Dziennik wyjścia

Ocena: 6 (3 głosów)

Liliana Mada, młoda utalentowana pisarka, autorka scenariuszy seriali telewizyjnych, pedagog - przyjmuje zaproszenie do prowadzenia letnich warsztatów artystycznych. Przyjeżdża do Staniewa, by tam, w dziewiętnastowiecznym pałacu, otoczonym jeziorami i lasami, prowadzić zajęcia teatralne. Jako pisarka i bystra obserwatorka, mijające dni odnotowuje - tworząc dziennik.

Artystyczne lato Liliany okazuje się być jednak nie tylko czasem harmonii, (pierwszy tydzień sama bohaterka określa fenomenem odprężenia) - ale też nieprzewidywalnym, pełnym zawirowań okresem.

Z tygodnia na tydzień coraz wyraźniej przyjmuje ono postać hybrydy, niebezpiecznie łączącej rzeczywistość z fikcją, a niewidzialne siły tworzą pisarce specjalną rolę.

Informacje dodatkowe o Dziennik wyjścia:

Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2023-11-21
Kategoria: Inne
ISBN: 9788382891867
Liczba stron: 336

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Dziennik wyjścia

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Dziennik wyjścia - opinie o książce

Czy zdarzyło wam się przeczytać książkę, która totalnie nie potrafiliście wsadzić w ramki gatunkowe? Mnie zdarza się przeczytać taką, która ciężko mi opisać bo jest albo za dobra, albo słabsza i nie wiem, jak ująć to tak by było dobrze. Jednak pierwszy raz dostaje coś, czego nie potrafię sklasyfikować czy jest dobra, czy słaba, czy to romans, kryminał, fantastyka, obyczajowa czy jeszcze coś innego. Początki były dość trudne, a potem.... Potem to sami zaraz zobaczycie. 

Liliana to młoda kobieta, która zostaje zatrudniona jako prowadząca warsztaty artystyczne w Staniewie. Jako pisarka, autorka scenariuszy chciała odpocząć od męczącego życia i męża. Nie ma szczęścia do mężczyzn i oba małżeństwa nie może zaliczyć do udanych. Już pierwszego dnia  ma małe problemy. Współpracownicy to dość specyficzni ludzie, a Lena, u której pracuje to osoba, którą ciężko rozszyfrować. Początkowy błogi spokój zmienia się w coś nieprzewidywalnego. Grupą, z która prowadzi zajęcia jest dość przypadkowa, druga znowu na odwrót rewelacyjna. Jednak najbardziej w tym wszystkim intrygują ja ludzie tu pracujący. W dodatku Lena organizuje co roku Sobótkę dość specyficzne wydarzenie. Jednak Liliana nie do końca w nim uczestniczy i budzi się dopiero następnego dnia. Co wydarzyło się na początku Sobótki? Czy mała niedyspozycja, jakiej doświadczyła to przypadek? To dopiero początek dziwnych wydarzeń, których przełomem dla Liliany będzie tzw. będą Nocarty. Jakie będą miały konsekwencje?

Książka jest zupełnie inna niż się spodziewałam po opisie. Nie mogę jest wsadzi w ramy, w jakich bym ja miał opisać. I to akurat nie jest minus a plus. Początkowo czyta się ja dość ciężko, dużo opisów, specyficznych wyjaśnień, można powiedzieć filozoficznych przemyśleń głównej bohaterki. Książka napisana z punktu widzenia Liliany wzbogacona tzw. zapiskami Marka i jego punktem widzenia. Wszystko się zmienia wraz z tym jak zagłębiamy się w historię. Fabuła jest genialnie napisana. Czytelnik w żaden  sposób nie może zdefiniować, w jakim kierunku ona będzie szła. Gdy przebrniemy już przez początek zostaniemy wciągnięci w świat Liliany i wydarzeń. W świat, w którym miesza się iluzja z rzeczywistością. Liliana doświadcza czegoś, czego nie potrafi zrozumieć. Potem doświadcza czegoś, co zmianie jej życie. Kim są ludzie ze Staniewa? Co wydarzyło się na Nocartach? Kim tak naprawdę jest Marek i czemu ją oszukał? Jaki związek ma z tym jej przyjaciółka? 

Muszę przyznać, że historie czyta się początkowo ciężko, potem nawet nie wiemy kiedy zostajemy wciągnięci w fabułę, i koniecznie musimy poznać prawdę. A ta autorka dawkuje nam rewelacyjnie. Oprócz historii Liliany mamy to szereg różnych opisów, specyficznych miejsc, ludzi i wydarzeń. W dzisiejszym świecie literackim książka będzie taką indywidualnością. Jest specyficznie napisana, nie da się ja wsadzić w ramy, nie mamy konkretnie określone co jest fikcja a co realnym światem. Intryguje mnie kim są Lena, Łucja i Marek. Organizacja, sekta a może coś metafizycznego? Autorka zabrała nas w podróż po świecie teatru, kostiumów, muzeum lalek, czy pokazała nam Sobótkowo-Nocartowe zabawy ale i wprowadziła w  element Dionizowski, który przewija się przez całą książkę. Jesteście ciekawi wydarzeń i tego co odkryje Liliana? A może ciekaw nieszablonowej książki, która wyłamuje się z ram?  Jeśli tak to "Dziennik wyjścia" jest dla was. Polecam

Link do opinii
Avatar użytkownika - sylwiacegiela
sylwiacegiela
Przeczytane:2024-02-06, Ocena: 6, Przeczytałam, Współpraca, 52 książki 2024,

Debiutancka powieść Bogumiły Juzyszyn-Banaś pt. „Dziennik wyjścia” przenosi czytelnika do świata marzeń, nierealnych zdarzeń zamkniętych w XIX-wiecznym pałacowym wnętrzu otoczonym lasem. Sceneria, w jakiej autorka osadziła fabułę, bajeczna jednak jest tylko z pozoru, ponieważ wydarzenia, jakie się tam rozgrywają bywają skrzyżowaniem thrillera, czy powieści popularno-naukowej oraz epistolarnej z elementami eseju. Ten synkretyzm gatunkowy nie pozwala na jednoznaczną ocenę „Dziennika wyjścia”, co wznosi czytelnika na wyższy poziom wtajemniczenia. Nie pozwala przejść obojętnie obok fabuły. Wzbudza ciekawość i prowokuje do niekończących się pytań.

 

Bohaterką jest Liliana Mada, autorka seriali telewizyjnych, pisarka i pedagog. Pewnego lata dostała zlecenie poprowadzenia warsztatów w Staniewie. W tym niezwykłym otoczeniu pełnym jezior i lasów rozpoczyna nową przygodę, którą dokumentuje w swoim dzienniku. A ma o czym pisać, ponieważ nagle okazuje się, że coś, co powinno dać odpoczynek, prowadzi do nieoczekiwanych wydarzeń z pogranicza jawy i snu, w których głos mają osoby zza światów.  

 

Kobieta nagle więc staje się kimś na kształt niedefiniowalnej hybrydy, podobnie jak powieść niedająca się sklasyfikować do jednego gatunku literackiego. Otrzymuje możliwość połączenia świata realnego z metafizycznym. Jej rola w tym wszystkim diametralnie odmienia perspektywę na otaczającą ją społeczność. Jedno jest pewne, to lato odsłoni przed Lilianą wiele tajemnic. Będzie magicznie, tajemniczo i nieco mrocznie. Jesteśmy wciągnięci jako czytelnicy w proces twórczy, magiczne sztuczki oraz teatralność, gdzie jedynym źródłem wiedzy będzie nasza wyobraźnia. To ona też jest kluczem do nas samych, do odkrywania własnej tożsamości i pobudzania kreatywności.   

 

Tutaj nauka łączy się z psychologią a groza z elementami romansu. Poetyckość czasem dość dramatycznych sytuacji dopełnia wiersz Zbigniewa Herberta. Nie bez znaczenia jest natomiast wykształcenie autorki, która jako teatrolog idealnie odnajduje się w tej scenerii pełnej sztuczności, metafor oraz intelektualnych rozgrywek skłaniających do ciągłych poszukiwań. Scenariusz wydarzeń piszą niewidzialne siły otaczające uczestników warsztatów i to one kreują ich dalsze losy.

 

Za pośrednictwem powieści Bogumiły Juzyszyn-Banaś mamy okazję zaobserwować, jak w realnym otoczeniu może funkcjonować umysł artysty, jak skonstruowana jest jego duchowa odsłona. To Liliana bowiem jako osobowość wybitnie wrażliwa próbuje uciekać w magiczną sferę życia, tworząc osobowość zwielokrotnioną, która w świecie zwykłych śmiertelników próbuje jedynie przetrwać. W tym kontekście niezwykle istotna jest również rola wiersza Herberta oraz samego słowa, ponieważ to na nim zbudowano świat. Staje się więc interpretatorem rzeczywistości, objawieniem prawdy o życiu. Stara się przeciętnemu odbiorcy wyjaśniać zjawiska i otaczający nas świat.  

 

Na uwagę zasługuje motyw lalek stanowiący dość istotny fragment powieści, który idealnie oddaje mechanizmy manipulacji oraz wkładania nas, ludzi, w sztywne ramy cudzych oczekiwań, stereotypów czy nawet myślenia życzeniowego. To sytuacja, kiedy za wszelką cenę próbuje się naprawić niedoskonałości, zatuszować ubytki czy powstałe defekty. Mimo ciągłych starań zawsze będzie to tylko maskowanie, a nie całkowite zniwelowanie skazy. Podejmujemy jedynie próby zamaskowania, odrealnienia rzeczywistości. My jako ludzie chcemy mieć władzę nad innymi i w ten sposób ograniczamy, odbieramy wolność oraz traktujemy się nawzajem jak marionetki. Narzucamy innym role, traktując jak aktorów. Nakazujemy żyć tylko według napisanego przez nas scenariusza.  

 

Patrząc na powieść w tym kontekście, należy ją odczytywać jako apel o wolność w świecie ograniczeń, norm społecznych czy schematów myślowych. Człowiek powinien przekraczać granice wyobraźni i nie trzymać się sztywnych ram, które w konsekwencji hamują kreatywność i prowadzą do ujednolicenia jednostki, stworzenia masy na kształt i podobieństwo kogoś, kto „wie lepiej”.

 

Ta niezwykle klimatyczna historia, bardzo lekko traktuje o sprawach błahych, a o sprawach trudnych zdaje się pisać za pośrednictwem barwnego języka metafor, skrótów myślowych czy innych zabiegów stylistycznych. Narracja pierwszoosobowa stawia bohaterkę w roli wszystkowiedzącego, bystrego i uważnego obserwatora idealnie wtapiającego się w otoczenie.

Link do opinii
Avatar użytkownika - pocztamorska
pocztamorska
Przeczytane:2023-12-02, Ocena: 6, Przeczytałem,

Dziennik wyjścia. Fabularna opowieść z metaforycznym przesłaniem.

 

Czego doświadczy Czytelnik, gdy spotka się z autorką „Dziennika wyjścia” na oświetlanej i być możne nawet w pewnym sensie przypuszczalnej, lecz równocześnie ukrytej w mroku, tajemniczej i nieprzewidywalnej parkowej ścieżce?

 

W warstwie podstawowej i pozornie prostej do zdefiniowania, jest to historia w klamrze od - przypadkowego wyjazdu atrakcyjnej intelektualnie i wizualnie bohaterki, na artystyczne spotkania środowiska twórców, poprzez barwną pracę nad spektaklem, towarzyskie perypetie zmierzające - do romansu z zaskakującym zakończeniem w sytuacji na pograniczu realności.  

 

Jest to opowieść, którą chłoniemy bezproblemowo zjednoczeni w podobnym postrzeganiu świata z przedstawiającą „Dziennik” w pierwszej osobie. A jest co chłonąć, ponieważ w samej fabule, nie ma, jak to często się zdarza przy popychaniu akcji, tzw. „pustych przelotów”, nic nie wnoszących a trwających „ opisów sytuacyjnych” – bo przecież trzeba się spotkać, ażeby gdzieś pójść, żeby na coś popatrzeć, co ostatecznie nie ma żadnego znaczenia, jak się okazuje po kilkunastu stronach. Przepraszam, jest w „Dzienniku wyjścia” opis jednej biesiady, ale z bardzo jasno podszytym celem, więc w myśl reguły jest wyjątek.  

 

W powieści „Dziennik wyjścia” bez ryzyka, można stwierdzić, że każde zdanie niesie za sobą obraz skutkujący natychmiastowo w wyobraźni. Przy tej okazji, zauważam, że Autorka doskonale obrazuje sceny dialogami. Zbudować sytuacje w oparciu o rozmowę, to jest pewnego rodzaju  majstersztyk, tak jak i pisanie w pierwszej osobie.   

 

Pisanie w pierwszej osobie, jest bowiem zdaniem wielu krytyków, znakiem poglądu,  że podejście do wpływu literatury na rzeczywistość, jest w tym przypadku kluczowe w postrzeganiu świata. O takim podejściu do świata poprzez literaturę, wzmocnionym Einsteinowskim „upiornym działaniem na odległość” informuje nas hasło okładkowe jeszcze przed rozpoczęciem lektury.

 

To hasło towarzyszące powieści brzmi:  „Czy literatura może upiornie działać na odległość?” Pytanie kieruje Czytelnika do kontestacji, że niektóre cząstki (litery, wyrazy, słowa, myśli), pozostają ze sobą związane i jeżeli  zmienimy jedną ze splątanych cząstek, (słów, zdań, sylab, liter) to druga z nią splątana z nią, zareaguje natychmiastowo, niezależnie od tego gdzie się znajduje.  Zafascynowany tym zjawiskiem Einstein nazwał je „upiornym działaniem na odległość” i dziś już wiadomo, że to istotny aspekt fizyki kwantowej bez którego nie da się opisywać świata.

 

Pada więc sztandarowe ale nie jedyne pytanie tej powieści „Czy literatura może upiornie działać na odległość?”. Pytanie wydaje się retoryczne i ta figura kontaktu z Czytelnikiem, jest w tym przypadku szczęśliwie uzasadniona.

 

Po pierwsze, nie narzuca koniecznej odpowiedzi, co już jest sytuacją ośmielającą do patrzenia na fizykę kwantową, przez pryzmat prostych wydarzeń codziennych, jak picie kawy, czy niecodziennych jak spotkanie Autorki „Dziennika wyjścia” na parkowej ścieżce. Po drugie, kiedy to, już po bliższym poznaniu się z bohaterką powieści Lilianą Madą, powiększa się stopniowo nasz horyzont obejmowania perspektywy powieściowej perypetii. Bo cóż nas spotyka? Oto okazuje się, że Liliana Mada podróżuje z herbertowskim czterowierszem, z ponadczasowym literackim zaklęciem sięgającym swą geneza do przejścia narodu przez Morze Czerwone.

 

Tych zadziwiających i porywających perspektyw opisanych metaforycznie ale także i wprost, Czytelnik w „Dzienniku wyjścia” znajdzie zaskakująco wiele. Nic dziwnego, że powieść postawała parę lat, już w czasie pisania okazywała się, że to co brzmiało fantastycznie i niewiarygodnie, jak  np. rozdział o inteligentnych lalkach, nie dających się odróżnić od ludzi, musiał zostać przeredagowany, bo już po złożeniu do Wydawnictwa, na świecie nastąpiło gwałtowne przyspieszenie prac na SI. Musiano, więc dumnie zrezygnować z pewnych opisów, bo mogło to spowodować podejrzenie, że to nie Autorka wykreowała świat wysoko inteligentnych konstrukcji tylko, że używa w powieści odkrytych właśnie ponownie i udoskonalonych rozwiązań.

 

Co jeszcze warto wiedzieć, przystępując do lektury „Dziennika wyjścia”? Ta metaforyczna dygresja i kwantowe splątanie, tak na dobrą sprawę są słabo czytelne i nie należy się ich obawiać, bo przykrywa je fabularny przebieg zdarzeń, który jest nie mniej inspirujący jak odniesienia do Zbigniewa Herbarta, czy odkryć naukowych.

 

Jeżeli odczytacie przez ten pryzmat rozczepienia słonecznego promienia, pierwszą scenę w której Liliana w upalny dzień, w starym parku  zasypia w cieniu wiekowego cisa… opowieść dalej poprowadzi Was sama.

 

Przepowiadam wielki sukces tego niezbyt obszernego (334 strony) dzieła, wydanego z dużą starannością, z przemyślanym układem rozdziałów, w miękkich przytulnych okładkach, z wygodna interlinią, lekkiego w wadze, łagodnego w transporcie, w stonowanej kolorystyce okładki, okładki dokładnie nawiązującej i wskazującej, drogę wyjścia, ale na tym koniec, bo powiedziałbym zbyt wiele.

 

JB

 

 

 

  

 

 

 

  

 

 

 

 

Link do opinii
Reklamy