W niewielkim mieście matka w skrajnej biedzie wychowuje cztery córki. Pewnego dnia najstarsza oznajmia, że wychodzi za mąż. I to już w najbliższą sobotę.
Kim okaże się mąż Angeliki? Dlaczego oferuje krocie za nazwisko młodej żony?
Historia o kobietach, które jak lwice walczą o każdy dzień, aby godnie żyć i zapewnić lepszą przyszłość dzieciom. Jaką cenę trzeba za to zapłacić? Co można kupić, a co nie jest na sprzedaż?
Matka i córka codziennie zadają sobie te pytania…
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2019-05-08
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 328
Sięgając po "Dziewczynę bez makijażu" byłam zauroczona opisem. Był tajemniczy i zapowiadał naprawdę ciekawą powieść. I na szczęście nie zawiodłam się i spędziłam z książką przyjemny czas.
Powieść Zuzanny Arczyńskiej jest jedną z tych, które przyjemnie umilają leniwy dzień. Mamy tutaj do czynienia z historią kobiety, która wychowuje czwórkę dzieci, co nie jest łatwe, a finanse jej tego nie ułatwiają. Rodzina jest po prostu bardzo biedna. A na domiar złego jedna z córek z dnia na dzień oznajmia, że wychodzi za mąż, co jest bardzo dziwną i tajemniczą sprawą.
Przede wszystkim podoba mi się język, jakim została napisana książka. Jest lekki i przyjemny w odbiorze, dzięki czemu książkę sprawnie się czyta i przede wszystkim z zapałem. Autorka ma bardzo wiele pomysłów, dzięki którym fabuła nie jest nudna. Serwuje nam dawkę przeróżnych wydarzeń i zaskakuje zwrotami akcji.
Zaletą książki jest jej realność, bowiem historia przedstawiona w powieść jest taką, która bez wątpienia może wydarzyć się w życiu codziennym. Takie powieści bardzo cenię, bo pozwalają zaczerpnąć czytelnikowi rozwiązania trudnych sytuacji, a także pozwalają postawić się na miejscu ludzi, którzy przeżywają tak trudne wydarzenia w swoim życiu.
Przyznać muszę, że powieść mnie zaskoczyła i przede wszystkim pokazała niesamowitą i wyjątkową historię. Bardzo podobał mi się tajemniczy wątek nagłego ślubu. Podoba się mi, że autorka skupia się na tych ważnych elementach, nie owija w bawełnę i nie przeciąga powieści na siłę. Takie rozwiązania lubię najbardziej!
Zachwycił mnie bieg akcji, bo pędzimy z wydarzeniami i nie ma momentu na wytchnienie, a dzięki temu pochłania się historię w mgnieniu oka. Ani razu nie nudziłam się podczas czytania i za to doceniam "Dziewczynę bez makijażu".
Słodko-gorzka opowieść o Angelice i Aloszy. Ona pochodząca z borykającej się z problemami rodziny oraz on rosyjski spadkobierca fortuny. Zawierają układ wydawałoby się idealny (ona wraz z matką i siostrami są bezpieczne, on przyjmując jej nazwisko staje się niewidzialny). Wszystko byłoby świetnie gdyby nie zakończenie, które zaskakuje, a jednocześnie daje nadzieję na ciąg dalszy
W niewielkim mieście matka w skrajnej biedzie wychowuje cztery córki. Pewnego dnia najstarsza oznajmia, że wychodzi za mąż. I to już w najbliższą sobotę.
Kim okaże się mąż Angeliki? Dlaczego oferuje krocie za nazwisko młodej żony?
Historia o kobietach, które jak lwice walczą o każdy dzień, aby godnie żyć i zapewnić lepszą przyszłość dzieciom. Jaką cenę trzeba za to zapłacić? Co można kupić, a co nie jest na sprzedaż?
Matka i córka codziennie zadają sobie te pytania…
<<"Mamo, wychodzę za mąż". Albo inaczej: "Mamo, postanowiłam wyjść za mąż". A może: "Wpadnij w sobotę na mój ślub, mamusiu. Będzie fajnie". Jak ja mam jej to powiedzieć? Cholera! Może nie powiedzieć? Co robić? Co robić?!>>
"Dziewczyna bez makijażu" jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością Zuzanny Arczyńskiej, której byłam bardzo ciekawa.
Autorka w swojej książce podejmuje się wielu społecznie ważnych tematów. Porusza problem alkoholizmu, dysfunkcyjności rodziny, depresji osoby niepełnosprawnej, homoseksualizmu, korupcji w policji, cyberprzemocy, antysemityzmu, czy tak głośnej ostatnio ekologii. Przyglądamy się również ludzkiej nieżyczliwości i plotkarskiej naturze, zazdrości, zawiści, pomówieniom. Ukazano tu z jaką łatwością poddajemy się presji otoczenia oraz jak wiele szkód może wyrządzić kłamstwo. Niektórym ze szczerością nigdy nie będzie po drodze. Z reguły wszystko sprowadza się do roli pieniądza. Brak środków do życia potrafi mocno dać się we znaki człowiekowi. Zresztą ich nadmiar także nie gwarantuje szczęścia. Równie istotną jest władza i wpływy. Mając pewne dojścia można "załatwić", rozwiązać pojawiające się problemy. Tylko czy za pieniądze można kupić wszystko?
Tak duża ilość wątków może budzić pewne obawy, czy czytelnik nie pogubi się w ich natłoku, nie zostanie nimi przytłoczony. Po części może tak być, ale dla mnie osobiście okazało się to na plus, gdyż zdecydowanie na nudę nie mogłam narzekać. Jednakże jest kilka wątków, które wymagałyby szerszego rozwinięcia.
Podobnie przedstawia się sprawa z bohaterami. Jest całkiem sporo, są tacy, którzy zostali dobrze sportretowani psychologicznie, ale i tacy, których chciałabym poznać jeszcze lepiej.
Znacie baśń o Kopciuszku, prawda? Tu mamy jakby taką jej współczesną wersję. Z tym, że Kopciuszek widziany oczami autorki jest wprost skrojony do naszej rzeczywistości. Angelika jest twarda, mądra, waleczna, nie da sobie w kaszę dmuchać. Polubiłam tę dziewczynę.
Autorka obrazowo i autentycznie kreśli to, jak wygląda codzienność rodziny mieszkającej pod jednym dachem z alkoholikiem. Zwykle dzieci cierpią na brak miłości i czułości ze strony rodziców. Tu mamy wspaniałą matkę Karinę, która stara się jak tylko może, by jej córki nie odczuwały emocjonalnych deficytów.
"Dziurawy i zapijaczony mózg nie dopuszczał możliwości, że wiecznie bezrobotny i pijany kamień u szyi społeczeństwa mógłby nie dostać praw do dzieci."
Moją szczególną uwagę zwróciła relacja na linii matka-córka. Mimo tego co dzieje się w ich domu, nie zapominają o tym, by pielęgnować więzi rodzinne. Starają się wzajemnie wspierać, dbać o siebie, zrozumieć i ufać. Istotną rolę odgrywa tu rozmowa, która stanowi filar rodziny.
Zauważyłam też, że autorka nie boi się wyrażać swoich poglądów politycznych czy wskazywać roli Kościoła. Oczywiście nie robi tego moralizatorsko, ot po prostu tak jak myśli.
Do gustu przypadło mi zaskakujące zakończenie książki. Z całą pewnością nieszablonowe. Ogólnie książka i cała historia przekonała mnie do siebie. Uwierzyłam w jej prawdziwość i będę chciała kontynuować przygodę z powieściami Zuzanny Arczyńskiej, a może i kontynuacją niniejszej...
"Dziewczyna bez makijażu" to życiowa, ciepła, wzruszająca i mądra w swoim przekazie powieść. To książka o pragnieniu miłości i bliskości, walce o bezpieczeństwo i stabilizację, poświęceniu, tęsknocie, fikcyjnym małżeństwie. To historia tchnąca nadzieją na lepsze jutro. Miłość na sprzedaż kontra szczere uczucie - co ma większą wartość? Czy wszystko można wycenić i sprzedać? Przekonajcie się!
le jesteś w stanie poświęcić dla dobra tych, których kochasz?
Kochani dziś poruszymy bardzo ważny temat, o którym w obecnych czasach nie powinno już być mowy, a niestety nadal się o nim słyszy, a mianowicie o małżeństwach aranżowanych. I nie mam tu na myśli aranżowania małżeństw wynikających ze zwyczajów kulturowych, których, nawiasem mówiąc, również nie popieram, ale zawieranie fikcyjnych związków dla papierka, którego posiadanie niesie za sobą wiele korzyści. Niestety na takim układzie zyskuje zazwyczaj tylko jedna strona. Oczywiście na początku wszystko wydaje się łatwe i proste, jednak życie i czas wiele aspektów takiej „umowy” weryfikuje i często żąda bardzo wysokiej ceny za chwilowe poczucie, że udało nam się złapać Pana Boga za nogi.
Przekonała się o tym główna bohaterka powieści Zuzanny Arczyńskiej „Dziewczyna bez makijażu”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć.
Tytułową „Dziewczyną bez makijażu” jest nastoletnia Angelika. W momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy poznawać życie nie tylko jej samej, ale również jej rodziny dziewczyna jest w klasie maturalnej, lecz mimo młodego wieku jest o wiele dojrzalsza od swoich rówieśniczek. Nie w głowie jej typowe w tym wieku makijaże, ciuchy, chłopcy i zabawa. Od najmłodszych lat zaznała goryczy życia i doskonale wie, że nie to jest w nim najważniejsze. Dorastając w domu gdzie bieda i alkoholizm ojca są nieodłącznym elementem każdego dnia, pragnie lepszego życia dla swoich trzech młodszych sióstr i matki, która w oczach córki jest najlepszą matką na świecie. Wiem, że teraz pewnie pomyślicie sobie, że większość dzieci tak właśnie myśli o swojej mamie, ale uwierzcie mi ta kobieta naprawdę, jak nikt inny zasługuje na to miano. Mając w domu łajdaka, bo inaczej nazwać ojca Angeliki nie można, który za wódkę jest w stanie pozbawić własne dzieci jedzenia, robi wszystko, aby dziewczynki miały wszystkie podstawowe potrzebne im do życia warunki. Angelika, widząc ile wysiłku i trudu kosztuje matkę ta codzienna walka, pragnie, aby jej najbliżsi zaznali wreszcie poczucia bezpieczeństwa i spokoju.
Niespodziewanie dla Wszystkich pewnego dnia nasza bohaterka otrzymuje propozycję, która wydaje się niczym wygrany los na loterii. Musi tylko zgodzić się na fikcyjne małżeństwo, a wtedy druga strona zapewni całej szóstce życie, o jakim do tej pory mogły tylko marzyć. I tu nasuwa się pytanie: Kim jest przyszły mąż dziewczyny i dlaczego tak bardzo zależy mu na nazwisku żony, że godzi się na wszystkie jej twardo stawiane warunki? Ja już znam odpowiedzi na te pytania, a Wam nie pozostaje nic innego, jak tylko sięgnąć po książkę i poszukać ich na jej kartach.
I tak oto płynnie przechodzimy do wynikającego z decyzji, którą podjęła Angelika kolejnego aspektu, który autorka zostawia swoim czytelnikom do indywidualnego przemyślenia. Poświęcenia i jego granic. Ile my sami bylibyśmy w stanie zaryzykować i poświęcić dla marzeń własnych i dobra tych, których kochamy? Czytając książkę, można by śmiało powiedzieć, że dziewczyna jest bohaterką. Ale czy rzeczywiście ona sama chce, aby widziano w niej bohaterkę. Czy poświęcenie w imię dobra rodziny to bohaterstwo, a może raczej naturalny odruch? Czytając jedną z recenzji tej książki, natrafiłam na stwierdzenie, że osoba ją pisząca mogłaby pójść o wiele dalej w swoim poświęceniu. Jeśli chodzi o mnie, ja nie mogę złożyć takiej deklaracji z całą stanowczością. A Wy moi kochani, co zrobilibyście, będąc w podobnej sytuacji?
Muszę przyznać, że na początku byłam przekonana, że będzie to bajkowa historia, przez co mało realna. Tymczasem, jak widzicie, autorka wykreowała fabułę tak, aby poruszyć w niej bardzo ważne i życiowe problemy, które ciągle dzieją się na świecie, a o których się nie mówi, a jeśli już mówi się nie wiele. Mamy bowiem problem uzależnienia od alkoholu i jego destrukcyjny wpływ na rodzinę. Mamy obraz życia w biedzie i tytaniczny wysiłek w dążeniu do lepszej przyszłości, jak również refleksję odnośnie do tego, czy w istocie ten, kto ma pieniądze, ma władze i może kupić dosłownie wszystko. To tylko część tego, co czeka na Was podczas lektury „Dziewczyny bez makijażu". Oczywiście nie zdradzę Wam niczego więcej, abyście poznając historię, którą oddała w nasze ręce Zuzanna Arczyńska. Jednak aby podsycić Waszą chęć przeczytania tego tytułu, zdradzę tylko, że nie jest to tylko powieść obyczajowa i na pewno wielbiciele romansu, wątków sensacji, czy kryminału również coś dla siebie w tej książce znajdą.
Reasumując, Polecam Wam poznać perypetie dwóch silnych kobiet, które każdego dnia toczą nierówny bój z życiem, ale nigdy się nie poddają. Podejmując tak radykalne decyzję, wiele ryzykują. Jakie będą tego skutki i czy gra była warta świeczki? Sprawdźcie to sami, a na pewno nie będziecie żałować.
Książkę czyta się naprawdę szybko i lekko dzięki prostemu językowi, jakim posługuje się autorka. Język ów może wydawać się nawet zbyt prosty, ale do kreacji fabuły pasuje on doskonale.
Jeśli chodzi o samych bohaterów tej opowieści, to najbardziej podziwiam matkę Angeliki, której życie jest odzwierciedleniem wielu kobiet żyjących u boku alkoholików, które często cierpią w milczeniu, nie mogąc liczyć na niczyją pomoc i wsparcie.
Na zakończenie chciałabym prosić Was, abyśmy wszyscy rozejrzeli się wokół siebie, bo być może gdzieś obok nas jest ktoś, kto nie ma siły sam wydostać się z pułapki współuzależnienia, przemocy i cierpienia. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a więc czas dobrych uczynków, a przecież nie ma nic lepszego ponad podanie pomocnej dłoni drugiemu człowiekowi.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale już wiem, że będą kolejne.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Szara godzina, za co bardzo dziękuję
https://kocieczytanie.blogspot.com/2019/12/ile-jestes-w-stanie-poswiecic-dla-dobra.html
Bez zbędnego wstępu napiszę, że ta książka po prostu mnie pochłonęła i ZACHWYCIŁA? Jestescie znudzeni przewidywalnymi, przesłodzonymi i nudnymi książkami? Chcecie czegos oryginalnego, ciepłego, naładowanego nieprzewidywalnymi zwrotami akcji? "Dziewczyna bez makijażu" to książka zwyczajnie piękna, wzruszająca, życiowa i bardzo, bardzo mądra. Chciałoby się powiedzieć, że to cos w rodzaju współczesnej wersji kopciuszka, tylko ze ten kopciuszek jest twardy, mądry i lepiej z nim nie zadzierac. Polska rzeczywistosc, ojciec smierdzacy pijaczyna, piszcząca bieda i szansa na lepsze życie...zaciekawieni? Polecam lekturę, przyznam, że na niej ryczałam ze wzruszenia, choć nie jest to wyciskacz łez. Konstrukcja postaci niesamowita, można się w nich zakochać ? Wspaniała powieść, polecam z całego serca!!!!
Przeczytałam i czuje ogromny niedosyt. Powieść ciekawa tematycznie, poruszająca wiele trudnych spraw i problemów. Zakończenie wmurowało mnie w fotel. Pozostawilo z niedosytem i myślami "to nie może się tak skończyć ". Trochę rozczarowała mnie postać Kate. Spodziewałam się z jej strony czegoś więcej niż tylko prób wrobienia Aloszy w dziecko oraz fochów i płaczu. Mam nadzieję, że wkrótce ukażą się dalsze losy bohaterów.