Po tragicznym wydarzeniu na lotnisku Livia Innocenti na długo straciła zdrowie i pełną sprawność - kariera tancerki stanęła więc pod znakiem zapytania. Z pomocą swojego chłopaka oraz przy wsparciu przyjaciół Livia powoli staje na nogi. Odnajduje spokój i ukojenie w muzyce i tańcu, które stają się elementem terapii. Dostaje także propozycję, by spróbowała swoich sił jako choreograf. Czas zabliźnia rany, jednak trauma po wypadku nie daje o sobie zapomnieć. Problemy nie znikają, podobnie jak powracające nocami koszmary. Kiedy wydaje się, że wszystko się wreszcie układa, a związek Livii z Jamesem wchodzi na właściwe tory, los wystawia ich uczucie na ciężką próbę. I zrobi to jeszcze nieraz. Czy ich serca nadal będą bić w jednakowym rytmie?
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2018-07-04
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 432
Po wydarzeniach z końcówki pierwszej części, Liv próbuje poukładać swoje życie na nowo. Jej kariera tancerki legła w gruzach, nie wykonała zobowiązań podpisanych w kontrakcie i jeszcze jej były chłopak oczernia ją w internecie. Dziewczyna nie ma chwili odpoczynku, by dojść do siebie po traumatycznym zajściu. Na szczęście jest z nią James, tylko czy jemu nic złego się nie przytrafi?
Bardzo długo czekałam na kontynuację Miłosnego układu. Gdy tylko do mnie dotarła, od razu musiałam się za nią zabrać. Oczywiście nie zawiodłam się i ta część była równie dobra jak poprzednia.
W tym tomie autorka bardziej skupiła się na relacjach pomiędzy bohaterami. Jak w pierwszym tomie były ciągłe podróże, koncerty i próby, tak teraz mamy chwilę oddechu, a bohaterowie próbują poukładać sobie swoje uczucia i emocje. Autorka nie daje jednak bohaterom wytchnienia, ciągle pojawiają się nowe przeszkody i powody do kłótni. Czy kiedyś to się skończy? Czy bohaterowie będą mogli spokojnie zacząć żyć?
Tak jak mówiłam przy recenzji pierwszego tomu, James bardzo mnie irytował, po prostu był dupkiem. Teraz przeszedł zmianę o 180 stopni. Z irytującego chłopa, stał się czuły i troskliwy. To co zaplanował dla Liv, było dla mnie naprawdę wspaniałe i dziwię się, że dziewczyna po tym zrobiła pewną rzecz. Za to Liv też przeszła zmianę, ale w tą gorszą stronę, ponieważ ciągle narzekała na swój wygląd. Kurde, nie chce Wam spojlerować, ale jak można być tak próżnym po tym wszystkim?!
Podsumowując, książka to naprawdę świetna kontynuacja. Czyta się się w błyskawicznym tempie, zakończenie niszczy człowieka od wewnątrz i sprawia, że nie można zacząć nowej książki, bo nadal przeżywa się tę. Jeżeli jeszcze tego nie czytaliście to nie wiem co tu robicie. Musicie to koniecznie nadrobić!
Zakończenie pierwszej części wbiło mnie w fotel. Bałam się, że autorka ograniczy ilość bohaterów. Z olbrzymią ulgą przyjęłam więc wiadomość, o powikłaniach, które zostały następstwem wypadku. Moja radość nie trwała długo, ponieważ już po chwili do mnie dotarło, co to tak naprawdę znaczy dla dziewczyny, której przyszłość i kariera związana jest z tańcem.
Czy Liv uda się pozbierać po traumie, jaką był wybuch? Jak odnajdzie się w nowej rzeczywistości?
I tym razem @laylawheldon nie oszczędziła nam emocji! Droga, którą przygotowała dla Jamesa i Liv nie należała do najłatwiejszych, a przed parą postawiła wiele sytuacji, które zdawałoby się, że mogą ich przerosnąć. Całą część czekałam, aż któreś z nich stwierdzi, że ten związek nie miał najmniejszych szans już od samego początku. Czy się doczekałam? Nie zdradzę ;)
Kolejną rzeczą, na którą chciałabym zwrócić uwagę jest pasja do muzyki i tańca, która wręcz wypływa z kart książki. Czytając ją, bez problemu byłam sobie w stanie wyobrazić Sheridana, siedzącego z gitarą i śpiewającego swoją nową piosenkę <3 Bardzo lubię, kiedy autor oprócz zebrania szczegółowej wiedzy na temat o którym pisze, potrafi włożyć emocje, które są w stanie zawładnąć czytelnikiem.
Możemy również obserwować moc przyjaźni, która została wystawiona na próbę. Przyjaciele choć tak różni, ani na moment nie pozwolili Liv zwątpić w siebie.
Sami bohaterowie nie zmienili się zbytnio co dla mnie jest olbrzymim plusem. Tak jak wyobrażałam ich sobie w pierwszej części, tak i teraz bez problemu odnalazłam się w swoich wyobrażeniach.
Główna bohaterka wciąż trzyma się swoich wartości, a sława i pieniądze nie są wyznacznikiem jej szczęścia.
Tym razem autorka na zakończenie nie zrzuciła na nas bomby (dosłownie!), choć nie mogę powiedzieć, że nie zaintrygowało mnie na tyle, aby nie kontynuować serii. Jestem bardzo ciekawa finału ich historii, choć przeczuwam, że największa jazda dopiero przede mną.
Dziękuję @laylawheldon za egzemplarz recenzencki oraz historię, która nie ma sobie równych, jeśli chodzi o książki związane z tańcem.
#współpraca #dsl #dancesinglove #laylawheldon #książkaotańcu
Livia i jej historia taneczna powracają! Po tragicznym wydarzeniu, które dotknęło główną bohaterkę, jej życie zmienia się i obiera całkowicie inny tor. Nie brakuje rozterek miłosnych, jest taniec, pasja, miłość, zaangażowanie, mnóstwo problemów.
Po poznaniu pierwszego tomu, nie mogłam doczekać się, aż w końcu sięgnę po kontynuację, będę mieć w swoich rękach drugim tom i z zapartym tchem zabiorę się za czytanie. Czekałam długo, ale uważam, iż czekanie opłaciło się. Nie zawiodłam się podczas poznawania dalszych losów Livii i Jamesa.
Pierwsze na co zwróciłam uwagę, to mankamenty, które przeszkadzały mi w pierwszym tomie. Widać, iż autorka wzięła sobie do serca słowa czytelników i postanowiła naprowadzić bohaterów na właściwy tor. Chodzi mi oczywiście o to, iż w pierwszej części Livia zachowywała się jak pijaczka, ciągle lała się strumieniami whisky. W kontynuacji na szczęście otrząsnęła się i stała się prawdziwą kobietą. Wielki plus za to dla Layli Wheldon, jestem zadowolona.
Duża zmiana zaszła w charakterach głównych bohaterów. James oraz Livia stali się bardziej dojrzali i widać to już od samego początku. Ewidentnie dorośli, a ich miłość bardziej zakwitła i stała się silniejsza. Spodobało mi się, że James zmienił swoje zachowanie wobec swojej partnerki. Pamiętam jak w pierwszej części zachowywał się koszmarnie wobec niej, a ta mimo wszystko biegała za nim. Tutaj na szczęście ta miłość jest bardziej wyczuwalna, jest piękniejsza, romantyczniejsza, głębsza, a główny bohater nabrał szacunku do swojej ukochanej,
Fajnym elementem jest to, iż autorka nie zapomniała o bohaterach odgrywających mniej ważne role i często wspominała o nich, pokazywała nam ich życie, pozwalała ich poznawać jeszcze bardziej. Cieszę się, że Kathy i Zafir nie zostali porzuceni, bo uwielbiam tę parę. Świetnie czytało się fragmenty z nimi związane.
"Lecz ty nigdy nie będziesz sama, będę z tobą od zmierzchu do świtu... Skarbie, jestem przy tobie. Będę cię trzymał, gdy będzie źle. Będę z tobą od zmierzchu do świtu. Będę z tobą od zmierzchu do świtu. Skarbie, jestem przy tobie ..." - James śpiewał swoim głębokim głosem, a te słowa przenikały każdy zakamarek mojej duszy."
Pojawiło się też wiele elementów dotyczących Alexa i Sylvi - kto czytał, ten wie kim są. Chociaż nie darzyłam ich jakąś wielką sympatią, to w tej części zyskali sobie troszkę ode mnie. Poznałam ich bardziej i okazało się, że w sumie nie są tacy źli, jak może się wydawać. Mam nadzieję, że może doczekamy się dodatkowych książek związanych z ich losami. Chętnie bym poznała jakieś rozterki związane z ich życiem.
W książce dzieje się i to naprawdę dużo. Nie brakuje ciekawej akcji, jej zwrotów, momentów zaskoczenia. Fabuła jest wyszukana i nie możemy się nudzić podczas czytania. Głowa autorki jest naprawdę pełna pomysłów i widać to w powieści.
Oczywiście język twórczyni jest lekki i przyjemny w odbiorze, nic się nie zmieniło. Książkę się pochłania, a opisy są barwne. Wszystko łączy się w jedną, fajną całość.
Bardzo podoba mi się pomysł na wprowadzenie playlisty do tekstu. Dzięki niej możemy poznać upodobania muzyczne autorki, a także włączyć sobie muzykę i wkręcić się jeszcze bardziej w świat Livii, poczuć tę pasję, a nawet i zatańczyć z książką w ręku.
To co mi przeszkadzało, to mniej tańca. W pierwszym tomie było go znacznie więcej. Teraz autorka skupiła się na relacji głównych bohaterów. Z jednej strony fajnie, że zajęła się ich miłością, ale z drugiej strony brakowało mi tańca, bo to właśnie za ten element ceniłam sobie książkę. Uważam, iż można było wszystko połączyć i wyrównać.
Książka Layli Wheldon jest ciekawa i uważam, że warto ją poznać. Autorka stanęła na wysokości zadania i napisała kontynuację godną uwagi. Dla fanów poprzedniego tomu ta część będzie wisienką na torcie.
Po tragicznym wydarzeniu na lotnisku Livia Innocenti na długo straciła zdrowie i pełną sprawność - kariera tancerki stanęła więc pod znakiem zapytania. Z pomocą swojego chłopaka Jamesa Sheridana oraz przy wsparciu przyjaciół, Kathy, Zafira, Leny, Mirandy i Alexis, Livia powoli staje na nogi. Odnajduje spokój i ukojenie w muzyce i tańcu, które stają się elementem terapii. Dostaje także propozycję, by spróbowała swoich sił jako choreograf.
Czas zabliźnia rany, jednak trauma po wypadku nie daje o sobie zapomnieć. Problemy nie znikają, podobnie jak powracające nocami koszmary. Kiedy wydaje się, że wszystko się wreszcie układa, a związek Livi z Jamesem wchodzi na właściwe tory, los wystawia ich uczucie na ciężką próbę. I zrobi to jeszcze nieraz. Czy ich serca nadal będą bić w jednakowym rytmie?
"Dopiero wtedy, kiedy byłam na krawędzi życia i śmierci zrozumiałam, jak wiele mogłam stracić, jak kruche jest ludzkie życie."
Zdarza się tak, że znajdziemy się w złym miejscu i w złym czasie. Livia Innocenti stała się ofiarą zamachu terrorystycznego. Z tym wątkiem autorka pozostawiła czytelnika w "Dance, sing, love. Miłosny układ". Z kolei w kontynuacji obserwujemy skutki, z jakimi musi mierzyć się Livia. Dziewczynę nawiedzają koszmary senne, stale wszystko do niej wraca - eksplozja, krzyki rannych ludzi, swąd spalonych ciał i szpecące jej ciało blizny.
Autorka nic nie ujęła swoim bohaterom z ich charakterystycznych sylwetek, zachowań i postaw z pierwszego tomu. W dalszym ciągu budzą emocje. Pewne decyzje, jakie podejmowali niejednokrotnie były dla mnie niezrozumiałe. Z drugiej jednak strony to młodzi ludzie i mogą jeszcze popełniać błędy. Ważne, aby potrafili wyciągnąć z nich odpowiednie wnioski. Bardzo podobała mi się postawa Jamesa, który stanął na wysokości zadania i wspierał Livię. Wszystko inne przestało mieć dla niego znaczenie. Jego priorytetem była ona. Choć nadal jest porywczy i chorobliwie zazdrosny, to wyraźnie zmienia się. Oczywiście integralną częścią tej opowieści są postacie drugoplanowe i ich historia również jest interesująca.
"Życie nie było czarno-białe. Miało także odcienie szarości i to właśnie z tym miałam do czynienia. Nic nie było proste i oczywiste."
Moją uwagę zwrócił ciekawe ujęty świat show-biznesu i celebrytów. Podglądamy między innymi to jak powstaje plotka, która pojawia się na portalu internetowym. Wielu z nas pewnie marzy o tym, by być jedną z gwiazd. Ja zdecydowanie wolę mój mały, spokojny świat. Drugą sprawą zasługującą na duży plus jest to, iż w przeciwieństwie do poprzedniej części, pojawia się mniej alkoholu oraz to, że pokazane zostały sposoby na radzenie sobie z uzależnieniem.
"Unikanie rozmowy na temat problemu nie sprawi, że problem zniknie."
Zaskoczył mnie inny styl Layli Wheldon. Jest dużo dojrzalszy, bardziej przemyślany, ale w dalszym ciągu prosty, lekki, w żaden sposób nieprzekombinowany. Tempo akcji sprawia, że nie można zatrzymać się choćby na chwilę, cały czas coś się dzieje, a problemów przybywa. Narracja została poprowadzona pierwszoosobowo, a taką właśnie lubię najbardziej. Większość rozdziałów napisana jest z perspektywy Livi, ale ku mojej radości, pojawiają się też te z udziałem Sheridana. Uwielbiam poznawać męski punkt widzenia na daną sprawę.
"Dance, sing, love. W rytmie serc" to powieść o miłości, ale takiej, która nie jest tylko pożądaniem, namiętnością i motylkami w brzuchu, a wspierającej, pełnej zrozumienia i oddania. To książka naznaczona smutkiem i dramatem o podnoszeniu się z tragedii, o dojrzewaniu do poważnego związku i brutalnych realiach show-biznesu. I wreszcie to intrygująca, zaskakująca lektura, która porywa czytelnika w wir taneczno-muzycznych życiowych emocji.
Layla Wheldon, dlaczego mi to robisz? Pierwszą część czytałam z zapartym tchem, by w drugiej zakochać się jeszcze mocniej, a teraz muszę czekać na trzecią? Nienawidzę!
Życie To Nie Bajka…Ani Piękny Sen, To prawdziwa walka o jeden cel…Gdy serca biją we wspólnym rytmie ;)
Layla Wheldon- „Dance Sing Love. W rytmie miłości”
Po zaskakującym finale „Dance Sing Love. Miłosny układ” przyszła pora na fascynującą oraz emocjonującą kontynuację i poznanie dalszych, skomplikowanych losów Livii i Jamesa.
Czasami w naszym życiu, w jego najmniej spodziewanym momencie dochodzi do pewnych wydarzeń, które raz na zawsze zmieniają jego dalszy bieg, przewracając dotychczasową codzienność do góry nogami. Dawniej Livia miała niemal wszystko- taniec, który był całym jej światem, ogromną pasję, sławę, kontrakty, występy. Nie miała tylko jednego- miłości mężczyzny, któremu oddała swoje serce. Mający miejsce na lotnisku zamach bombowy sprawia, że Livia Innocenti z licznymi poparzeniami ciała trafia na długie tygodnie do szpitala, a los jej dalszej kariery staje pod wielkim znakiem zapytania. I chociaż zewnętrzne rany z czasem zaczną stopniowo się zabliźniać, to jednak te wewnętrzne, te wszystkie stłumione uczucia i emocje wciąż nie dadzą o sobie zapomnieć. Z pomocą swojego chłopaka, piosenkarza, Jamesa Sheridana i grona najbliższych przyjaciół, zaczyna powoli stawać na nogi. Dostaje nawet szansę powrotu do pracy, ale w roli choreografa. Wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku. Jednak życie pisze własne scenariusze. James musi w końcu wrócić do swojej pracy, a Liv męczą nocne koszmary i lęki po wypadku. Na dodatek ich uczucia zostają wystawione na ciężką próbę. Jak się okaże, nie pierwszy i ostatni raz. Czy Livia będzie w stanie przy wsparciu swoich najbliższych wrócić do dawnej formy, zarówno fizycznej jak i psychicznej? Czy jej kariera tancerki pozostanie piękną, ale niestety tylko przeszłością? Ale może jeszcze nie wszystko stracone? Wkrótce dziewczyna dostaje propozycję pracy w charakterze choreografa, okazuje się, że ma wokół siebie grono wiernych i oddanych przyjaciół, a jej związek z Jamesem z dnia na dzień coraz pięknej rozkwita. Jednak życie przypomina sielankę tylko przez chwilę. Wkrótce przed Livią zaczną się piętrzyć nowe problemy, a jej związek zostanie wystawiony na ciężką próbę.
"Jednak wtedy, gdy spałam, przeżywałam to wszystko, jakby było prawdziwe, i co najgorsze, nie mogłam się obudzić. Nie potrafiłam".
Rany na duszy goją się o wiele woniej niż te na ciele. Autorce bardzo dosadnie udało się to ukazać. Choć Livia fizycznie dochodzi do siebie po zamachu, psychicznie jest całkowicie rozbita. Jej ciało szpecą blizny, przez które kariera tancerki stoi pod ogromnym znakiem zapytania, a umysł wciąż nawiedzają wizje i koszmary tragicznych wydarzeń. Na szczęście dziewczyna ma ogromne wsparcie w Jamesie, który bardzo zmienił się od czasu ich sekretnego romansu. Niegdyś okrutny i pozbawiony uczuć James, teraz przypomina prawdziwego anioła. Ta ogromna zmiana wizerunku z jednej strony bardzo mi się spodobała, bo wreszcie naprawdę polubiłam tego bohatera, podczas gdy do tej pory notorycznie maltretował moje uczucia i w sumie nie byłam pewna czy powinnam go pokochać czy znienawidzić. Z drugiej jednak strony, wraz z okrutnym Jamesem, zmienił się charakter całej historii, a to już nie do końca mi pasuje.
Livia i James z kłótliwych i pełnych temperamentu kochanków, zmienili się w uroczą i zapatrzoną w siebie parę. Owszem, bohaterowie mają swoje kryzysy, zdarzają im się kłótnie i niespodziewane dramaty, czasem nawet poleją się łzy, ale jak każda normalna para, te gorsze chwile przepracowują razem i szybko znajdują rozwiązania dla swoich problemów. Cudownie było patrzeć jak wreszcie odnajdują siebie i swoje szczęście. To takie pokrzepiające, że uczucie, które nie miało żadnych szans w końcu tak pięknie rozkwitło, ale niestety wraz z nim zniknął gdzieś cały klimat, za który tak pokochałam poprzednią część. Pamiętacie, to fatalne zauroczenie, wylane łzy, nieprzespane noce? Fruwanie w chmurach i bolesne upadki na ziemię? Pamiętacie jak pękało Wam serce, za każdym razem, kiedy James ranił Livię? To podniesione tętno, kiedy wszystko waliło się w gruzy raz za razem? Te wszystkie drastyczne emocje, w drugim tomie są o wiele słabsze. Autorka wciąż nie oszczędza swoich bohaterów, rzuca im kłody pod nogi, ale radzą sobie ze wszystkim tak dobrze, tak szybko znajdują rozwiązania, że emocje, jakie odczuwa czytelnik są zupełnie innej kategorii.
„Żyłam. Dostałam od losu drugą szansę i zamierzałam z niej skorzystać, nawet jeśli moja kariera tancerki była prawdopodobnie zrujnowana.”
Chociaż od premiery pierwszego tomu minął już prawie rok, do dzisiaj dobrze pamiętam, jak wielkie emocje wywołało we mnie zakończenie poprzedniej części - jeżeli jesteście ciekawi mojej opinii na jej temat, serdecznie zapraszam Was tutaj. Dlatego też z ogromną niecierpliwością oczekiwałam premiery kolejnego tomu, a gdy tylko książka trafiła w moje ręce, niemal od razu zabrałam się za lekturę. Czy jednak dorównała ona poziomem swojej poprzedniczce?
W drugim tomie DANCE, SING, LOVE dzieje się naprawdę dużo. Chciałabym powiedzieć, że więcej niż pierwszym, ale to nieprawda. Jeśli czytaliście pierwszą część, to wiecie, że tak naprawdę można byłoby ją podzielić na trzy tomy, a wydarzeń wbijających w fotel czytelnika nie brakuje. Tak samo jest w "W rytmie serc". Bałam się, że autorce zabraknie pomysłów na fabułę, ale te obawy były niepotrzebne. Layla Wheldon świetnie sobie poradziła i utrzymała moje zainteresowanie losami Livii i Jamesa.
Bardzo podoba mi się, że na każdej stronie tej książki znajdziemy odpowiednią do chwili piosenkę. Można sobie ją włączyć i jeszcze lepiej wczuć się w klimat.
Zacznę od narracji, która poprowadzona została w formie pierwszoosobowej, czyli takiej, która moim zdaniem w romansach sprawdza się zdecydowanie najlepiej. Większość następujących po sobie wydarzeń poznajemy bezpośrednio z perspektywy Livii, jednak część rozdziałów ukazana została również oczami Jamesa. Zabieg ten jest dla mnie sporą zaletą, gdyż dzięki temu poznajemy lepiej nie tylko samych bohaterów, ale również kotłujące się w nich uczucia i emocje. Jeżeli natomiast o postaci chodzi, cóż, wywoływały we mnie masę skrajnych emocji. Niestety niejednokrotnie nie byłam w stanie zrozumieć postępowania Livii, która przeczyła samej sobie. Przykładem jest chociażby jej naiwność i brak jakiegokolwiek logicznego myślenia. Gdy do sieci trafiła sekstaśma z jej rzekomym udziałem, co robi główna bohaterka? A no uprawia seks przy oknie - wielkie brawa! Pozytywną zmianą w tej postaci była natomiast z pewnością jej walka z uzależnieniem od alkoholu, który dosyć często pojawiał się w pierwszej części. James z kolei, mimo kilku niepojętych dla mnie sytuacji, generalnie wzbudzał raczej te pozytywne emocje. Widać było jego wewnętrzną przemianę oraz dojrzalszą postawę. W tomie tym pojawia się również cała masa postaci drugoplanowych, między innymi Kathy, Zafir, Alex oraz Silvia, dzięki czemu możemy śledzić ich dalsze losy, a pierwsza para dodatkowo wprowadza do historii odrobinę lekkości i dobrego humoru.
Porównując styl Wheldon z poprzednim tomem zdecydowanie widać pozytywną zmianę. I chociaż wciąż brakuje mi odrobinę bardziej barwnych i szczegółowych opisów, to nadrabia to lekkością, dzięki której książka praktycznie czyta się sama, a strony niepostrzeżenie uciekają między palcami. Co jednak z samą fabuła? Cóż, niestety nie kupiła mnie ona tak bardzo, jak w poprzedniej części. Z pewnością dzieje się wiele, tempo akcji nie zwalnia nawet na krótką chwilę, a mnożące się problemy nieustannie przytłaczają bohaterów. Zabrakło mi natomiast jakiegokolwiek napięcia, które sprawiłoby, że z niepokojem oczekiwałabym dalszego rozwoju wydarzeń. Przeszkody pojawiały się jedna za drugą i równie błyskawicznie znikały, także sam wątek ataku bombowego i związanej z nią traumy mógł zostać zdecydowanie lepiej wykorzystany, a tymczasem poza kilkoma wzmiankami został niemal zamieciony pod dywan. Sporym plusem jest natomiast fakt, iż Layla porusza w stworzonej przez nią historii istotne tematy, takie jak chociażby sposoby radzenia sobie z uzależnieniem od alkoholu, szukanie nowej ścieżki kariery czy też utrata własnej pasji, przez co pozycja ta nie jest jedynie czystym, schematycznym romansem. Dodatkowo samo zakończenie po raz kolejny pozostawia czytelnika z wielkim niedosytem, całe szczęście tym razem nie trzeba będzie tak długo czekać na dalsze losy bohaterów.
W DANCE, SING, LOVE znajdziecie momenty wzruszające, wywołujące łzy, ale także sceny zabawne, które spowodują u Was śmiech. Nie brakuje też sytuacji, gdzie po prostu jesteśmy zirytowani zachowaniem bohaterów. Seria pochodzi z platformy wattpad.com. Miała już swoich odbiorców zanim ukazała się na kartkach papieru. Chętnie sięgam po właśnie tego typu pozycje, ponieważ jak do tej pory nigdy się na podobnych egzemplarzach nie zawiodłam. Zresztą pierwsze miejsce na stronie w kategorii Romans, mówi nam samo za siebie.
Muszę przyznać, że po przeczytaniu tego tomu miałam w oczach nie tylko słone łzy smutku i żalu, ale i lekki błysk nadziei. Dziewczyna nie zasłużyła sobie na taki okrutny los. To przykre, że w jednej, małej chwili… Cały jej idealny świat runął, zostawiając po sobie jedynie odłamki bólu, smutku i cierpienia. Do samego końca trzymałam za nią kciuki, by pokonała nie tylko swoją traumatyczną przyszłość, ale i pełną niepewności i bólu przyszłość.
Na te wszystkie pytania można uzyskać odpowiedzi czytając książkę „Dance, sing, love. W rytmie serc”. Osoby, które miały do czynienia z tą publikacją podkreślają, że historia wciąga od samego początku do końca. Im bliżej jest zakończenia, tym więcej emocji, a wątpliwości narasta jakby coraz więcej. To wszystko powoduje, że książkę czyta się przez cały czas z zapartym tchem.
Podsumowując, uważam, że książka dorównuje, o ile nawet nie jest troszkę lepsza od pierwszej części. Autorka widać, że nadal szlifuje swoje umiejętności, jednak ciągle udowadnia nam, że potrafi pisać dobrze. W książce trochę brakuje wątku głównego, który przejąłby na dłuższą chwilę władzę nad zachowania mi bohaterów, jednak na brak problemów, czy chwilowych przychód nie brakuje. Dodam, że osobiście bardzo mi się podobało i z niecierpliwością czekam na kolejny tom, mając nadzieję, że nie będzie to aż tak długi odstęp czasu, jaki był pomiędzy premierą pierwszej i drugiej części.
Dobrze zaplanowana fabuła, przemyślane szczegóły, wartka akcja i wciągająca treść, a do tego gwiazdy, taniec, muzyka. Czego chcieć więcej? Ja uwielbiam tę serię i nie mogę doczekać się premiery trzeciego tomu.
Kontynuacja pięknej opowieści o miłości, która uskrzydla Każda podjęta decyzja jest niczym kamyk rzucony w sam środek spokojnego jeziora. Drobne fale...
Livia Innocenti przekonała się na własnej skórze, jak przewrotny potrafi być los. Po wielu trudnych przeżyciach dziewczyna powoli rozpoczyna nowe...
Przeczytane:2019-07-14,
Dość długo zbierałam się, żeby ponownie zanurzyć się w historii Livii i Jamesa. Dlaczego? Sama bym chciała to wiedzieć, uwierzcie mi. Z jednej strony bardzo chciałam poznać dalsze losy tych bohaterów, ale z drugiej coś mnie przed powstrzymywało. Jednak i na tę pozycję przyszedł w końcu czas. Zapraszam Was do przeczytania mojej opinii.
Główna bohaterka, Livia, nie przeszła jakiejś wybitnej zmiany. Może poza tym, że ograniczyła spożywanie alkoholu, z czego jestem naprawdę dumna. Widać było, że w poprzednim tomie dziewczyna naprawdę nie radzi sobie z tym wszystkim, a alkohol nigdy nie jest dobrym sposobem na uciszenie bólu. Chciałabym jednak wspomnieć o tym, jak wielką siłą wykazała się ta bohaterka po wyjściu ze szpitala. Myślę, że gdybym to ja brała udział w takim wypadku, to raczej nigdy nie zdołałabym się z tym pogodzić i pozbyć traumy. Oczywiście, wszystko zależy od psychiki człowieka, a główna bohaterka jest naprawdę silna psychicznie. Za to ją uwielbiam.
James z kolei bardzo się zmienił, oczywiście na lepsze. Kiedy wcześniej bywał wredny, chamski, bezlitosny i obojętny w stosunku do Livii, nie lubiłam go. Teraz jednak stara się być bardziej wyrozumiały i z pewnością nie jest już tak złym człowiekiem, jakim był. Po skończeniu W rytmie serc muszę stwierdzić, że ten bohater zdecydowanie przypadł mi do gustu swoją zmianą, nową postawą oraz dojrzałym zachowaniem. Oczywiście, że zdarzyły mu się pewne słabsze momenty, ale chłopak radzi sobie fenomenalnie i ograniczył je do minimum.
Po bardzo wbijającym w fotel zakończeniu pierwszego tomu nie wiedziałam czego spodziewać się teraz. W końcu autorka mogła dać tutaj dosłownie wszystko. Nie powiem, lektura ta bywała dla mnie chwilami dość stresująca, ale dzięki temu naprawdę mnie wciągnęła.
W tej książce autorka poruszyła temat stresu pourazowego oraz traumy, jaką przechodzą ludzie, którzy wyszli z różnych wypadków. Ostatnio dość rzadko spotykam się z tym wątkiem w książkach, więc miło było przeczytać o nim znowu. Jak już wspomniałam wcześniej, jestem pod ogromnym wrażeniem siły i odwagi głównej bohaterki, ponieważ to, co przeżyła, nie jest błahostką. Blizny, które będą towarzyszyć jej do końca życia, są tylko jednym przykrym skutkiem tych tragicznych wydarzeń. Blizny można śmiało zakryć, jednak tego, co jest w głowie, nie tak łatwo wyrzucić.
Po raz kolejny Layla Wheldon zachwyciła mnie swoimi umiejętnościami kreowania postaci oraz fabuły. Dla jednych może wydawać się, że seria Dance, sing, love to zwyczajne romanse, które nie wprowadzą do życia niczego nowego. Nic bardziej mylnego! Poprzez opowiedzianą tu historię autorka przemyca sporo ciekawych informacji, porusza ważne tematy, a także przedstawia ogromną miłość do tego, co się robi.
Po zakończeniu tego tomu po raz kolejny jestem dość rozbita, jednak tutaj zakończyło się to odrobinę lepiej niż poprzednio. Autorka ma prawdziwy talent do budowania napięcia, żeby na końcu zrzucić wielką bombę na głowę czytelnika. Dzięki temu mam ochotę ją jednocześnie udusić, ale i przytulić z wdzięczności za tę historię, którą napisała.
Jeżeli szukacie dobrego romansu, który wciągnie Was od pierwszych stron, a także dostarczy wielu emocji, to koniecznie zapoznajcie się z twórczością Layli Wheldon. Mam również nadzieję, że za jakiś czas uda mi się również przeczytać trzeci tom, który może mnie albo zabić, albo rozbudzić dożywotnią miłość do autorki.