Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 528
Jak to u Komudy - bardzo barwna opowieść, napisana kwiecistym językiem, z mnogością interesujących bohaterów i wartką akcją. Tym razem - inaczej niż w wypadku Samozwańca. Moskiewskiej ladacznicy - nie miałam problemów ze zrozumieniem większości wyrażeń i z ogólnym odbiorem książki. Jedynie omijałam niektóre opisy walk (no baba ze mnie, o ile ze dwa-trzy starcia przeczytałam z zainteresowaniem, to później mnie to nużyło).
"Kresy Rzeczypospolitej - zabójczo piękne i piekielnie groźne. Szczególnie dla tych, co szablą robić nie umieją... Kto stamtąd, choćby hultaj...
Tylko zjednoczeni zwyciężą. Podzielonych rozdziobią kruki, a popędliwych rozszarpią psy sułtana. Turecka nawała przetacza się przez Europę. Zajęty Widyń...
Przeczytane:2019-03-10,
Są książki, które potrafią zachęcić czytelnika do głębszego zainteresowania się poruszanymi w nich historiami. Są książki, które zmieniają stereotypową opinię o swym gatunku. Są książki, z którymi otrzymujemy zdecydowanie więcej doznań niż się spodziewamy. Do nich należy właśnie "Diabeł Łańcucki".
Zdawało mi się, że powieści, których główną tematyką są waśnie, bitwy, sąsiedzkie porachunki i ciemniejsza strona życia polskiej szlachty nie są utworami dla kobiet. Więcej, nie są nawet książkami dla tych wszystkich, którzy niezbyt interesują się historią. Wszak zazwyczaj przy czytaniu tego typu powieści umierałam z nudów zagubiona w archaicznym słownictwie, sztucznym języku dialogów i nieistotnych z dzisiejszego punktu widzenia problemach. Jednak z "Diabłem Łańcuckim" sprawa ma się zgoła inaczej.
Akcja powieści toczy się nas początku XVII wieku w dzisiejszym województwie Podkarpackim, zwłaszcza zaś na dawnej ziemii przemyskiej, sanockiej i w Bieszczadach. Oś powieści stanowią waśnie pomiędzy tytułowym Diabłem Łańcuckim, czyli Stanisławem Stadnickim zasiadającym na zamku w Łańcucie, oraz zubożałymi szlachcicami Dwernickimi, którym Stadnicki pragnie odebrać szlachectwo i uczynić ich zwykłymi chłopami. Nikt nie domyśla się, ze za tymi niczym nieuzasadnionymi atakami możnowładcy stoi jego strach iż szaraczkowie odkryją jego haniebne czyny względem ich rodziny z odległej przeszłości.
Wbrew temu co mówi tytuł, Diabeł Łańcucki nie wydaje mi się być najważniejszym bohaterem tej powieści. Równoważną mu rolę odgrywają także Galeon Janusz Dwernicki oraz Jacek Dydyński. Z nich trzech tylko Dwernicki jest postacią zmyśloną. I nie wydaje mi się on w niczym ustępować okrucieństwem tytułowemu Diabłowi, a wręcz przeciwnie - przez to, że swego podłego charakteru nie ukazuje wprost tak jak Stadnicki, jego podstępy, intrygi i egoizm którymi maskuje swoje postępowanie potrafią uczynić dużo więcej złego. Pisanie tu o jego uczynkach byłoby spoilerem, gdyż to wokół nich toczy się jeden z najważniejszych wątków powieści, mogę jednak stwierdzić, że moim zdaniem książka ta powinna nosić tytuł "Diabeł Dwernicki".
Wracając do postaci tytułowej, Diabeł Łańcucki vel Stanisław Stadnicki jest postacią jak najbardziej autentyczną. Żył on w latach 1551-1610, był mężem Anny Ziemięckiej (również uwiecznionej w tej powieści) i ojcem czworga dzieci. W roku 1586 przejął za długi od Anny Sienińskiej miasto Łańcut. Początkowo wzorowo wywiązywał się ze swoich szlacheckich i wojskowych obowiązków, dla kraju zasłużył się biorąc udział w wyprawie Stefana Batorego na Gdańsk i Moskwę. Uznał jednak, że jego czyny podczas tych walk nie zostały odpowiednio docenione i obraził się na swą ojczyznę, od tego czasu walcząc przeciwko niej w kilku wrogich armiach. Spośród jego wojen prywatnych najsławniejsza jest ta, którą toczył z Łukaszem Opalińskim, starostą Leżejska. Starcia te zostały także opisane w "Diable Łańcuckim".
Na uwagę zasługuje także trzeci z wymienionych przeze mnie panów .Jacek Dydyński, zwany też Jackiem nad Jackami, syn stolnika sanockiego, był zajezdnikiem, czyli szlachcicem wynajmującym się (oczywiście za sowitą opłatą) do urządzania zajazdów na innych szlachciców. Miał on kilku braci, również występujących na kartach tej książki i wspomagających go podczas większości bitew. Mimo tej dość niechlubnej profesji Jacek Komuda określa go jako człowieka znanego ze swego honoru i fantazji. Mi wydał się najsympatyczniejszym z głównych bohaterów "Diabła Łańcuckiego", człowiekiem o dobrym sercu, z dużym poczuciem humoru, namiętnym i do bólu honorowym. Niemniej jego cechy charakteru kłóciły się nieco z wybraną przezeń ścieżką kariery, bowiem w powieści Komudy zbyt często bywa naiwny i łatwowierny, często też wiele traci kierując się nie rozsądkiem, lecz impulsami chwili i nagłymi porywami serca.
Oprócz prawdziwych postaci Komuda ujął w swym utworze także wiele legend i anegdot dotyczących dawnej podkarpackiej szlachty, mieszczan i chłopów. Swą wiedzę na ten temat czerpał z licznych materiałów źródłowych, dawnych powieści, pism sądowych, annałów, pamiętników. Ich wykaz znajdziemy w przypisach, dzięki czemu możemy na własną rękę poszerzać wiedzę o Diable Łańcuckim i jego czasach.
Kolejną zaletą tejże książki jest jej piękny, bogaty, stylizowany na XVIII-wieczną polszczyznę język. Oprócz głównych wątków auto tworzy w nim wspaniałe opisy krajobrazów (zwłaszcza Bieszczadów), broni, strojów, miast i domostw. Używa przy tym wielu przeważnie nie znanych dziś archaizmów, jednak wszystkie zrozumiale tłumaczy w końcowych przypisach.
Patrząc na okładkę "Diabła Łańcuckiego" i umieszczone na niej krótkie recenzje tejże powieści nigdy nie spodziewałabym się, że ta książka po prostu mnie zachwyci - wszak historie pełne krwawych bójek i pościgów były czymś, od czego trzymałam się z daleka. Jednak dla mnie utwór Jacka Komudy okazał się nie tyle sensacyjnym easternem, co barwną, historyczną opowieścią o polskiej XVII-wiecznej szlachcie, ze wszystkimi jej urokami i mrocznymi tajemnicami. przeczytajcie ją i wy - im bardziej do tej pory takie książki wam "nie leżały", tym bardzie ta wam się spodoba.
Recenzja pochodzi z mojego bloga "Świat Powieści": http://swiat-powiesc.blogspot.com/