Młodzi małżonkowie, Rosemary i Guy Woodhose, są zachwyceni myślą o zamieszkaniu w starym domu eleganckiej nowojorskiej dzielnicy. Nie zważają na podejrzaną reputację jego lokatorów. Plotka głosi, że ci zajmują się magią i czarami. Rosemary i Guy nie przywiązują wielkiej wagi do tych pogłosek. Myślą jedynie o radościach, jakie przyniesie życie w nowym, dużym mieszkaniu z dzieckiem, które wkrótce się narodzi. Ich nowi sąsiedzi, Roman i Minnie Castevet, są tacy czarujący, tacy uprzejmi. Pewnego dnia, gdy Rosemary pilnuje prania w piwnicy, do pomieszczenia wchodzi kobieta w jej wieku.
Powieść zamienia się w dreszczowiec...
Ta niesamowita i diaboliczna historia została sfilmowana przez Romana Polańskiego w mitycznym filmie z udziałem Mii Farrow i Johna Cassavetesa.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2007-02-07
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 296
„Dziecko Rosemary” w reżyserii Romana Polańskiego obejrzałam wiele lat temu i do dziś rozbrzmiewa mi w uszach niepokojąca muzyka Krzysztofa Komedy. Chętnie wróciłam do tego podszytego lękiem klimatu, do narastającej z każdą stroną grozy, dzięki nowemu, cudownemu wydaniu powieści przez Wydawnictwo Vesper. Zarówno książkę, jak i film mogę śmiało określić mianem arcydzieła.
To, co zaczyna się niczym sielanka, zmierza do nieuchronnego końca, który z pewnością nie okaże się szczęśliwy. Kontrast pomiędzy radością i beztroską, nadziejami i planami młodego małżeństwa, a niepokojem i mrokiem wyzierającym spomiędzy wierszy buduje atmosferę, w której boimy się głębiej odetchnąć.
Radość z przeprowadzki do nowego, wymarzonego mieszkania, nie zakłóca Rosemary i Guy’owi nawet pogłoska o złej sławie tego miejsca i dziwnym nagromadzeniu tragicznych zdarzeń z nim związanych. Wkrótce zaprzyjaźniają się z parą starszych sąsiadów, Rosemary zachodzi w ciążę, a kariera aktorska Guy’a nabiera niespodziewanego rozpędu. Same pozytywne informacje, powinny być powodem do radości, jednak Rosemary zaczyna odczuwać niepokój. Czy można to zrzucić na karb burzy hormonów? Czy dręczące ją dziwne i przerażające sny, utrzymujące się silne bóle brzucha i makabryczne wręcz zachcianki to zwykłe objawy ciąży, czy dzieje się coś niepokojącego? Czytelnik już wie, że nic nie jest w porządku, że ta ciąża nie zmierza do szczęśliwego rozwiązania.
Nie wiem, czy nie zdradzę zbyt dużo, ale muszę wspomnieć jak przerażająca dla mnie była rola nie Castevetów, ale Guy’a. Bo "czy ktoś potrafi powiedzieć, kiedy aktor jest sobą, a kiedy gra?" Czy będzie to potrafiła rozpoznać Rosemary? Jaką rolę odgrywa przed nią jej mąż i co będzie w stanie poświęcić, by otrzymać swoją zapłatę?
Przyziemne radości i niepokoje kobiety oczekującej dziecka zestawione ze światem okultyzmu i wyznawców szatana, tworzą mieszankę emocji godnych najlepszego horroru. A jeśli nie przekonała Was moja opinia, spójrzcie na okładkę, to prawdziwe graficzne cudo.
Ira Levin to autor dosyć nieznany w Polsce. Jego książki są wyjątkowo trudno dostępne.
Jego powieść grozy „Dziecko Rosemary” została wydana w 1967 roku.
Opowiada o dwójce młodych ludzi, którzy na ważnym etapie swego życia, kupili mieszkanie w bogatej dzielnicy Nowego Yorku.
Od tego momentu w ich życiu zaczynają się dziać niezwykłe, trudne do wytłumaczenia rzeczy.
Budynek, do którego niedawno się wprowadzili ma złą sławę; wielu jego mieszkańców popełnia samobójstwo bez wyraźnego powodu. Liczba samobójstw jest tam znacznie wyższa, niż w innych miejscach w mieście. To jednak nie odstrasza młodej pary.
Zachwyceni nowym, pięknym i wyjątkowo dużym mieszkaniem, przeprowadzają się tam i powoli zaczynają się urządzać. Kariera młodego męża, Guya, zaczyna w tym czasie rozkwitać. Wkrótce do Rosemary, zajmującej się odnawianiem i remontowaniem mieszkania, także uśmiecha się szczęście, bo zachodzi w ciążę.
Mieszkańcy budynku okazują się niezwykle przyjaznymi ludźmi. Wzajemnie sobie pomagają, nie szczędząc rad i pomocy w potrzebie. Najbardziej pomocnymi osobami okazuje się starsza para mieszkająca tam od wieków. Ich namolność powoli staje się męcząca dla młodej kobiety, która próbuje nieco ukrócić ich reakcje. Nie przynosi to spodziewanego rezultatu.
W trakcie ciąży starsza kobieta codziennie przynosi Rosemary zdrowy koktajl , po którym młoda kobieta czuje się bardzo dziwnie, miewa sny i halucynacje, traci też przytomność bez powodu.
Odstawia go i wraca jej trzeźwe myślenie i zdrowy rozsądek.
Nie na długo jednak; okazuje się bowiem, że jej mąż, Guy, został przeciągnięty na ich stronę i zrobi wszystko dla dobra dziecka, które dopiero ma się urodzić, gotów poświęcić wszystkich i wszystko w tym celu. Nawet ich wspólnego, długoletniego przyjaciela i innych sąsiadów.
Okazuje się, że starania grupy sąsiadów mają swój ukryty cel. Są nim narodziny dziecka. Niezwykłego, szatana.
Rosemary nie dowiaduje się o tym od razu. Ludzie wmawiają jej, że dziecko zmarło przy porodzie. Karmią je potajemnie odciąganym przez młodą kobietę mlekiem.
Kiedy Rosemary przeprowadza własne śledztwo, odkrywa prawdę. Dziecko, którego płacz codziennie słyszała, nie należało do sąsiadów, lecz było jej własne.
Rosemary udaje się przekonać tajną grupę, do której przystał jej mąż, zwolenników szatana, by pozwolili jej wychować dziecko.
Brak tu fajerwerków, czy efektów specjalnych, albo magii, ale opowieść wciąga. Odwracamy kartki, chcąc się dowiedzieć, co jeszcze nas czeka. W powieści został dobrze oddany nastrój, postaci są trójwymiarowe, a uczucie niepokoju i niepewności towarzyszy nam do ostatniej strony.
Poczułam się nieco zawiedziona niewielką objętością książki oraz tym, że można ją przeczytać w przeciągu zaledwie kilku dni. Zdecydowanie mogłaby być dłuższa, bardziej rozbudowana.
Choć odnoszę wrażenie, że taka budowa powieści; oszczędna w opisach i objętości książki była znakiem dawnych czasów.
Przyjemna powieść grozy do przeczytania na dwa lub trzy zimne wieczory.
Pozycja znana z ekranizacji Polańskiego, wydana w "białej serii" chwilę czekała - ale zachęcony zbliżającą się dyskusją na grupie postanowiłem nareszcie po nią sięgnąć.
Niewielki tomik przenosi nas do Nowego Jorku lat 60., gdzie młode małżeństwo postanawia, wbrew ostrzeżeniom starego przyjaciela, kupić mieszkanie w Bramford, owianym złą sławą budynku, który przyciąga dziwne i złe zjawiska.
Urządzają się, poznają nieco nieszablonowych sąsiadów, z którymi Guy bardzo się zaprzyjaźnia. Wręcz podejrzanie za bardzo. Wkrótce Rosemary zachodzi w ciążę (przeżywszy przedziwny sen), a Minnie i Roman bardzo aktywnie pomagają w opiece nad przyszłą matką.
Całą historię poznajemy oczami Rosemary, niejako biorąc na siebie jej odczucia, obserwacje i podejrzenia. Ira Levin stopniowo dawkuje napięcie, wysącza je po trochu, aż roztwór staje się niemożliwie intensywny. Rosemary zaczyna zauważać spisek, łączy obserwacje, dopowiada fragmenty, podejrzewa coraz większą ilość uczestników. I choć zdroworozsądkowo nie widzielibyśmy tam demonicznego satanicznego kultu, bo przecież to jakaś szuria, nadinterpretacja, choroba psychiczna - to chcemy jej wierzyć. Rosemary jest szczera i poniekąd niewinna, a zło oplata ją swoimi mackami. W tym zwyczajnym słonecznym świecie, gdzie ludzie robią zakupy, odwiedzają sąsiadów i przeglądają magazyny o modzie i wystroju wnętrz, robią plany, remontują - nie ma miejsca na nadprzyrodzone. Znamienne, że Rosemary odeszła od chrześcijaństwa, a Guy jest antyreligijnym protestantem. Świetnie, kontrastowo i ironicznie w odniesieniu do spisku, odmalowana codzienna Ameryka, niczym z plakatu czy obrazka postępowa, nowoczesna, wygodna.
Dziecko rozwija się, matka nieustannie cierpi. Kariera Guya nabiera rozpędu. Podejrzewamy już o co tu chodzi. Zrozpaczona Rosemary odcinana jest od pomocy, zapewniana że wszystko w najlepszym porządku. Nadal jednak patrzyłem na historię jako horror sataniczny. Zapowiadana groza podłości ludzi, horroru ukrytego w ich zachowaniach ujawnia się w pełni w dramatycznym finale, gdy opadają maski i widzimy motywacje, ludzkie małostkowe cele. Najpotworniejsza jednak jest przemiana samej Rosemary, która dla ochrony dziecka skazuje świat na zagładę. Może to instynkt, ale może być to bardziej świadomy wybór, który naprawdę wstrząsa i mrozi krew w żyłach tym zbrukaniem niewinności.
Dodatkowo ciekawa zbieranina kultystów różnych ras/narodowości we wspomnianym finale wskazująca na globalny spisek przeciw ludzkości.
Wspaniała, intensywna klasyka trzymająca w niesłabnącym napięciu i nie pozwalająca się oderwać aż do ostatnich stron.
Dobra, ale nie aż tak jak się tego spodziewałam.
Świetna książka. Nie miała wielkich rozmiarów, nie miała dynamicznej akcji, ale była naprawdę bardzo dobra. Doskonale się ją czyta, a nawet znając treść z filmu czuje się świetnie budowane napięcie. To kolejna staroć, którą bezbłędnie zaproponował Vesper. Zacząłem już kupować ich książki w ciemno. Każdą nowość, bo jeszcze nigdy mnie nie zawiedli, a czasem mile i mocno zaskakują.
Nowy Jork, lata 60-te.
Świeżo upieczone małżeństwo wynajmuje apartament w starej, luksusowej kamienicy, tym samym spełniając swoje ogromne marzenie. Nie przeszkadza im nawet zła sława budynku, a zaraz po przeprowadzce zaprzyjaźniają się ze swoimi sąsiadami Castevetami.
Od tego momentu w ich życiu nic już nie będzie takie same...
Książka została wydana w 1967 r i do dzisiaj pozostaje najsłynniejszą powieścią grozy.
Zekranizowana przez Romana Polańskiego ze wspaniałą rolą Mii Farrow do dzisiaj na wielu z Was zrobi ogromne wrażenie.
Ja sama najpierw obejrzałam film i kiedy o nim pomyślę, widzę przerażone i ogromne oczy Rosemary.
W książce wszystko zaczyna się leniwie, a autor stopniowo buduje napięcie, co jakiś czas podrzucając malutkie, aczkolwiek bardzo niepokojące fragmenty.
Coś stuknęło, coś się znalazło, coś jest podejrzane..
Właśnie to ,,COŚ" sprawia, że Rosemary popada w paranoję, a my razem z nią.
Zaczynamy mocniej skupiać się na tekście, wyszukując dwuznaczności słów i odczuwamy jakiś irracjonalny strach.
Teraz, po przeczytaniu i ochłonięciu, podziwiam genialność autora w tej kwestii, bo przecież w książce w sumie nie dzieje się nic strasznego.
A jednak...
Czasami niepokój i odczuwalny, nieznany oddech na karku jest gorszy niż stojący przed nami wróg.
Też tak uważasz?
„(…) największe napięcie w horrorze występuje nie wtedy, g d y dzieje się coś strasznego, tylko z a n i m to zacznie się dziać.”
.
Słów kilka o książce znajdziecie na moim blogu, na który was serdecznie zapraszam :)
https://magicznyswiatksiazki.pl/recenzja-dziecko-rosemary-ira-levin/
Klasyka w najlepszym wydaniu
Do najpopularniejszych horrorów w historii kinematografii niezmiennie należy ekranizacja powieści Iry Levina. Historia bazująca na niepewności głównej bohaterki i jej niemożności oceny tego, co dzieje się naprawdę, a co jest wytworem jej wyobraźni cieszy się niesłabnącą sympatią miłośników kina, ale również czytelników. Do "Dziecka Rosemary" powracam po kilkunastu latach od pierwszej lektury i muszę przyznać, że przez ten czas nie straciła swojej siły, a nawet zyskała – nowy przekład i szatę graficzną.
Powieść Levina ma znakomicie zbudowany klimat. Z lekkiej atmosfery, jaką wnosi młode, pełne nadziei małżeństwo, które zyskuje wymarzony dach nad głową, powoli przechodzimy w coraz mroczniejsze rejony. Klimat gęstnieje z każdą kolejną stroną, a napięcie rośnie wraz z liczbą postaci, które zaczynamy podejrzewać o udział w spisku. Dla osób, które nie czytają horrorów ze względu na wątki fantastyczne lub paranormalne dodać należy, że całość została napisana z wyczuciem i chociaż w sumie zostało powiedziane wszystko, to właściwie żadna wizja nie została narzucona czytelnikowi, a autor pozostawił spore pole dla wyobraźni.
"Dziecko Rosemary" jest literacką reinterpretacją historii, którą prawdopodobnie wszyscy dobrze znają i która stanowi podwaliny pod najliczniej wyznawaną religię świata. Jednak w tym przypadku celem nie jest zbawienie ludzkości. Oprócz uniwersalnych elementów horroru autor serwuje nam jeden główny wątek – macierzyństwo. Strach ciężarnej matki o nienarodzone dziecko zdaje się być czymś całkowicie naturalnym. Burze hormonalne i znoje stanu błogosławionego często podsuwają przyszłym matkom czarne scenariusze i napędzają nieuzasadnione lęki. Co jednak, kiedy strach jest całkowicie zasadny, nawet jeśli jego podstawy wydają się absurdalne? Pozostaje nadzieja, że matczyne uczucie i determinacja wystarczą, by ocalić dziecko.
Powrót do "Dziecka Rosemary" uważam za bardziej niż udany. Z poprzedniej lektury zapamiętałam głównie uczucie niepokoju, a tym razem mogłam docenić ciekawe kreacje bohaterów, klimat oraz stopniowe odkrywanie prawdy przez tytułową bohaterkę. Dorosłemu czytelnikowi, a zwłaszcza rodzicowi, o wiele łatwiej będzie zrozumieć jej lęki i wybory, których dokonuje, choć wiek i posiadanie dzieci nie są niezbędnym kryterium, żeby delektować się lekturą.
Autor słynnych horrorów i thrillerów tym razem proponuje wyprawę w świat science fiction. Jest to niepokojący i mroczny świat przyszłości porównywalny...
Kultowa książka, na podstawie której Roman Polański nakręcił oscarowy film z Mią Farrow i Jonem Cassavetesem oraz muzyką Krzysztofa Komedy, z kolei w...
Przeczytane:2022-05-22,
"Dziecko Rosemary" to powieść ponadczasowa, opowiadająca o sprawach uniwersalnych. To historia wypełniona uczuciem rozdarcia pomiędzy zaufaniem do najbliższych a podskórnym niepokojem, miłością do jedynego dziecka i strachem w obliczu jego przyszłości. Od pierwszej do ostatniej strony będziemy towarzyszyć Rosemary w jej powolnej drodze ku macierzyństwu, ale też szaleństwu i paranoi.
Wielu czytelników wspomina o tym, że na początku nic się nie dzieje, powieść niczym się nie wyróżnia. Według mnie właśnie tak miało być - życie bohaterki było zwyczajne, nudne, miało uśpić naszą czujność. Dzięki temu trudno nam uwierzyć we wszystkie nasuwające się podejrzenia, złą wolę sąsiadów, lekarza itd. Tutaj groza skrada się po cichu, sprawia, że ostatecznie nie wiemy, co jest dobre a co złe.
Powieść się skończyła, ale nie dała nam odpowiedzi na wszystkie pytania. Czy to źle kochać własne dziecko? Szaleństwem jest próbować je zniszczyć czy utrzymać przy życiu? Czy na pewno wszystkie wydarzenia były prawdziwe czy zgubiliśmy się w umyśle Rosemary?
Polecam "Dziecko Rosemary" każdemu ciekawemu, czym jest klasyka horroru. Warto zapoznać się zarówno z książką jak i z filmem.