ARCYDZIEŁO JEDNEGO Z NAJLEPSZYCH PISARZY AMERYKAŃSKICH
Opowieść o skazanej na tragiczny koniec wędrówce, podana zaskakująco pięknym językiem, w najbardziej ponurych momentach osiągającym lotność poezji - jakby cmentarne ballady Nicka Cave'a czy Toma Waitsa przepisać na oszczędną, chirurgiczną prozę. Droga to czarna jak węgiel elegia o tym kolorowym raju, w którym żyjemy, nie zdając sobie sprawy z naszego szczęścia.
Jacek Dukaj
Droga utrzymywała się na liście bestsellerów ,,New York Timesa" przez 6 tygodni, w 2006 roku została przyjęta do Klubu Książki Oprah Winfrey, a w 2007 otrzymała Nagrodę Pulitzera praz najstarszą angielską nagrodę literacką w dziedzinie fikcji - James Tail Black Memorial Proze. Na podstawie powieści powstał film w reżyserii Johna Hillcoata, z muzyką m. in. Nicka Cave'a. W roli głównej wystąpił Viggo Mortensen.
Porażająca powieść... Zaskakująco ciepła i smutna... Arcydzieło.
,,Entertainment Weekly"
Audiobook w interpretacji Krzysztofa Gosztyły
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2019-06-19
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Czyta:
Tytuł oryginału: The Road
„Kraina była splądrowana, złupiona, spustoszona. Ograbiona z najmniejszego okruszka”[1]. Tę krainę przemierzają nieliczni wędrowcy napędzani resztkami woli przeżycia. Takimi wędrowcami są oni – ojciec i syn. Samotny duet, który musi o siebie zadbać. Ten starszy, bardziej doświadczony rozpaczliwie pragnie chronić syna. Ten młodszy, przerażony acz miłosierny, chyba zachował więcej człowieczeństwa. Wędrują szukając bezpiecznej przystani, ale na dłuższą metę nigdzie nie jest bezpiecznie.
Ojciec i syn, ich więź są centrum powieści „Droga” Cormaca McCarthy'ego. Można powiedzieć, że tą więź wymusiły okoliczności. Świat, w którym żyją nawiedziła ogromna katastrofa i pozostały z niego wyłącznie zgliszcza. To postapokaliptyczne tło pięknie podkreśla emocje. Wzajemną miłość, poświęcenie, ale też strach i to często nie jest strach o siebie, a o syna (w przypadku ojca) lub o innego wędrowca (w przypadku syna).
W świecie wykreowanym przez Cormaca McCarthy'ego najbardziej przeraża nie zniszczenie, brak czegokolwiek, skrajne ubóstwo, a ludzie. A dokładnie to, że przestali sobie ufać, nie mogą na siebie liczyć. Największa groza pojawia się, nie kiedy obserwujemy zniszczony krajobraz, nie kiedy bohaterowie marzną pod zgniłym kocem, a kiedy na horyzoncie pojawia się człowiek. Pod koniec książki syn zastanawia się, jak rozpoznać dobrych ludzi. Nie wiadomo. Ci, którzy przetrwali katastrofę posuwają się do najpodlejszych czynów, aby przeżyć w tym jałowym świecie. Dołączenie do większej grupy obarczone jest ogromnym ryzykiem.
Któż nie słyszał o tej powieści? „Droga” jest co jakiś czas przywoływana, dzięki oszczędności przekazu i ogromnemu ładunkowi emocjonalnemu. Ta książka po prostu robi wrażenie. O mistrzostwie Cormaca McCarthy'ego świadczy to, że czytelnicy wybaczyli mu, iż w powieści nie ma ani słowa o przyczynach, charakterze katastrofy, jaka nawiedziła świat. Pisarz skupił się na bohaterach i ich miejscu w tym świecie. Jest skromnie, treściwie, acz poruszająco. Chcemy wyrwać wędrowców z książki i pozwolić im chociaż chwilę posiedzieć w cieple. Zastawiamy się, jakim typem wędrowca my jesteśmy i gdzie zmierzamy. Jako jednostki i jako świat.
[1] Cormac McCarthy, „Droga”, przeł. Robert Sudół, wyd. Literackie, Kraków 2008, s. 122.
Mnie ta książka zachwyciła. Przede wszystkim tym, jak autor ukazał nastrój opuszczenia, postapokalipsy, beznadziei, i tego trwania ponad to, pomimo. Bo się ma dziecko. Mało było tu lirycznych opisów, dosłownie kilka zdań, które narrator przemyca w chwilach poruszających, a jednak książka aż poraża natłokiem emocji. Ojciec prowadzi syna przez trupowisko świata i nie poddaje się, chociaż już i bogowie umarli, i świat jest zniszczony.
Niesamowite były te opisy domów, gdy ojciec wśród rzeczy wybiera to co się przyda, żeby przeżyć nastęþny dzień.
Powieść można, moim zdaniem, odczytywać na kilka sposobów. Po pierwsze jako opowieść postapokaliptyczna. Po drugie jako opowieść o relacji ojciec syn, a po trzecie jako opowieść o życiu człowieka. Można przecież patrzeć na życie jako na ciągłe straty, na niekończące się przemijanie lub też jak na twardą walkę o byt. Tak mi to właśnie przyszło do głowy, gdy czytałam powieść i gdy w niej więcej było syna, o którym narrator tylko wspomina, że czujnie patrzy, że ma strach w oczach, że to powieść o takim życiu dziecka w strachu, gdy nie ma oparcia w dorosłych. A przecież nie trzeba apokalipsy, żeby to spotkać. Przecież tak wygląda czasami życie dzieci, a pewnie i dorosłych. Każdy obcy to zagrożenie. Trzeba uciec, schować się, i przede wszystkim myśleć o zaspokojeniu podstawowych potrzeb: głodu, pragnienia... I tu mamy alegorię takiego życia. Nie ma planowania, nie ma azylu. Trzeba wziąć co się zmieści z sobą i dalej, bo nie ma domu.
Powieść moim zdaniem jest tak dobra, bo tak znakomicie, jak już dawno żadna książka, nie oddaje nastroju miejsca. Może Poe? W każdym razie autor oszczędnie ale i trafnie cyzeluje każde słowo i jest trafny w opisach, w opowieściach. Znakomita powieść, do której się przymierzałam od kilku lat i w sumie dalej bym zwlekała, gdyby mi @Natanna nie napisała, że ją będzie czytać. To pomyślałam, że i ja sięgnę, aby porównać wrażenia z książki moje i jej. No mnie powieść zachwyciła. Żyłam nią kilka ostatnich poranków.
Cormac McCarthy – amerykański pisarz uważany za jednego z czterech – obok Thomasa Pynchona, Roberta DeLillo i Philipa Rotha – najlepszych współczesnych pisarzy amerykańskich, następcę Faulknera. Droga – bestselerNew York Timesa, przyjęta do Klubu Książki Oprah Winfrey, w 2007 roku otrzymała Nagrodę Pulitzera oraz najstarszą angielską nagrodę literacką James Tait Black Memorial Prize.
Obudził się zimną nocą w lesie, wyciągnął rękę i dotknął śpiącego obok dziecka. Noce ciemniejsze od ciemności, każdy nowy dzień bardziej szary od poprzedniego. Jakby to był atak jakiejś lodowatej jaskry, zacierającej obraz świata. Jego dłoń wznosiła się i opadała łagodnie wraz z każdym bezcennym oddechem.
Gdy przeczytałam te cztery zdania rozpoczynające Drogę wiedziałam już, że mam do czynienia z nie byle jaką książką. Powieść McCarthy’ego okazała się warta każdej minuty spędzonej na jej lekturze. Kilka przymiotników powinno załatwić sprawę i pokazać wam jakie wrażenie na mnie zrobiła: kompletna, rewelacyjna, poruszająca, hipnotyzująca, wzruszająca… i można by tak wymieniać bez końca. A jednym słowem: arcydzieło!
Mężczyzna i chłopiec. Ojciec i syn. I świat szary, zakurzony, jałowy. To bohaterowie Drogi McCarthy’ego. Ziemia po apokalipsie… Nie ma nic – żadnego życia prócz niedobitków. Nie ma roślin, ptaków, zwierząt. A ci co przetrwali z reguły nie mają dobrych zamiarów. Szerzy się brutalność, a ludzie stają się kanibalami, których za wszelką cenę należy unikać. Tę niegościnną i zniszczoną ziemię przemierzają ojciec i syn, zmierzając ku wybrzeżu. Wokół nich – świat, w którym nawet nadzieja już umarła, lecz nadal – dzięki łączącej ich więzi – trwa miłość…
Szli dalej, wychudzeni i brudni jak uliczni narkomani. Koce naciągnięte na głowy w obronie przed zimnem, parujące oddechy, nogi powłóczące w czarnych, miałkich zaspach. Przemierzali szeroką nadmorską równinę, gdzie wśród wyjących kłębów popiołu ziemski wiatr gnał ich do szukania byle schronienia.
W tych kilku zdaniach przedstawiłam wam z czym będziecie mieli do czynienia. Chociaż nie, nie jestem wszak w stanie napisać jakie emocje będą wami targać w trakcie lektury. I powiem wam jedno: tę książkę trzeba przeczytać. Nawet jeśli sądzicie, że powieści postapokaliptycznych macie już dosyć. Ta historia jest inna, bo ona przedstawia nam oprócz faktycznego zniszczenia ziemi, miłość. Miłość jaka jest w stanie połączyć tylko osoby, które naprawdę darzą się prawdziwym uczuciem: rodzica i dziecko.
Nie zamierzam się rozpisywać, bo zwyczajnie nie widzę potrzeby. Droga jest warta każdego czasu, choć muszę przyznać, że czyta się tę książkę zbyt szybko. Wstydzę się, że pochłonęłam tę opowieść, bo powinno się ją celebrować. Ale cieszę się, że posiadam swój własny egzemplarz i zawsze, w dowolnej chwili będę mogła do niego wrócić.
Jeśli jesteście gotowi na ogrom emocji i niesamowite wzruszenia, to zdecydowanie polecam wam Drogę. Przypuszczam, że chusteczka może się przydać.
wrotkaczyta.blogspot.com
"Ruszyli dalej asfaltową szosą w szarym świetle, szurając nogami w popiele, jeden całym światem drugiego"
Cormac McCarthy bardzo długo znajdował się na mojej liście autorów do przeczytania. Dużo słyszałam o twórczości tego jednego z najlepszych amerykańskich pisarzy, nigdy jednak nie poznałam żadnej jego książki, aż do teraz..."Droga" Cormaca McCarthy'ego zaliczana jest do jego największych dzieł. Mało tego, zaliczana jest do książek wybitnych, tudzież arcydzieł, i muszę przyznać, że tym razem określenia te wcale nie są przesadzone. Nie ulega wątpliwości, ta powieść robi wrażenie i na długo zapada w pamięć.
Akcja powieści toczy się gdzieś w wyniszczonych na skutek katastrofy nuklearnej Stanach Zjednoczonych. Nie ma praktycznie niczego: jałowa ziemia, zrujnowane domostwa i tylko nieliczne ludzkie niedobitki, gotowe na wszystko, by tylko przetrwać. Wśród nich ojciec i syn przemierzający kraj w nadziei znalezienia bardziej przyjaznego zakątka. Miejsca, które nie uległo zniszczeniu? W gruncie rzeczy nie wiemy i nie jest to szczególnie istotne, bo najważniejsza jest sama droga i nieustająca podróż. Każdego dnia ojciec i syn toczą walkę o przetrwanie. Poszukiwanie żywności, bezpiecznego, suchego skrawka ziemi, kryjówki przed innymi ludźmi, którzy zatracili wszelkie moralne wartości. Sytuacja wydaje się do bólu beznadziejna, jednak tych dwoje ludzi próbuje wierzyć, że kiedyś nastanie lepsze jutro i że nie są jedynymi dobrymi ludźmi, jacy pozostali na tej ziemi...
"Droga" to powieść na wskroś zaskakująca. Na dobrą sprawę można by powiedzieć, że całą jej treść wypełnia poszukiwanie jedzenia, bezpiecznego miejsca na spoczynek i ucieczka przed niebezpieczeństwami. Dlaczego więc pozornie bardzo okrojona fabuła robi takie wrażenie? Odpowiedzi należy doszukiwać się w ogromnej sile wyrazu tej książki i przesłaniu poruszającym do głębi.
Nie sposób przejść obojętnie obok niezwykłej więzi ojca i małego chłopca. Stracili wszystkich i wszystko i tylko fakt, że istnieje ten drugi, nadaje sens ich życiu. Pomimo beznadziejnej sytuacji mężczyzna robi wszystko, co w jego mocy, by wpoić chłopcu właściwe wartości. Zdarzają mu się chwile słabości i właśnie wtedy doświadcza siły własnych nauk. Mały chłopiec, czasem wbrew zdrowemu rozsądkowi i instynktowi przetrwania, próbuje czynić dobro, nie oczekując niczego w zamian. Zawsze udziela pomocy, nawet jeśli jest świadom, że w ten sposób często zmniejsza własne szanse na przetrwanie. Jego postawa wywołuje w czytelniku szereg intensywnych emocji i zmusza go do refleksji. Czy w tak niesamowicie trudnej sytuacji potrafilibyśmy stać na straży dobra?
"Droga" jest powieścią bardzo pesymistyczną, doprawdy trudno trzymać się nadziei, że para bohaterów dożyje lepszych czasów. Mimo to "Droga" jest również piękną powieścią o sile bezinteresownej miłości. O tym, że szczere uczucie potrafi nadać sens każdemu istnieniu.
Powieść wyczerpała mnie emocjonalnie ale i dostarczyła niesamowitych przeżyć. Gorąco polecam wszystkim poszukującym prawdziwie poruszających i wartościowych lektur.
"Droga" Cormaca McCarthy'ego to opowieść o wędrówce ojca i syna przez spustoszone, spalone, splądrowane i złupione ziemie Ameryki. Mężczyzna i chłopiec podążają na południe, gdyż tu, gdzie rozpoczynamy śledzić ich losy, nie przetrwaliby kolejnej zimy. Ich celem jest dotarcie do wybrzeża, aby tam odnaleźć... no właśnie co? Tak naprawdę sami tego nie wiedzą. Żywią jednak głęboką nadzieję, że u kresu ich drogi być może odmieni się ich los. Bez żadnej gwarancji na powodzenie swej misji dzień po dniu przemierzają kolejne kilometry po drodze przyglądając się temu, co pozostało po świecie sprzed kataklizmu. A widok nie jest zbyt optymistyczny - sczerniałe, spalone sztachety drzew, zgliszcza domostw niegdyś tętniących życiem zamieszkujących je ludzi, wszechobecny brud, kurz i wiecznie opadający na ziemię popiół z zasnutego szarymi chmurami nieba. Mężczyzna nie pamięta już, kiedy ostatni raz widział, by było ono błękitne. Jego syn nigdy nie doświadczył tego widoku, gdyż przyszedł na świat w czasie, kiedy rozpoczął się koniec. Nie ma ptaków, ani zwierząt. Zewsząd otacza ich przytłaczająca, wręcz bolesna cisza. Wszędzie natrafić można na spalone bądź wysuszone ciała niegdysiejszych władców Ziemi. Teraz pozostały po nich jedynie zimne, kruche kości, które z czasem rozsypią się w pył... Dzień po dniu muszą szukać jedzenia w opuszczonych ludzkich siedliskach, za każdym razem głęboko się modląc, by udało im się odnaleźć choć trochę, co pozwoliłoby im przetrwać i nabrać sił. Bywa, że im się powodzi, ale zdarza się, że przez długi czas cierpią głód. Cormac McCarthy opowiada o wszystkim w sposób bardzo sugestywny, obrazowy i szczegółowy, przedstawiając czytelnikowi brutalną rzeczywistość otaczającą jego bohaterów. Język, jakim posługuje się autor, jest wyszukany, piękny, często wręcz poetycki. McCarthy daje nam możliwość przeniknięcia do ludzkiej psychiki, zgłębienia emocji targających bohaterami. Podczas lektury doskonale odczuwamy strach ojca o życie jego dziecka, obawę o to, co czeka ich na drodze, ale również głęboką miłość. Targają nim wewnętrzne rozterki dotyczące tego, czy nie lepiej byłoby zakończyć życie jego synka, tu i teraz, zanim przyjdzie mu umrzeć w nieludzki, odrażający sposób. Bowiem nie tylko głód im zagraża, ale równie niebezpieczni są ludzie, którym udało się przeżyć i teraz czają się w swych kryjówkach wypatrując i atakując samotnych wędrowców. Przez cały czas muszą zachowywać czujność, stale oglądając się za siebie i bacznie przyglądając się temu, co przed nimi. Poza tym świadomy jest tego, że jego własne zdrowie jest mocno nadwątlone i że prawdopodobnie jego życie zbliża się ku końcowi. Co w takiej chwili powinien zrobić kochający ojciec? Zakończyć to marne życie, które wiodą, czy brnąć dalej do przodu w poszukiwaniu czegoś, czego być może w ogóle nie znajdą? Syn kocha go ponad wszelką wątpliwość, pokłada w nim wiarę i nadzieję, stanowi dla niego największy skarb w tym okrutnym świecie. Zatem co powinien uczynić? Co będzie dla nich najlepsze?
"Wyszedł na szary dzień, stanął i przez ułamek sekundy zobaczył absolutną prawdę o świecie. Zimne nieprzejednanie krążące po ziemi pozbawionej jutra. Nieubłagana ciemność. Spuszczone ze smyczy ślepe psy słońca. Miażdżąca czarna pustka wszechświata. I gdzieś tam dwa zaszczute zwierzątka dygocące jak lisy w kryjówce. Czas dany na kredyt i świat na kredyt, i oczy na kredyt, by go nimi opłakiwać." (s. 123)
Powieść McCarthy'ego zaliczana jest do literatury drogi, przygodowej oraz horroru. Stanowi przerażającą wizję przyszłości, która może nadejść wówczas, gdy się tego najmniej spodziewamy. Przeszłość nie istnieje. Przyszłość jest niepewna. Jutra może w ogóle nie być... To opowieść o sile przetrwania, głębokiej miłości, bezgranicznym poświęceniu. Książka przez wiele tygodni utrzymywała się na liście bestsellerów "New York Times'a". W 2006 roku została przyjęta do Klubu Książki Oprah Winfrey, a rok później otrzymała Nagrodę Pulitzera oraz najstarszą angielską nagrodę literacką "James Tait Black Memorial Prize". W 2009 roku na ekrany kin weszła ekranizacja tej historii. Wyreżyserował ją John Hillcoat, a w rolach głównych zagrali Viggo Mortensen (ojciec) oraz Kodi Smit-McPhee (chłopiec). Widziałam film i mogę Was zapewnić, że jest równie przejmujący jak jego pierwowzór. Jednakże zanim zdecydujecie się go obejrzeć, sięgnijcie wpierw po książkę. Gorąco polecam. Takich historii, jak ta opisana w "Drodze" McCarthy'ego, się nie zapomina.
Moja ocena: 6/6
recenzja z mojej strony: http://magicznyswiatksiazki.pl/droga-cormac-mccarthy-recenzja-409/
Niekończąca się wędrówka ojca z synem. Beznadziejna. U kresu sił. Przez cichą i jałową krainę, mijając uschnięte drzewa, obumarłe krzewy. Szary, postapokaliptyczny świat, spopielony. Popiół, wszędzie popiół. Zimno przenikające ciało na wskroś. Okutani w kurtki i koce, ojciec z synem wędrują na południe.
Liczy się tylko to, aby przetrwać dzień. Dzień za dniem, aby dziecko coś zjadło. Znalezione cudem okruchy jedzenia w miejscach, które kiedyś tętniły życiem, dające chwilowe błogie szczęście, które niczym miraż rozpływa się w pustce. To codzienna walka o przetrwanie, o to, aby jutro mogło być. Każdy jeden krok pokonywany z nadzieją na zobaczenie jutra.
Dawno obumarłe miasta zamieniające się w pył. Oblepione czernią, i gdzieniegdzie sterczące wysuszone trupy tylko dopełniają losu, który sami sobie zgotowaliśmy. Niemo krzycząc, bohaterowie kroczą przez pustkowia i poczerniałe resztki dawnego świata.
Czy w takich warunkach da się zachować resztki człowieczeństwa? W sytuacji permanentnego kryzysu łatwo o zezwierzęcenie, o dojście do głosu pierwotnym instynktom. Czy po straszliwych przeżyciach, w stanie niedożywienia z braku widoku na świeże pożywienie można zachować ludzkie odruchy? Czy człowiek zmienia się w zwierzę patrzące na swoich pobratymców jak na jedzenie?
Kruchość życia mocno przebija się przez karty powieści.
Tęsknota za starym światem i bliskimi jest mocno odczuwalna. Dojmująca samotność. To pragnienie spotkania innych ludzi przy jednoczesnym przeogromnym strachu przed staniem się pożywieniem.
Jak to jest napisane! Pięknym i surowym językiem. Słowa mają tu moc rozrywania duszy na kawałki, niosą ze sobą potężny ładunek emocjonalny. Ponury i gorzki obraz życia. Mrok się wlewa w duszę. Ta totalna beznadzieja, rozpacz rozrywająca serce. I bezwarunkowa miłość do dziecka. Walka o bycie dobrym człowiekiem w świecie toczonym zgnilizną.
Wstrząsająca książka! Pełna cierpienia. Przenika do serca i pozostaje w nim na zawsze. Nagroda Pulitzera w tym wypadku zupełnie mnie nie dziwi. Gorąco polecam!
Piękna i przerażająca historia. Wizja świata opisana w drodze jest straszna. W wędrówce bohaterów odnalazłam metaforę życia. Bardzo podobał mi się styl autora, jednak zakończenie nie poruszyło mnie tak bardzo jakbym chciała.
Książka oszczędna w słowach, opisach i emocjach, niemalże czarno-biała, a jednak przez prostotę umiejętnie grająca na emocjach. Pomimo tego nie zostałam rzucona na kolana; po sławie i chwale, jakie ciągną się za tym tytułem, spodziewałam się czegoś... może nie więcej, ale innego. W każdym razie jest to klasyk gatunku postapo i, hm, drogi. Dla ciekawych, dla fanów, dla miłośników dobrej literatury.
To jedna z tych powiesci,dla ktorych okreslenie "arcydzialo" niestanowi naduzycia.Mozna na jej temat pisac wiele superlatyw,ale bardzo chyba najlepiej wyrazil sie o niej Jacek Dukaj.Stwierdzil bowiem:"Niewiele znam ksiazek,tak silnie grajacych na emocjach!". Swieta prawda! Po latach postanowilem do niej wrocic ,ale do wersji audio w wykonaniu pana Krzysztofa Gosztyly.I emocji jest-w co trudno uwierzyc-jeszcze wiecej! Bardzo polecam posluchac!
W ciemność grzechu i przeznaczenia… Południe Stanów Zjednoczonych, początek XX wieku. Straszna, okrutna baśń o dziecku porzuconym w lesie. O grzechu...
,,Gdybyś nie została matematykiem, kim chciałabyś być? Trupem". Jesienią 1972 roku do zakładu psychiatrycznego Stella Maris zgłasza się dwudziestoletnia...