Trzynaście historii mistrza grozy młodego pokolenia, który przesuwa granice gatunku na nowe terytoria.
Dwa opowiadania napisane wspólnie ze Stephenem Kingiem.
m.in. W wysokiej trawie, sfilmowane przez Netflix.
Wyjęci spod prawa motocykliści uciekający przez pustynię przed upiorną cysterną… Wizyta młodych ludzi w wesołym miasteczku, która wcale nie kończy się wesoło… Uchylone drzwi do świata cudów, które okazują się furtką dla namacalnego zła… Podróż pociągiem w niecodziennym towarzystwie… Media społecznościowe, które nikogo nie uratują przed zombi… Bibliotekarz dostarczający najświeższe lektury umarłym… I wreszcie lot, podczas którego ludzie nieakceptujący się nawzajem zaczynają ze sobą rozmawiać – nieco za późno.
Od klasycznych horrorów, przez fantasy, S-F, thriller psychologiczny, po prozę obyczajową z silnym akcentem politycznym – różnorodność opowiadań w tym zbiorze jest niezwykła. Ale wszystkie dotykają najgłębszych ludzkich sekretów i wydobywają na światło dzienne nasze mroczne słabości i lęki.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2020-09-16
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 497
Tytuł oryginału: Full throttle
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Danuta Górska, Izabela Matuszewska
Lubicie horrory? Historie pełne grozy po których ciężko spać?
„Gaz do dechy” jest właśnie dla was. „-Niech nam pan pokaże, co tam jest, panie Charn. Wiedział pan, że każdy, kto zobaczy ten film, dojdzie do wniosku, że to mistyfikacja. Mimo to ludzie płacili panu grubą forsę, to znaczy, że pod tą płachtą jest coś wartego ćwierć miliona dolarów.”
„Gaz do dechy” powstała w 2020r. Autorem książki jest Joe Hill. Mężczyzna zadebiutował w 1997r. opowiadaniem „The Lady Rests”. Również jego pierwszy zbiór histori zyskał dobre opinie oraz prestiżową nagrodę Bram Stoker Award i British Fantasy Award. Dopiero gdy pracował nad pierwszą książką a wytwórnia Warner Bros nabyła plany do ekranizacji, Joe postanowił wyjawić swoje prawdziwe nazwisko. Jak się okazało Hill jest synem znanego autora grozy Stephena Kinga. Nie chcąc zyskiwać sławy dzięki ojcu, Joe posługiwał się drugim imieniem jako nazwiskiem. Jak widać jego talent nie potrzebował nazwiska ojca a najnowsze opowiadania Hilla można przeczytać w „Gaz do dechy” Gdzie przy części opowiadań pracował razem z ojcem.
Motocykliści którzy żądzą się swoimi prawami nagle muszą uciekać, przez pustynię, przed przerażającą cysterną. Drzwi do świata fantastyki, w którym żyją niespotykane, magiczne i niebezpieczne stwory, nie zawsze można do nich wejść ale są tacy którzy oddadzą ostatni grosz żeby tam być. Czy to was przeraża? A może lunapark? Młodzi ludzie wybierają się na wycieczkę po wesołym miasteczku i trafiają na piękną karuzelę, bawią się świetnie, nie wiedzą jednak że to początek ich końca. Są jeszcze dzieci które znajdują coś niesamowitego nad wodą, Zombie i media które nie pomagają, oraz wiele innych opowieści.
Historie opisane w książce trzymały mnie w napięciu przy każdej stronie. Sposób w jaki zostały opisane sprawia że czytelnik ma wrażenie że mogą albo mogły się one wydarzyć naprawdę. Mimo że są to krótkie opowiadania potrafią wciągnąć w sam środek akcji i przysporzyć człowieka o gęsią skórkę, a różnorodność gatunkowa sprawia że każdy znajdzie swoją ulubioną opowieść.
Od czasu do czasu zdarza mi się sięgać po opowiadania i w związku z tym, że słyszałam sporo dobrego o twórczości Joe Hilla postanowiłam sprawdzić, czy faktycznie tak dobrze pisze.
„Gaz do dechy” to pierwsza książka Autora, z którą miałam okazję się zapoznać. Składa się na nią 13 opowiadań i liczy lekko ponad 500 stron, więc jest co czytać. Sięgając po tą pozycję nie miałam pojęcia, że Hill jest synem słynnego Stephena Kinga, którego książek również nie miałam okazji poznać. Robiłam jedno podejście do jego twórczości bardzo dawno temu, ale nie spodobała mi się. W tej książce znajdziecie 2 opowiadania, które Autor napisał właśnie ze swoim ojcem.
Mamy tu do czynienia z różnymi gatunkami. Od klasycznego horroru, po thriller psychologiczny, science fiction, aż po obyczajówkę z akcentem politycznym. Jest naprawdę ciekawie i myślę, że każdy czytelnik znajdzie tu coś dla siebie.
Autor bawi się tutaj formą, np. w opowiadaniu „Tweety z Cyrku Umarłych”, czy w „Diabeł na schodach”, które nie są napisane zwykłą prozą.
Bardzo podobał mi się wstęp zatytułowany „Kim jest Twój tata?”, z którego czytelnik może dowiedzieć się w jaki sposób Joe Hill zaczął pisać i jaki wpływ na jego twórczość mieli inni autorzy oraz właśnie jego ojciec. Nie znając Autora fajnie jest się czegoś o nim dowiedzieć nie szukając w innych miejscach.
Muszę przyznać, że bardzo fajnie mi się tą książkę czytało. Najbardziej do gustu przypadły mi 3 opowiadania: „Mroczna karuzela”, „Faun” i „Spóźnialscy”. Każde z nich jest totalnie inne i Joe Hill miał na nie naprawdę ciekawe pomysły. Zdecydowanie wie, jak utrzymywać napięcie, a sama akcja jest bardzo nieprzewidywalna. Momentami naprawdę byłam przerażona tym, co wymyślił, a zarazem ciekawa jak to wszystko się skończy. Nie wszystkie historie przypadły mi do gustu, ale nie było żadnego, które byłoby totalnie słabe. Jeżeli macie ochotę trochę się oderwać i nie boicie się fantastyki, czy SF, to myślę, że ta pozycja przypadnie Wam do gustu.
„Gaz do dechy” Joego Hilla to zbiór trzynastu niezwykle różnorodnych opowiadań, których wspólnym mianownikiem jest panująca w nich mroczna atmosfera niepokoju. W antologii znalazły się krwawe opowieści sensacyjne, historie zaliczające się do fantastyki i przerażające horrory. To idealna lektura dla wszystkich miłośników literatury grozy, w której każdy na pewno znajdzie coś dla siebie.
Moimi ulubionymi historiami z całego zbioru są „Mroczna karuzela”, „Faun” , „Spóźnialscy”, „Diabeł na schodach”, „Tweety z cyrku umarłych” „Chryzantemamy”, „W wysokiej trawie” „Jesteście wolni” i „Jesteś dla mnie najważniejsza”. Aż dziewięć na trzynaście opowiadań czytałam z wypiekami na twarzy i przyjemnym dreszczykiem niepokoju. Każda z tych opowieści czymś mnie zaskoczyła lub zaciekawiła, każda stanowiła materiał do głębszych przemyśleń.
„Mroczna karuzela" i „Tweety z cyrku umarłych” to niepokojące, pełne grozy utwory, których akcja rozgrywa się w dużej mierze w wesołym miasteczku (w pierwszym wspomnianym opowiadaniu) i cyrku. Miejsca, które z założenia kojarzą się z zabawą i atmosferą radości stały się sceną krwawych horrorów. „Faun” – inspirowany opowiadaniem „Grzmot” Raya Bradbury’ego – skojarzył mi się z mroczną wersją pewnej popularnej serii powieści fantasy (nie zdradzę jakiej, żeby nie psuć zabawy czytelnikom). „Spóźnialscy” to opowieść o obwoźnej bibliotece, która czasem gubi się w czasie. To genialne opowiadanie, które na pewno pokochają wszystkie mole książkowe. „Diabeł na schodach” zaskoczył mnie z kolei formą (nietypowym sposobem ułożenia tekstu), sama treść również była diablo ciekawa. „Chryzantemamy” i „W wysokiej trawie” są rasowymi horrorami, w których ważną rolę odgrywają rośliny – na podstawie drugiego z tych opowiadań został nawet nakręcony film (koniecznie muszę obejrzeć!). „Jesteś dla mnie najważniejsza” to utwór utrzymany w konwencji science-fiction. Z pozoru pełna ciepła opowieść o niezwykłych urodzinach bohaterki okazuje się gorzką historią o ludzkim okrucieństwie. Finał tej noweli był zaskakujący i bolesny. „Jesteście wolni” – ostatnie opowiadanie zbioru – to z kolei poruszająca opowieść o końcu świata i pasażerach pewnego samolotu zawieszonego w przestworzach.
„Gaz do dechy”, „Stacja Wolverton”, „Nad srebrzystą wodą jeziora Champlain” i „Kciuki” są w mojej opinii średnimi utworami i akurat one nie przypadły mi do gustu.
Tegoroczny październik to dla mnie literacki miesiąc grozy, więc „Gaz do dechy” okazał się wręcz wymarzoną lekturą na ten okres. Zbiór opowiadań Hilla zapewnił mi rozrywkę na kilkanaście jesiennych wieczorów.
„(…) być człowiekiem to tyle, co być turystą w prastarym, zimnym i nieprzyjaznym kraju. Jak wszyscy turyści mamy nadzieję trochę się powygłupiać, pośmiać, pobaraszkować, przeżyć niewinną przygodę. Ale tak łatwo się zgubić. Dzień kończy się tak szybko, drogi są tak zwodnicze, a w ciemności czyhają różne rzeczy i szczerzą kły. Aby przetrwać, czasem sami musimy pokazać kły.”
Znacie już "Gaz do dechy" Joe Hilla? ? Jeśli nie, to zachęcam do zajrzenia na mój blog ?
https://magicznyswiatksiazki.pl/recenzja-gaz-do-dechy-joe-hill/
JAZDA BEZ TRZYMANKI
Joe Hill, syn samego Stephena Kinga, powraca z nową książką. A dokładniej nowym zbiorem opowiadań. I chyba nikomu nie trzeba go polecać, bo każdy miłośnik dobrej fantastyki i horroru zna i ceni utwory młodego mistrza. A „Gaz do dechy” to po prostu kawał świetnej antologii, w której różne odmiany grozy – także tej absolutnie przyziemnej, odartej z paranormalnego pierwiastka – spotykają się ze znakomitą stroną obyczajową, bawiąc się konwencją, klasycznymi tematami i stricte współczesnymi elementami.
Wybierzcie się w szaloną jazdę z motocyklistami ściganymi przez cysternę. Udajcie się do wesołego miasteczka, gdzie czeka na Was nie koniecznie to, co myślicie. Przekonajcie się, ile social media mają wspólnego z zombie. Zagubcie się w wysokiej trawie. I udajcie na lot, który mknąc pomiędzy smugami kondensacyjnymi pozostawionymi przez ładunki nuklearne może być Waszym ostatnim! A to jedynie część tego, co czeka Was w tej szalonej jeździe bez trzymanki!
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2020/09/gaz-do-dechy-joe-hill.html
Nowa powieść genialnego syna Stephena Kinga! Ignatius Perrish budzi się pewnego ranka kompletnie skacowany. Jest pewien, że w nocy narobił głupstw,...
Victoria McQueen odkrywa sposób na przenoszenie się w przestrzeni. Po pewnym czasie staje oko w oko z Nosferatu - upiorem porywającym dzieci. Choć doprowadza...
Przeczytane:2020-10-20, Ocena: 5, Przeczytałam,
„Gaz do dechy” to moje pierwsze spotkanie z piórem Joe Hilla i nawet gdybym nie wiedziała, że to krew z krwi Stephena Kinga, to czuć w opowiadaniach styl mistrza grozy. W końcu żyć z horrorem pod jednym dachem i nim nie przesiąknąć chyba nie sposób ;)
Zbiór „Gaz do dechy” to trzynaście bardzo różnych opowiadań, od naprawdę mrożących krew w żyłach, do mocno przeciętnych, ale i tak mających w sobie potencjał. Czytając poszczególne, ma się wrażenie, jakby pisała je nie jedna, a kilka osób. Styl właściwie podobny, ale koncepcja, motywy, gatunki to kompletny miszmasz, właściwie każde z nich utrzymane w innym klimacie. I groza (Gaz do dechy) i osobliwa mieszanka strachu z obrzydzeniem (W wysokiej trawie), nadnaturalne wątki (Mroczna karuzela — trochę podobna do Joylandu), trochę fantastyki, apokalipsy, lekka doza kryminału. Wszystkiego po trochu.
Jako że nie znam Joe Hilla, nie nastawiałam się na nic konkretnego, a dostałam ciekawą, bo różnorodną próbkę możliwości autora. Nie zamyka się on na eksperymenty, nie ogranicza, co jak dla mnie wychodzi na plus — w ogólny rozrachunku.