Przetrwały najstraszniejszy koszmar, ale najgorsze dopiero nadejdzie... Final Girl to dziewczyna, która jako jedyna zostaje przy życiu, gdy pojawiają się końcowe napisy w horrorze. Zakrwawiona bohaterka, której udało się ocalić siebie, pokonać zabójcę i pomścić przyjaciół. Przeżyła najgorsze chwile w swoim życiu, lecz co dzieje się z nią dalej? Lynnette Tarkington jest właśnie taką jedyną ocalałą, której lata temu udało się przeżyć prawdziwą, a nie filmową masakrę. Przez ponad dekadę spotykała się z pięcioma innymi ocalałymi dziewczynami w specjalnej grupie wsparcia, próbując poradzić sobie z traumatycznymi wspomnieniami. Gdy pewnego dnia jedna z nich nie przychodzi na spotkanie, Lynnette zaczyna się obawiać najgorszego - ktoś wie o ich grupie i jest zdeterminowany, by ponownie dopaść dziewczyn. Jednak tym razem mają siebie i nie poddadzą się bez walki.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2022-05-31
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: The Final Girl Support Group
"Final Girls. Ostatnie ocalałe" to książka, którą wiedziałam, że muszę przeczytać, jak tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach wydawnictwa Zysk i S-ka. To była jedna z tych, na którą czekałam niecierpliwie, męcząc się i czytając inne bez większych emocji, bo nie mogłam doczekać się tej konkretnej. I tutaj pojawiły się moje oczekiwania, bo miałam nadzieję na dobry thriller, a nie na słaby horror. A jak wyszło?
Krew, krew i jeszcze raz krew. To dla mnie przepis na coś dobrego, pod warunkiem, że autor nie leci w tanią masakrę, a jednak buduje napięcie i potrafi opisać wszystko tak, że czuje się dreszcz na plecach na samą myśl o tym, co się stało bohaterom. Tym razem jednak poznajemy Lynnette, której udało się przetrwać i przezwyciężyć zwyrodnialca. Nie jej jednej, stąd tytuł książki, który sugeruje, że jest ich więcej.
Główna bohaterka przeżyła coś, co z reguły oglądamy na ekranie, czyli paskudny horror, w którym musiała patrzeć na śmierć przyjaciół i gdy już się z tego otrząsnęła, jako jedyna ocalała, myślała, że teraz już będzie tylko w życiu lepiej. Nic bardziej mylnego. Ale czy na pewno? Lynnette po czasie uważa, że pojawił się jakiś spisek, ale doskonale wiadomo, że osoba, która przeszła takie piekło, może mieć urojenia, lęki i ciężko stwierdzić czy faktycznie jest tak, jak mówi, czy to tylko w jej głowie rozgrywa się dramat. Czy znów może dojść do kolejnej krwawej masakry?
Faktycznie, brnąć przez kolejne strony trzeba się zmierzyć z chaosem, który targa główną bohaterką, z jej dziwnymi wyborami i myśleniem nie do końca trzeźwym, choć nieco zrozumiałym. Według mnie autor pomysł miał na samą rozgrywkę, ale z psychiką dziewczyn sobie nie poradził i nie oddał tego, jak bardzo mogło nimi to wszystko wstrząsnąć. Owszem, poczułam jakąś namiastkę współczucia wobec bohaterek, ale nie miałam wrażenia, jak by to były takie postacie z krwi i kości. Bardzo mocno widać, że to wszystko to tylko fikcja, a według mnie w tego typu opowieściach najważniejsze jest aby właśnie wzbudzić tę wątpliwość w czytelniku, czy aby na pewno to tylko powieść.
Mimo wszystko czytało mi się szybko i wręcz lekko, a nastawiłam się na to, że będę odczuwać niepokój, może obrzydzenie przy opisach bardziej krwawych scen. Czegoś mi ewidentnie w fabule zabrakło, a z drugiej strony uważam, że autor upchnął zbyt wiele postaci i na każdej skupił się pobieżnie.
Być może moje odczucia po lekturze to kwestia tego, że miałam nadzieję na dobry dreszczowiec, a to jednak horror i to z tych lżejszych. Myślę, że osoby, które lubią tego typu filmy czy książki, będą nią zachwycone. Był pomysł, ale wykonanie jak by kulało ze względu na to, że autor sam nie wiedział, w którym kierunku pójść. Nie był to dla mnie czas stracony, ale też nie będzie moim ulubieńcem roku.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka.
Grady Hendrix, to podobnie, jak nasz polski autor, Jakub Ćwiek, wielbiciel popkultury, który czerpie z niej całymi garściami. Grand Hendrix to: pisarz, dziennikarz, publiczny mówca i scenarzysta w jednym. Człowiek, który potrafi stworzyć prawdziwe Show. To wielbiciel horrorów, który umie, potrafi i chce promować się na każdym kroku. Do promocji książki „Last Girls Ostatnie ocalałe” stworzył nawet własny program, bo zwykłe spotkania autorskie były dla niego za nudne.
Co ciekawe, autor nawiązuje w swojej książce do wielu istniejących we wcześniejszych lata filmów, głównie horrorów, a w podziękowaniach na samym końcu, dziękuje osobom, które stały się jego inspiracją do napisania tejże powieści. Czerpie z nich całymi garściami. Wstyd to przyznać, albo i nie, ale nie widziałam z wymienionych filmów ani jednego. W ogóle jako nastolatka nie sięgałam po ten gatunek filmowy. To zmieniło się dopiero, gdy poszłam na studia i zapoznałam się między innymi z twórczością S. Kinga. Trudno mi więc odnaleźć odniesienia do jakiegokolwiek filmu.
Ta książka w Internecie byłą wielokrotnie polecana, więc postanowiłam spróbować, ale ze mną jest tak, że jak do 100 stron nie zaskoczy, to nie ma szans na wczucie się w atmosferę jakiejś książki. Czasem udaje się to dopiero za trzecim razem, jak w przypadku „Władcy Pierścieni”.
Z horrorem „Lat Girls Ostatnie ocalałe” to było moje pierwsze spotkanie, tak, jak i z całą twórczością Hendrixa. I powiem szczerze, nie przewiduję kontynuacji naszej znajomości. Najwyraźniej nie jestem targetem, nie znam się na horrorach tak, jak powinnam. To, co powinno mnie przerazić, wbić w fotel, sprawić, że miałabym ciarki na całym ciele, nie przeraziło mnie, nigdzie nie wbiło, nie miałam żadnych objawów dreszczy.
I nie twierdzę, że jego powieść była skrajnie zła, bo nie była. Czytałam znacznie gorsze, ale i lepsze, twory. Autor nie potrafił mnie jednak przestraszyć, zmusić do spania przy zapalonym świetle, czy blokowania drzwi wejściowych. Nie bałam się wcale.
Żadna z bohaterek powieści – ani Skye jako Antybohater – nie wzbudził we mnie żadnych, pozytywnych uczuć. Wprawdzie wiedziałam, że czytam tekst o dziewczynkach po przejściach, które stały się kobietami, pielęgnując w sobie nabyte wcześniej traumy, albo stając się uzależnionymi od różnych używek, ironicznymi, nerwowymi i niedostosowanymi społecznie osobami, które przez całe życie będą uczęszczać na terapię, polegającą w dużej części na docinaniu sobie nawzajem, opowiadaniu o swoim żałosnym życiu i obwinianiu każdego, kogo się tylko da o własne błędy.
Ani Lynn, która zmieniła dom w bunkier i nie wychyla prawie z niego nosa, a jej najlepszy przyjaciel to kwiatek w doniczce, ani Julia, która przypieczętowała swe przeżycie niepełnosprawnością, ani uzależniona i nieco obłąkana Heather, która mówi to co chce, nieważne, co o niej myślą inni. Ani nawet Adrienne, która otworzyła ośrodek, by pomóc takim, jak ona osobom, nie wzbudził mojej zbytniej sympatii.
Fabuła rozpoczyna się w momencie, w którym Adrienne nie przychodzi na jedno ze spotkań grupy wsparcia i szybko okazuje się, że nie żyje. Ktoś próbuje zabić ostatnie ocalałe, jedną po drugiej. Na początku wierzy w to tylko Lynn, próbuje ostrzec innych. Dopiero dużo później zaczynają w to wierzyć i inne osoby. Lynn w drodze do prawdy znajduje nietypowych sprzymierzeńców - na przykład znajomego policjanta. Prawda, co do mordercy, a właściwie morderców – o dziwo – wydaje się nieco zaskakująca i satysfakcjonująca, jako jedna z niewielu rzeczy w tym utworze, lecz zakończenie, zamiast solidnie wbić w fotel, znowu rozczarowuje.
Mogę pochwalić okładkę – bardzo ładna, stonowana, utrzymana w kilku ciemniejszych kolorach, z zakrwawionym krzesłem, stojącym w jakimś pomieszczeniu.
Wyłącznie dla wielbicieli horrorów i szybkich zwrotów akcji.
Lubicie slashery? A może nie wiecie co to oznacza? Już spieszę z wyjaśnieniem 🤓. Slasher to typ horroru, gdzie psychopatyczny morderca, zazwyczaj z nożem lub innym ostrym narzędziem, systematycznie wybija ofiary, jedną po drugiej, aby na końcu umrzeć z rąk final girls - ostatniej ocalałej. W tych scenach zawsze jest duuużo flaków i krwi.
Najsłynniejsze slashery to: „Piątek trzynastego”, „Koszmar z ulicy Wiązów”, „Teksańska masakra piłą mechaniczną” i jeszcze sporo innych.
Oglądaliście któryś z tych filmów? Albo znacie jakieś inne? Dajcie znać! Na pewno obejrzę z mężem, który lubuje się w takim kinie 😈.
⬇⬇⬇
Od ponad 10 lat Lynnette wraz z pięcioma kobieta uczęszcza do grupy wsparcia, która ma im pomóc normalnie funkcjonować po tragedii jakie przeżyły. Gdy jedna z uczestniczek nie wstawia się na sesję, a druga prawie ginie w pożarze, Lynnette ma złe przeczucia… Czy ktoś próbuje dopaść wszystkie final girls?
FINAL GIRLS. OSTATNIE OCALAŁE to powieść o tym co dzieje się z bohaterkami po napisach końcowych w horrorze. Jeśli ciekawi was to, warto przeczytać tę powieść.
Autor przedstawił swoje bohaterki jako straumatyzowane postacie, żyjące w ciągłym lęku, bojące się każdego najdrobniejszego dźwięku, ale w kulminacyjnym momencie potrafią podnieść rękawice i stawić czoła sytuacji.
Podobała mi się postać Lynnette niby paranoiczka, ale swoje domysły miała (chociaż czasami niedorzeczne), ale mimo trudności próbowała rozwiązać przebiegła intrygę jaką zaserwował jej autor. Z niecierpliwością czekałam na jej finał.
Pomiędzy historia głównej bohaterki, znajdziemy również przeplatane historie pozostałych final girls co pozwala je bliżej poznać, natomiast krótkie wstawki o slasherach, urozmaiciły całość.
"Final Girls. Ostatnie ocalałe" to powieść koszmarnie dobra. Brutalna, krwawa, nieprzewidywalna, z niesamowicie rozbudowanym tłem (te wszystkie artykuły, recenzje i inne materiały pomiędzy rozdziałami!), napisana ku chwale wszystkich slasherów. Broni się sama, a jednocześnie nie powstałaby, gdyby wcześniej nie nakręcono najpopularniejszych horrorów z kultowymi dzisiaj seryjnymi mordercami.
Czy przyszłoby mi kiedyś do głowy, żeby napisać TAKĄ fabułę opierając się na w sumie głupiutkim gatunku? Fani slasherów, wybaczcie mi, ale nigdy nie przepadałam za bezmyślną rąbanką. "Final Girls. Ostatnie ocalałe" za to ma warstwy, fikcja zamienia się w rzeczywistość, która jest scenariuszem dla fikcji, która buduje rzeczywistość i tak w kółko. Czy główna bohaterka jest chora, czy ma rację? Ze swoją paranoją wydaje się najrozsądniejsza w tak zbudowanym świecie... Przy okazji, wielki plus za konsekwentne prowadzenie postaci! Chociaż na początku ciężko się w tym połapać, bo autor nie wykłada nam wszystkiego jak kawę na ławę (i bardzo dobrze!), to z czasem jesteśmy już tak bardzo zanurzeni w fabule, że nie zauważamy upływającego czasu i stron. Powieść wciąga, a czytelnik czyta nie mając pojęcia, co jeszcze może się stać.
Polecam fanom mocnych thrillerów i krwawych horrorów. Lubicie czuć napięcie? Doceniacie nawiązywanie do innych tekstów popkulturowych? Warto zapisać się na tę jazdę bez trzymanki, ja jestem zachwycona.
Egzemplarz do recenzji otrzymałam od wydawnictwa.
„W życiu chodzi o coś więcej niż przeżycie”.
Final Girl (ostatnia ocalała) to niedoszła ofiara mordercy, ostatnia i jedyna dziewczyna, której dane było przeżyć prawdziwy horror. Bohaterka, której udało się ocalić siebie, pokonać zabójcę oraz pomścić przyjaciół. Cudem przeżyła najgorsze chwile w swoim życiu.
A potem już nikt nie myśli, jak ona po tym wszystkim poskleja życie i zostawi za sobą potwory przeszłości i czy w ogóle będzie to możliwe.. Świat się jednak nie zatrzymuje dla nikogo, wiec teraz ona musi uratować się sama przed sobą..
Lynnette Tarkington jest właśnie taką ostatnią ocalałą. Gdy miała 16 lat przeżyła krwawy horror w którym straciła wszystkich, których kochała. Dziś jest dorosłą kobietą i dobrze wie, że „granicę pomiędzy paranoją a niedostateczną ostrożnością przekracza się tylko raz”. Od ponad dekady raz w miesiącu spotyka się z pięcioma innymi ocalałymi dziewczynami. Tworzą osobliwą grupę wsparcia, próbując poradzić sobie z traumatycznymi wspomnieniami. Choć każda z dziewczyn jest inna, wszystkie wybrały w życiu te mniej uczęszczane ścieżki. Utknęły w przeszłości, a terapia jest centralnym punktem ich życia. Każda z nich inaczej reaguje na traumę. Jedne izolują się od innych, wycofują się z życia, inne szukają oparcia w rutynie, stają się odrętwiałe, jeszcze inne udają, że horror jest już za nimi. Wszystkie jednak czują wszechogarniający strach i żyją tylko dzięki swojej silnej woli i samokontroli. Nie budują życia z marzeń i nadziei jak inni, a z galwanizowanej stali i zbrojnego betonu. Ich mechanizmy radzenia sobie z traumą zdają się ekstremalne pod każdym względem. Straumatyzowane osoby ogarnia paranoja, poczucie winy, wymyślanie sposobów na ukaranie samych siebie. Fiksują się na punkcie bezpieczeństwa. Niekiedy redukują swoje życia do tików nerwowych i rytuałów. W każdej sytuacji szukają drogi ucieczki i nie ufają nikomu..
Gdy pewnego dnia jedna z nich nie przychodzi na spotkanie, Lynnette już wie, że ktoś się dowiedział o ich grupie i chce je wszystkie zniszczyć.. grozi im prawdziwe i bezpośrednie niebezpieczeństwo.
Czy osoby które przeżyły krwawy horror będą w stanie zrobić to jeszcze raz?
Radzę zapiąć pasy, bo ktoś tu z premedytacją wpija pedał w podłogę i leci na pełnym gazie po amerykańskiej autostradzie. Ma bak pełen determinacji i woli walki. Nie zerka w boczne lusterka. Wszystko może się zdarzyć, kiedy władze przejmują instynkty. Można np.: zwymiotować szaleństwem, tańczyć w kałuży własnej krwi, poczuć pod czaszką rój pszczół lub jakby gwóźdź wbijał się w środek czoła. Ale ten ktoś ma plan i plan awaryjny, bo „jeden to zero, a dwa to jeden”. I choć pościg trwa i ofiar jest wiele, dopóki się nie skończy, nie można ogłosić zwycięscy.
Polecam.
Jednym z najmilszych wspomnień mojej młodości były wędrówki po osiedlowej wypożyczalni kaset wideo. Dorastałam w małym miasteczku, nie mając wiele do roboty, więc moje opcje spędzania wolnego czasu były mocno ograniczone i przeważnie kończyły się na oglądaniu horrorów, dopóki nie zrobiło się jasno na zewnątrz. Bez względu na to, ile razy odwiedzałam tą samą wypożyczalnię, wędrowałam tymi samymi alejkami, podnosząc każde pudełko, podziwiając okładkę, czytając każdy slogan z nadzieją, że może pojawi się jakiś nowy. To w tamtym czasie narodziła się moja miłość do slasherów. Zafascynowanie książkami Grady'ego Hendrixa przyszło trochę później. Ale kiedy usłyszałam, że jego nowa powieść opiera się na motywie final girl z klasycznych horrorów mojej młodości, dodanie jej do stosu czytanych książek, było oczywiste.
Ostatnie Ocalałe są ogromnym hołdem i listem miłosnym autora do slasherów z lat 70. i 80. Ostatnie Ocalałe to jego próba napisania własnego slashera przepełnionego ekstremalnymi aktami przemocy, kałużami krwi i wszystkimi możliwymi zwrotami akcji. Fabuła momentami bywa nielogiczna i czasami wymaga od nas przymknięcia na to oka, ale rzadko się o tym myśli. Narracja pędzi jak dziki wicher, miotając się od jednego punktu fabuły, do drugiego, ale czytając, głównie skupiamy się na tym, jaką mamy frajdę. To porywająca lektura, która nigdy się nie kończy, gdy się ja zacznie. Bo w rzeczywistości nie będzie się chciało przestać czytać, póki nie dotrze się do końca książki. Chwilami wszystko się dłuży, ale w ostatecznym rozrachunku wszystko jest w dobrym tempie i łatwo przykuwa uwagę. Sama tajemnica wykonana jest po mistrzowsku, a moment kulminacyjny jest jednym z najbardziej satysfakcjonujących, jakie czytałam od dłuższego czasu. Hendrix na początku powieści z pewnością prosi o duże zaufanie, ale na koniec zostajemy sowicie wynagrodzeni. Hendrix traktuje ten gatunek poważnie, nawet jeśli ponownie analizuje i rekontekstualizuje wiele jego motywów. Ostatnie Ocalałe są zarówno tradycyjnym slasherem, jak i komentarzem do nich. I jesteś miłośnikiem horrorów, a tym bardziej slasherów, pokochasz tę książkę, bo uderza we wszystkie znajome nuty, a jednocześnie jest idealnie świeża.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Czy zastanawialiście się kiedyś co było dalej z ocalałymi bohaterkami horrorów? Tymi którym udało się pokonać bestie i pójść dalej? Czy wiodły szczęśliwe życie, a może wręcz przeciwnie?
Autor książki pokusił się podjęcia tego tematu. Muszę przyznać, że pomysł po prostu genialny. Dodatkowym bonusem jest to, iż forma w jakiej powieść została napisana wciąż kazała myśleć, że całość wydarzyła się naprawdę.
Całość w głównej mierze skupia się wokół jednej bohaterki, reszta ocalałych zdaje się być dodatkiem. Lynnette jest przez cały czas przekonana, że ktoś chce ją zabić. Od lat zabarykadowana w swoim mieszkaniu, przygotowana na każdy atak nie utrzymuje właściwie kontaktu z ludźmi. Pozwala sobie natomiast na spotkania z pozostałymi ocalałymi w ciągnącej się od dekady grupie wsparcia. Na tych spotkaniach dziewczyny walczą ze swoimi traumami.
Jakkolwiek początek był niezwykle obiecujący to im dalej tym było gorzej. Ciągły wewnętrzny monolog głównej bohaterki był po prostu męczący. Wielokrotnie miałam wrażenie, że bez sensu kręcę się w kółko. Wycieczki myślowe Lynnette pozbawiały powieść emocji jakich oczekuje się przy tego typu literaturze. Być może dzięki nim czytelnik miał ją lepiej poznać, zrozumieć jak koszmar który przeżyła odcisnął się na jej dalszym życiu. U mnie niestety powodowały one zniecierpliwienie i niechęć.
Autorowi nie udało się utrzymać mojego zainteresowania przez całą opowieść. Były momenty gdy miałam ochotę książkę po prostu odłożyć i do niej nie wracać.
Niewątpliwie Grady Hendrix ma lekkość i łatwość wypowiedzi, do tego dochodzi przyjemny styl i ciekawy pomysł na fabułę. Jednak w moim przypadku to nie wystarczyło Brakowało mi napięcia, strachu, niepewności, że tak powiem zabrakło jak dla mnie horroru w horrorze.
Przyznaję,, że czuję spore rozczarowanie, po tak obiecującym początku i takim opisie liczyłam na wielkie wow a niestety go nie było.
Jest to pierwsza książka autora jaką przeczytałam, ale nie ostatnia. Zamierzam wykonać drugie podejście do jakiejś innej pozycji, która wyszła spod jego pióra.
Lubicie slashery? Jeśli tak, to mam dla Was coś wspaniale niesztampowego w tym temacie.
"Final girls" jest niesamowite! To coś znacznie głębszego niż zwykły slasher, jest niczym nostalgiczna podróż do lat 80-tych i wspomnienie nocnego oglądania filmów na kasetach VHS.
Ogrom frajdy sprawiają także nawiązania do popularnych slasherów. Wszystko jest tu przedstawione tak realnie jakbym czytała prawdziwy reportaż a nie literaturę grozy. Krwawo, mrocznie, momentami skutecznie mroziło mi krew w żyłach, ta książka to prawdziwa psychodeliczna przejażdżka niczym po filmowych slasherach. Dodatkowego smaczku dodają wstawki paradokumentalnych fragmentów.
Grady snuje historię z perspektywy Lynnette, jednej z sześciu ostatnich ocalałych dziewczyn, które uszły mordercy. Każda z nich zupełnie inaczej radzi sobie z koszmarnymi wspomnieniami, ale łączy je to, że spotykają się potajemnie w specjalnej grupie wsparcia.
Pewnego dnia jedna z nich nie pojawia się na spotkaniu... Lynnette obawia się, że koszmar się nie skończył... Czy ściga je kolejny potwór? Czy te dziwne nadchodzące zdarzenia to zbiegi okoliczności? Czy to wszystko naprawdę się dzieje, a może to tylko imaginacje jej szalonego spanikowanego umysłu?
Grady po mistrzowsku oprowadza po meandrach sparanoizowanej, straumatyzowanej głowy. Przez dłuższy okres będziecie bali się wychodzić nawet na moment, pragnąc zbudować własny panic room. Oczarowani historią zaczniecie uważnie się rozglądać wokół siebie. Potwory istnieją, czekają tylko na Waszą chwilę słabości.
Zmierzymy się tu z motywem ostatniej ocalałej. Z życiem po tym traumatycznym przeżyciu. Zainteresowanie mediów seryjnymi mordercami jest żywe, a ich ofiar i ostatnich ocalałych z czasem niknie, skazując ich na samotną egzystencję bez pomocy.
Ostatnie ocalałe mierzą się nie tylko z traumą, ale ogromnym poczuciem winy i gniewem społeczeństwa. Dlaczego akurat im się udało ujść mordercy? Czy rzeczywiście są wygranymi?
Ogrom zaskakujących tu zwrotów akcji zapierająca dech w piersiach. Hendrix udowadnia, że jest nieprzewidywalny na wiele różnych sposobów. Gdy już myślisz, że wiesz kto jest mordercą, akcja leci łeb na szyję i zostawia człowieka jeszcze bardziej zakręconego.
To gęsta, momentami absurdalna historia, genialna w swoim pomyśle. Tę książkę się nie czyta, ją się pożera oczami.
Gwarantuję Wam, że na parę godzin przepadniecie w tym świecie. Kto ma ochotę przekonać się, co się dzieje gdy ekran po ostatnich napisach gaśnie? Zapraszam by sprawdzić samemu.
Walka na życie i śmierć. Walka o każdy oddech, pierwotna chęć przetrwania. A potem błogi ratunek, opada kurtyna i następuje ,,żyli długo i szczęśliwie". Final girl została uratowana. Czy jednak jej dalsze życie jako tej, która przetrwała jest takie wymarzone? Grady Hendrix bierze ten temat pod pióro i nie zawaha się go roztrząsać na prawo i lewo.
Final girls
Za slasherami nie przepadam jednak takie tytuły jak ,,Koszmar z ulicy Wiązów", czy ,,Piątek trzynastego" znam i wspominam z dużą dozą sentymentu. Kiedy więc zobaczyłam, że Hendrix bierze się za motyw final girl, tak mocno eksploatowany właśnie przez slashery, stwierdziłam że muszę sprawdzić co też ma on do przekazania czytelnikom. Ten, kto zna twórczość Gradego Hendrixa wie, że w nawet najbardziej oklepany motyw potrafi tchnąć nieszablonowe życie. I tak samo jest w tym przypadku. Bo gdy opada kurz, to czy ocalała osoba żyje pełnią życia? Cieszy się drugą szansą? A może ukrywa się w swoim bunkrze, rozmawia z roślinkami i kurczowo trzyma się realności i tego, co znane?
Narracja w książce prowadzona została w formie pierwszoosobowej, dzięki czemu mocno wchodzi się w umysł Lynnette. Oj a jest co analizować! Towarzyszymy jej wśród demonów przeszłości i teraźniejszości. Przypatrujemy się jej dziwnym decyzjom, które gdyby oglądane były z boku - powodowałyby jedynie irytację i niezrozumienie. Czasem ta forma prowadzenia akcji jest chaotyczna, zdarzają się momenty absurdalne, ale właśnie taki jest umysł głównej bohaterki. Szybki, a równocześnie ostrożny i kalkulujący. To stanowi także bardzo ciekawą formę wyjścia do analizowania innych ocalałych dziewczyn. Bo traumę każdy przepracowuje na swój sposób. Siedząc w głowie Lynnette nie raz trzeba będzie zadać sobie także pytanie, czy to wszystko nie jest jedynie wytworem jej zbolałego umysłu. W końcu od początku widać jak bardzo z nią jest wszystko nie tak!
Książka Hendrixa nie może obejść się oczywiście bez masy przemyśleń i rozważań, które ewoluują wraz z stopniowym rozwojem akcji. I tak z slasherowej jatki (której tutaj zbyt wiele nie znajdziemy) tworzy się smutna krytyka społeczeństwa, które czerpie przyjemność z śledzenia tragicznych wydarzeń, hołubienia seryjnych morderców przy równoczesnym spychaniu ofiar na bardzo odległe miejsca. W sposób lekko ironiczny Hendrix obala wiele założeń na temat final girls, ukazując je nie jako wielkie ocalałe, lecz przegrane. Osoby z traumami nie do przepracowania, o których opinia publiczna szybko traci zainteresowanie.
Podsumowanie
Final girls. Ostatnie ocalałe to typowo Hendrixowski slasher. Bez przelewu krwi, za to z stopniowo budowanymi bohaterami i misternie utkaną akcją. Pojawiają się zwody, pstryczki w nos, a także motyw ciągłej ucieczki. Ucieczki od życia, od potworów i samego siebie. Ucieczki do spokojnego życia, którego zostały final girls pozbawione. Każda radzi sobie na swój sposób, lecz żadna nigdy nie zapomni jak to jest walczyć o przetrwanie. Grady Hendrix miło ukłonił się w stronę kultowych już slasherów, nawiązując do znanych tytułów, lecz misternie zmieniając tytuły. Wprawne oko szybko wiele wyłapie, a kto nie zna, ten na pewno się zainteresuje, bo autor zadbał o dodatkowe pobudzenie ciekawości w postaci wycinków z gazet, notatek i innej dokumentacji nawiązując do tragedii Ostatnich Ocalałych.
Czy polecam? Jeżeli ktoś szuka stricte slashera, albo horroru - to zdecydowanie nie. Tutaj nie znajdziecie tego, czego szukacie. Natomiast każdy fan twórczości Hendrixa i osoby poszukujące niebanalnych rozwiązań z domieszką horrorowego slashera - będą usatysfakcjonowane.
SCREAM QUEENS
Vain Vicodin, vrinn vrinn, vrinn
Texas Chainsaw, left his brains all
Danglin' from his neck, while his head barely hangs on
Blood, guts, guns, cuts
Knives, lives, wives, nuns, sluts
- Eminem
Grady Hendrix to na pewno jedna z jaśniej świecących gwiazd współczesnego horroru. Jego najnowsza powieść, ,,Final Girls", to jednak moje pierwsze spotkanie z jego prozą - zbyt dużo wychodzi świetnych książek, by czytać je wszystkie - ale spotkanie bardzo udane. Bo powieść nie tylko idealnie wpasowuje się w mój horrorowy gust, ale też i jest po prostu solidną dawką naprawdę udanej, dobrze napisanej literatury z dreszczykiem.
Przeżyła. Lynnete ocalała z masakry i nie jest jedyną taką. Dlatego wraz z podobnymi jej kobietami zakłada grupę wsparcia dla takich ofiar. I wszystko byłoby ładnie, pięknie, przynajmniej na tyle, na ile w ich przypadku być może, gdyby nie... Właśnie, gdy pewnego dnia jedna z nich nie przychodzi na spotkanie, pozostałe obawiają się, że mogło spotkać je najgorsze. Ale nie zamierzają siedzieć cicho i spokojnie. Nie chcą być ofiarami. Ale co zrobią, gdy najgorsze rzeczywiście się wydarzy?
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2022/06/final-girls-ostatnie-ocalae-grady.html
Coś dziwnego dzieje się w salonie meblowym Orsk w Cleveland w stanie Ohio. Co rano pracownicy zastają tam połamane regały Kjërring, stłuczone szklanki...
Kris Pulaski, gitarzystka grająca przed laty w metalowym zespole Dürt Würk, próbuje dociec, dlaczego zespół się rozpadł, a wielką...
Przeczytane:2022-09-11,
Książki grozy, horror czytam latem w wakacje. Uwielbiam klimat w ciepły wieczór na balkonie z odrobiną dreszczyku. Okładka jest magiczna, a razem z przesyłką dostałam kasetę VHS, która przyprawia o dreszcze!
👉 Final Girl to dziewczyna, która jako jedyna zostaje przy życiu, gdy pojawiają się końcowe napisy w horrorze. Zakrwawiona bohaterka, której udało się ocalić siebie, pokonać zabójcę i pomścić przyjaciół. Przeżyła najgorsze chwile w swoim życiu, lecz co dzieje się z nią dalej?
👉 Bardzo ciekawy pomysł na książkę. Popularne slashery, filmy o psychopatach, horrory i wszystko w jednym miejscu. Czytało się jednym tchem, choć musiałam robić małe przerwy, bo niektóre opisy przyprawiały o dreszcze. Bardzo dobra książka, szczerze polecam!