Arrakis, zwana Diuną, to jedyne we wszechświecie źródło melanżu. Z rozkazu Padyszacha Imperatora planetę przejmują Atrydzi, zaciekli wrogowie władających nią dotychczas Harkonnenów. Zwycięstwo księcia Leto Atrydy jest jednak pozorne – przejęcie planety ukartowano. W odpowiedzi na atak Imperium i Harkonnenów dziedzic rodu Atrydów Paul staje na czele rdzennych mieszkańców Diuny i sięga po imperialny tron. Oszałamiające połączenie przygody i mistycyzmu, ekologii i polityki.
"Diuna" otrzymała dwie najbardziej prestiżowe nagrody SF: Nebula i Hugo.
Dom Wydawniczy REBIS oddaje czytelnikom nowe, poprawione wydanie cyklu "Kroniki Diuny", który tworzą: Diuna, Mesjasz Diuny, Dzieci Diuny, Bóg Imperator Diuny, Heretycy Diuny i Kapitularz Diuną.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2020-05-18
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 784
Pustynna planeta Arrakis to jedyne źródło melanżu, cennej przyprawy przedłużającej życie i pozwalającej przewidywać przyszłość. Od pokoleń zwierzchnictwo nad nią sprawował ród Harkonnenów, teraz jednak z rozkazu samego Imperatora ma ich zastąpić ród Atrydów, ich zaprzysięgli wrogowie. Książę Leto, głowa rodu, doskonale zdaje sobie sprawę, że pozbawieni swego głównego źródła dochodu Harkonnenowie stanowią zagrożenie, nie spodziewa się jednak, że cała sytuacja została ukartowana, a niebezpieczeństwo jest znacznie większe i czyha dużo bliżej niż mógłby podejrzewać...
Któż nie słyszał o słynnej "Diunie", klasyce science-fiction? Stworzona ponad pół wieku temu wizja przyszłości zaskakuje trafnością swoich przewidywań i ogromem wyobraźni potrzebnej do jej powstania. To nie tylko wspaniała opowieść o dalekiej przyszłości i odległej planecie, to również dogłębne studium ludzkiej psychiki, ludzkich lęków, nadziei i woli przetrwania - a wszystko to okraszone doskonałym warsztatem pisarskim i filozoficznymi przemyśleniami.
Co jest najmocniejszą stroną tej powieści? Zdecydowanie świat, jaki powstał w niesamowitym umyśle autora. Wielkim wyzwaniem było umieszczenie akcji na planecie, gdzie poza paskiem nie ma nic, nawet wody. Pan Herbert jednak podołał zadaniu zapełniając swój niegościnny świat życiem (równie niegościnnym) i obmyślając zaawansowane technicznie urządzenia pozwalające na nim przeżyć. Filtraki, dudniki, oddzielacze wiatru, fremsaki, nawet tak prosta rzecz jak specjalny sposób poruszania się - dodają lekturze niezwykłego smaku i sprawiają, że czytelnik czuje się jakby sam stał na piaszczystej wydmie i w palącym, pustynnym słońcu wpatrywał czerwia.
"Każda przebyta do końca droga prowadzi dokładnie donikąd. Wdrap się na górę tylko tyle, by sprawdzić, że jest górą. Nie zobaczysz góry z jej szczytu."
A to tylko drobne szczegóły. Autor pokusił się też o dużo większe i bardziej oryginalne pomysły. Bunt przeciwko maszynom obliczeniowym skutkujący stworzeniem mentantów, czyli grupy ludzi o umysłach wytrenowanych w dokonywaniu kalkulacji i działaniu jak organiczny komputer, to jedna z takich rzeczy. Mnie osobiście bardziej godny uwagi wydaje się zakon Bene Gesserit, znawczyń ludzkiego ciała i ludzkiej psychiki, doskonałych manipulatorek, których nadrzędnym celem było krzyżowanie odpowiednich linii genetycznych wysokich rodów by stworzyć coś na kształt nadczłowieka - nigdzie indziej nie spotkałam się z równie fascynującym pomysłem. Wielkie brawa i wielki szacunek.
Jednym z lepszych elementów "Diuny" jest możliwość śledzenia zmian, jakie zachodzą w głównym bohaterze - Paulu, synu księcia Leto. Wydarzenia mające miejsce po przybyciu rodu Atrydów na Arrakis odciskają na nim swoje piętno, kształtując go w spodziewanym kierunku, ale w zupełnie zaskakujący sposób. Paul dojrzewa z każdą przeczytaną stroną, odkrywając w sobie jednocześnie nowe, trochę przerażające umiejętności. Postać z ostatniej strony powieści jest kimś zupełnie innym niż beztroski chłopiec, którego poznaliśmy na jej początku, stawiając ich obok siebie trudno uwierzyć, że mają ze sobą coś wspólnego. Obserwowanie tej osobliwej transformacji, niejako wymuszonej przez okrutną planetę, to kolejna rzecz, która dodaje "Diunie" wartości.
"Nie wolno się bać, strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. Jestem tylko ja."
Jedynym szczegółem, do którego można się przyczepić, jest niespieszne tempo akcji. Zwłaszcza na początku powieści ma się wrażenie, że cała opowieść rozkręca się strasznie opornie, co w pewnym sensie jest logiczne, bo czytelnikowi trzeba wytłumaczyć setki zagadnień dotyczących świata przedstawionego, o których nie ma pojęcia. Potem fabuła płynie już nieco sprawniej, jednak wciąż ma się poczucie, że autor nigdzie się w tym względzie nie spieszył. Mnie osobiście nie przeszkadzało to w najmniejszym stopniu, ale dla mniej wytrwałego czytelnika to powolne tempo łatwo może stać się powodem porzucenia książki, co stanowi ogromną wadę. I choćbym bardzo chciała, sumienie nie pozwala mi przez to wystawić najwyższej oceny.
Słowem podsumowania, świat wykreowany przez niesamowity umysł Franka Herberta nie pozostawia nikogo obojętnym. "Diunę" można kochać za bogactwo fremeńskiej kultury i pełną surowego piękna Arrakis, można też jej nienawidzić za liczne rozgrywki polityczne spowalniające akcję. Jednak niezależnie od emocji, jakie wywołuje, jest ona niezaprzeczalnym klasykiem literatury science-fiction, który pół wieku później wciąż inspiruje kolejne pokolenia pisarzy. Ja stoję po stronie absolutnej miłości do "Diuny", więc nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie Was zachęcić do zapoznania się z tym dziełem.
rosemaryczyta.blogspot.com
Jeśli komuś niestraszne powolne tempo opowieści, trudne w interpretacji dialogi, słowotwórstwo i dość nieszablonowe podejście do fantastyki to warto. W podobnym do „Diuny” stylu są książki George’a R.R. Martina z cyklu „Pieśń Lodu i Ognia”. Klimat jest podobnie ociężały, tempo akcji leniwe, relacje między licznymi postaciami skomplikowane i nieoczywiste, a wydarzenia nasączone polityką. Jeśli komuś siadła „Gra o Tron” to prawdopodobnie siądzie i „Diuna”. Dzieło Herberta raczej nie powali na płaszczyźnie stylistycznej, ale światotwórczej już tak. Świat przedstawiony „Diuny” na tle innych światów fantastycznych z pewnością się wyróżnia. Ponadto dzieło zachwyca rozpiętością spisków i intryg oraz mnogością eksplorowanych przez autora tematów, skrytych pod wierzchnią warstwą narracyjną.
Cały tekst na blogu: http://sfera-dysona.blogspot.com/2018/05/5-frank-herbert-diuna.html
Polub mnie na Facebooku: https://www.facebook.com/Sfera-Dysona-181550752566550/
Czy Waszym zdaniem książka zawsze jest lepsza niż film lub serial nakręcony na jej motywach?
Niby wydaje się, że odpowiedź na to pytanie może być tylko jedna, jednak na własnym przykładzie mogę powiedzieć, że czasami jest zupełnie odwrotnie. Pierwszym filmem, który w mojej ocenie wypadł lepiej niż książka, jest "Gwiezdny Pył". I chociaż długo myślałam, że pozostanie sam na placu boju, przedwczoraj dołączyła do niego "Diuna".
Po książkę Franka Herberta, która jest określania mianem arcydzieła literatury science fiction, miałam sięgnąć już jakiś czas temu, ale do tej pory jakoś się nie złożyło. Dlatego, kiedy została wybrana do dyskusji w ramach akcji #czytaniezwiedzmami, wreszcie znalazłam dla niej czas. I nawet ucieszyłam się, że w końcu będę mogła również obejrzeć film, bo jeżeli jestem świadoma tego, że jest on nakręcony na motywach powieści, wolę najpierw przeczytać książkę.
Dlatego bez zbędnej zwłoki zabrałam się za czytanie i...
...i tu właśnie zaczęły się schody.
Pomimo moich najszczerszych chęci porzuciłam książkę po 172 stronach.
Zamiast radości z czytania i ekscytacji z odkrywania Arrakis i poznawania losów Paula Atrydy dopadło mnie okropne znużenie. W zasadzie bezcelowe patrzenie przez okno było bardziej interesujące niż to, co działo się na kartach książki... Czytając, miałam nieodparte wrażenie, jakby znajdowała się w jakiejś spowalniającej bańce, albo co najmniej odbywała podróż na grzbiecie ślimaka. Nie wiem, czy była to bardziej kwestia języka, jakim jest napisana ta książka, czy faktem, że jest przegadana -- trudno stwierdzić. Pewne jest to, że nie mam zamiaru już nigdy do niej wrócić.
Po mniej więcej 50 stronach chciałam jeszcze dać jej szansę i przerzuciłam się na audiobooka, ale nawet przyjemny głos pana lektora, który wtórował mi podczas śledzenia tekstu na czytniku, nie był w stanie zainteresować mnie na tyle, żebym zdecydowała się dokończyć lekturę.
Jednak mimo tego podjęłam decyzję o obejrzeniu pierwszej części filmu. Muszę przyznać, że w tym przypadku bawiłam się świetnie i z pewnością chętnie zobaczę kontynuację, kiedy tylko pojawi się w HBO.
Książki z gatunku science fiction to nie mój konik. Jednak po tą sięgnęłam by się przekonać o co tyle hałasu. I niestety nie przekonam s do tego gatunku. Ale muszę przyznać, że dawno nie byłam w tak dobrze wykreowanym Uniwersum. Jest tak dobrze, dokładnie przedstawiony, że byłam gotową uwierzyć, że istnieje naprawdę. Postacie też nadzwyczaj udane. Jednak odrzucały mnie filozoficzne czy tez mentalne rozważania. Momentami śledziłam akcję z zapartym tchem a czasem umierałam z nudów.
Ale tak jak pisałam mamy tu świetnie wykreowane Uniwersum, ciekawe postacie, niezbyt ciężka narracja. To nie moje klimaty aty ale fanom sf naprawdę przypadnie do gustu.
Do niektórych książek należy dojrzeć. Do tej pozycji kiedyś już się zabierałem jako gówniarz, ale jakoś zawsze porzucałem.
Książka prawie wybitna. Czasami tylko przeszkadzały mi zbyt długie i czasami niepotrzebne monologi wewnętrzne. Gdyby nie to, byłoby pełne 9 albo 9,5...
To jest to czego oczekuje od książek. Rozrywka wielopoziomowa. Zawsze można odkrywać nowe i nowe rzeczy. Do tego uniwersalna i ponadczasowa.
Podróż całego rodu na Arrakis w celu przejęcia władzy prowadzi do rzezi niemal całej książęcej rodziny. Młody książę wraz z matką przedostają się na pustynię i zaczynają nowe życie wśród tamtejszych koczowników.
Oczywiście impuls do przeczytania to goszczący na ekaranch kin film, ale nie tylko. Dla mnie to też przypomnienie czytanego w latach 80-tych miesięcznika "Fantastyka", gdzie (jeżeli dobrze pamiętam) drukowano fragmenty tej powieści, które czytałem jako nastolatek z wypiekami na twarzy. Klasyka fantastyki z precyzyjnie przedtawioną wizją planety, dopracowanymi szczegółami i ciekawymi rysami psychologicznymi bohaterów. Porównanie tej powieści do "Gry o tron" to lekkie nieporozumienie. W "Diunie" nie ma cienia magii. Każdy bieg wydarzeń i wizje przedstawionych technologii mają uzasadnienie logiczne i naukowe, a ponadprzeciętne zdolności postaci - uzasadnienie psychologiczne. Pełny szacunek dla autora, który stworzył świat planety Arrakis w latach 60-tych ubiegłego wieku. No i ta imponująca troska o ekologię, tak zadziwiająca w czasie powstania powieści. Coż. czas na film, ale zwiastuny już mnie lekko rozczarowują, zwłaszcza w zakresie doboru aktorek do głównych ról kobiecych.
P.s. Film mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Ma niepowtarzalny klimat, chociaż dla tych co przeczytali książkę, zda się bardzo pobieżny. Cóż takie prawa filmu. Mimo wszystko polecam!
Specjalna edycja z opracowaniem graficznym autorstwa Wojciecha Siudmaka, Arrakis, zwana Diuną, to jedyne we wszechświecie źródło melanżu - substancji...
„Wytrwać w tej pracy pomagało mi przeświadczenie, że mój trud może być przydatny dla innych osób, które pragną się poświęcić pisarstwu”. -...
Przeczytane:2020-08-02,
"Czym gardzisz? Po tym poznać, kim jesteś naprawdę."
I to jest fantastyka, która przekonuje mnie najbardziej, dla niej potrafię całkowicie zatracić się, nie liczyć upływających godzin, nie widzieć niczego z realnego życia, nie dać się za nic zawrócić z czytelniczej podróży. Podziwiam kreatywność autora, przesiąkam fascynującym klimatem powieści, odkrywam bogaty świat przedstawiony, podążam intrygującym tropem nieujarzmionego przeznaczenia, towarzyszę przekonującym bohaterom w licznych przygodach, odczuwam skrajne emocje, rozterki i przekonania. A wszystko czynię z ogromną intensywnością, gdyż styl narracji swobodnie prowadzi, sugestywnie podrażnia wyobraźnię, zajmująco opowiada, pasjonująco pozostawia niedopowiedzenia. Zachwycam się bogactwem opisów pięknie ujętych w słowa, uwzględniają istotne szczegóły, stosują szerokie odniesienia, wrzucają ślady teraźniejszości i urywki przyszłych misji. Cudownie i ekscytująco zapamiętuję się w niezwykłej opowieści.
Autor znakomicie reguluje napięciem, kiedy trzeba przyspieszy podnosząc u odbiorcy poziom adrenaliny, w innych momentach zwolni dla złapania oddechu na przemyślenia. Pozostawia w scenariuszu zdarzeń wiele tropów, które wcześniej czy później odkrywamy, nie zapomina przy tym o frapujących przesłaniach kierowanych do czytelników. Wkraczamy w obszar filozofii, religii, polityki, polityki, handlu, ekologii, kultury, społecznych uwarunkowań, eugeniki i cybernetyki. Gdzie człowiek, różne rasy, kontrastowe cechy, pradawne legendy, tam zadziwiające sojusze i śmiertelne pułapki. Wojna, wyzysk, rasizm, nienawiść, krzywda, odrzucenie, obojętność, przeplatają się nieustannie z pokojem, równością, tolerancją, miłością, zyskiem, posiadaniem, empatią. Wczoraj autorytet dziś pogarda, obecnie wróg jutro przyjaciel. Zmienne koleje losu naznaczone wyższymi siłami, a znajomość tego, co będzie, może zafałszować rzeczywistość.
Herbert stawia na wyrazistą kreację postaci i mini opowieści losów spawające zachowania i postawy. Każdy bohater wyróżnia się czymś szczególnym, wyjątkowym i osobliwym. Polubiłam Paula za to, że nie należy do osób łatwych do rozszyfrowania. Nosi w genach wielopokoleniowe tajemnice, przekracza granice psychicznej wytrzymałości, godnie reprezentuje narzuconą wolę funkcjonujących od prawieków mocy. Zaledwie trybik w wielowymiarowej cywilizacji, ale jakże znaczący z punktu widzenia realizacji przepowiedni, przeprowadzenia gwałtownych zmian i wyznaczenia nowych punktów na mapie Diuny. Diuny zwanej też Arrakis lub Pustynną Planetą, z Fremenami, odważnymi i walecznymi mieszkańcami, z dzikimi czerwiami pustyni, groźnymi samumami, cenną geriatryczną przyprawą melanż. Książka napisana w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym piątym roku. Klasyka rewelacyjnie się broni, każda z trzech części, fragment księgi, słowa pieśni, wypowiedziana myśl. Przystąpić do poznawania można w dowolnym wieku, są jednak dwa warunki do spełnienia - trzeba kochać przygody i pozwolić ponieść się wyobraźni.
bookendorfina.pl