Najnowsza powieść Olgi Tokarczuk przenosi czytelników do 1913 roku. To właśnie wówczas do sanatorium na Dolnym Śląsku przyjeżdża młody student ze Lwowa. Mężczyzna pragnie wyleczyć się z dolegliwości oddechowej, jednak wkrótce okazuje się, że cierpi na gruźlicę.
Zaprzyjaźniając się z kuracjuszami swojego pensjonatu, dyskutuje nie tylko na tematy polityczne i społeczne, zastanawiając się nad tym, czy dojdzie do wojny, ale także zaczyna fascynować się lokalnymi legendami na temat niepokojących górskich wypadków.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2022-06-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 400
Leczy nas sama natura
“Empuzjon” Olgi Tokarczuk to moja ostatnia lektura, która doskonale wpisała się w melancholijny, jesienny nastrój. Bo właśnie taka, klimatyczna, niespieszna i tajemnicza, jak jej tytuł, jest ta książka.
Tokarczuk zabiera nas jesienną porą 1913 roku do Sokołowska (Gorbersdorf) do Pensjonatu dla Panów, w którym to leczą się chorzy na “choroby piersiowo- gardlane”, jak to eufemistycznie określano powszechną w tych czasach gruźlicę. Bohaterowie, sami panowie, spędzają więc czas w pięknych okolicznościach przyrody, wśród górskiego klimatu pozwalającego ponoć chorym szybciej wydobrzeć, na zabiegach, leżakowaniu, spacerach, a przede wszystkim na rozmowach, a właściwie filozoficznych dysputach o istocie wszechrzeczy. W rozważania prowadzonych głównie podczas smakowitych posiłków dominują mizoginistyczne wstawki (niestety!), jakby to oni tzn. mężczyźni byli najdoskonalszymi istotami na świecie: “W sensie filozoficznym nie możemy traktować kobiety jako podmiotu całościowego, skończonego, jakim jest mężczyzna sam z siebie.”
Gdzieś w tle dochodzą do bohaterów niepokojące informacje o młodzieńcach zaginionych w niewyjaśnionych okolicznościach, o tajemniczych “empuzach”, stworach pałających chęcią zemsty na mężczyznach za doznane wcześniej krzywdy. Mamy więc i klimat przedwojennego uzdrowiska, doskonale zresztą oddany, i kryminał z siłami nieczystymi w tle, i trochę horroru, a to wszystko połączone w mistrzowski sposób, napisane przepiękną polszczyzną: barwnym, plastycznym językiem, precyzyjnym, wycyzelowanym, z niesłychaną dbałością o każde słowo. A te fenomenalne opisy, zarówno górskiej przyrody, uzdrowiska, jak i te niezwykle sugestywne, smakowite opisy potraw, nalewek, oddające smaki, kolory, zapachy, którymi to książka jest przesiąknięta. Aż chciałoby się pojechać do Sokołowska, zasiąść wraz z Mieczysławem Wojniczem w którejś kawiarni, zasmakować wyśmienitej kawy, a może Schwarmerei i poczęstować się pysznymi makaronikami…
Myślę, żę nie mnie oceniać powieść Noblistki, ale na pewno jest to książka warta zainteresowania, niespiesznego smakowania się jej treścią, powtórnego wczytywania się w nią, doszukiwania się nowych znaczeń i wartości. To lektura w sam raz na jesienną aurę, refleksyjna, przenikliwa, intelektualna, zdumiewająca erudycją autorki, zachwycająca pięknem słowa. Polecam.
Czy można krytykować twórczość laureatki Nagrody Nobla? - Cóż, najwyżej wyjdę na ignorantkę, ale czytałam lepsze książki autorstwa Olgi Tokarczuk. Na pewno pomysł i umiejscowienie akcji są nietuzinkowe. Książka była dla mnie jednak dość nudna.
Cudowna powieśc dla mnie chyba jedna z najlepszych Tokarczuk. Specyficzna polemika z Czarodziejską Górą Manna. Jest tu wszystko co wydaje się być palącą kwestią współczesnego świata: ekologia, feminizm, tożsamość płciowa i seksualna. A wszystkow otoczce tajemnicy i magii. Senne sanatorium w górach, kuracjusze znudzeni zabiegami spotykają się by wspólnie spędzać czas, dyskutować, spacerować, poznawać okolice. Mistrzowskim jest dla mnie - myślę świadomy - zabieg braku postaci kobiecych w powieści. Jeszcze bardziej wyostrza to poruszane tematy. Polecam bardzo!
Przeczytałam kiedyś w poście jednej instagramowej znajomej, że ma pewne obawy sięgając po tytuły nagradzane, czy po powieści napisane przez wyjątkowych autorów (a tu noblistka!), że nie zrozumie geniuszu danej pozycji, że ją nie zachwyci. No i ja tak się teraz czuję. Czy Empuzjon nie jest taki dobry, czy to ja czegoś w nim nie dostrzegłam?
Mam bardzo mieszane uczucia. Powieść klimatyczna, tajemnicza i nieśpieszna. No i nudnawa.
Trzeba docenić język, talent pisarski pani Olgi (wspomnę o mistrzowskich opisach pewnych scen, np. mały Mieczyś jedzący czerninę, kiedy razem z chłopcem czułam tak samo wielkie obrzydzenie, czułam się jakbym siedziała przy tym samym stole), jednak w samej powieści zabrakło jakieś iskry. Było za to aż za dużo krytyki kobiet. Nie znajdziemy tu akcji. Czytało się spokojnie, bez emocji.. I tej oceny nie zmieni tych kilka ostatnich stron, gdzie dzieje się coś więcej i szybciej.
Udrowisko, śmierć, tajemnice, mroczne siły.
Lektura idealna na listopadowe wieczory.
Mieczysław Wojnicz przybywa do sanatorium walczyć z gruźlicą. Młody student poznaje różnych kuracjuszy, z którymi porusza tematy filozoficzne, historyczne. Nie brakuje rozmów o kobietach i bieżących sprawach. Mężczyzna sam skrywa prawdę o swoim zdrowiu. Jego myśli zaczynają pochłaniać makabryczne wydarzenia, które regularnie mają miejsce nieopodal uzdrowiska.
Polecam.
Hmmm... Pierwszą niewątpliwą zaletą książki jest to, że z powodu mojego "przednoblowskiego" zachwytu pisarką (nie za "Biegunów", ale za "Dom dzienny, dom nocny" i "Prawiek i inne czasy") zdecydowałem o przeczytaniu "Czarodziejskiej góry". W powieści Pani Olgi jest mnóstwo odniesień do Manna, ale jest tez sporo bardzo "współczesnych" tematów. Przede wszystkim stosunek do kobiet i ich marginalna rola w społeczeństwach na początku XX wieku. Lekkie rozczarowanie po lekturze "Czarodziejskiej góry", ale bardzo przyjemnie się czyta, zaliczając się do wielbicieli Pani Olgi i mając jakże miłe, ale dosyć próżne poczucie, że nie jest się idiotą ;).
Czy zwierzęta noszą maski? I co się kryje w ich oczach, skoro „nie ma tam duszy”? Czy możliwa jest heterotopia – świat radykalnie inny...
Debiutancka powieść laureatki Międzynarodowej Nagrody Bookera Przeszło 25 lat po premierze ponownie w księgarniach Tak swoją literacką podróż...
Ludzie powinni się przyzwyczaić, że są obserwowani
Więcej