Pierwszy tom rewelacyjnej serii o zagubionej dziewczynie i dwóch seksownych braciach z miasteczka Fallen Crest
Po rozwodzie rodziców Sam wprowadza się z mamą do domu jej nowego partnera. Wówczas do życia dziewczyny wkraczają synowie bogatego biznesmena. Logan i Mason Kade to przystojni młodzi mężczyźni, o których marzy każda dziewczyna z Fallen Crest. Samantha nie ma zamiaru być jedną z nich.
Chociaż chodzą do innych szkół, dziewczyna codziennie spotyka braci w domu. Mimo że traktują ją z lekceważeniem, samotna Sam zdaje się tym nie przejmować. Nie dba o opinię braci Kade ani o rozwód rodziców.
Ale może to dobrze. Może lepiej nic nie czuć.
__
Ta książka to początek nowej ery w literaturze New adult/ Young Adult. Jest pełna gniewu, namiętności, łamania zasad i bardzo, bardzo niegrzecznych badboyów. Nie będziecie mogły się oderwać!
- Agata Wołosik-Wysocka, ,,Niegrzeczne książki" - fanpage literacki
Możecie nazwać mnie wariatką, ale skończyłam czytać tę powieść o drugiej w nocy i od razu zaczęłam czytać ją od początku. Kiedy się kocha, robi się szalone rzeczy. A ja kocham tę książkę.
- ,,Jaqueline's Reads", blog literacki
Książkoholiczki, nie wahajcie się wpuścić seksownych braci Kade do waszego życia. Nie pożałujecie!
- ,,TUABFC - The Unofficial Addiction Book Fanclub", blog literacki
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2018-01-19
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: Fallen Crest High
Czy znacie to paskudne uczucie, kiedy macie nadzieję, iż książka będzie naprawdę dobra, a jednak okazuje się, że jest strasznie nudna, przewidywalna i bez większego sensu? Ja właśnie poznałam ponownie smak tego okropnego zniesmaczenia.
Akademia okazała się totalną klapą, niestety. Okazało się, iż jest to tani romans, który skierowany jest bardziej do nastolatków, chociaż ja bym im nie poleciła tej książki, ze względu na odgrywane tutaj sceny i sytuacje, które mogą być dla nich złym przykładem.
Zacznijmy najpierw od tego, że główni męscy bohaterowie są nadętymi nastolatkami, którzy myślą, że mogą wszystko, ponieważ ich rodzice są bogaci. Logan i Mason to osoby, które nie szanują innych ludzi, a cała banda pozostałych nastolatków nadskakuje nad nimi, jakby byli jakimiś królami. Swoją drogą śmieszne jest to, iż wszyscy nastolatkowie w tej książce zachowują się jak bezmózgie zombie, a w głowie mają tylko Logana i Masona oraz seks połączony z imprezami i alkoholem. Uważam, iż trochę nieciekawie zostało przedstawione młode pokolenie. Osobiście odebrałam ich jako bandę niedojrzałych osób i wandali, a pragnę zaznaczyć, iż sama mam 19-cie lat, więc...
Sądzę też, że główni bohaterowie mogli zostać nieco inaczej przedstawieni, bo niestety, ale jednak nieciekawie zostali ukazani.
Główna bohaterka, Sam, również do najmądrzejszych nie należy. I okej, może ma w nosie te wszystkie rangi w szkole oraz Logana i Masona, niemniej jednak zachowuje się tak, jakby cały świat jej zrobił krzywdę, chodzi wiecznie naburmuszona i strzela "fochami", jakby wszystko należało się jej. Chociaż z początku była jeszcze w miarę normalna, tak później stała się taką samą, niemądrą nastolatką.
A jej przyjaciółka? Totalna załamka, bardziej irytującej i stukniętej bohaterki nie znam. Skakała jak piesek radujący się, bo mu dali kostkę.
Relacje, które występują między wszystkimi bohaterami w książce są komiczne. Miałam wrażenie, jakby to był kolejny odcinek "Mody na sukces". Tutaj każdy z każdym uprawia seks... [UWAGA LEKKA ZDRADA TREŚCI]
Matka Sam sypia z ojcem Masona, matka Masona sypia z prawdziwym ojcem Sam, ojczym Sam sypia z matką jej kolegi ze szkoły, Sam sypia ze swoim przyszłym bratem, Masonem, a synem kochanka jej matki, a Logan sypia z każdą dziewczyną. Nadążacie? Ja też miałam z tym problem. Poza tym w tej książce dziewczyny traktowane są jak dziwki i nie wyolbrzymiam. Zostają tak nazywane przez bohaterów, zresztą nie ma co się dziwić, jak większość jest łatwa, sypia z każdym i zdradza swoich partnerów. Jak dla mnie nie jest to normalne i takie książki nie powinny istnieć, ponieważ dają nieciekawe przykłady.
Czy jestem zachwycona lekturą? Zdecydowanie nie. Miała to być opowieść o dziewczynie zranionej, która nic nie czuje, miał być wątek miłosny, coś ciekawego. Niestety tutaj nie jest zbyt kolorowo. Sam może i jest nieco zraniona, ale cała reszta gdzieś upadła i została przyćmiona przez seks, alkohol, imprezy, wandalizm, naburmuszonych buntowników i melodramaty.
Uważam również, że pióro Tijan Meyer jest męczące, brakuje jej lekkości, często skupia się na mało ważnych sprawach i musi popracować nad dialogami, aby nie były takie sztuczne.
Samantha po rozwodzie rodziców zostaje zmuszona do zamieszkania z matką i jej nowym partnerem. Szybko się okazuje, że mężczyzna ma dwóch niezwykle przystojnych synów, o których marzy każda dziewczyna w mieście. Sam nie jest jednak zainteresowana ich bliższym poznaniem i stara się ukryć przed wszystkimi fakt, że mieszka z nimi pod jednym dachem. Zagubiona i rozgoryczona nową sytuacją postanawia wyłączyć uczucia i nie zwracać na nikogo uwagi. Los jednak przygotował dla niej całkiem inny scenariusz.
„Ludzie to węże, musisz się tylko zorientować, jakie mają kolory, ale i tak wszyscy są tacy sami. Każdy czegoś chce.”
Ostatnio nie mam szczęścia do literatury kobiecej, więc kiedy sięgałam po „Akademie Fallen Crest” byłam dość negatywnie do niej nastawiona. Przez pierwsze kilka stron zastanawiałam się nawet czy aby na pewno nie powinnam sobie zrobić przerwy od tego gatunku. Tym bardziej, że początkowe rozdziały nie były zbyt wciągające, a recenzję i opinie pojawiające się na bookstagramie i blogach również nie były zachęcające. Powiedziałam sobie jednak, że skoro już zaczęłam czytać tą książkę to ją skończę, choćby nie wiem co. Teraz, kiedy jestem po jej lekturze z ręką na sercu mogę powiedzieć, że cieszę się, iż nie zrezygnowałam z tej powieści, choć strasznie trudno jest mi wyjaśnić co tak naprawdę mnie w niej urzekło. Dlaczego? Ponieważ „Akademia Fallen Crest” ma tyle samo wad co i zalet. Jest to totalnie zakręcona historia, która ciągle mnie zaskakiwała, co właściwie było w niej najfajniejsze. Nigdy nie było wiadomo co wydarzy się za chwilę ani na jak bardzo zwariowany pomysł wpadną bohaterowie. Autorka porusza tutaj wiele typowych problemów nastolatków, dlatego często dramat goni dramat. Co prawda niektóre z nich były ogromnie naciągane i nierealne, jednak w żaden sposób nie sprawiały, że gorzej się czytało. Wręcz przeciwnie! Ta pokręcona historia Sam i braci Kade wciągnęła mnie tak bardzo, że nim się obejrzałam był już koniec.
Jeśli chodzi o bohaterów to mam dosyć mieszane uczucia. Samantha zdecydowanie nie jest postacią, którą łatwo polubić. Dziewczyna jest obojętna dosłownie na wszystko i nie przejmuje się niczym ani nikim, co bywa czasem strasznie irytujące. Natomiast o braciach Kade w zasadzie nie można za wiele powiedzieć, bo tak naprawdę autorka poskąpiła nam informacji o nich. Jedyne co o nich wiemy to, że są niezwykle popularni i utalentowani, a Logan jest tym zabawniejszym, bardziej wygadanym bratem, w przeciwieństwie do tajemniczego i niedostępnego Mansona.
Największym minusem tej książki według mnie jest język jakim posługuje się autorka. W porównaniu do czytanego przeze mnie wcześniej „Anti-Stepbrother. Antybrata” wypada wręcz tragicznie słabo. Czasem naprawdę trudno było mi połapać się, który bohater co mówi albo jaki mamy dzień. Tijan potrafiła pisać w jednym zdaniu o wydarzeniach np. ze wtorku, a w kolejnym o tych z czwartkowego popołudnia nie informując w żaden sposób czytelnika o tym. Owszem, w niektórych przypadkach można było w jakiś sposób zauważyć ten przeskok czasowy, lecz w jednej trzeciej była to po prostu zgaduj zgadula.
Podsumowując „Akademia Fallen Crest” to książka idealna dla osób, które szukają lekkiej, zwariowanej i niewymagającej historii na wieczór. Tijan wraz ze swoimi bohaterami nie raz rozbawi do łez, ale i strasznie wkurzy. Jeśli jednak szukać czegoś bardziej ambitnego oraz nie kontrowersyjnego to tutaj tego nie znajdziecie. Do „Fallen Crest” trzeba podejść z przymrużeniem oka. Gorąco polecam!
Aleksandra
Ps. Jeśli jesteście fanami „Papierowej księżniczki” Erin Watt to myślę, że „Akademia Fallen Crest” również przypadnie Wam do gustu. Dlaczego? Ponieważ obie te książki mają ze sobą naprawdę wiele wspólnego.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Akademia Fallen Crest” autorstwa Tijan.
Szukaj mnie na:
http://tygrysica.tumblr.com/
https://www.instagram.com/tygrysicaa/
Sam wraz z mamą wprowadza się do domu jej nowego partnera. Logan i Mason Kade - bogaci, przystojni i najseksowniejsi badboye w mieście, o których marzy każda dziewczyna w Fallen Crest, stają się jej braćmi. Jednak Sam nie jest nimi zainteresowana. Rozwód rodziców to nie jedyna tragedia w życiu nastolatki. Jej najlepsze przyjaciółki ją okłamywały, a chłopak zdradzał. Czy Sam jest w stanie wybaczyć przyjaciółkom? Czy odnajdzie się w nowym życiu?
Szkolne dramaty
Kojarzycie serial Plotkarę albo Pretty Little Liars? To amerykańskie seriale dla młodzieży opowiadające o życiu w liceum, które przepełniały intrygi oraz romanse, a szkołą rządziła grupa najpopularniejszych dziewczyn, a szkolni przystojniacy mogli mieć każdą dziewczynę. Właśnie o tych serialach myślałam cały czas czytając "Akademię Fallen Crest". Dlaczego? Otóż fabuła książki nie jest skomplikowana i można zdefiniować ją w kilku słowach: szkoła - impreza -dramat - bracia Kade. Niestety schemat ten powtarza się przez całą historię co spowodowało, że po 200 stronach fabuła zaczęła mnie nużyć. Śmieszą także dramaty naszych bohaterów. Kto będzie następną kandydatką do łóżka Logana? Kogo upokorzymy na oczach innych? Czy dziś Sam zasługuje na naszą przyjaźń, czy też nie? Czy Sam znów odwróci się od swojej matki? Ostatnią nadzieję pokładałam w romansie, który niestety wypadł równie blado co cała historia. Nie odczułam, aby między bohaterami istniała chemia, która przerodziłaby się w prawdziwe uczucie.
Skomplikowana Sam
Kreacja bohaterów "Akademii" niestety nie nie należny do najlepszych, postaci są to jednowymiarowe. Sam to zbuntowana nastolatka, która ma wszystko i wszystkich w nosie, oprócz braci Kade, którzy w dalszej części książki staja się dla niej niemal wyrocznią. Nie ma za grosz szacunki ani do swojej matki, ani do ojca. Nie rozumiałam złości Sam skierowanej w stronę jej ojca. W jednym momencie wspomina wspólnie spędzone lata, a w drugim pragnie się na nim odegrać i go upokorzyć. Ojciec Sam nie potrafił okazać tego, że zależy mu na córce, ale to nie był powód, aby zaraz go nienawidzić. Sam jawnie gardziła swoją matką. Choć Analise nie była matką roku to uważam, że nie zasłużyła sobie na takie traktowanie ze strony córki. Czarę goryczy przelała sytuacja, gdy Sam ze spokojem przyglądała się jak bracia Kade upokarzają jej matkę. W tamtej chwili straciłam jakikolwiek szacunek do nastoletnich bohaterów.
Bracia Kade
Jacy są bracia Kade? Przystojni, bogaci, aroganccy, tajemniczy… jednymi słowy to bogowie , którzy zstąpili na Ziemię, aby bawić się płonącymi przedmiotami na stacji benzynowej. Tak, na stacji benzynowej. Czym to grozi? Hmm czyżby wielkim bum? Choć bohaterki książki dałyby się pokroić na drobne kawałeczki, aby chociaż porozmawiać z braćmi, to niestety na mnie nie zrobili oni aż tak ogromnego wrażenia, chociaż Logan momentami potrafił być nawet zabawny.
Podsumowanie
Niestety „Fallen Crest. Akademia” nie przypadła mi do gustu, choć do samego końca miałam nadzieję, że czymś mnie zaskoczy. Książki z gatunku Young Adult/ New Adult pochłaniam jednym tchem, ponieważ niosą ze sobą przesłanie dla młodego czytelnika. Niestety ta książka nie niesie ze sobą żadnego przekazu. Otrzymałam jednowymiarowe i irytujące postaci, schematyczną fabułę i kiepski romans. Czy jest coś co podoba mi się w tej książce? Tak, to okładka.
http://www.mowmikate.pl/2018/03/recenzja-tijan-fallen-crest-akademia.html
Drażnił mnie. Jego obecność wywoływała we mnie złość. Nie wiem, dlaczego tak na niego reaguję. Nie powinnam nic do niego czuć. Ten młody, niebezpieczny mężczyzna jest dla mnie nikim. Nic nie znaczy, a mimo to, kiedy pojawia się w zasięgu mojego wzroku, całe moje ciało zaczyna drżeć. Dlaczego? Nie mam pojęcia, ale wiem, że to, co się ze mną dzieje w jego obecności, nie przyniesie nic dobrego. Dawno temu przestało mi zależeć. Nic nie ma dla mnie znaczenia. Jestem zobojętniała. Nic nie czuję. Niczego nie pragnę. Stop. To ostatnie to kłamstwo. Kiedyś, zanim jeszcze on pojawił się w moim życiu, niczego nie pragnęłam. Dziś jest inaczej. Nie rozumiem tego, ale nie potrafię zaprzeczyć przyciąganiu, które czuję. Nie wiem, co on o mnie myśli. Intryguje mnie, choć wolałabym się do tego nie przyznawać. Nigdy się nie wychyla, zdążyłam go już trochę poznać. Ten spokojny mężczyzna w jednej chwili może przemienić się w najgorszego potwora. Wiem, co potrafi. Mrok go nie opuszcza. Atakuje niczym kobra. Nic nie może go powstrzymać. Boję się. Lękam się tego, co we mnie wyzwala. Czuję strach przed tym, co mi zrobi. Wiem jedno. Już nigdy nie będę taka sama jak przed naszym spotkaniem...
Motyw przyrodniego rodzeństwa jest ostatnio niezwykle popularny w literaturze. Autorzy prześcigają się w kreowaniu zakazanych historii miłosnych rozgrywających się pomiędzy dziewczyną i jej przyszywanym bratem. Niektóre z tych historii są świetne, inne nużą. Jak jest z najnowszą powieścią Tijan? ,,Fallen Crest. Akademia" to powieść mająca swoje plusy i minusy. W pewnych momentach zachwyca i sprawia, iż czytelnik ma ochotę na więcej, aby za chwilę całkowicie go zmylić i sprawić, że zacznie bić się z myślami. Co takiego skrywa w sobie ta pozycja? Zapraszam do zapoznania się z całością recenzji!
,,Ludzie to węże, musisz się tylko zorientować, jakie mają kolory, ale i tak wszyscy są tacy sami. Każdy czegoś chce."
Pierwszy tom rewelacyjnej serii o zagubionej dziewczynie i dwóch seksownych braciach z miasteczka Fallen Crest
Po rozwodzie rodziców Sam wprowadza się z mamą do domu jej nowego partnera. Wówczas do życia dziewczyny wkraczają synowie bogatego biznesmena. Logan i Mason Kade to przystojni młodzi mężczyźni, o których marzy każda dziewczyna z Fallen Crest. Samantha nie ma zamiaru być jedną z nich.
Chociaż chodzą do innych szkół, dziewczyna codziennie spotyka braci w domu. Mimo że traktują ją z lekceważeniem, samotna Sam zdaje się tym nie przejmować. Nie dba o opinię braci Kade ani o rozwód rodziców.
Ale może to dobrze. Może lepiej nic nie czuć.
,,W jego oczach widziałam tę samą nienawiść, jaką sama do niego czułam.
Pieprzyć go.
Uniosłam wargę w szyderczym uśmiechu i chyba odczytał moje przesłanie, bo jego oczy znów się zwęziły, ale ramieniem otworzył drzwi do sklepu."
Samantha żyje w ciągłym odrętwieniu. Pustka czai się w jej sercu, a uczucia są głęboko schowane. Nikt ani nic jej nie obchodzi. Zdradzana przez chłopaka, nie czuje do niego żalu - po prostu jej to nie obchodzi, zdradzieccy przyjaciele nie mogą wbić jej noża w serce, ponieważ dziewczyna otoczyła się ochronnym murem, którego nikt nie może zburzyć.
Pewnego dnia, okazuje się, iż rodzice dziewczyny się rozwodzą. Matka w ciągu kilku godzin przeprowadza się do nowego mężczyzny, a ojciec nie chce mieć nic wspólnego z tym całym bałaganem. Samantha zostaje sama, ale nic nie może jej zranić. Ona nic nie czuje.
Zbuntowana nastolatka nie sądzi, aby kiedykolwiek jej serce zabiło szybciej, ale wtedy trafia do domu nowego partnera matki i jego dwóch synów - niebezpiecznych, tajemniczych braci Kade, którzy są postrachem miasta. Nikt nie jest przy nich bezpieczny. Groźni i agresywni wywołują panikę oraz szybsze bicie kobiecych serc i nie tylko.
Samantha boi się przyznać sama przed sobą, że jeden z nich wywołuje w niej tak długo skrywane emocje. Jedynym, co pomaga jej zapomnieć o nowej sytuacji, do której nie chce się dostosować, jest bieganie.
Mason i Logan Kade zawsze dostają to, czego pragną. Nowa siostra w rodzinie nie jest zbyt pożądana, więc starają się pozbyć z domu nowych lokatorek. Z czasem ich prześmiewki zmieniają się w coś więcej.
Samantha stara się schodzić z drogi braciom, ale oni mają inne plany. Choć dziewczyna może bronić się ze wszystkich sił, nic ich nie powstrzyma. Z czasem nienawiść zmienia się w coś innego, czego żadne z nich nie potrafi zrozumieć. Czy zobojętniała na wszystko nastolatka poczuje coś więcej? Cop takiego skrywa rodzina dziewczyny?
,,Mason powoli mnie opuścił, tak że mogłam stanąć na własnych nogach. Odsunęłam się. Patrzył na mnie, jakbym była zwierzęciem szykującym się do ataku. Był na to gotowy."
,,Fallen Ctrest. Akademia" zabierze was w sam środek huraganu życia pewnej nastolatki, która szczelnie zakryła wszelkie emocje i żyje w ciągłym odrętwieniu, aż pewnego dnia jej życie całkowicie się zmienia za sprawą rozwodu rodziców i przeprowadzki do domu nowego partnera matki, mieszkającego z dwoma seksownymi, niesamowicie przystojnymi i niebezpiecznymi synami pragnącymi pozbyć się Samanthy i jej rodzicielki z domu, aby wróciły stare porządki. Tijan starała się oddać wiernie okres nastoletniego buntu, kreując główną bohaterkę na dziewczynę z mnóstwem problemów, które może rozwiązać obecność zdecydowanie nieodpowiedniego dla niej mężczyzny, z którym mimo wszystko, coś ją połączyło.
,,Fallen Crest. Akademia" to pozycja, o której do końca nie wyrobiłam jeszcze zdania. Nie wiem dlaczego, ale coś się popsuło. Niektóre momenty okazywały się tandetne, a inne znów intrygowały. Mam wrażenie, iż autorka pogubiła się trochę w tym, co chciała przekazać czytelnikowi. Stworzyła wiele sytuacji, które nie wniosły nic do książki, a raczej zapełniały miejsce. Kiedy indziej znowu prowadziła dialogi bohaterów w taki sposób, że nie mogłam odłożyć tej pozycji na bok, ponieważ tak bardzo chciałam dowiedzieć się, co będzie dalej. Tijan stworzyła dobrą powieść umilającą chłodne wieczory, ale spodziewałam się po tej pozycji czegoś więcej. Czy czuję się zawiedziona? W małym stopniu tak, ale mam nadzieję, że kolejny tom okaże się lepszy i pomoże zatrzeć niektóre wspomnienia związane z historią Samanthy. Jestem ciekawa tego, jak autorka poprowadzi dalsze sytuacje w życiu bohaterów, ponieważ mimo kilku minusów, to ,,Fallen Crest. Akademia" nie jest złą książkę, wręcz przeciwnie, pomaga się zrelaksować i intryguje fabułą.
,,Ziewnął jeszcze raz, starając się zasłonić usta ręką. Wyglądał uroczo. Przez zmęczenie jego oczy były łagodniejsze, a powieki trochę mu opadały. Usta miał lekko spuchnięte od nadmiaru pocałunków, a skóra przybrała żywy kolor. Kiedy zauważyłam pod kołnierzykiem koszulki malinkę, którą zostawiłam tam wczoraj, poprawiłam mu ubranie, żeby ją zasłonić."
,,Fallen Crest. Akademia" to pozycja, która pomoże wam odetchnąć po ciężkim dniu i pozwoli na chwilę tak bardzo upragnionego odpoczynku. Historia Samanthy i braci Kade wywoła rumieńce na wasze twarzy, a niekiedy również strasznie zirytuje, iż będziecie mieli ochotę rzucić nią o ścianę. Tijan stworzyła przyjemną powieść, w której, choć nawrzucała kilka zdecydowanie niepotrzebnych elementów, to utrzymującą zainteresowanie czytelnika. Czy mogę ją wam polecić? Tak. Mimo kilku minusów to będziecie mogli się przy niej odprężyć i zbytnio nie wysilać umysłu. Zachęcam was do sięgnięcia po tę pozycję i wyrobienia własnej opinii. Kto wiem, może zauroczy was tak bardzo, że nie będziecie potrafili o niej zapomnieć?
Samantha staje przed trudnym wyzwaniem: musi jakoś znieść swoją przeprowadzkę do domu nowego chłopaka jej mamy i jego dwóch synów: Masona i Logana Kade.
Sytuacja nie jest zbyt komfortowa, bo chłopcy są naprawdę popularni, a Sam za wszelką cenę chce uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Wszystko komplikuje się, kiedy dowiaduje się o licznych zdradach jej chłopaka i nielojalności przyjaciółek.
Na początek chcę wypowiedzieć się na temat poszczególnych bohaterów, bo uważam to za najbardziej istotne w tej recenzji. Myślę także, że bohaterowie wykreowani przez autorkę, odgrywają tutaj najistotniejszą rolę.
Samantha, w skrócie Sam, to dziewczyna, którą ogarnął pewien rodzaj buntu na wieść o rozwodzie rodziców i zdradzie mamy. Aby w jakiś sposób odreagować to wszystko, nastolatka bardzo dużo biega, a jej przebieżki czasem trwają do trzech godzin. Myślę, że jest to typ bohaterki, który lubię i który mnie w żaden sposób nie denerwuje. Okej, chwilami może sprawiać wrażenie takiej rozkapryszonej, bez szacunku do starszych, ale z drugiej strony jest to naprawdę dobra dziewczyna, która po prostu zdobyła moją sympatię.
Mason Kade, czyli starszy z braci. Według mnie jest to także ten z, nie tyle mądrzejszych co po prostu poważniejszych braci i zanim cokolwiek zrobi, musi chwilę się zastanowić. Jednak nie zmienia to faktu, że przypięłam mu łatkę imprezowicza, chociaż ten bohater również zyskał moją sympatię.
Logan Kade, czyli hmm, ten "głupszy" z braci, który jest bardzo mocny w słowach (tutaj nie wiem czemu przyszła mi na myśl lektura Ferdydurke). Tej postaci nie polubiłam i raczej nie polubię. Nie wiem właściwie czemu, ale po prostu Logan mnie drażni i najchętniej wywaliłabym go z tej książki.
Pozostawiając kwestię bohaterów, przejdę do fabuły powieści. Jest to chyba pierwsza książka z jaką się spotykam, gdzie występuje wątek miłości dosyć specyficznej i no, zakazanej. Myślę, że też dlatego tak bardzo spodobała mi się historia Sam. W pewnym momencie czytając nie potrafiłam się oderwać i ostatnie 200 stron czytałam non stop. Z nikim wtedy nie rozmawiałam, bo po prostu nie mogłam- ta książka tak bardzo wciąga! To jest największa zaleta tej pozycji: jest naprawdę uzależniająca. Kolejną zaletą jest styl autorki, który jest naprawdę luźny i przyjemny w odbiorze.
Dla wszystkich kobiet, które lubią czytać właśnie takie wciągające romanse, jest to książka idealna. Z utęsknieniem czekam na kolejną część i Wy również będziecie, uwierzcie.
Życie Samanthy Strattan wywraca się do góry nogami w momencie, kiedy matka oznajmia jej, że rozwodzi się z jej ojcem i wyprowadzają się do jej nowego partnera. Siedemnastolatce ta zmiana bardzo się nie podoba, nie tylko ze względu na jej ojca, ale z powodu tego, że musi zamieszkać z Loganem i Masonem Kade, którzy mają stać się jej przybranymi braćmi. Sam wiele o nich słyszała i nie chce być z nimi kojarzona. Jakby tego było mało dochodzą do tego również problemy z jej chłopakiem oraz przyjaciółkami.
Autorka całkiem nieźle poradziła sobie, aby pokazać codzienność w szkolnej społeczności. W każdej szkole jest grupa popularnych i „lubianych” osób, które uważają się za lepsze i kiedy wezmą kogoś na celownik to potrafią skutecznie uprzykrzyć tej osobie życie. Nieodłącznym elementem ich codziennych rozmów są plotki, które chętnie ubarwiają. Bywają próżni, niemili i bardzo często wzajemnie się od siebie odwracają. I grupa takich ludzi właśnie pojawia się w tej książce. Ten aspekt wydał mi się całkiem realnie przedstawiony.
To, co mniej mi się spodobało to tryb życia tych nastolatków. Rozumiem, że bohaterowie pochodzą z zamożnych rodzin, ale prawie codzienne imprezy, po których na kacu pojawiają się w szkole koło południa wydały mi się mocno przerysowane. Dodatkowo główna bohaterka wracając po szkole przez kilka godzin biegała i tak przez większość czasu. Ani razu nie został poruszony temat odrabiania lekcji, czy nauki. Wiem, że zupełnie nie o tym jest ta książka, ale choćby małe wzmianki o takich drobiazgach dodałyby odrobinę realizmu.
Samantha okazała się być bohaterką, która zdobyła moją sympatię. Zdecydowanie nie należy do słabych osób. Gdyby w tak krótkim czasie spadło na kogoś aż tyle, ile na naszą bohaterkę to jestem pewna, że by się załamał. Nie chcę zdradzać więcej niż w powyższym opisie fabuły książki, ale to zdecydowanie nie wszystko, z czym musi się ona zmierzyć. Uważam, że zniosła to naprawdę dzielnie i znalazła fajny sposób, aby sobie z tym radzić w postaci biegania. Skoro jestem już przy temacie bohaterów to nie mogę tu nie wspomnieć o braciach Kade, bo zapewne zyskają sympatię wielu czytelniczek. Są przystojni i są tymi, w których kocha się większość dziewczyn w szkole. Z tej dwójki bardziej polubiłam Logana, bo jest zabawny i polubiłam jego poczucie humoru.
„Fallen Crest. Akademia” to lekkie Young Adult, które czyta się bardzo przyjemnie. Opowiada o prawdziwej i fałszywej przyjaźni, o spełnionej i nieszczęśliwej miłości, zazdrości, intrygach, trudach dojrzewania, a także trudniejszych tematach takich jak np. rozwód rodziców. Ta książka ma w sobie coś co sprawia, że się ją pochłania i jest się ciekawym dalszych losów bohaterów, więc kiedy się pojawi to z pewnością sięgnę po drugi tom.
Długo zwlekałam z napisaniem opinii, ponieważ mam ogromny problem, aby jednoznacznie ocenić tę książkę. Zazwyczaj po skończeniu jakiejś historii od razu wiem, czy mi się podobała i mogę ją z czystym sumieniem polecić. W przypadku Fallen Crest. Akademia nie jestem w stanie tego zrobić. Wybaczcie, jeśli mój wpis będzie pełen sprzeczności, ale właśnie taka jest ta książka.
Fabuła powieści być może nie jest wyszukana, ale bardzo mi się podobała. Autorka wprowadziła wiele wątków, które naprawdę przyjemnie się śledziło. To, co rzuciło mi się w oczy, to słabo rozbudowany motyw romansu. Zdecydowanie spodziewałam się, że to właśnie on będzie główną osią fabuły. Tymczasem dopiero po połowie książki zaczęłam zauważać jakąś głębszą relację między Sam, a jednym z braci Kade. Początkowo nie byłam do tego przekonana. Teraz jednak uważam, że był to doskonałe posunięcie. Dzięki temu Fallen Crest. Akademia wyróżnia się na tle innych powieści New Adult. Daje też czytelnikowi poczucie, że więź powstała między głównymi bohaterami jest realistyczna.
Czytając książkę miałam jednak wrażenie, że jest ona bardzo chaotyczna, a momentami wręcz nielogiczna. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy jest to wina autorki, czy tłumacza, ale zwyczajnie mi to przeszkadzało. Czasem musiałam czytać ten sam fragment parę razy, aby zrozumieć co się stało. Według mnie jest to duży minus tej powieści. Mimo to, czytało się ją szybko, a styl, choć dziwny, był równocześnie lekki.
Sam to postać jakiej nie znajdziecie w pierwszej lepszej książce. Nie jest ona przysłowiową szarą myszką, czy jedną z wrednych, ale popularnych dziewczyn. Nie daje sobą rządzić, a jednocześnie nie rzuca się w ramiona każdemu przystojnemu chłopakowi, jakiego napotka na swojej drodze. Nie działa też pochopnie, pod wpływem emocji. Między innymi właśnie za to tak bardzo ją polubiłam. Stwierdzam, że mogłabym się z nią łatwo zaprzyjaźnić. Grzechem byłoby nie wspomnieć o braciach Kade, którzy również skradli moje serce. Mason, jak i Landon to faceci niemal idealni. Nie chcę jednak zdradzać na ich temat za wiele, bo odkrycie ich charakteru to według mnie ważny element książki.
Bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Kobiece zdecydowało się na subtelniejszą okładkę, niż dwóch nagich facetów. W ostatnim czasie mamy wysyp tego typu obwolut i przyznam, że powoli zaczyna mnie to męczyć. Wydaje mi się jednak, że w książce brakuje jakiegoś "rozdzielenia" pewnych fragmentów. Gdyby niektóre sceny były pisane jako osobny akapit lub zastosowano pomiędzy nimi drobne grafiki, np. w postaci gwiazdek, całość czytałoby się dużo łatwiej.
Tak jak wspomniałam na początku, nie potrafię jednoznacznie polecić Wam tej książki. Była ona nieco dziwna i miała kilka minusów. Równocześnie znalazłam w niej wiele pozytywów. Moim zdaniem jest ona warta przeczytania, ale nie należy oczekiwać po niej za wiele. Mimo wszystko, czekam na tom drugi i mam nadzieję, że jeszcze pokocham tę serię.
Ostatnio coraz częściej wpadam w sidła powieści. Po prostu otwieram i mnie nie ma, nie istnieje dla mnie rzeczywisty świat. Tutaj znowu było podobnie. Mimo, iż książka ma niemalże 500 stron, to pochłonęłam ją w zaskakująco szybkim tempie.
Szkolne potyczki, miłość, zazdrość i przystojni bad boy'owie to chyba to, co kochają wszystkie dziewczyny. Główną bohaterką jest Samantha, dziewczyna, która odważnie kroczy przez świat i jest twardą sztuką, a której na niczym nie zależy. Jej świat właśnie się wali, gdy matka oznajmia jej, że rozstaje się z jej ojcem, a one we dwie przeprowadzają się do domu jej nowego kochanka. I wszystko może jakoś by się ułożyło, gdyby nie okazało się, że tym kochankiem jest jeden z najbogatszych mężczyzn, który ma dwóch synów Masona i Logana, uchodzących za dość sławnych w ich mieście. Sam nie zwraca na nich większej uwagi, po prostu żyje swoim życiem, a kiedy gromadzą się w niej uczucia, idzie biegać, by móc dać im upust. W niedługim czasie dowiaduje się, że jej chłopak zdradzał ją od dwóch lat z przyjaciółką.
Cóż, dobrze wiemy, iż w każdej szkole zawsze pojawiają się jakieś ciacha, za którymi ugania się cała masa dziewczyn. Do tego, w każdej szkole znajduje się jakaś elita, która uważa się za najlepszą. Poniżają innych, wytykają palcami, bo uważają, że mają taką władzę. Dziewczyny rywalizują między sobą o chłopaków, dochodzi do sprzeczek, kłótni, a nawet bijatyk. Tutaj jest podobnie. Wciąż się coś dzieje, nie ma czasu na nudę.
Bohaterowie stworzeni przez autorkę są różnorodni, zapewne każdy z nas choć raz miał do czynienia z kimś podobnym. W dzisiejszym świecie, żyje wiele osób podobnych do nich. Sam to dziewczyna, którą polubiłam, choć momentami mnie drażniło jej zachowanie. Jej naiwność względem chłopaka, który ją zdradzał była irytująca. Natomiast podejście do braci Kade, to coś co wyróżniało ją na tle innych dziewczyn, gdyż nie było żadnych ochów i achów na ich temat. A bracia Mason i Logan po prostu zdobyli moje serce. Logan i jego specyficzne poczucie humoru, niekontrolowane teksty momentami rozbawiały mnie do łez. Mason był bardziej stanowczy, ale zaciekle bronił tego na czym mu zależało. Nigdy przed niczym się nie wahali i odważnie parli na przód.
Fabuła toczy się wokół młodzieży szkolnej, ich potyczek, nieporozumień, miłosnych uniesień i wynikających z niej zazdrości. Wartka akcja, przyjemny język autorki sprawiają, że przez książkę się płynie. Miło spędziłam czas odrywając się od otaczającej mnie rzeczywistości.
Ludzi nie należy oceniać nie poznawszy ich. Czasem wydaje nam się, że na podstawie obserwacji możemy powiedzieć jaki ktoś jest, ale to nie prawda. Żeby kogoś poznać tak naprawdę potrzeba czasu, nie dnia, tygodnia, miesiąca, a czasem wielu lat. Każdemu należy dać szansę.
"Fallen Crest. Akademia" to książka dzięki której, niejeden z nas powróci do swoich lat szkolnych i przypomni sobie własne miłosne uniesienia i związane z nimi przygody. A bracia Kade zadbają o to, żeby nikt z Was się nie nudził podczas lektury. Jeśli macie ochotę na przyjemną odskocznię, zachęcam do przeczytania.
Samantha nie zamierza zwracać na nikogo uwagi. Zamyka się w sobie. Cierpi z powodu rozwodu rodziców, ale stara się nie zaprzątać tym swojej uwagi. Nie obchodzi ją jej zdradzający chłopak, którego właściwie nie kocha. Nie obchodzą ją także przyjaciółki, z którymi właściwie nie ma nic wspólnego. Porzuca je tak samo, jak zdradzającego chłopaka, bez żalu i zbędnego szumu. Wreszcie nie obchodzą ją przyszywani bracia Kade, z którymi musi mieszkać. Dziewczyna poświęca się jedynie bieganiu, by móc przestać myśleć, by przestać czuć...
Mason i Logan Kade to bracia, z którymi podąża sława i wiele dziewczyn. Wszyscy ich znają i nikt z nimi nie zadziera. Ich nazwisko wyznacza prestiż. Chłopaki mają wszystko czego tylko zapragną. A teraz pragną uwagi swojej nowej siostry. Dziewczyna zaintrygowała ich swoją obojętnością i niechęcią czym także zyskała sobie ich szacunek. Chociaż Sam za wszelką cenę stara się ich unikać i ignorować, okazuje się to bardzo trudne, bo oni pragną spędzić z nią więcej czasu. Szybko okazuje się także, że jedne z nich zawładnął jej myślami, bardziej niżby sobie tego życzyła...
Kocham tą książkę! I kocham Masona! I kocham Logana! Samanthę też kocham! Chociaż ją może trochę mniej. Ale ją uwielbiam za to jaka jest. Przeprowadziła się do nowego domu, bo musiała. Jej pokój teraz przypominał wielkością cały dom, w którym wcześniej mieszkała. A ona ma to gdzieś. Nienawidzi tego miejsca. Traktuje je jak hotel, jako przejściowe miejsce zamieszkanie. Tak samo braci Kade, jakby byli obcymi ludźmi, których mija na szkolnym korytarzu. Uwielbiam to w niej. I podziwiam ją za to, a także za jej niebywałą kondycję. Ta dziewczyna biega po kilka godzin dziennie. Zazdroszczę jej tego. Też bym tak chciała, ale z moją kondycją to niemożliwe...
Logan to taki typowy podrywacz. Przystojniak. Może mieć każdą dziewczynę, którą zechce. Jest też niesamowicie zabawny. Uwielbiam takich bohaterów. Niemalże od razu zyskał moją sympatię. Bardziej jednak zainteresował mnie Mason. Bardziej mroczny i wycofany. Tak samo przystojny, a może nawet bardziej i do tego niedostępny. Od samego początku podbił moje serce.
Ta książka jest boska! Ma oczywiście trochę niedociągnięć, ale jestem w stanie jej to wybaczyć. Zakochałam się w niej już od pierwszych stron. No może nie tak od pierwszych, ale od drugiego rozdziału tak mnie pochłonęła, że nie byłam w stanie jej odłożyć. Spędziłam nad nią pół nocy. I z pewnością nie był to czas stracony. Już nie mogę się doczekać kontynuacji!
Samanthę poznajemy w chwili, kiedy jej świat zawala się na głowę. Matka oświadcza dziewczynie, że obydwie wyprowadzają się od ojca Sam i przeprowadzają do jej kochanka. Dziewczyna jest wściekła na świat tym bardziej, że kochankiem jej mamy jest James Kade, który ma dwóch synów - Logana i Masona. Obydwoje są bogaci, popularni, a jednak to chodzą do publicznej szkoły, zamiast jak inne bogate dzieciaki do prywatnego liceum. Wszystkie dziewczyny się za nimi oglądają, bo są przystojni i mają naturę bad boya. Jednak Sam nie ulega ich czarowi. Ma żal do matki o zaistniałą sytuację, do ojca o to, że nie walczył. Kiedy jest naprawdę źle dziewczyna ucieka, by biegać, bo to dla niej jedyny sposób, aby przetrwać trudny dla niej czas. Samantha z czasem dowiaduje się o tajemnicach z przeszłości oraz przybliża się do jednego z braci.
Samantha to twarda dziewczyna, która mówi, co myśli i nie daje sobie wejść na głowę, ani się nikomu zastraszyć. Bardzo ją polubiłam, chociaż przyznam, że niekiedy jej zachowanie nie spotkało się z moją sympatią.
Z kolei braci Kade nie polubiłam od razu. Nie dało się. Obydwoje zbyt pewni siebie, bezczelni i chamscy. Uważali się za nie wiadomo kogo. Myślałam, że będę pałać do nich anty sympatią do końca. Jednak już gdzieś tak po większej połowie przeczytanej książki zauważyłam, że stopniowo moje zdanie na ich temat zaczyna się zmieniać. Myślę, że to zaczęło dziać się wtedy, kiedy matka Sam ją zaatakowała, a oni stanęli w jej obronie oświadczając starej wariatce, że od teraz Samantha jest "sama swoja". Zyskali u mnie plus.
Napiszę jeszcze parę słów o mamusi Sam. Bardzo nie lubię rodziców, którzy zamiast dodawać skrzydeł swoim dzieciom - podcinają je. Niezależnie od wieku dziecka, bo przecież każdy chce, a by rodzice go doceniali. Mama Samanthy zmieszała ją z błotem, zdeptała jej wiarę w to, co wierzyła i pozbawiła szacunku do niej samej. Naopowiadała jej tyle przykrych rzeczy, że dla mnie samej to było szokiem. Jak można sprawić swojemu dziecku taki ból? Słowa są najgorszą bronią wymierzoną w drugiego człowieka, bo ranią najmocniej. Pamiętajcie.
"Fallen Crest. Akademia" to kolejna książka Tijan, którą pochłonęłam. Czyta się ją szybko, przyjemnie i niekiedy z uśmiechem na ustach. Jednak pewien wątek wydawał mi się dosyć naciągany i w którymś momencie miałam wrażenie, że czytam książkową wersję Mody na sukces. Tak absurdalne było to, co przeczytałam na końcu. Chociaż stop. Tu wiele rzeczy było absurdalnych. Niekiedy miałam wrażenie, że niektórym dialogom coś brakowało, może jakiejś naturalności, bo momentami wychodziły one dosyć sztucznie. Miałam również wrażenie, że autorka za dużo zagmatwała w życiu Samanthy - zabrakło w tym wszystkim jakiegoś umiaru.
Jednak jeśli chodzi o całokształt jestem bardzo zadowolona z lektury tej książki. Mamy tu wątek miłosny, z deka skomplikowany, niegrzecznych chłopców, zawzięte dziewczyny i problemy na tle rodzinnym. Niesamowicie było czuć tę chemię pomiędzy Samanthą, a jednym z bracie Kade. Nie zabraknie tu również akcji, bo w tej książce wciąż coś się dzieje.
Nawet jeśli ta książka wypada nieco absurdalnie, to posiada w sobie pewien urok, który we mnie trafił, bo nie potrafiłam przestać czytać tej powieści i odłożyć jej na miejsce.
Jestem ciekawa, czy druga część zrobi na mnie podobne wrażenie, a może okaże się lepsza? W ostatecznym rozrachunku - ja osobiście jestem zachwycona tą książką, chociaż "Anti - stepbrother" podobał mi się trochę bardziej.
Kiedy Sam dowiaduje się o rozwodzie swoich rodziców oraz przeprowadzce do nowego partnera jej mamy, ogarnia ją otępienie. Biega, by oczyścić się z emocji. Staje się zobojętniała na wszystko, podczas, gdy jej życie coraz bardziej się rozpada. Chłopak ją zdradza, przyjaciółki oszukują. Zaczyna nienawidzić świat, a strzępy relacji z matką, jakie jej zostały, całkowicie się zrywają. Zostaje sama, wszystko się zmienia, ale nic ją nie obchodzi. Nawet to, że jej przyszłymi braćmi mają stać się przystojni i znani w całym mieście bracia Kade.
Zagubiona i rozgoryczona, Sam nie zwraca na nich uwagi. Postanawia trzymać się od nich z dala oraz zachować w tajemnicy to, że z mieszka z nimi w bogatej willi. Z czasem jednak między nią, a Masonem, starszym i groźniejszym z braci rodzi się uczucie, która może zburzyć mur, jakim się otoczyła.
Czy Sam postanowi wreszcie żyć? Czy wraz z braćmi Kade może stać się rodziną, której każde z nich tak pragnie?
"Te łzy były inne. To nasza miłość je zmieniła i nawet sposób, w jaki trzymał mnie w ramionach, był inny. A może to ja się zmieniłam?"
To moje pierwsze spotkanie z Tijan i powiem szczerze, że nie spodziewałam się niczego wielkiego po tej książce. Sądziłam, że będzie to typowy romans o nastolatkach. W rzeczywistości książka porusza ważniejsze tematy, miłość jest zepchnięta na bok, ale nadal nie wychodzi poza schemat. Akademia mówi o problemach z rodzicami, poczuciu samotności, więziach, fałszywości ludzi i przekraczaniu granic, które sprawiają, że żyjemy w strachu przed opinią innych.
Samantha jawi nam się jako bohaterka prawie zupełnie wyzuta z emocji, których postanowiła się pozbyć akurat wtedy, gdy wszystko, co miała za pewnik, zaczęło się zmieniać. Czasami miewa przebłyski gniewu i żalu w konfrontacjach z matką, która tak przy okazji jest bardzo irytująca i żałosna, ale widać, że taki był zamiar. Nie wiem, czy jest to postać, którą można polubić. Nie wydaje się szczególnie sympatyczna, ale też nie irytuje i nie zachowuje się jak typowa zła na świat nastolatka. Muszę przyznać, że autorka wykreowała ją bardzo przekonująco. Właściwie każda postać w tej historii wydaje się na tyle autentyczna, że można uwierzyć, iż jest prawdziwa.
Mason i Logan to bracia mocno ze sobą związani. Nienawidzą swojego ojca i jego pieniędzy tak bardzo jak Sam swojej matki. Znani są jako najlepsi futboliści w drużynie publicznej szkoły Fallen Crest. To, że wybrali ją, zamiast Akademii, to tylko jeden z dowodów na to, iż nie są snobami. Poza tym, że każda dziewczyna wzdycha na ich widok, znani są z niebezpiecznych przygód, takich jak podpalanie cudzych samochodów, szczególnie tych przeciwnej drużyny. Jednak w ich przypadku słowa są jeszcze groźniejsze niż czyny. Nikt nie próbuje im się narażać.
W całej książce to Mason wzbudza największy niepokój. Jest też zagadką, bo trzyma się na dystans i zawsze nosi maskę o nieodgadnionym wyrazie twarzy. Bliżej poznajemy go dopiero pod koniec, choć to i tak jest mało. Logan to ten głośniejszy z braci, młodszy o rok, spontaniczny, z ogromnym poczuciem humoru, ale równie niebezpieczny. W jakiś sposób Sam pasowała do ich grupy ze swoją mroczniejszą stroną osobowości.
Styl pisarki jest lekki, ale sama książka jest specyficzna i chwilami się dłuży przez zbędne sceny. W pierwszej połowie niewiele się dzieje, a akcja niewiele wnosi do treści. W drugiej dopiero zaczyna się robić ciekawiej, ale wszystko i tak toczy się dość swobodnie. Nie ma wielkich dramatów, zwrotów akcji, wszystko jest dokładnie przemyślane. Czasami pojawiały się wydarzenia czy dialogi, których intencji nie potrafiłam zrozumieć i nie wiedziałam tak do końca, co miały oznaczać w historii. Kilka razy byłam zaskoczona, dowiadując się o pewnych sprawach, a dodatkowego zdziwienia dodawały mi reakcje bohaterów, które nie zawsze były opisane, przez co trudniej było się z nimi zżyć. Sam i Mason są raczej dość poważni, to Logan jest tym przyjaznym i radosnym, który jest zawsze tam, gdzie zabawa.
Pierwsza część serii Fallen Crest opowiada o dorastaniu, różnych odcieniach przyjaźni, rodzinie i dość pobocznie o miłości. Może być pouczająca, bywa niepokojąca (przynajmniej dla mnie), pojawia się w niej równie specyficzne poczucie humoru. Całość przeczytałam w jeden dzień, a zakończenie było dziwne, nieco komiczne (ktoś na bookstagramie wspomniał, że przypomina modę na sukces), ale zadowalające. Moim zdaniem historia mogłaby się zakończyć już w tym miejscu, ale autorka stworzyła jeszcze - o ile się nie mylę - 6 tomów + dodatki, takie jak "Mason", które mam nadzieję, zostaną wydane w Polsce.
Mimo średniego zachwytu nad książką, jestem ciekawa dalszych części i z pewnością po nie sięgnę, choćby po to, by zobaczyć, jak dalej rozwinie się niezwykła relacja tej trójki, którą wszyscy zawiedli, by wreszcie bliżej poznać Masona i oczywiście sprawdzić, jakie kłody będą im podrzucać złośliwi dorośli. Polecam serdecznie, jeśli nie macie żadnych ważniejszych planów czytelniczych, a macie ochotę na coś lekkiego.
"Gdyby chciał przejrzeć mnie na wylot, zobaczyłby tylko pustkę."
Książka bardzo fajna aczkolwiek na początku nie byłam do niej przekonana. Czytałam ją dla "zabicia" czasu ale skończyło się to tak, że wciągła mnie tak, że przepadłam jedyne co robiłam to myślałam o tym co bedzie dalej i czytałam ją. Naprawde godna polecenia i nie moge się doczekać aż przeczytam kolejne....
Tą pisarka wie jak pisać książki. Sa wciagajace. Samantha przechodzi trudny okres bo matka się rozwodziz jej ojcem. Jak się później okazuje matka ją oklamala i Dawid wcale nie byl jej biologicznym ojcem. Sam ma już dosyc zaczyna nienawidzieć swoich rodziców, na przyjaciółki nie może liczyć bo też ją zdradziły, jedna nawet ciągle sypiala z chłopakiem Sam. Kiedy cały świat zaczął się walić najwieksze wsparcie dostała w Masonie. Jego chciała najbardziej nienawidzieć bo jest synem przyszłego męża jej matki. Jednak między nimi iskrzy. Sam nie wie czy robi dobrze ale chce Masona i ho kocha. Jak się okazuje z wzajemnością. Czy razem poradzą sobie ze swoimi rodzicami i problemami z tym związane. Czas na kolejny tom do przeczytania.
Ostatnio wpadła mi w ręce niewielka książeczka czyli Fallen Crest.Akademia Tijan Meyer.Początek jest dość zachęcający-otóż siedemnastolatka wracając ze szkoły do domu zastaje w nim matke oznajmiająca jej,że powinna się natychmiast zacząć pakować,bo się wyprowadzają.Samantha jest kompletnie zaskoczona.Nagle z dnia na dzień zostaje wyrwana z rodzinnego domu,wraz z matka przenoszą się nowego domu,co gorsza jest to dom nowego faceta jej matki.Dodajmy bardzo bogatego faceta,wychowującego dwóch synów,w podobnym wielku jak Samantha,będących nieomal bożyszczami w lokalnym nastoletnim środowisku...Sam początkowo kompletnie ich olewa,próbuje skontaktować się ze swoim ojcem i nagle dowiaduje się,że tak naprawde nie jest on jej prawdziwym ojcem,nigdy jej nie adoptował,a matka Sam zabrania mu kontaktów z córką..Niemal jednocześnie dowiaduje się również,że facet z którym jest w związku od trzech lat zdradza ją nie tylko z przypadkowymi panienkami,ale tez z jej najlepsza przyjaciółką.Sam zobojętnia się na wszystko biegając ,niemal do utraty sił.Jej wielogodzinne jogingi to dla niej sposób na poukładanie sobie w głowie...
Niestety dalej jest już tylko gorzej,a książka zaczyna przypaminać meksykańska telenowelę...Obojętność Sam w stosunku do swoich nastoletnich współmieszkańców(Logana i Masona) powoduje,że oni sami uznają ją nagle za rodzinę(w końcu ma być ona ich przyrodnią siostrą).Jednocześnie między Sam i Masonem zaczyna byc wyczuwalne seksualne napięcie.Również w szkole Sam zaczyna się przetasowanie sił,startuje do niej facet będącym w swojej szkole idolem,najważniejsze dziewczyny ze szkoły próbują ją sobie zjednać...Sam próbuje odgadnąć co sie za tym kryje...
Kolejne części to Fallen Crest. Rodzina i Fallen Crest .Szkoła i niestety jest tylko gorzej.Sam zaczyna chodzić z Masonem,a raczej nie tyle chodzić co sypiać.Wszystko zaczyna przypominać seksualny maraton,przerywany chwilami na sceny rodzinne bądź szkolne.W rodzinie nie dzieje się najlepiej,najpierw objawia się biologiczny ojciec samanhty i matka Logana i Masona,w dodatku sa oni ze sobą związani.Matka Sam zaczyna dostawać bzika i to solidnego,Samantha zaczyna sobie przypominać traumy z dzieciństwa i,a w szkole staje się nagle wrogiem publicznym numer 1.
Życie nastolatów z tego małęgo amerykańskiego miasteczka upływa głównie na głośnych imprezach,na których alkohol leje się strumieniami,wszyscy sypiają ze wszystkimi,a nad młodymi nikt nie ma najmniejszej kontroli.Rodzice są głównie nieobecni,a jeśli są ,to w większości powodują więcej problemów(matka Samanthy i konrtrolowany za pomoca sieksu jej nowy partner).A, zapomniałam napisać,że w miasteczku są dwie szkoły-prywatna Akademia i publiczne liceum,które rywalizuja między sobą,głównie na tle sportowym...
Dzieje się tu sporo,ale głównie jest to seksualny maraton.Dość kiepsko napisane,ale cholera wciąga jak wspomniana meksykańska nowela i trudno się od tego oderwać...W dodatku zakończenie trzeciej części sugeruje,że będzie coś dalej,bo nie wszystkie problemy zostają rozwiązane a na jaw wychodza kolejne sekrety...Ja to w sumie piszę głównie jako przestrogę,bo co mniej odporne osobniki moga tego nie strawić...
Samantha do tej pory wiodła zwyczajne i szczęśliwe życie. Miała rodzinę, dwie najlepsze przyjaciółki oraz chłopaka. Nawet nie podejrzewała, że wszystko może się zmienić i to na gorsze. Jej rodzice postanowili się rozwieść, w wyniku tego dziewczyna zmuszona jest przeprowadzić się wraz z matką do jej nowego partnera. Okazuję się, że będzie mieszkała z dwoma najprzystojniejszymi chłopakami w całym mieście. Dla Samanthy nie ma znaczenia, kim oni są, ponieważ nie zamierza z nimi wchodzić w bliższe relacje.
Gdy myśli, że już nie może być gorzej, to okazuję się, że najbliższe jej osoby są nielojalne. Samantha zostaje sama bez przyjaciółek, bez chłopaka i bez rodziny. Nie ma nadziei, że jeszcze kiedyś będzie lepiej, jednak coraz więcej czasu spędza ze swoimi przyrodnimi braćmi, którzy nie okazują się aż tak źli, jak myślała na początku. Czy dziewczyna, którą skrzywdziło tak wiele osób znajdzie jeszcze szczęście?
„Fallen crest. Akademia” to typowa książka dla młodzieży, którą pochłania się jednym tchem. Jest napisana prostym językiem, który bardzo ułatwia nam czytanie. Znajdziemy w niej typowe problemy nastolatków jednak nie tylko takie. Nasza bohaterka w dość krótkim czasie dowiedziała się wielu nowych rzeczy o swoim życiu, które zmieniły ją już na zawsze. Wszystko w co do tej pory wierzyła, okazało się nie prawdą. Osoby, które miały być z nią na zawsze, zostawiły ją samej sobie. To wszystko ukształtowało jej charakter na nowo i stała się całkiem inną dziewczyną niż była przedtem.
„Ludzie to węże, musisz się tylko zorientować, jakie mają kolory, ale i tak wszyscy są tacy sami. Każdy czegoś chce”
Samantha z reguły była niezauważana w szkole, teraz nagle interesuję się nią wiele obcych ludzi a wszystko za sprawą jej nowej rodziny. Jej przyrodni bracia, którzy mieli być jej utrapieniem, okazali się jej wybawieniem. W tym momencie muszę wspomnieć o Loganie, który zyskał moją sympatię już od samego początku. Okazał się bardzo wesołym chłopcem, który nie potrafi brać życia na poważnie. Ten wiecznie uśmiechnięty bohater wprowadzał do historii wiele zamieszania oraz humoru, który nadał całości klimat. I chyba za jego sprawą tak bardzo podobała mi się ta powieść.
W powieści znajdziecie także sceny erotyczne, jednak są one dość delikatne i nie ma czego się obawiać, że kogoś zgorszą. Za ich sprawą w historii pojawia się odrobina pikanterii, która nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
Podsumowując całość, to szczerze cieszę się, że przeczytałam tę książkę, mimo że autorka czasami wyolbrzymiała niektóre problemy. Jest to takie lekkie czytadło, przy którym możemy odpocząć, gdyż nie musimy wytężać za bardzo naszego mózgu. Tak więc miło spędzimy wieczór przy tej lekturze, która dostarczy nam trochę rozrywki. Polecam wam, abyście sami się przekonali oraz poznali bohaterów.
Jeśli na początku (podobnie jak ja) będziecie oczekiwać od „Fallen Crest” dobrej historii obyczajowej z domieszką erotyki, to powieść na pewno Was rozczaruje. Fabuła książki jest słaba, a problemy wyolbrzymione i przerysowane. Brakuje ciekawych, wielowarstwowych postaci i konkretnego pomysłu, w związku z czym ścieżka obyczajowa zupełnie się Tijan Meyer nie udała.
Jeśli jednak od pierwszych stron będziecie traktować tę powieść jako młodzieżowy erotyk, to powinien on spełnić wszystkie Wasze oczekiwania. Jest namiętnie, jest gorąco, a jednocześnie nie nazbyt wulgarnie (co w powieści o nastolatkach ma duże znaczenie). O związku Samanthy i Masona czyta się dobrze i z wypiekami na twarzy, a o to właśnie w takich tytułach chodzi. Polecam zatem tę historię osobom, które szukają w lekturze odrobiny pikanterii. Cała reszta czytelników powinna poszukać na księgarskiej półce czegoś innego.
Gdy przyjaciele się odwracają, wrogowie wychodzą z ukrycia... Sam i Mason wreszcie mogą spędzić ze sobą więcej czasu. Po ostatnich starciach potrzebują...
Nowa seria autorki bestsellerów o bohaterach z Fallen Crest Bren Monroe nie jest dziewczyną, która da sobą pomiatać. Należy do ekipy Wilków...
Przeczytane:2020-03-01,
Z twórczością Tijan miałam do czynienia dokładnie dwa lata temu, gdy nieświadoma tego, jak wielkiego gniota trzymam w dłoni, rozpoczęłam lekturę „Antybrata”. Swoją drogą, wciąż zastanawia mnie, skąd ten zachwyt nad jej powieściami.
Zniesmaczona, postanowiłam na jakiś czas odpuścić sobie lektury jej książek. Na półce jednak pozostał „Fallen Crest. Akademia”. I tak oto po dwóch latach, naiwna ja stwierdziłam, że może tym razem będzie lepiej. NIESTETY NIE.
Co więcej, już dziś, uroczyście przysięgam, że nie tknę już żadnej powieści, która wyszła spod jej ręki. NAWET KIJEM.
Po rozwodzie rodziców Sam wprowadza się z mamą do domu jej nowego partnera. Wówczas do życia dziewczyny wkraczają synowie bogatego biznesmena. Logan i Mason Kade to przystojni młodzi mężczyźni, o których marzy każda dziewczyna z Fallen Crest. Samantha nie ma zamiaru być jedną z nich.
Chociaż chodzą do innych szkół, dziewczyna codziennie spotyka braci w domu. Mimo że traktują ją z lekceważeniem, samotna Sam zdaje się tym nie przejmować. Nie dba o opinię braci Kade ani o rozwód rodziców.
Ale może to dobrze. Może lepiej nic nie czuć.
W głowie mam chyba z milion myśli i nie mam pojęcia od czego zacząć moje narzekanie. Na pierwszy odstrzał niech pójdą bohaterowie. Matko kochana. Z tak plastikowymi postaciami to już dawno nie miałam do czynienia.
Najpierw przyjrzyjmy się tej jakże irytującej istotce zwanej Sam (bądź Samanthą). To typek, który mówiąc kolokwialnie ma wyrąbane na wszystko. Uwielbia wręcz potęgować swoje problemy, na które odreagowuje bieganiem. Biedaczka tak się nakręca, że po powrocie do domu pot z niej kapie i zalewa posadzkę. Autentycznie. Początkowo cały czas powtarza, że nie będzie jak jej matka – nie będzie zmieniać facetów jak rękawiczki, nie będzie z nimi nawet spała. Tijan robi z niej początkowo wręcz niewinną cnotkę. Ale gdy na scenę wkracza Mason, wystarczy muśnięcie po ramieniu by „jej oczy zaszły mgłą czystego pożądania”. Co jeszcze? Ma zerowy brak szacunku do rodziców, sama gubi się w swoich uczuciach. Raz się mści na kimś, po czym za nim tęskni, by w końcu ostatecznie pałać do tej osoby nienawiścią. Głupia, irytująca i niedojrzała.
Przejdźmy zatem do młodych bogów, czyli Masona i Logana. Ciężko o nich cokolwiek powiedzieć, bo autorka kompletnie olała proces ich kreowania. Wiemy tylko, że są bogaci, napakowani i oczywiście zabójczo przystojni i ogólnie są tacy SUPER. Mason jeszcze trochę nadrabiał swoją „tajemniczością”, ale kompletnie nie rozumiem zachwytu nad Loganem. Zgrywający się idiota, który zaliczył chyba każdą laskę w tej książce.
Pozostali bohaterowie są tak nijacy, że nawet nie potrafiłam zapamiętać, jak który się nazywał. Swoją drogą, Tijan lubi chyba przerysowywać zachowania nastolatków w liceum. Bohaterowie książki idą do szkoły, wracają do domu, upijają się, by następnego dnia iść na kacu do szkoły. Nauczyciele oczywiście na to nie reagują. Bo po co? W weekendy nastolatkowie jadą nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim. Tam alkohol znów leje się hektolitrami, a wszystkie postacie żeńskie zachowują się jak tanie prostytutki.
Patologia aż bije od tej książki. Zdrada jest czymś na porządku dziennym. Matka bije się z córką. Nachlanie się do nieprzytomności i kac następnego dnia (nawet w środku tygodnia) to norma. A na koniec okazuje się, że siostra sypia z przyrodnim jej bratem, jej biologiczny ojciec ma romans z matką jej chłopaka, a dotychczasowy ojciec spotyka się z matką jej kolegi. Normalnie scenariusz rodem z „Mody na sukces”.
Pojęcia nie mam, skąd tak wysokie noty na portalu Lubimy Czytać. Rozumiem, że gusta są różne, ale w moim odczuciu ta książka jest wręcz szkodliwa.
W pamięci z pewnością pozostanie mi jedna opinia, w której jakaś czytelniczka napisała, że jest zachwycona tą książką, bo skłoniła ją do przemyśleń i refleksji. Gdy t o przeczytałam, to nie widziałam, czy mam się śmiać, czy płakać.
Myślę, że nie ma sensu niczego więcej pisać na temat „Fallen Crest. Akademia”. To książka o niczym, nie ma w niej czegoś tak podstawowego i wymaganego jak fabuła. Dialogi są na poziomie rozmowy dzieci z podstawówki. Wątek romantyczny, czyli domniemane uczucie pomiędzy głównymi bohaterami wyssane z palca. Bo jak niby można się zakochać i powiedzieć komuś „kocham Cię”, gdy nigdy TAK NAPRAWDĘ nie rozmawiało się z tą drugą osobą?
Podziwiam Wydawnictwo Kobiece za to, że postanowiło wydać coś takiego. Brawa za odwagę.
A siebie podziwiam, za zawzięcie i doczytanie tego szajsu do końca.
Odradzam.
Moja ocena: 2/10