - sam bym również tak zrobił, więc też mnie nie zaskoczyło. Niemniej autor zrobił wszystko dobrze i z pełnym zaufaniem spoglądam na kolejne jego dwie książki, które stoją już na półce do przeczytania.
Przyjemna książka, autora polecam, a wydawnictwu Vesper dziękuję za kolejną udaną pozycję.
Historia pewnego suwalskiego gangstera, który ma praktycznie wszystko: pieniądze, władzę, autorytet, prestiż, piękną żonę, swoich chłopaków od ,,brudnej roboty". Jednak pewnego dnia wszystko się zmienia, praktycznie o 180 stopni. Marek Suchocki zaczyna bowiem mieć kontakt z siłami nieczystymi... Jest niebezpiecznie, czuć grozę...ale ... akcja bardzo powoli się rozkręca. Dla mnie za wolno :(
Na plus zakończenie- ciekawe i dające do myślenia.
Niesamowita.Nie wiem jak to A.Urbanowicz robi ale jego książki coraz bardziej wciągają."Grzesznik" wciąga,lekko się czyta,manipuluje czytelnikiem i posiada zaskakujące zaskoczenie.Trzeba przyznać,że od "Grzesznika" trudno się się oderwać,dałam się wciągnąć w prowadzoną przez autora grę,czasami wpadałam w założone przez "Niego"sidła i popłynęłam...Ale warto było.Polecam
<opinia dotyczy nowego wydania Grzesznika od wydawnictwa Vesper>
Bardzo lubię twórczość Artura Urbanowicza. Inkub całkowicie wpasował się w moje gusta, Gałęziste kupiło mnie mieszanką suwalskich wierzeń, a Paradoks choć trudny, to pozwolił mi się poczuć uczestnikiem wyidealizowanego psychodelicznego koszmaru. Jak wypada druga w kolejności stworzona przez autora historia? Czy miło było trochę pogrzeszyć?
Grzesznik
Już dawno nie miałam takiej pustki w głowie po przeczytaniu książki. Jeżeli mam być z wami szczera, to nie wiem co napisać o ,,Grzeszniku", bo zwyczajnie nie wywarła na mnie żadnego większego wrażenia. Nie wynudziła mnie, nie zaskoczyła, nie wystraszyła, ani nawet nie zirytowała. Ot taka to historia. Poprawiona, lecz słaba. Główny bohater stylizuje się na wielkiego mafioza, jednak brak mu tej krzepy, charakteru i wyrazu, który powinien z niego emanować. Jego decyzje są lekkomyślne i aż dziw, że tak długo pozostawał przywódcą stada. Ucieka w podskokach z własnego domu, boi się luster po obejrzeniu anime i pokornie przyjmuje cęgi od siostry, a także własnej żony i dzieci. Nie wygląda na człowieka, który bez mrugnięcia okiem skazuje ludzi na śmierć. Kiedy na arenę wkracza tytułowy Grzesznik, akcja trochę się polepsza. Zaczyna się coś dziać, a kilka oklepanych akcji wkracza na scenę, jednak wówczas książka trochę zaczyna zbliżać się do oczekiwanego mroku. Dostajemy więc chodzenie po suficie, tajemniczą postać przy łóżku, trupy z okolic Cmentarzyska Jaćwingów, a nawet trupią wodę. Jednak o ile w późniejszych książkach autor wprawnie wprowadzał plot twist, to tutaj widać go na wyciągnięcie ręki. Nie robi więc wcale wrażenia. Chociaż taka wizja bliższa mi jest niż gorące kotły i przypalanie na rożnie. I tutaj szło wszystko nawet dobrą stronę, jednak zaserwowane zakończenie, to zwyczajnie tani chwyt, który niby pasuje do całości, ale jednocześnie psuje wszystko. W książkach autora lubię odnajdywać easter eggs i w ,,Grzeszniku" również kilka rzeczy wyłapałam. To u mnie zawsze jest na plus.
Podsumowanie
,,Grzesznik" to książka nijaka i nierówna, ot przeciętna historia balansująca pomiędzy horrorowymi chwytami a gangsterskim półświatkiem. Od momentu wypadku Suchego, akcja robi się ciekawsza, jednak nadal nie ma w sobie tego czegoś, co sprawia, że dzieła Artura Urbanowicza mają swój klimat. I chociaż to druga książka, to uważam że ,,Gałęziste" wypadło o niebo lepiej i miało prawdziwie suwalski mrok. ,,Grzesznik" nie jest jednak złą książką. Wiele brakuje jej do ideału, jednak nie należy całkowicie jej skreślać. Myślę, że byłaby to dużo lepsza historia, gdyby autor napisał ją od nowa, z aktualnym bagażem doświadczenia, niż jedynie poprawiał. Na szczęście Artur Urbanowicz ma wiele lepszych historii, które warto poznać, a ja z niecierpliwością czekam na Demana.
"Każdy z nas się czegoś boi".
"Grzesznik" to książka zupełnie inna niż "Gałęziste", czyli przerażający debiut Artura Urbanowicza. Inna, ale nie zmienia to faktu, że również głęboko nasycona pierwiastkiem grozy, którego kreowanie wychodzi autorowi po mistrzowsku. Jest w tej historii wiele zaskoczeń oraz wiele mroku, które w konsekwencji wywołują niezbyt pocieszającą refleksję dotyczącą wszechobecnego egoizmu stanowiącego podstawię naszej egzystencji.
Artur Urbanowicz to matematyk, informatyk i wykładowca akademicki. Od najwcześniejszych lat uzależniony od pisania, fascynujący się horrorem pod każdą postacią. Jest chorobliwym perfekcjonistą. Jego zdaniem literatura powinna pełnić w głównej mierze funkcję rozrywkową. Debiut autora wydany w 2015 r. zdobył nagrodę "Złotego Kościeja".
Marek Suchocki, zwany "Suchym" jest szefem gangu działającego w Suwałkach, którego niezbyt obchodzi wiadomość o wyjściu z więzienia byłego mafiosa Grzegorza Samiela. Pewnego dnia dochodzi jednak do wypadku, w wyniku którego Suchy zaczyna widzieć coś, czego nie widzą inni. Bohater w jednej chwili traci wszystko, na czym mu zależało – przywództwo w gangu, majątek i rodzinę. Jak się okazuje to dopiero początek jego kłopotów.
Muszę przyznać, że czytając początkowe strony "Grzesznika" poczułam lekkie rozczarowanie, bowiem nie byłam sobie w stanie wyobrazić tego, w jaki sposób autor połączy warstwę typową sensacyjną z grozą, której przecież nie mogło tutaj zabraknąć. Jak się jednak okazało, fabuła dość szybko zaczęła rozwijać się w pożądanym przeze mnie kierunku, serwując mrożącą krew w żyłach historię pełną zaskoczeń oraz niezwykle sugestywnie przemawiającą do wyobraźni. Artur Urbanowicz w świetnym stylu zakamuflował bowiem drugie dno opowiadanej przez siebie historii, wywołując tym samym wzmożoną czujność czytelnika, by na końcu zostawić go ze sporym zdumieniem.
"Grzesznik" to w pewnym sensie opowieść o każdym z nas. Suchy bowiem staje się ucieleśnieniem wszystkiego najgorszego, co drzemie w każdym człowieku – egoizmu, chciwości, braku empatii oraz zarozumialstwa. Trzeba przy tym przyznać, że wybór bezlitosnego gangstera na protagonistę wytwarza widoczny kontrast, który wywołuje w czytelniku jeszcze większy dysonans poznawczy. Nikt bowiem, tak jak Suchy nie zasłużył na to, co go spotkało, ale jednocześnie któż z nas jest kryształowo uczciwy. Tragiczne w swojej wymowie losy tego bohatera wywołują wiele emocji oraz przemyśleń w kwestii wymiaru kary oraz jej wielkości, a także samej natury zła wraz z kuszeniem, dręczeniem, obsesją i nawiedzeniem.
Muszę także zaznaczyć, że przy lekturze książki "Gałęziste" bałam się bardziej, niż przy lekturze "Grzesznika" bowiem w tej książce mocniej skupiłam się na rozpracowywaniu tajemnicy świata przedstawionego, jaką skroił autor. Połączenie realizmu ze światem nadnaturalnym, widoczne motywy grozy i obrazowe opisy tego, co przeżywa Suchy to niewątpliwie mocne strony prozy Artura Urbanowicza. Poza tym, cała intryga, jaką wymyślił i przede wszystkim to, w jaki sposób ubrał ją autor, zasługuje na uznanie.
Cieszę się, że Artur Urbanowicz nie tworzy sztampowych powieści grozy, które poza chwilową aurą strachu, niczego nowego nie wnoszą do życia czytelnika. Autor bowiem pod płaszczem gatunkowej literatury, przemyca ważne pytania dotyczące ludzkiej natury i związanej z tym, definicji naszego życia oraz śmierci. "Grzesznik" poleca się więc na długie wieczory.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl
Zastanawiałeś się kiedykolwiek, co wydarzyłoby się, gdyby w trakcie opętania to człowiek kontrolował demona, a nie odwrotnie…? A nade wszystko –...
Nowa powieść autora bestsellerowego „Inkuba”! Mistrzowski thriller psychologiczny z elementami horroru i science-fiction. Jak sądzisz? Czy...
Przeczytane:2019-02-02, Ocena: 5, Przeczytałam,
Beztroski, bezkarny i bezlitosny - taki jest Suchy, szef suwalskiego podziemia. Gdy po latach nieobecności, wychodzi z więzienia jego poprzednik, bohater staje przed niezgodą na ustąpienie miejsca w hierarchii.
"Nic tak nie boli dumnego, pewnego siebie, uchodzącego za ważnego człowieka, jak umniejszenie go do roli mrówki. Jak brutalne ukazanie mu, że nikomu już na nim nie zależy. Zdegradowanie go do pozycji nic nie znaczącego śmiecia." (str.427)
Równocześnie staje przed ogromna obawa o zdrowie bliskich. Jeśli zaś chodzi o jego własne zdrowie, to pod znakiem zapytania staje przede wszystkim równowaga psychiczna.
Drażniąca obecność ludzi niedoskonałych miota nim na równi z poczuciem obowiązku. Kocha rodzinę mimo utyskiwania, dba o swoich pracowników, spędza z nimi czas niczym z kolegami z biura. Pierwsze sto stron książki zdaje się być apelem do czytelnika: zobaczcie we mnie człowieka, sąsiada, samego siebie. Nieco rozwlekły wstęp nie sprawia bowiem wrażenia braku umiejętności zawiązania akcji, ale raczej pozwala nam na rozleniwienie, na wyobrażenie sobie, ze życie gangstera też może być nie tak złe jak sobie to wyobrażamy. Krok po kroku dochodzimy do momentu, w którym zaczynamy Suchockiemu kibicować, popierać jego irytację narzekającą matką czy wiecznie wpatrzoną w smartfona żoną. A gdy na polu bitwy pojawia się przeciwnik, który chce przywrócić porządki sprzed lat, niczym na meczu bokserskim krzyczymy dodając otuchy upartemu i ciągle pełnemu dumy bohaterowi.
Wreszcie, gdy na drodze Suchego pojawiają się demony, zjawy i wizje spoza tego świata także i my, wraz z nim, chcemy by okazało się to niczym, zwykłym powypadkowym zaburzeniem normalnego postrzegania świata.
Zaplątany między dobrem i złem, grzechem i pokutą, niebem a piekłem, mrokiem i ciemnością, Suchy przeżywa, jak to w horrorze, spotkania, od których włos jeży się na głowie a my ściskamy kciuki do krwi, kibicując temu, jakby nie było gangsterowi, którego podłe wyczyny to nic w porównaniu z tym, co właśnie go spotyka.
"Nie potrzebował pocieszenia. Nie potrzebował klepania po plecach i zapewniania, że wszystko będzie dobrze. Nie potrzebował zrozumienia. Nie potrzebował ani nie chciał już niczego poza jednym - by cały ten koszmar wreszcie się skończył. By mógł się wreszcie zatrzymać, uspokoić i odpocząć. Wyłączyć się. Przestać się bać. By przestało go boleć coś, na co nie działał żaden lek przeciwbólowy. Dusza we własnej, niewidzialnej osobie." (str.245)
Wyobraźni autorowi odmówić nie można, nawet nie wolno!
Książka jest horrorem, ale osadzonym w gangsterskim świecie, sensacja przenika grozę, lekkie, prostackie wręcz, z racji środowiska w jakim się obracamy dialogi, łamane są wypowiedziami niezwykle elokwentnego mężczyzny w czerni. Człowiek w młodzieżowym, czarnym kapeluszu, który jak pisze sam auror "zamienił się na mózgi z Einsteinem", wyrzuca z siebie potoki informacji z pola psychologii, stosuje mnóstwo form manipulacji, ucieka się do przytaczania przykładów, którym zaprzeczyć nie sposób i które wciągają człowieka w wir zaciekawienia,nie opuszczającego i samego Suchego.
"Każdy z nas jest tylko człowiekiem. Każdy z nas ma swoje słabości, czułe punkty, w które można uderzyć. Niewzbudzające zaufania, delikatne filary w konstrukcji jego osobowości, które można złamać zaledwie pchnięciem. Wbrew pozorom, ważne filary. Podtrzymujące wszystko w ryzach. I to takie, z których najczęściej nie zdajemy sobie sprawy.
Każdy z nas się czegoś boi. " (str.466)
Czy mężczyzna z przeszłości przekona Suchego do zmiany nastawienia i czy faktycznie chce powrotu do starych porządków?
Po zbyt może długim, skręcającym w obyczajowość wstępie, dostajemy dość emocji by oddzielić trzy inne dzieła. Co więcej, podane są one tak inteligentnie, tak zgrabnymi akapitami, że mknie się przez książkę bez tchu. A na koniec Drodzy Państwo dostajemy morał. Jednych ucieszy, innych nieco zrazi. Ja sama, należąca do osób sceptycznych, poczułam lekkie zażenowanie, gdy książka zaczęła zmierzać ku lukrowanemu, szczęśliwemu zakończenie. Ale... hola, hola! By zostawić furtkę dla lubiących morały, jak i dla tych, którzy w ich siłę nie wierzą, autor bezlitośnie wciska w to radosne, finałowe kwiecie cierń. Bardzo bolesny ale i bardzo trafny.
Polecam, dla mnie była to diabelnie dobra rozrywka na niebiańskim poziomie.
Pani_Ka Czyta